poniedziałek, 2 maja 2022


Walki oraz rosyjski ostrzał i bombardowania trwają ze zmiennym natężeniem na wszystkich kierunkach we wschodniej i południowej Ukrainie (ostrzał odnotowano także w przygranicznych rejonach obwodów czernihowskiego i sumskiego). Obszarem najbardziej intensywnych zmagań pozostaje styk obwodów charkowskiego, donieckiego i ługańskiego. Strona ukraińska konsekwentnie informuje o odpieraniu kolejnych natarć agresora i zadawaniu mu dużych strat, przy czym obserwuje się „pewne taktyczne przesunięcia na kilka kilometrów” w kierunku pozycji ukraińskich. Szczegóły działań zostały objęte całkowitym embargiem informacyjnym (rejon pomiędzy Iziumem a Barwinkowem i Słowiańskiem) bądź też doniesienia o nich mają charakter szczątkowy, potwierdzający skuteczny opór ukraiński na większości kierunków i taktyczne sukcesy na obrzeżach Charkowa.

Kontynuowane jest przegrupowanie jednostek rosyjskich do rejonów przygranicznych – sprowadzane są wzmocnienia z Zachodniego, Centralnego i Wschodniego Okręgów Wojskowych oraz Floty Północnej. W gotowości do uderzenia pozostają rosyjskie jednostki rakietowe (z systemami Iskander) oraz lotnictwo na terytorium Białorusi. W przekazie ukraińskim pojawiła się nowa orientacyjna data rozpoczęcia przez agresora wielkiej ofensywy – to 9 maja. Rosjanie konsekwentnie starają się zakłócić logistykę obrońców, kontynuując uderzenia rakietowe, m.in. na lotnisko międzynarodowe w Odessie (zniszczono pas startowy), jak również – ze szczególnym natężeniem – na składy w rejonie synelnykowskim obwodu dniepropetrowskiego (zabezpieczające jednostki w Donbasie i obwodzie zaporoskim).

Dowództwo Operacyjne „Południe”, a następnie głównodowodzący armii ukraińskiej gen. Wałerij Załużny poinformowali o kolejnych uderzeniach ukraińskich w obiekty rosyjskie na Wyspie Wężowej (do pierwszego ataku doszło 27 kwietnia, w jego wyniku miały zostać zniszczone m.in. systemy przeciwlotnicze krótkiego zasięgu Strieła-10). Przeciwnik ma utrzymywać połączenie z wyspą za pomocą śmigłowców i szybkich kutrów desantowych „Raptor”. O zatopieniu dwóch z nich powiadomił gen. Załużny.

Wzrasta znaczenie cenzury wojennej jako metody utrudniającej pozyskiwanie wrażliwych informacji przez siły rosyjskie. Ukraiński resort obrony zaapelował po raz kolejny do swoich obywateli, aby powstrzymywali się od publikacji niepotwierdzonych przez Sztab Generalny doniesień o rezultatach działań armii ukraińskiej. Dotyczy to także wiadomości o wyzwoleniu kolejnych miejscowości. Tego rodzaju publikacje powodują nasilenie kontrataków agresora na postępujące do przodu wojsko ukraińskie. Podkreślono, że siły zbrojne potrzebują ciszy informacyjnej. Głównodowodzący gen. Załużny wezwał również blogerów do powstrzymania się od publicznych ocen działań wojennych czy decyzji dowódców. Dodał, że kluczem do skutecznego zniszczenia wroga jest nierozpowszechnianie tego rodzaju informacji. Do zadrażnień doszło między ukraińskim wywiadem wojskowym a administracją obwodu dniepropetrowskiego. Wojskowych skrytykowano za opublikowanie nieprawdziwych – zdaniem władz – lokalnych nagrań, z których wynika, że przeciwnik opanował Zełenodolśk (w mieście znajduje się Elektrociepłownia Krzyworoska) i planuje dalszą ofensywę w głąb obwodu. Tymczasem jeszcze 30 kwietnia lokalna administracja sama przedstawiła informację o okupacji wiosek w okolicy Zełenodolśka i Krzywego Rogu (bez podawania ich nazw) – ich sytuację oceniono jako krytyczną.

