Sytuacja w rejonie Pokrowska wygląda tak, że po zatrzymaniu Rosjan na prawie pół miesiąca po utracie mniejszego miasta Sełydowe 15 kilometrów na południe Ukraińcy pękli pod wznowionym naporem. Od końca listopada rosyjskie wojsko wyraźnie przyśpieszyło. Aktualnie są pierwsze doniesienia o próbach Rosjan przenikania do skrajnych południowych dzielnic miasta. W nieco ponad dwa tygodnie pokonali około 10 kilometrów, co jak na tę wojnę oznacza szybkie postępy.
Sytuacja ukraińskiej obrony musi być bardzo ciężka, ponieważ Rosjanie koncentrują na tym odcinku, co tylko mogą, widzą wyraźną szansę na sukcesy. Według nieoficjalnych doniesień do załatania wyłomu rzucono dopiero co przybyłą z Francji 155. Brygadę Zmechanizowaną, która tam była formowana, uzbrajana (w zachodni sprzęt) i szkolona. Co jednak oznacza, że choć na papierze silna, to w praktyce jest zielona, bez doświadczenia bojowego. Trafienie od razu na najtrudniejszy odcinek frontu będzie oznaczało nieuchronne poważne straty. Towarzyszy temu informacja, że dopiero co w listopadzie, po powrocie z Francji, wymieniono jej dowódcę. Powody nie są znane.
Niezależnie od tego każde posiłki na pewno będą mile widziane, bo sytuacja ewidentnie jest kryzysowa. Tak jak od prawie pół roku z drobnym przerwami, kiedy Ukraińcom udawało się ustabilizować front przy pomocy posiłków, albo kiedy Rosjanie zbierali siły przed kolejną fazą silnej presji. W ciągu ostatniego miesiąca, po zajęciu wspomnianego Sełydowa, rosyjskie wojsko pokonało około 15 kilometrów w linii prostej i zajęło kilka wsi. Rosjanie nacierają po bokach biegnącej tam linii kolejowej i niewielkiej rzeczki. Aktualnie zajęli wieś Szewczenko położoną 3 kilometry od skraju przedmieść Pokrowska i mają wysyłać pierwsze wypady w ich kierunku. Jednocześnie posuwają się dalej na zachód i południe, powiększając swój klin, którym wbili się w ukraiński front.
Rosjanie stosują swoją już tradycyjną taktykę licznych niewielkich ataków, obliczoną na wyszukanie słabych punktów ukraińskiej obrony, aby następnie skupić na nich ogień artylerii, naloty oraz uwagę dronów. Jednocześnie na wytypowane najbardziej obiecujące miejsce wyprowadzane jest po kilka większych ataków przy użyciu pojazdów. Celem jest dotrzeć za wszelką cenę do jakiejś ukraińskiej pozycji i ją zająć.
Ukraińcy borykający się z poważnym niedoborem zwykłych piechurów, zazwyczaj nie są w stanie wiele zrobić, kiedy Rosjanie dotrą do ich okopów. Wcześniej w drodze zadadzą im poważne straty przy pomocy dronów i artylerii, ale jak ci już dotrą do celu, nawet bardzo nieliczni i na piechotę, to po sprawie. I tak dzień za dniem Rosjanie robią małe skoki. Nie stwarza to im warunków do jakichś znaczących przełamań frontu i rajdów na ukraińskie zaplecze, ale pozwala miarowo posuwać się naprzód. Mają za to płacić ciężkimi stratami. Według Ukraińców dwa ostatnie tygodnie postępów na południe od Pokrowska kosztowały Rosjan około 3 tysiące zabitych i rannych.
(...)
W obwodzie donieckim są jeszcze dwa miejsca, gdzie Rosjanie mocno naciskają, a Ukraińcom nie wiedzie się dobrze. Pierwsze to Toreck. Rosyjskie frontalne uderzenie na to miasto trwa już od czerwca. Walki są zażarte i bardzo statyczne, bo do dzisiaj Rosjanom udało się pokonać mniej niż 10 kilometrów w linii prostej. Po okresach względnie stabilnej obrony aktualnie rosyjskie wojsko ma znów wyraźne sukcesy. Na przestrzeni ostatniego miesiąca zajęli większą część centrum, całą południową dzielnicę i do tego dwie górujące nad nimi hałdy odpadów górniczych. Teren kontrolowany przez Ukraińców zaczyna się ograniczać do zachodnich i północnych przedmieść zabudowanych domami jednorodzinnymi, gdzie obrona będzie znacznie trudniejsza i na pewno Rosjanom będzie łatwiej się posuwać naprzód. Niewiele lepiej jest w położonym 20 kilometrów dalej na północ Czasiw Jarze. Tam Rosjanie też już dobili się do centrum miasta i trwają walki o rozległą fabrykę do niego przylegającą. Ukraińcy mają być z niej już wypychani i cofać się do bloków na zachód od niej, które stanowią ścisłe centrum.
Na innych odcinkach frontu sytuacja jest znacznie bardziej stabilna. Na północ od Czasiw Jaru, przez Siewiersk, Swatowe i Kupiańsk ukraińska obrona radzi sobie znacznie lepiej, choć i też ewidentnie jest to dla Rosjan kierunek drugorzędny, gdzie skupiają mniej środków. Ostatnie dwa tygodnie, a wręcz miesiąc, to głównie postępy w rejonie na zachód od Swatowe, gdzie rosyjskie wojsko skutecznie poszerzyło swoje włamanie z końca lata w rejonie wsi Piszczane. Zajęli prawie 100 kilometrów kwadratowych na południe od niej. Gdzie indziej sytuacja jest prawie niezmieniona. Na północ od Kupiańska, gdzie w listopadzie Rosjanie przeprawili się łodziami przez rzekę Oskoł i utworzyli niewielki przyczółek, Ukraińcy przeprowadzili skuteczny kontratak i go zlikwidowali.
Względnie stabilnie zrobiło się też w obwodzie kurskim. Listopadowa lokalna kontrofensywa Rosjan wymierzona w zachodnią część terenu zdobytego latem przez Ukraińców chyba już się wyczerpała. Rosyjskie wojsko zdołało w jej ramach odbić około 100 km kwadratowych, ale od ponad dwóch tygodni nie notują wyraźnych nowych sukcesów. Choć w ostatnich dniach Rosjanie odnieśli pewne na wschodniej stronie terenu kontrolowanego przez Ukraińców, w rejonie miasta Sudża. Nie widać jednak specjalnie możliwości, aby udało im się wyrzucić ukraińskie wojsko z terytorium Rosji do końca roku. W tym tempie to jeszcze nawet kilka miesięcy. Teren kontrolowany przez Ukraińców nie jest już jednak zbyt duży. To około 20 na 30 kilometrów.
Poza rejonem Pokrowska w ostatnich dwóch tygodniach Rosjanie więc zauważalnie zwolnili. Jednocześnie stało się coś jeszcze nie do końca zrozumiałego z jednym z ich kluczowych atutów. Od połowy listopada znacząco zaczęła spadać liczba raportowanych przez Ukraińców uderzeń za pomocą rosyjskich bomb szybujących. Prawie od początku roku było ich średnio po około sto dziennie. W październiku i listopadzie momentami wręcz po 150. Potem nastąpił jednak szybki i wyraźny spadek który, póki co ciągle postępuje. Ostatnie dni to rejon 40-50 uderzeń UMPK na dzień.
gazeta.pl