czwartek, 9 września 2021


12 lipca opublikowano artykuł prezydenta Władimira Putina „O historycznej jedności Rosjan i Ukraińców”, który został zapowiedziany 30 czerwca 2021 r. podczas dorocznej „gorącej linii” ze społeczeństwem. Tekst zamieszczono na oficjalnej stronie internetowej prezydenta kremlin.ru (w dwu wersjach językowych – rosyjskiej i ukraińskiej).

(...)

Najważniejsze tezy dotyczące historii wzajemnych relacji:

- Brak historycznych podstaw do mówienia o odrębnym narodzie ukraińskim przed epoką sowiecką – jego proklamowanie było skutkiem wyłącznie interesów mocarstwowych Austro-Węgier. Państwowość ukraińska po I wojnie światowej, w oderwaniu od więzi z Rosją, miała charakter efemeryczny, co wynikało z „całkowitego oddania się pod cudzą kontrolę” (niemiecką, następnie polską); powinni o tym pamiętać ci, którzy współcześnie oddali Ukrainę pod „obcy zarząd”. Bujny rozwój kultury małorosyjskiej i ukraińskiej nastąpił dzięki polityce imperium rosyjskiego i sowieckiego (w odniesieniu do ostatniego Putin wspomina o „korienizacji”, rozciągając ją, wbrew faktom, na lata trzydzieste); dopiero sowiecka polityka narodowościowa stworzyła podstawy do mówienia o trzech narodach: rosyjskim, białoruskim i ukraińskim.

- Rosja „z szacunkiem” odnosi się do istnienia narodu ukraińskiego, ale ponieważ współczesna Ukraina zawdzięcza swój obecny kształt terytorialny epoce sowieckiej (była m.in. beneficjentką „odzyskiwania” ziem ruskich kosztem Polski, Rumunii i Czechosłowacji, dostała też terytoria odebrane „historycznej Rosji”), to zerwanie przyjaznych relacji z Rosją – spadkobierczynią ZSRR – powinno zgodnie z logiką oznaczać powrót do granic Ukrainy z 1922 r. Przy okazji Putin poddał krytyce politykę bolszewików, którzy „faktycznie okradli Rosję” z przyznawanych Ukrainie ziem.

- Rosja wiele uczyniła, by państwo ukraińskie utrzymało się po 1991 r.; Putin wspomina o znaczącej pomocy gospodarczej dla Kijowa. Zerwanie powiązań między krajami doprowadziło do degradacji gospodarki Ukrainy – jest ona obecnie „najbiedniejszym państwem Europy”. Antyrosyjskie władze tego państwa „roztrwoniły dorobek wielu pokoleń”, podczas gdy oba narody złączone są „miłością”.

(...)

- Według Putina Zachód chce zrobić z Ukrainy „anty-Rosję”, antyrosyjski „poligon”, barierę między Rosją i Europą. To echo planów „ideologów polsko-austriackich”, którzy chcieli stworzyć „antymoskiewską Ruś”. Jest to sprzeczne z interesami narodu ukraińskiego, który był w przeszłości eksploatowany zarówno przez Polskę, Austro-Węgry, jak i nazistowskie Niemcy, a kolejny raz został „cynicznie wykorzystany” w 2014 r. Projekt „anty-Rosja” opiera się na kultywowaniu obrazu wroga wewnętrznego i zewnętrznego, militaryzacji (w tym rozbudowie na Ukrainie infrastruktury NATO) i pozostawaniu pod protektoratem zachodnich mocarstw. Projekt ten wyklucza rzeczywistą suwerenność Ukrainy. Wszyscy, którzy nie chcą „anty-Rosji”, uważani są za agentów Moskwy (takich są miliony), są prześladowani, a nawet zabijani. Za „prawdziwych patriotów” uznaje się tylko tych, którzy Rosji nienawidzą. Państwowość ukraińska jest zatem budowana na nienawiści, a to bardzo krucha, niosąca ogromne ryzyko podstawa suwerenności.

- Putin powtórzył znane z przeszłości tezy dotyczące przyczyn destabilizacji Ukrainy od 2014 r. Projekt „anty-Rosja” został odrzucony przez miliony tamtejszych obywateli: Krym dokonał „historycznego wyboru”, a ludność Donbasu chwyciła za broń, by zapobiec czystkom etnicznym. Przestrzegł, że „spadkobiercy banderowców nie zrezygnowali z rozprawienia się z Krymem, Donieckiem i Ługańskiem” (które oznaczałoby przestępstwa porównywalne z wojennymi zbrodniami nazistów). „Czekają oni na dogodny moment, ale się nie doczekają”. W tekście pojawiła się też teza, że „Kijowowi Donbas nie jest potrzebny”. Miejscowa ludność nigdy bowiem nie przyjmie kijowskich reguł gry, a porozumienia mińskie są sprzeczne z projektem „anty-Rosja”. Wołodymyr Zełenski, obiecując przed wyborami, że będzie dążył do pokojowego uregulowania problemu Donbasu, kłamał – od tego czasu sytuacja wręcz się pogorszyła.

