czwartek, 9 listopada 2023


Zmniejszyła się częstotliwość rosyjskich ataków w głębi terytorium Ukrainy. 7 listopada najeźdźcy mieli – zdaniem strony ukraińskiej – wykorzystać sześć pocisków, a trafione zostały obiekty infrastruktury niedaleko Krzywego Rogu (według niektórych źródeł – lotnisko) i na północno-wschodnich obrzeżach Zaporoża. Następnej doby agresor użył już tylko dwóch rakiet (celem najprawdopodobniej po raz kolejny było lotnisko w Mirhorodzie), z których jedna miała zostać zestrzelona, a nocą 9 listopada – jednej (miała ona zostać zniszczona w okolicach miasta Dniepr). Rośnie natomiast skala wykorzystania kierowanych bomb lotniczych. W ocenie rzecznika ukraińskiego Dowództwa Sił Powietrznych pułkownika Jurija Ihnata Rosjanie zrzucają w ciągu doby ponad 100 bomb o wagomiarze 500 kg, powodujących w rejonie przyfrontowym, na głębokości 20–30 km od linii styczności, duże zniszczenia. Ihnat podkreślił, że obrońcy nie mają możliwości przeciwdziałania tym atakom, a do ich powstrzymania potrzebują uzbrojenia, które pozwoli im zestrzeliwać przenoszące bomby samoloty.

(...)

Szef francuskiego resortu obrony Sébastien Lecornu zapowiedział 8 listopada, że Paryż przyzna Kijowowi 200 mln euro na zakup francuskiego uzbrojenia. Tego samego dnia nowy rząd Słowacji odrzucił przygotowany przez poprzedników 14. pakiet wsparcia wojskowego. Miało weń wejść 140 rakiet do systemów obrony powietrznej Kub, 5172 sztuki amunicji czołgowej kalibru 125 mm, 4 mln nabojów karabinowych 7,62 mm, 8 moździerzy i 1,2 tys. min o łącznej wartości 40,3 mln euro. Wcześniej nowo mianowany premier Robert Fico ogłosił, że Bratysława nie będzie już wspierała wojskowo Ukrainy, lecz nie zamierza blokować sprzedaży Kijowowi uzbrojenia i sprzętu wojskowego przez słowackie przedsiębiorstwa. Łącznie w 13 pakietach Słowacy przekazali armii ukraińskiej wyposażenie o wartości co najmniej 671 mln euro. Koncern Rheinmetall podał z kolei, że otrzymał od rządu RFN zamówienie na dostarczenie Ukrainie 100 tys. granatów moździerzowych kalibru 120 mm. Dostawy rozłożono na dwa lata, mają się one rozpocząć w najbliższym czasie. Zamówienie będzie realizowane z puli 400 mln euro przeznaczonych na zakupy dla Kijowa w niemieckim przemyśle.

Również 8 listopada szef estońskiego wywiadu Ants Kiviselg przedstawił informację na temat zwiększenia przez Rosję produkcji zbrojeniowej. Agresor ma mieć m.in. możliwość wytworzenia tysiąca dronów kamikadze Shahed-136 (w wariancie rosyjskim Gerań-2) miesięcznie. Zdolność do produkcji amunicji artyleryjskiej Kiviselg ocenił na miliony rocznie. Dodał przy tym, że w ostatnim czasie FR otrzymała od 300 tys. do 500 tys. pocisków artyleryjskich od Korei Północnej. Dwa dni wcześniej o zwiększeniu przez Rosję produkcji rakiet i dronów donosił wiceszef ukraińskiego wywiadu wojskowego (HUR) Wadym Skibicki. Zgodnie z danymi HUR w październiku wytworzono 115 pocisków manewrujących i balistycznych (40 Ch-101, 20 Kalibr, 30 Iskander-M, 12 Iskander-K, 4 Kindżał i 9 Ch-32). Armia rosyjska ma utrzymywać stały zapas rakiet, liczący obecnie 870 sztuk (290 Iskander-M i Iskander-K, 165 Kalibr, 160 Ch-101/Ch-55/Ch-555, 150 Ch-22/Ch-32 i 80 Kindżał). Skibicki zaznaczył, że do atakowania celów naziemnych wróg wykorzystuje także przeciwokrętowe pociski manewrujące Oniks (prowadzi też prace nad ich udoskonaleniem). Odnosząc się do dronów kamikadze Gerań-2, stwierdził natomiast, że FR jest zdolna samodzielnie wyprodukować ich kilkadziesiąt miesięcznie, lecz planuje zwiększyć tę liczbę do co najmniej 200. Część komponentów do ich produkcji wciąż ma być sprowadzana z Iranu.