Po zdobyciu Chersonia na początku marca Rosja starała się zalegalizować swoją kontrolę nad miastem i pobliskimi terytoriami, instalując tam prorosyjską administrację. Okupant nadal boryka się jednak z problemami związanymi z organizacją władz kolaboranckich, opóźnia się też plan włączenia obwodu chersońskiego do „strefy rublowej” – wycofanie z obiegu hrywny ma potrwać cztery miesiące. W wymiarze militarnym utrzymanie przez najeźdźców Chersonia i przebiegających przez obwód szlaków transportowych ma zwiększyć zdolność Rosji do uzyskiwania dalszych postępów terytorialnych w kierunku północnym i zachodnim oraz zwiększyć bezpieczeństwo utrzymania połączenia z okupowanym Krymem. Jak poinformował Sztab Generalny Sił Zbrojnych Ukrainy, Rosja prowadzi operację wojskową w celu dotarcia do granic administracyjnych obwodu chersońskiego i stworzenia sprzyjających warunków do ataku na Mikołajów i Krzywy Róg.

1 maja odbyła się częściowa ewakuacja z kombinatu Azowstal w Mariupolu, który wciąż jest broniony przez ukraińskie wojsko. W kierunku Zaporoża udało się wyjechać grupie ok. 100 cywilów (kobiety z dziećmi oraz osoby w starszym wieku), nie zdołano natomiast wywieźć rannych żołnierzy przebywających na terenie zakładu. Ewakuację prowadzono przy wsparciu ONZ oraz Międzynarodowego Czerwonego Krzyża.

30 kwietnia w wywiadzie dla chińskiej agencji Xinhua minister spraw zagranicznych FR Siergiej Ławrow odniósł się do sytuacji na Ukrainie. Powtórzył tezy o odpowiedzialności Zachodu za wspieranie „nacjonalistów”, wyszkolenie i uzbrojenie ukraińskiej armii oraz zachęcanie Kijowa do kontynuowania antyrosyjskiej polityki, w tym do przerwania procesu uregulowania kwestii Donbasu w ramach porozumień mińskich. Według Ławrowa w celu zaspokojenia własnych ambicji geopolitycznych Zachód gotów jest zagrozić bezpieczeństwu energetycznemu i żywnościowemu całych regionów świata. Dodał, że nadal trwają negocjacje dwustronne. Podkreślił, że jednym z warunków zawarcia pokoju jest zniesienie sankcji nałożonych na Rosję. Z kolei w wywiadzie dla włoskich mediów przyznał, że nie oczekuje się zwycięstwa armii rosyjskiej do 9 maja. Dodał, że tempo ofensywy „nie zależy od dat”, a brak postępów na froncie tłumaczył tym, że armia FR „minimalizuje wszelkie ryzyka” dla niej samej oraz dla obywateli Ukrainy. Według niego strona rosyjska nie domaga się kapitulacji Wołodymyra Zełenskiego, ale tego, by wydał on rozkaz wojsku i Ukraińcom, żeby zaniechali oporu. Komentując wypowiedź Ławrowa, reprezentant ukraińskiej grupy negocjacyjnej Mychajło Podolak zaprzeczył, że w negocjacjach z Rosjanami dyskutuje się o zniesieniu nałożonych sankcji. Dodał, że delegacja ukraińska nie może z nimi podejmować tego tematu nawet teoretycznie.

Pod koniec kwietnia na Ukrainie nasiliły się problemy związane z dostępem do paliw, co doprowadziło do powstania wielogodzinnych kolejek na stacjach benzynowych, m.in. w Kijowie. Władze stolicy zaapelowały do mieszkańców o niekorzystanie z prywatnych pojazdów bez pilnej potrzeby. Ministerstwo Gospodarki zapowiedziało, że deficyt uda się przezwyciężyć w ciągu tygodnia dzięki dostawom z państw UE.

