piątek, 12 lipca 2024



Jeśli wierzyć szefowi dyplomacji Josepowi Borellowi lub komisarzowi Thierry'emu Bretonowi, Europa jest na dobrej drodze w dziedzinie produkcji amunicji. Biuro prasowe Borrella zapewniało nas w kwietniu, że lokalne firmy zbrojeniowe będą w stanie wyprodukować "co najmniej 1,4 mln pocisków kalibru 155 mm" do końca roku.

Z kolei jeszcze w marcu komisarz Breton, odpowiedzialny za politykę przemysłową, brzmiał nawet bardziej optymistycznie. Oczekiwał, że UE będzie w stanie zwiększyć swoje zdolności produkcyjne do 1,5-1,7 mln sztuk amunicji artyleryjskiej w tym roku — również dzięki finansowaniu z Komisji Europejskiej.

(...)

Nawet rzut oka na dotychczasowe europejskie dostawy do Ukrainy jest otrzeźwiający. Według amerykańskich danych od inwazji w lutym 2022 r. Waszyngton dostarczył Kijowowi ponad 3 mln pocisków kalibru 155 mm. Z drugiej strony, według danych niemieckiego rządu, do połowy czerwca 2024 r. Niemcy wysłały łącznie 111 tys. sztuk takiej amunicji artyleryjskiej. A cała Unia łącznie — 500 tys. pocisków.

W marcu 2023 r. Borrell, szef unijnej dyplomacji, obiecał Ukrainie milion pocisków do marca 2024 r. Jednak według Komisji Europejskiej do tej pory przybyła tylko połowa. 1 mln ma zostać osiągnięty do końca 2024 r.

Jednocześnie Niemcy są siedzibą Rheinmetall, grupy zbrojeniowej, która — według szefa firmy Armina Pappergera — uważa się za "największego na świecie producenta amunicji artyleryjskiej". Niestety niektóre fabryki Rheinmetall znajdują się w Republice Południowej Afryki — a tamtejszy rząd nie zezwala na dostawy broni Ukrainie.

Przed wojną Rheinmetall, jako lider rynku, sprzedawał nie więcej niż 70 tys. sztuk amunicji artyleryjskiej rocznie. Według szacunków ekspertów produkcja kalibru 155 mm w całej Europie wynosiła wówczas około 300 tys. sztuk.

Jeśli wierzyć znawcom branży, od tego czasu produkcja wzrosła — ale tylko w niewielkim stopniu. Jeden z ekspertów branżowych szacuje ją na zaledwie 400 tys. sztuk. Brukselska propaganda sukcesu naprawdę go zdenerwowała.

— Bardzo złym pomysłem jest mówienie nam, że mamy 3-krotnie większą zdolność produkcyjną i podejmowanie decyzji na tej podstawie — komentuje.

Estońskie Ministerstwo Obrony uważa, że w bieżącym roku możliwe jest osiągnięcie zdolności produkcyjnej na poziomie 600 tys. sztuk. Byłby to postęp, ale znacznie mniejszy niż liczby przedstawione przez Borrella i Bretona.

Dokumenty koncernu Rheinmetall przeanalizowane przez "Die Welt" potwierdzają pesymistyczne szacunki. W ubiegłym roku firma z Duesseldorfu przejęła hiszpańskiego producenta Expal, cementując tym samym swoją dominację w produkcji amunicji w Europie. Zgodnie z raportem Grupy ze stycznia 2024 r., po fuzji firma osiągnęła łączną wydajność około 350 tys. sztuk amunicji artyleryjskiej.

W tym samym raporcie Rheinmetall wymienił również przypuszczalne zdolności produkcyjne swoich konkurentów w Europie Zachodniej — wyszło poniżej 200 tys. pocisków. Autorzy dokumentu wymienili słowacką MSM Group, francuskiego producenta Nexter, norwesko-fińską grupę Nammo oraz — już spoza UE — BAE Systems z Wielkiej Brytanii.

Szacunki Rheinmetall wydają się realistyczne. Na przykład przedstawiciele KNDS — spółki macierzystej Nextera — twierdzą, że do końca tego roku będą w stanie wyprodukować tylko 100 tys. pocisków. W ubiegłym roku firma wyprodukowała jedynie 30 tys. pocisków kalibru 155 mm.

Nasuwa się więc pytanie, czy w UE istnieją tajne linie produkcyjne amunicji. Podsumowując, wszystko to pasuje do szacunków mówiących o obecnej pojemności wynoszącej około 600 tys. nabojów. Ale jak to się ma do danych komisarza Bretona? Zapytane przez "Die Welt" biuro prasowe Komisji Europejskiej podkreśla, że liczba 1,5 do 1,7 mln może zostać osiągnięta "w realistycznych warunkach operacyjnych".

Głównie ze względów bezpieczeństwa, jak czytamy w odpowiedzi, nie wszystkie zdolności produkcyjne zostały ujawnione mediom. Brzmi to tak, jakby w UE istniały tajne linie produkcyjne amunicji artyleryjskiej.

(...)

Przeszkody w zwiększeniu produkcji w UE również wydają się wielorakie. Na przykład podstawowe produkty, takie jak proch strzelniczy i materiały wybuchowe, które są niezbędne do produkcji podzespołów, np. ładunków miotających, są w Europie niewystarczające. Kiedy niemieckie ministerstwo obrony, kierowane przez Borisa Pistoriusa, przygotowało w maju nowe zamówienie na 200 tys. pocisków artyleryjskich od Rheinmetall, w załączniku do poufnego dokumentu zamówienia z Ministerstwa Finansów znaleziono tajemnicze sformułowanie.

Wykonawca powiedział, że obecnie pracuje nad rozszerzeniem swojej gamy pocisków "o materiały pędne, zapalniki i detonatory, czyli kompletną amunicję". Brzmiało to tak, jakby Rheinmetall nie mógł początkowo obiecać dostarczenia gotowych do odpalenia pocisków ze wszystkimi niezbędnymi częściami. 

onet.pl/Die Welt


"Kocham Joego Bidena. Uważam go za przyjaciela i wierzę w niego, ale z tym kandydatem jednak nie wygramy wyborów na jesieni" - napisał George Clooney w artykule na łamach "New York Timesa". Aktor zaznaczył, że jest Demokratą i nie ma zamiaru za to przepraszać. Clooney wspomniał, że w czerwcu współprowadził nawet największą zbiórkę pieniędzy na poparcie Joe Bidena. 

"Jedyną bitwą, której nie może wygrać, jest walka z czasem. Nikt z nas nie może. To druzgocące, ale Joe Biden, z którym byłem trzy tygodnie temu na zbiórce pieniędzy, nie był Joe Bidenem z 2010 roku. Nie był nawet Joe Bidenem z 2020 roku. Był tym samym człowiekiem, którego wszyscy byliśmy świadkami podczas debaty" - zaznaczył. "Nie wygramy w listopadzie z tym prezydentem" - stwierdził Clooney.

Amerykanin przekazał także, że to nie tylko jego opinia, a "każdego senatora, członka Kongresu i gubernatora, z którym rozmawiał prywatnie". "Możemy schować głowę w piasek i modlić się o cud w listopadzie, albo możemy mówić prawdę" - podkreślił zwolennik Bidena.

Na koniec aktor stwierdził, że Biden jest "bohaterem". "Uratował demokrację w 2020 roku. Potrzebujemy, aby zrobił to ponownie w 2024 roku" - dodał.

gazeta.pl