Wracając do tematów energetycznych, pracował Pan w ministerstwie energetyki podczas trwania prac nad Nord Stream.
To się zaczęło jeszcze przed rozpoczęciem przeze mnie pracy w ministerstwie.
W 1997 roku.
Tak. Gdy zacząłem pracę w ministerstwie, ta koncepcja już istniała. Ideologia obchodzenia państw tranzytowych pojawiła się w Gazpromie już w połowie lat 90-tych.
Jak ją tłumaczono?
Wynikało to z myślenia tunelowego. Jest państwo, z którym nie udaje się nam porozumieć. Co zatem należy zrobić? Wydać mnóstwo pieniędzy na projekty, które pozwolą je obejść.
Ma Pan na myśli Ukrainę?
To się zaczęło od Gruzji. Pierwszym projektem był Blue Stream przez Morze Czarne. Jego celem była budowa gazociągu bezpośrednio do Turcji, z pominięciem Gruzji. Z nią były wówczas problemy odnośnie porozumienia tranzytowego.
Z Ukrainą były pewne problemy, choć nie tak znaczące jak później, ale już wtedy przewidywano taką możliwość. Wówczas powstał projekt North-European Gas Pipeline. Na „Nord Stream” przemianowano go już za głębokiego Putina. Prace nad tym gazociągiem zaczęły się jednak jeszcze w połowie lat 90-tych.
Z tym projektem związana jest zabawna historia. Gdy odszedłem z rządu, wciąż doradzałem Germanowi Grefowi, który był ministrem ds. reform gospodarczych. Był rok 2004, mniej więcej wtedy, gdy Putin kandydował na drugą kadencję. Gref zaprosił mnie na spotkanie. Byli na nim obecni również dwaj zastępcy prezesa Gazpromu. Pierwszym z nich był Ananienkow, lobbujący za Nord Stream. Drugim był Jurij Komarow, późniejszy szef projektu sztokmańskiego, który odpowiadał za eksport.
Na zebraniu doszło do kłótni między nimi. Bardziej współcześnie myślący Komarow mówił tak: "Panowie, gazociągi przechodzą do historii. Teraz liczy się LNG. Gazociągi nie są elastyczne. Wybudujecie jeden, coś się z nim nie uda i trzeba będzie budować kolejny, obchodzący ten pierwszy. Dzisiaj macie problem z Ukrainą, a jutro będziecie mieli na przykład z Niemcami".
Rzeczywiście już teraz są problemy z Niemcami, ponieważ realizują oni zapisy III Pakietu Energetycznego i pełne wykorzystanie przedłużenia Nord Stream - OPAL - zostało zablokowane. Nie jest to bezpośrednio niemiecką decyzją polityczną, ale Niemcy, jako członek UE, zmuszone są do przestrzegania prawa unijnego. Jest to problem poważniejszy niż z Ukrainą - ona nam nigdy nie blokowała możliwości przesyłowych.
Dlatego ja również zawsze powtarzałem, że należy inwestować w LNG. Gazprom nie wybudował jeszcze ani jednego terminalu skraplającego.
Robi to Novatek.
Tak. Te zakłady, które istnieją w Rosji, należą do prywatnych firm. Jeden z nich został wybudowany przez Shell z Japończykami, a Gazprom go później po prostu zabrał. Drugi wybudował Novatek.
Gazprom - olbrzymi gigant gazowy - nie wybudował jeszcze ani jednego terminalu skraplającego!
Ta polityka się nie opłaca i jest nieelastyczna z punktu widzenia rynku. Budowa tych gazociągów to idiotyczna polityka.
Trzeba jednak pamiętać, że oprócz geopolityki jest jeszcze czynnik ekonomiczny. Są ludzie, którzy bardzo dobrze na tym zarabiają. Są to koledzy Putina - Timczenko i Rotenberg. To oni budują te gazociągi.
energetyka24.com