(...)

Komentarz

Deklaracja nowych władz Słowacji o wstrzymaniu wsparcia wojskowego dla Kijowa przy jednoczesnym podkreśleniu utrzymania współpracy komercyjnej zwraca uwagę na postępujące zmiany w podejściu państw europejskich do kwestii zaopatrzenia armii ukraińskiej. Większość krajów wspomagających wojskowo Ukrainę już od wielu miesięcy kładzie nacisk na rozwój relacji biznesowych i sprzedaż uzbrojenia w miejsce dotychczasowego przekazywania go z własnych zasobów. Od września taką politykę otwarcie prowadzi Francja, niemniej – jak wskazują kolejne doniesienia koncernu Rheinmetall – dotyczy ona także państw, które określają swoją działalność jako stricte charytatywną. To skutek z jednej strony wyczerpania zapasów magazynowych i niechęci do rozbrajania własnych jednostek (zwłaszcza wobec ograniczonych zasobów obronnych większości krajów europejskich), a z drugiej – coraz bardziej widocznego zamiaru wyciągnięcia z wojny maksimum korzyści materialnych. Nawet jeśli zakupy wyposażenia dla armii ukraińskiej nie są prowadzone na koszt Kijowa, lecz państw je dostarczających, to stanowią one inwestycję w rodzime przemysły zbrojeniowe, której wartość zwiększa się wprost proporcjonalnie do wzrostu świadomości Zachodu, że zagrożenie rosyjską agresją zbrojną jest jak najbardziej realne. 

osw.waw.pl

Wywiady zostały przeprowadzone przez dziennikarkę "Kyiv Post" w obiekcie wojskowym. Razem z nim i jeńcami w pokoju przebywał ukraiński żołnierz. Rosjanie nie musieli odpowiadać na pytania i mogli zakończyć wywiad w dowolnym momencie. Choć mężczyźni przedstawili się z imienia i nazwiska, ze względów bezpieczeństwa wypowiadają się pod pseudonimami.

Siergiej

Czym zajmowałeś się w Rosji?

Pracowałem przy tynkowaniu i bieleniu ścian za zachodzie kraju.

Jak dostałeś się do Ukrainy?

Byłem w więzieniu. Podpisałem kontrakt na rok i myślałem, że po tym czasie będę mógł opuścić wojsko i odzyskam wolność — obiecali ułaskawienie po roku służby.

Za co siedziałeś?

Za morderstwo.

Jak długo byłeś w więzieniu?

Od 2021 r.

A jak długi otrzymałeś wyrok?

Siedem i pół roku. Odsiedziałem dwa i pół i powiedzieli mi, że jeden rok służby wojskowej i wychodzę. Wstąpiłem, ponieważ mam dzieci i potrzebuję czystej kartoteki.

Ile mają lat?

23 i 17.

W jaki sposób ty i inni żołnierze trafiliście do ukraińskiej niewoli?

Wyszliśmy na front i od razu zostaliśmy ostrzelani. Zostałem powalony na ziemię. Zacząłem się czołgać. Ukraińcy natychmiast zabrali nas do niewoli. Przyszli i powiedzieli, żebyśmy wyszli, bo rzucą granat. Tak też zrobili. Wyszliśmy więc z ukrycia. Ja nie poszedłem na wojnę, by zabijać – musiałem jakoś wydostać się z więzienia.

W jaki sposób chciałeś brać udział w wojnie i nikogo nie zabić?

Nie wiem. Tak się nie udało.

Kiedy podpisałeś kontrakt?

W połowie września.

A kiedy zostałeś schwytany?

Pod koniec października.

Jakie zadania wykonywałeś w ciągu tego miesiąca? Czym się zajmowałeś?

W tamtym momencie dopiero się aklimatyzowaliśmy. Przyjechaliśmy na leśną polanę i kopaliśmy ziemianki, w których mieliśmy zamieszkać. Nie przydzielono nam jeszcze żadnych zadań, po prostu na zmianę chodziliśmy na strzelnicę i trenowaliśmy.

Do czego byliście szkoleni?

Do chodzenia dwójkami i trójkami, zdobywania okopów.

Czy wcześniej służyłeś w wojsku w ramach poboru?

Tak.

Czy mieliście w swoich jednostkach ludzi, którzy wcześniej nie służyli? Którzy przyszli i nagle dostali karabiny do ręki?

Tutaj? Tak! Wielu.

Jak się dostali do jednostki?

Zwyczajnie – podpisali kontrakt i poszli na front. Wszyscy są skazańcami.

Więc cała wasza jednostka tak wygląda?