Według sondażu agencji Rejtynh badającego popularność zagranicznych przywódców najbardziej pozytywny stosunek Ukraińcy mają do prezydenta RP Andrzeja Dudy (92%), premiera Wielkiej Brytanii Borisa Johnsona (88%), prezydenta USA Joego Bidena (85%) oraz prezydenta Litwy Gitanasa Nausėdy (76%). Wśród europejskich polityków najmniejszą sympatią cieszą się kanclerz Niemiec Olaf Scholz (31%) oraz prezydent RFN Frank-Walter Steinmeier (26%). Najgorsze oceny otrzymali prezydent Białorusi Alaksandr Łukaszenka (negatywny stosunek do niego zadeklarowało 96% ankietowanych) oraz prezydent Władimir Putin (99%).

Komentarz

Siły Zbrojne Ukrainy zaczęły zwracać baczniejszą uwagę na sytuację na Wyspie Wężowej (znanej m.in. z oporu żołnierzy jednostki granicznej w początkowym okresie wojny, a następnie z zatopienia operującego w jej okolicy krążownika rakietowego „Moskwa”, pod którego presją obrońcy oddali się do niewoli). Z punktu widzenia operacji na Ukrainie rosyjska obecność na wyspie nie ma żadnego znaczenia, stanowi jednak potencjalne znaczące zagrożenie dla południowo-wschodniej flanki NATO (wyspa leży 30 mil od wybrzeży Rumunii), zwłaszcza dla amerykańskiego kompleksu logistycznego w Konstancy (170 km od Wyspy Wężowej) i leżącej na północ od niej bazy lotniczej Mihail Kogălniceanu (w mniejszym stopniu dla instalacji systemu obrony przeciwrakietowej w Deveselu). Nie jest wykluczone rozmieszczenie przez Rosję na wyspie systemów rozpoznania radioelektronicznego oraz obrony powietrznej (w zasięgu rakiet systemów S-400 znalazłyby się samoloty nie tylko nad Konstancą, lecz także nad blisko połową Rumunii z Bukaresztem włącznie). Ataki ukraińskie na Wyspę Wężową prowadzą do zakłócania prowadzonych tam przez Rosjan prac.

Wypowiedzi ministra spraw zagranicznych Rosji odnoszące się do tempa ofensywy rosyjskiej świadczą o tym, że jest ona skutecznie opóźniana przez opór armii ukraińskiej. Podkreślenie przez Ławrowa, że „operacja specjalna” nie zakończy się do 9 maja, to przyznanie się do porażki planu szybkiego rozbicia Ukraińców na wschodzie i południu kraju. Wojska rosyjskie starają się minimalizować straty własne, ograniczając ataki na dobrze umocnione punkty oraz kontynuując intensywny ostrzał artyleryjski mający zniszczyć ufortyfikowane pozycje broniących się jednostek. Zarazem nie należy się spodziewać w najbliższych tygodniach postępu w negocjacjach pokojowych – stanowiska ich uczestników są skrajnie odmienne, a strona rosyjska przed zawarciem rozejmu będzie dążyć do opanowania co najmniej całych obwodów donieckiego i ługańskiego, a także zwiększenia kontroli nad obwodami zaporoskim i chersońskim. Czynnikiem utrudniającym osiągnięcie tych celów są coraz większe dostawy zachodniego uzbrojenia na Ukrainę. W tym kontekście kluczowa jest decyzja USA o nowym programie wsparcia dla niej w wysokości 33 mld dolarów.

osw.waw.pl

Dowódca oddziału rosyjskiej Gwardii Narodowej Siergiej Kołocej to pierwszy podejrzany o zbrodnie popełnione w Buczy pod Kijowem – poinformowała dziś prokurator generalna Ukrainy Iryna Wenediktowa. Jak wyjaśniła, prokuratorzy i policja ustalili, że to właśnie on zabił 18 marca czterech nieuzbrojonych mężczyzn w Buczy. 

29 marca miał się znęcać nad jeszcze jednym mężczyzną, próbując zmusić go do przyznania się do działalności przeciwko armii rosyjskiej. "Zabrał tego mieszkańca, który miał poglądy proukraińskie, do piwnicy, gdzie bił go rękami i kolbą karabinu. Mężczyznę wywieziono na miejsce kaźni, gdzie, imitując egzekucję, strzelano mu koło ucha" – napisała prokurator. Mężczyźnie kazano również wąchać zwłoki.