- Moskwa nie pozwoli, by „historyczne rosyjskie ziemie” i ich „bliscy Rosji” mieszkańcy byli wykorzystywani przeciwko niej. Ci, którzy będą próbowali prowadzić taką politykę, zniszczą swój kraj. Tymczasem możliwa i pożądana jest dobrosąsiedzka współpraca, na wzór relacji niemiecko-austriackich czy stosunków amerykańsko-kanadyjskich – państw podobnych etnicznie, z tym samym językiem, ściśle zintegrowanych i suwerennych.

- Polska przedstawiona jest w tekście jako konkurencyjne wobec Rosji, lecz słabsze imperium, którego polityka wobec dzisiejszego obszaru Ukrainy od zawsze oparta była na przymusowej polonizacji i katolicyzacji miejscowej ludności. Tymczasem przyłączenie części Ukrainy do Rosji w XVII wieku stanowiło akt demokratycznie wyrażonej woli po obu stronach. Kolejne aneksje polskich ziem (od XVIII w.) prezentowane są – tradycyjnie – jako „odzyskiwanie i jednoczenie rdzennych ziem ruskich”.

osw.waw.pl

Władze Chin zakazały osobom poniżej 18. roku życia grania w gry online między godz. 22 a godz. 8 rano. Ten przepis ma chronić młodzież przed problemami związanymi z uzależnieniami od internetu i używania telefonu – podała AFP.

Wielu młodych graczy do tej pory obchodziło to ograniczenie, korzystając z kont zakładanych przez dorosłych. Firma Tencent chce załatać tę lukę przy pomocy automatycznego rozpoznawania twarzy u graczy.

Przejście każdorazowo testu rozpoznawania twarzy będzie konieczne do zmiany ustawień bezpieczeństwa, pozwalających rodzicom ograniczyć czas spędzany przez dzieci na grach, ponieważ „niektóre dzieci kradły rodzicom telefony”, by te ustawienia zmienić – poinformowała firma.

Nowe funkcje zostaną wdrożone początkowo w około 60 grach na urządzeniach mobilnych, w tym w popularnej grze strategicznej Wangzhe Rongyao (Honor of Kings) z której dziennie korzysta 100 milionów użytkowników.

cyberdefence24.pl

W dużym skrócie – to ruch społeczny, który narodził się w internecie wokół dość skomplikowanej teorii spiskowej, według której świat rządzony jest przez sektę satanistycznych pedofilów. Według zwolenników tego ruchu, w sitwie działają m.in. tacy prominenci, jak była kandydatka na urząd prezydenta USA Hillary Clinton, były prezydent Barack Obama, miliarder i filantrop George Soros, a także celebryci, jak m.in. Oprah Winfrey czy Tom Hanks. Zwolennicy ruchu uważają, że w pedofilskiej siatce działają też papież Franciszek i Dalajlama. Oprócz molestowania dzieci i ich porywania, członkowie sekty mają mordować swoje ofiary, a następnie spożywać ich ciała, by zyskać w ten sposób dostęp do substancji wydłużającej życie – adrenochromu.

Były prezydent USA Donald Trump – jak twierdzą zwolennicy QAnon – to mesjasz wybrany przez wojsko w 2016 roku do jednego zadania – walki z pedofilską sitwą i przywrócenia światu sprawiedliwości.

Ruch QAnon ma swój początek w forum internetowym 4chan, gdzie narodził się w 2017 roku za sprawą anonimowego profilu, który podpisywał się Q i samozwańczo przedstawiał się jako osoba wtajemniczona w kręgi rządowe, dysponująca dostępem do poufnych dokumentów obrazujących walkę Trumpa z siłami zła.

W swoich wpisach Q przewidywał „nadejście burzy”, która miała stanowić kulminację wojny światła i ciemności, moment, gdy Trump zdoła wreszcie zdemaskować międzynarodową siatkę pedofilsko-kabalistyczną i przywrócić świetność nie tylko Ameryce, ale i światu.

Tożsamość Q pozostaje nieznana – choć od lat spekuluje się, kim jest. Według niektórych teorii to jeden użytkownik, który od lat prowadzi tę samą działalność. Według innych – to całe grono osób, które zajmuje się konstruowaniem persony Q i animowaniem ruchu wokół niej powstałego.