W jakim kierunku szliście?

W kierunku Zaporoża.

Czy chciałbyś wrócić do domu do Rosji w ramach wymiany jeńców?

A co mnie tam czeka? Tam będzie tak samo, zastrzelą mnie. Nie wiem, co robić.

Za co?

Za poddanie się. Przecież w armii uczyli nas, jak detonować granaty.

Ciebie też?

Oczywiście! Jak trafisz do niewoli, będziesz torturowany, bity i tak dalej.

Więc chciałbyś wrócić czy nie?

Oczywiście. Chciałbym wrócić do moich dzieci. Ale wiem, że gdybyśmy teraz wrócili, to sprowadziliby nas tu z powrotem w czasie najgorętszych walk. Więc nigdy tam nie wrócimy.

Masz syna, który ma 17 lat. Istnieje możliwość, że prędzej czy później zostanie wcielony do wojska.

Nie bierzemy poborowych. Nie wysyła się ich na wojnę.

Tak myślisz? Jesteś tego pewien?

W 100 proc. Wysyłają tu tylko tych, którzy podpisali kontrakt. Niektórzy są spoza Rosji, niektórzy z więzienia. Poborowi służą rok, a potem wracają do domu. Ale tak, potem mogą zostać zwerbowani. Nie sądzę jednak, by mój syn dał się w to wciągnąć.

Dlaczego?

Nie chcę tego. Ta wojna jest głupia. Ja zrobiłem to tylko dlatego, że musiałem wydostać się z więzienia. Już za kratkami mówiłem, że to głupota, że Putin rozpoczął tę wojnę.

Dlaczego więc to zrobił?

Nie potrzebujemy więcej wojen. Żyjemy jak nędzarze, a teraz jest jeszcze to.

Więc kto jest winny? Putin?

A co ja mogę? Sam nie jestem w stanie nic zrobić. Dwie osoby też nic nie mogą. Po prostu postawią nas gdzieś pod ścianą i uciszą. Putin ma wokół siebie wszystkich – Gwardię Narodową, milicję, wojsko. Jest naszym królem, nie wiem, jak inaczej go nazwać. On się nie zmienia, nikt na niego nie głosuje, jedynie jego ludzie, bo muszą. Trzeba go usunąć, ale jak? Myślisz, że jestem jedyny, który tak myśli? Jest nas wielu.

Czy większość ludzi w Rosji zdaje sobie sprawę z tego, co się dzieje na froncie?

Oczywiście, że tak.

Dlaczego w takim razie ludzie podpisują kontrakty i zaciągają się do wojska?

Żeby mogli wrócić do domu, a nie siedzieć w więzieniach. A ci z zewnątrz? Nie wiem. Prawdopodobnie robią to dla pieniędzy. Mają wolność, więc idą tylko po pieniądze.

Dobrze płacą?

204 tys. rubli (według aktualnego kursu 9 tys. zł), ale tylko wtedy, gdy bezpośrednio uczestniczysz w walkach. Jeśli kopiesz rowy, to dostajesz 40 tys. rubli (1,8 tys. zł).

Czyli 40 tys. rubli za pójście na wojnę jest dobrą zapłatą?

Wcześniej, zanim trafiłem do więzienia, zarabiałem dość dobrze. Nie musiałem iść na wojnę. Kupiłem własny dom, dawałem pieniądze moim dzieciom – moja żona i ja byliśmy w separacji.

Co byś powiedział Putinowi, gdybyś go spotkał?

Szczerze? "Przestań! Już wystarczy". Tu chodzi o życie ludzi, co oni mają z tym wspólnego? Dlaczego dwa tysiące deputowanych nie pójdzie na wojnę? Ze***liby się, gdyby wzięli do ręki karabiny maszynowe. Oni nie pójdą, mają dużo pieniędzy i nie są głupi. My jesteśmy w rozpaczliwej sytuacji. Wciągnęli ludzi w kredyty hipoteczne i pożyczki, a teraz zabierają im samochody i domy. Skąd obywatele mają wziąć pieniądze? Tu dostają 204 tys. rubli miesięcznie. Ludzie myślą, że jadą na front na rok – nie ma mowy. Nie skończy się na roku. I nie dostanie się żadnych pieniędzy. Niech żona i dzieci radzą sobie same.

Jak byś to wszystko zakończył?

W niewoli przebywają ludzie, którym skończyły się kontrakty. Ich umowy wygasły, kiedy jeszcze nie byli w niewoli. Ministerstwo obrony nie pozwoliło im odejść.

Dlaczego?

Bo te wszystkie kontrakty nic nie znaczą. Dopóki wojna się nie skończy, zostajesz na froncie.