Wenediktowa opublikowała zdjęcia zastrzelonych mieszkańców Buczy, leżących na ziemi ze związanymi rękami, a także zdjęcie rosyjskiego wojskowego z kamery internetowej w punkcie rosyjskiej firmy kurierskiej na Białorusi. "Jego podarunek z Ukrainy (wysłany) do Uljanowska to klapa bagażnika" – napisała prokurator.

PAP

Sankcje ograniczają dostęp Rosji do kluczowej zachodniej technologii i środków finansowych, które są niezbędne do wydobycia ropy z wyeksploatowanych, odległych i niegościnnych złóż syberyjskich i arktycznych. Odejście zachodnich firm osłabia również zdolność Rosji w nadchodzącej dekadzie do produkcji niezwykle lukratywnego skroplonego gazu ziemnego.

Rosja może być również zmuszona do znalezienia nowych miejsc sprzedaży. Unia Europejska w swoim szóstym pakiecie sankcji w tym tygodniu zapowiada działania przeciwko ropie naftowej. Kraje już wyznaczają sobie krótkoterminowe cele, aby zerwać z zależnością od rosyjskiej ropy i gazu.

To sprawia, że Putin ma ból głowy.

– Musimy działać na podstawie założenia, że w przewidywalnej przyszłości dostawy energii na Zachód zostaną ograniczone – powiedział w tym miesiącu rosyjski prezydent, zapowiadając "zwiększenie dostaw energetycznych do innych regionów świata".

Wymaga to jednak budowy rurociągów i terminali LNG, aby przekierować eksport do Azji, a Rosji brakuje zarówno pieniędzy, jak i technologii, aby szybko przeprowadzić taką zmianę. Chiny po prostu nie są w stanie wchłonąć wszystkich ogromnych ilości energii zużywanej w Europie, aby pomóc Kremlowi. Pekin, który już teraz jest największym odbiorcą moskiewskiej ropy, ma własne cele strategiczne związane z utrzymaniem zróżnicowanych dostawców.

Nagłówki gazet skupiły się na wycofywaniu się z Rosji największych koncernów energetycznych, takich jak Shell, BP i ExxonMobil, ale to odejście trójki firm świadczących usługi naftowe – czyli Halliburtona, Schlumbergera i Baker Hughesa – okaże się ostatecznie o wiele bardziej brzemienne w skutkach.

Dzieje się tak dlatego, że po okresie świetności w latach 80. i 90., wiele z rosyjskich pól naftowych w zachodniej Syberii jest na wyczerpaniu.

Techniki opracowane i udoskonalane przez profesjonalistów z Teksasu – takie jak zdalnie sterowane roboty wiercące skały poziomo na wiele kilometrów, kierowane przez najnowocześniejsze oprogramowanie do obrazowania, w celu zlokalizowania i wydobycia ostatnich kropli ropy – opierają się na technologii, która została właśnie obłożona sankcjami.

– Technologie te są produktem rynkowych innowacji i postępu technologicznego, pochodzących głównie z USA – powiedział Władimir Miłow, były wiceminister energetyki Rosji, a obecnie działacz opozycyjny. – W radzieckim przemyśle naftowym ich brakowało, a rosyjski prywatny przemysł naftowy po prostu je kupił, bo po co rozwijać coś we własnym zakresie, skoro można po prostu wynająć Halliburtona i Schlumbergera?

Firmy usługowe oświadczyły, że nie będą podejmować nowych prac w Rosji, a Halliburton powiedział, że planuje zlikwidować swoje dotychczasowe operacje w tym kraju. Wszystkie trzy firmy odmówiły podania szczegółów dotyczących skali i czasu, jaki pozostał do realizacji istniejących kontraktów.

Analitycy rynku wydobywczego z firmy Rystad Energy twierdzą, że w rezultacie rosyjskie wydobycie ropy będzie spadać o 4-7 proc. rocznie.

– Jeśli firmy wycofają się całkowicie, może to spowodować spadek rosyjskiego wydobycia o 10, 15 proc. i nie sądzę, aby to była przesada – powiedział Miłow.

Wiercenie szybów, wydobycie, poszukiwania – to wszystko mogą wykonywać rosyjskie firmy serwisowe, a także oddziały serwisowe największych producentów ropy, takich jak Rosnieft i Surgutnieftiegaz, powiedziała analityczka w norweskiej firmie analitycznej Rystad Energy, Daria Melnik.