(...)

Najbardziej radykalni zwolennicy teorii i ruchu QAnon w Europie związani są z aktywnością grupy antyszczepionkowców i zwolenników alternatywnej medycyny. Grupy QAnon aktywne na Facebooku oraz w rosyjskiej sieci społecznościowej VKontakte, bardzo często odwołują się do teorii tzw. Wielkiego Resetu, według której pandemia koronawirusa to wymysł grupy światowych liderów służący do tego, aby mogli przejąć kontrolę nad gospodarką.

Co ciekawe, szczególną popularnością w Europie ruch QAnon cieszy się w Niemczech, a jego główna aktywność ma miejsce w komunikatorze Telegram.

Skalę zjawiska można było ocenić m.in. 1 sierpnia 2020 roku w Berlinie, gdzie wielotysięczny tłum demonstrował przeciwko ograniczeniom sanitarnym związanym z pandemią, a niektórzy uczestnicy demonstracji grozili atakiem na niemiecki parlament (Reichstag). Organizator demonstracji – informatyk i inicjator ruchu Querdenken 711, ubiegał się nawet o stanowisko burmistrza Stuttgartu – zdobył jednak tylko 2,6 proc. głosów.

Niemiecki „oddział” QAnon to obecnie drugi najaktywniejszy odłam tego ruchu - zaraz po Stanach Zjednoczonych. Ruch aktywny jest jednak również we Włoszech, gdzie sprzymierzył się z ultrakonserwatywnym skrzydłem Kościoła katolickiego.

Według badania think-tanku ISD Global, w Europie najpopularniejsze strony dotyczące QAnon redagowane są w pierwszej kolejności po angielsku, następnie po niemiecku, włosku i francusku. W Polsce – jak twierdzą eksperci – popularność ruchu podsycana jest przez Rosję.

cyberdefence24.pl

Ze względu na bliskość geograficzną i historyczne powiązania, ZSRR (a także Rosja) są tradycyjnie ważnym partnerem handlowym Finlandii. W okresie zimnej wojny Finlandia była jedyną gospodarką rozwiniętą, której eksport w znacznej mierze (przeciętnie 15 proc. w latach 70. i 80.) kierowano do Związku Radzieckiego. Fińskie towary eksportowe do Rosji cechowało spore zróżnicowanie, ale dominowały wśród nich drewno, papier, statki, maszyny i urządzenia oraz, w mniejszym stopniu, tekstylia. Z kolei wśród towarów importowanych przez Finlandię ze Związku Radzieckiego przeważała ropa naftowa, dzięki czemu w praktyce handel miał charakter wymiany „towary za ropę” i był zależny od wahań światowych cen tego surowca.

Handel fińsko-radziecki opierał się na zasadzie clearingu. Był on rozliczany w niewymienialnych radzieckich rublach transferowych, a mechanizm ten sankcjonowano za pomocą typowych dla ZSRR odnawialnych umów pięcioletnich. Jednak chociaż w październiku 1989 r. podpisano umowę na lata 1991–1995, Rosjanie wycofali się z niej w grudniu następnego roku ze względu na plan całkowitego przejścia na twardą walutę. Stało się to ku zdumieniu fińskich polityków i biznesu, którzy uważali dotychczasowy układ za bardzo zyskowny i nie umieli w porę odczytać sprzecznych sygnałów pojawiających się w czasie kolejnych lat transformacji.

Na początku nie rozumiano w pełni gospodarczych skutków zerwania umowy, wkrótce jednak ujawniły się one w postaci kompletnie nietrafionych prognoz wszystkich fińskich instytucji gospodarczych, włącznie z bankiem centralnym.

W ciągu pierwszych dwóch kwartałów 1991 r. eksport z Finlandii do ZSRR spadł o 67 proc. Dramatyczna głębokość spadku wynikała z wielu przyczyn. Liczne funkcjonujące dotąd powiązania biznesowe i porozumienia płatnicze zostały nagle zerwane, a ustanowienie nowych było bardzo trudne w warunkach gospodarczego i politycznego chaosu w ZSRR, który w ostateczności doprowadził do rozpadu kraju w grudniu 1991 r. W dodatku część towarów dostosowano wcześniej do potrzeb rynku radzieckiego i nie dało się ich łatwo przekierować na Zachód.

(...)