To, co dzieje się w Ukrainie, to wojna czy operacja specjalna?

Myślę, że to wojna. Jeśli po obu stronach dochodzi do zabijania, to jest to wojna. A dochodzi – zabijani są starsi, dzieci.

Co jest stawką w tej wojnie?

Nie wiem. To wojna o ziemię. Ktoś bardzo pilnie jej potrzebuje. Nie wiem, dlaczego Donbas i Ługańsk przyłączyły się do Rosji. Nie rozumiem tego. Żyło im się dobrze, czego im brakowało? Ale potem dołączyli do Rosji i wybuchła wojna albo – jak to nazywa Kreml – "specjalna operacja wojskowa". A teraz toczą się walki o obwody doniecki i ługański.

Tylko o nie?

Nie, to poszło dalej. Po co Rosji te tereny? To nigdy nie było i nie będzie nasze. Nikt nam tego nie da.

A więc do kogo należą te tereny?

Cóż, na pewno nie do Federacji Rosyjskiej. Kiedyś to była Ruś Kijowska. Mieliśmy Rzeczpospolitą Obojga Narodów. Mieliśmy imperium rosyjskie. To wszystko. Ale Ruś Kijowska była czymś osobnym.

Tylko że Ruś Kijowska i imperium rosyjskie to zupełnie różne okresy historyczne.

W obu panował car.

Czy wiesz, która brygada wzięła cię do niewoli?

Nie wiem. Wiem, że jej sygnał wywoławczy to "Jastrząb", ale nie przedstawili się.

Gdybyś mógł cofnąć się w czasie do momentu, gdy byłeś w więzieniu w Rosji i miałbyś ponownie możliwość podpisania kontraktu i wyruszenia na wojnę – zrobiłbyś to jeszcze raz?

Zrobiłem, co zrobiłem. Nie chcę z nikim iść na wojnę. Wcześniej też tego nie chciałem. Nawet jeśli dojdzie do wymiany jeńców i zostanę przywieziony do Rosji, FSB (rosyjska służba bezpieczeństwa) wsadzi mnie do więzienia. Jestem więźniem. A potem będziemy przesłuchiwani na temat tego, co mówiliśmy. Nie mogą nam ufać przez broń. Bo skąd mogą wiedzieć, że nie chcemy wysadzić całej Rosji?

Więc co byś wybrał? Więzienie czy kontrakt?

Kontrakt gdzie?

W Ukrainie.

Miałbym walczyć za Ukrainę?

Ja tylko zadaję pytania, nie wiem, za kogo byś walczył.

Ja w ogóle nie chcę walczyć! To nie jest żadna wojna, to jedno wielkie zabijanie. Pocisk za pocisk. Nigdy nie oddałem strzału.

Więc co robiłeś całymi dniami? Kopałeś okopy i to do ciebie strzelali?

Przyjechaliśmy do Ukrainy, do Doniecka lub Ługańska — nie jestem pewien — pod koniec września. Trenowaliśmy przez dwa tygodnie. Potem przewieźli nas do lasu i kazali kopać okopy. Dotarcie tam zajęło nam dużo czasu.

Kto wam to powiedział?

Nasi przełożeni, również więźniowie. To wszystko. Za własne pieniądze kupiliśmy łopaty, mundury wojskowe i to, co mogliśmy. Jak tylko przyjechaliśmy, dostaliśmy 195 tys. rubli (8 tys. zł) na kamizelkę kuloodporną, saperkę, dobry hełm.

Gdzie to wszystko kupiliście?

W mieście w regionie Zaporoża, tam był targ, sklep wojskowy.

Więc kupiliście te mundury wojskowe i wszystkie łopaty na terytorium Ukrainy.

Tak. Musieliśmy mieć czym pracować. Nic nam nie dali. Po prostu nas przywieźli, wyrzucili w lesie i kazali kopać. Powiedzieli, żebyśmy nigdzie nie odchodzili, bo może nadlecieć dron i zrzucić nam coś na głowę.

Więc początkowo byliście w cywilnych ubraniach?

Nie, wydano nam takie coś (w tym momencie Siergiej wskazał na mundur, który ma na sobie).

Więc dlaczego kupiłeś nowe ubrania?

Nie pasują mi te, które dostałem. Potrzebuję ciepłych ubrań. Reszta pieniędzy została przeznaczona na jedzenie, na czekoladki. Jesteśmy głodni, a tu dostaje się dużo pieniędzy. W taki sposób to wszystko wydałem. Niektórzy kupili telefony komórkowe.

Jaką broń ci dali?

AK-74. To wszystko.

onet.pl/Kyiv Post