Będzie to jednak coraz bardziej kosztowne, ponieważ poszukiwanie nowych źródeł surowca zmusza do eksploracji głębiej pod ziemią lub dalej, np. w Arktyce.

– Walczysz w obronie własnej, starając się utrzymać stare pola wydobywcze tak długo, jak to możliwe, wycofując się krok po kroku, wiercąc cały czas i błagając rząd rosyjski o więcej funduszy w formie tanich kredytów, czy zbudujecie nam port, a przy okazji będziemy potrzebować nowego rurociągu – powiedział Thane Gustafson, profesor polityki rosyjskiej na Uniwersytecie Georgetown w Waszyngtonie. – To wiele miliardów rubli, które są potrzebne, aby państwo pomogło w tym kolejnym etapie rozwoju rosyjskiej ropy.

Zupełnie inną historią jest gaz ziemny.

– Większość rosyjskiego przemysłu gazowego nie jest zależna od firm zachodnich, z wyjątkiem kwestii finansowych – powiedział Jonathan Stern, założyciel programu gazowego w Oxford Institute for Energy Studies.

Rosja jest również bardziej bezpieczna, jeśli chodzi o sprzedaż gazu niż ropy. Na razie Unia wyklucza sankcje przeciwko gazowi ziemnemu – którego duża część dociera do wspólnoty rurociągami – z powodu silnego sprzeciwu takich krajów jak Niemcy i Węgry.

Ale gdy UE rozważa jednak swoje opcje w sprawie gazu, Putin nie ma możliwości szybkiego przeniesienia go na inne rynki. Zamiast skupić się na technologii skroplonego gazu ziemnego, który mógłby być eksportowany na cały świat statkami, rosyjska strategia gazowa polegała na budowie drogich rurociągów na zachód, które zwrócić by się mogły dopiero po dłuższym okresie eksploatacji – Blue Stream, Jamał Europa, TurkStream, Nord Stream i niedawno zamrożony Nord Stream 2.

Putin uruchomił już jeden gazociąg eksportowy do Chin, a rozmowy na temat dwóch kolejnych trwają.

Brakuje jednak kluczowych rurociągów wewnątrz Rosji, które pozwoliłyby państwowemu Gazpromowi kierować gaz ze złóż na zachodzie kraju do nowych odbiorców azjatyckich.

Ich budowa "zajmie trochę czasu, prawdopodobnie większość tej dekady", powiedział Stern.

Putin miał nadzieję, że do 2035 r. Rosja będzie w stanie zdywersyfikować swoją działalność z dala od Europy i zdobyć jedną piątą światowego rynku LNG. Eksperci twierdzą, że bez zachodniej technologii i pieniędzy może pożegnać się z tymi marzeniami.

– LNG napotka największe opóźnienia – powiedziała Melnik. – Nie mają własnej technologii, nie mają własnego sprzętu, nie mają nawet turbin gazowych ani zbiornikowców do przewozu LNG.

Południowokoreańskie stocznie budujące lodołamacze LNG dla rosyjskich firm już teraz mają obawy czy otrzymają zapłatę ze względu na sankcje finansowe nałożone na Rosję.

Rosyjska stocznia Zwiezda, która ma zbudować flotę LNG nowej generacji, opiera się na francuskiej technologii skraplania, która również jest niedostępna ze względu na unijne sankcje.

– Projekty takie jak dalekowschodnie LNG Rosnieftu czy bałtyckie LNG Gazpromu są praktycznie martwe – powiedział Stern.

Jednak w przeciwieństwie do szybów naftowych, które mogą ulec uszkodzeniu, jeśli zostaną zamknięte – co może się zdarzyć, jeśli sankcje spowodują, że Rosja nie będzie mogła łatwo sprzedawać swojej ropy – odwierty gazu ziemnego łatwiej jest wyłączyć, a następnie ponownie włączyć.

– Można zakręcić kurek z gazem i zatrzymać go w złożu, nie niszcząc pola, więc jest to elastyczne – powiedział Thierry Bros, profesor z Sciences Po Paris. – Ryzyko polega na zbyt małej sprzedaży.

onet.pl