Poważne egzogeniczne tąpnięcia fińskiego eksportu do Rosji miały miejsce jeszcze trzykrotnie: podczas rosyjskiego kryzysu finansowego w 1998 r., kryzysu globalnego w 2008 r. oraz kryzysu w 2014 r. związanego z głębokim spadkiem cen ropy i sankcjami odwetowymi po aneksji Krymu przez Rosję. Podobnie w połowie lat 80. spadek przychodów z ropy naftowej spowodował znaczne zmniejszenie importu radzieckiego z Finlandii.

obserwatorfinansowy.pl

W 1882 roku Anglię podniecił szczególny przypływ strachu przed inwazją. Przedłożony tego roku w parlamencie plan przewidywał przekopanie dwudziestomilowego tunelu kolejowego z Dover do Calais. We wrzasku, jaki zaraz potem nastąpił, wszelka racjonalna dyskusja na temat korzyści handlowych z otwarcia nowego szlaku została zaniechana. Na zewnątrz jedyną kwestią było, czy tunel pod Kanałem stałby się wyrwą w obronnej fosie Brytanii. Podskórnie dały się odczuć inne obawy. Tunel oznaczałby koniec „Wspaniałej Izolacji”. Zmusiłby on Brytyjczyków do odrzucenia wyobrażeń o nich samych jako o mieszkańcach „tej władczej wyspy […] w srebrnym oprawionej morzu”, jako obrońców „tej fortecy zbudowanej przez samą Naturę”. Nikt obcy nie potrafiłby tego zrozumieć. O pokolenie wcześniej, gdy książę Albert, zawsze entuzjasta rozwoju techniki, zaproponował zbudowanie tunelu lordowi Palmerstonowi, premier, który w swoich poglądach nie odbiegał od przeciętnego Anglika, odparł „nie tracąc ani na chwilę zwyczajnego mu, perfekcyjnie dworskiego tonu «Myślałby pan całkiem odmiennie, Sir, gdyby urodził się na tej wyspie»”. Większość Anglików nadal podzielała takie poglądy. W 1882 roku rozwścieczeni obywatele rzucili się na londyńskie biura channel Tunnel Company i powybijali w nich szyby. Masowa petycja antytunelowa, podpisana przez Browninga, Tennysona, Huxleya, kardynała Newmana, arcybiskupa Canterbury, pięciu diuków, dziesięciu hrabiów, pięćdziesięciu dziewięciu generałów, siedemnastu admirałów i dwudziestu sześciu posłów do parlamentu, uroczyście stwierdzała, że przekopanie tunelu „pociągnęłoby za sobą takie niebezpieczeństwa militarne i obciążenia dla tego kraju, od jakich, pozostając wyspą, szczęśliwie byliśmy wolni”. Szum wokół sprawy rozpalił wyobraźnię pisarzy. Z pras drukarskich spływał istny potok broszur, rozpraw i groszowych powieści o takich tytułach, jak „Tunel pod Kanałem, czyli Anglia w niebezpieczeństwie”, „Zdobycie tunelu pod Kanałem”, „Bitwa o tunel pod Kanałem”, „Z zaskoczenia przez tunel pod Kanałem” oraz „Jak John Bull stracił Londyn”. Ta nowa szkoła beletrystyki posługiwała się seryjnie typową postacią francuskiego kelnera, pracującego w Anglii, z karabinem ukrytym w swoim bagażu. On i jego przeszkoleni wojskowo rodacy wymykają się ze swoich miejsc zamieszkania i w ciemnościach nocy zajmują angielski wylot tunelu pod Kanałem. Następnego ranka pociągiem przybywa do Anglii armia francuska, żeby dokończyć podboju. Sam tunel spowodowałby, że wielki napływ cudzoziemców do Anglii nie wzbudzałby podejrzeń. „Wielki wzrost dobrobytu, jaki tunel przyniósł w Dover – wyjaśniał pewien powieściopisarz – spowodował, że w mieście osiedliła się wielka ilość francuskich restauratorów, kelnerów, szewców, modystek i pasztetników”.

Cały ten zamęt powiększyło jeszcze dwóch najwyższych rangą oficerów w Armii Wielkiej Brytanii. Marszałek polny, Jego Królewska Wysokość Diuk Cambridge, naczelny dowódca Armii Brytyjskiej (i kuzyn królowej) napisał, że gdyby angielski wylot tunelu został wzięty z zaskoczenia, Brytania nie mogłaby mieć żadnej nadziei na stawienie skutecznego oporu jakiemukolwiek mocarstwu kontynentalnemu. „Moglibyśmy mimo wszelkiej ostrożności stwierdzić któregoś ranka, że oba końce tunelu są zajęte przez wroga, mogącego wtedy bez napotykania oporu przerzucić przez niego swoją armię”. Lord Wolseley, generał-adiutant, uważał za rzecz możliwą, by wróg dokonał inwazji nawet bez pomocy kelnerów i pasztetników. „Parę tysięcy uzbrojonych ludzi z łatwością mogłoby przebyć tunel nocnym pociągiem, nie wzbudzając żadnych podejrzeń, gdyby przebrali się za zwyczajnych pasażerów, albo też – jadąc z największą prędkością z opuszczonymi zasłonami okien – nawet w mundurach i pod bronią”. W miarę upływu lat, ponieważ tunelu ciągle nie było, ani nie zanosiło się na jego budowę, historie o inwazji przez tunel pod Kanałem zaczęły zanikać. Jedna z ostatnich, napisana w 1901 roku, dotyczyła tunelu wierconego w tajemnicy z Calais. Tajny wylot miał mieścić się na farmie w hrabstwie Kent, należącej do francuskiego szpiega, który przyjął nazwisko i maniery Anglika. Spisek został odkryty, lecz angielscy czytelnicy byli ostrzegani, że „stalowa rura ciągle spoczywa na dnie morza. […]”.

Robert K. Massie - Drednought. Tom II

- To się dzieje nagminnie. Gwałtowna burza i do podziemnego garażu wali woda z całego osiedla. Bywało, że parking zamieniał się w jaskinię z podziemnym jeziorem - relacjonuje Piotr, który kupił mieszkanie na jednym nowych osiedli południowego Wrocławia. - Przed blokami trawników mamy mało. To raczej klomby niż tereny zielone. Poza nimi betonowa pustynia - dodaje.

(...)

Faktem jest, że polskie miasta nie radzą sobie z gwałtownymi burzami i intensywnymi opadami. Wystarczy kilka minut i "miejska powódź" gotowa.

Niestety sami pogarszamy sytuację. Przez lata nie robiono za wiele, aby poprawić infrastrukturę miejską. Osiedla, place miejskie, parkingi i wszechobecny beton i asfalt. Przykładów w polskich miastach jest wiele.

Budowane pół wieku temu systemy kanalizacyjne są nieskuteczne. Dostosowane do luźniejszej zabudowy, bez szczelnego zabetonowania powierzchni przeznaczonej na parkingi, place, podwórka, teraz muszą odprowadzać niemal całą wodę opadową, która nie ma gdzie wsiąkać.

(...)

- Betonujemy też rzeki, to tylko pogarsza sytuację. Mamy wiele lat zaniedbań w tym obszarze - mówi Grzegorz Walijewski, hydrolog z Instytutu Meteorologii i Gospodarki Wodnej. - Im większe uszczelnienie, tym większa fala wezbraniowa - zaznacza.

To generuje potężne koszty. Jak oszacowali eksperci z Instytutu Ochrony Środowiska, na przestrzeni zaledwie 5 lat (badano okres 2011-2016) Polska straciła 78 mld zł. To m.in. suma zniszczeń w infrastrukturze i uszkodzeń mienia, wywołanych przez powodzie, nawałnice i susze. Raz na 5 lat pojawiają się ponadprzeciętne skutki finansowe szacowane na ponad 1 proc. PKB.

Jak wyjaśnia hydrolog, na miejskie powodzie wpływ mają dwa główne czynniki. Pierwszy to zmiany klimatyczne i zanieczyszczenie. Nad miastami burze bywają intensywniejsze i z roku na rok będzie ich więcej.

- Do 2100 roku ilość gwałtownych zjawisk pogodowych będzie cały czas wzrastać, średnio o 20-30 proc. Będą też znacznie bardziej intensywne niż do tej pory - zauważa.

Ale nie można winy przypisać jedynie pogodzie. Pokutują też błędy w budowaniu miast. Brakuje w nich nowoczesnej infrastruktury hydrologicznej, pozwalającej odebrać wodę i ją zagospodarować. Można powiedzieć, że woda przecieka przez palce i jak na ironię po intensywnych opadach i błyskawicznej powodzi borykamy się z suszą i niedoborem wody.

(...)

A pracy do wykonania jest wiele. - W miastach powinny powstać m.in. podziemne cysterny zbierające wodę, zbiorniki powierzchniowe, ogrody deszczowe, kwietne łąki, zielone dachy i ściany. Betonowe place powinny być zmieniane w parki. Konieczne jest też odtworzenie obszarów wodno-błotnych, które zatrzymają i pochłoną nadmiar wody opadowej oraz ponowna regulacja rzek umożliwiająca im meandrowanie - wylicza hydrolog. - Inwestycje muszą objąć zarówno infrastrukturę zieloną jak i niebieską - dodaje.

money.pl