czwartek, 4 kwietnia 2024



Prezydent Rosji Władimir Putin w dalszym ciągu wygłaszał sensacyjne oświadczenia w ramach trwającej rosyjskiej kampanii refleksyjnej kontroli, której celem jest powstrzymanie od dalszego udzielania zachodniej pomocy wojskowej Ukrainie i odwrócenie uwagi od rosnących sił rosyjskich występujących przeciwko NATO.  Putin podczas wizyty w rosyjskim 344. Centrum Zatrudnienia Bojowego i Przekwalifikowania Pilotów Lotnictwa Armii Krajowej w dniu 27 marca powtórzył podstawowe truizmy i kilka szablonowych narracji mających na celu odwrócenie uwagi zachodnich decydentów nieistotnymi i zmęczonymi rosyjskimi groźbami, prawdopodobnie próbując opóźnić ważne decyzje i wpłynąć na nie w sprawie dodatkowej zachodniej pomocy wojskowej dla Ukrainy i przeciwdziałania rosyjskiemu zagrożeniu wobec NATO. Putin twierdził, że Rosja „nie ma agresywnych zamiarów” wobec państw NATO i że Rosja „nie robiłaby niczego na Ukrainie”, gdyby nie „zamach stanu na Ukrainie i późniejsze działania wojenne w Donbasie”. Putin jest po raz kolejny zaszczepiając w krwiobieg mediów międzynarodowych fałszywą narrację, że Zachód i NATO są odpowiedzialne za inwazję Rosji na Ukrainę. Kreml rutynowo fałszywie oskarża kraje zachodnie o zorganizowanie zamachu stanu na Ukrainie w 2014 r., a Ukrainę o przemoc wobec rosyjskojęzycznych mieszkańców Donbasu w celu odwrócenia odpowiedzialności za wojnę na Ukrainie i manipulowania zachodnim postrzeganiem zamiarów i możliwości Rosji.

Putin odrzucił twierdzenia, że ​​Rosja chce zaatakować inne kraje, w tym Polskę, kraje bałtyckie i Czechy, jako „kompletny nonsens”, dodając, że Rosja broni ludności zamieszkującej rosyjskie „historyczne terytoria” na Ukrainie. Zaprzeczanie przez Putina coraz bardziej agresywnej postawie Rosji wobec wschodniej flanki NATO przypomina twierdzenia Kremla, że ​​siły rosyjskie nie dokonają inwazji na Ukrainę na przełomie 2021 i 2022 r. (w tym aż do przedednia inwazji na pełną skalę) – jak to sformułował Kreml opóźniać i powstrzymywać wszelkie przygotowania do przeciwstawienia się rosyjskiemu zagrożeniu. Zaprzeczanie przez Putina imperialistycznym aspiracjom Rosji jest także niezgodne z jego własną definicją „rosyjskiego świata” („Russkij Mir”) – koncepcją ideologiczną i geograficzną obejmującą wszystkie dawne terytoria Rusi Kijowskiej, Królestwa Moskiewskiego, Imperium Rosyjskiego , Związku Radzieckiego i współczesnej Federacji Rosyjskiej. Koncepcja „rosyjskiego świata” pozwala Putinowi uważać wszelkie terytoria, którymi kiedyś rządził reżim rosyjski lub jak twierdził, że jest pod jego rządami, za „historyczne terytoria” Rosji, do których zaliczają się Polska i państwa bałtyckie. Putin może zdecydować się na „ochronę” ludzi, których Kreml określa jako rosyjskich „rodaków”, na tych rzekomych „terytoriach historycznych” w wybranym przez siebie momencie, poprzez powielanie podobnych narracji, których używał podczas inwazji na Ukrainę.

(...)

Wysocy rangą urzędnicy rosyjscy nasilają obwinianie ormiańskich przywódców za ofiary, w miarę jak Armenia w dalszym ciągu dystansuje się od stosunków w zakresie bezpieczeństwa z Rosją po tym, jak Kreml porzucił Armenię na pastwę losu po utracie Górskiego Karabachu.  Minister spraw zagranicznych Rosji Siergiej Ławrow stwierdził 28 marca, że ​​przywódcy Armenii świadomie przyczyniają się do pogorszenia stosunków rosyjsko-ormiańskich, wymyślając daleko idące preteksty i zniekształcając ostatnie trzy i pół roku historii. Ławrow następnie oskarżył przywódców Armenii o zniesławienie rosyjskiej straży granicznej, rosyjskiego personelu wojskowego w 102. bazie wojskowej Rosji w Giumri w Armenii oraz kierowanej przez Rosję Organizacji Układu o Bezpieczeństwie Zbiorowym (OUBZ) „jako całości”. Ławrow stwierdził także, że misja Unii Europejskiej (UE) w Armenii „zamienia się w misję NATO”. Coraz bardziej krytyczne wypowiedzi Ławrowa sugerują, że Kreml prawdopodobnie przygotowuje ostrzejszą i bardziej skoordynowaną reakcję, w miarę jak Armenia będzie nadal podejmować działania mające na celu dystansowanie się z Rosji i sygnalizuje zainteresowanie wzmocnieniem stosunków z Zachodem.

understandingwar.org


22 marca miał miejsce największy od początku wojny atak na ukraińską infrastrukturę elektroenergetyczną. Rosja użyła 151 rakiet oraz dronów. Podobnie jak w przypadku ostrzałów w czasie poprzedniego sezonu grzewczego głównymi celami były obiekty generacji energii elektrycznej (zarówno cieplnej, jak i wodnej) oraz stacje rozdzielcze. W wyniku ataku doszło do zniszczenia największej na Ukrainie Dnieprzańskiej Elektrowni Wodnej (DEW) w Zaporożu (choć tama pozostała nieuszkodzona). Koncern DTEK, który odpowiada za ok. 70% produkcji prądu w elektrowniach cieplnych, poinformował, że utracił prawie 50% mocy generacyjnych w tym segmencie. Z kolei w Charkowie zniszczono największą elektrociepłownię (TEC-5) i wszystkie stacje transformatorowe. W celu utrzymania stabilności sieci operator Ukrenerho wprowadził wyłączenia awaryjne w siedmiu obwodach oraz zwrócił się o pomoc awaryjną z Polski, Słowacji i Rumunii.

Na mniejszą skalę ostrzały kontynuowano w kolejnych dniach, m.in. w Krzywym Rogu, obwodach odeskim i mikołajowskim. Według stanu na 27 marca wciąż nie udało się przywrócić dostaw energii dla wszystkich odbiorców. Szczególnie trudna sytuacja występuje w Charkowie, gdzie prace naprawcze pozwalające na przywrócenie dostępu do prądu wszystkim mieszkańcom mają zająć do dwóch tygodni – pod warunkiem, że nie dojdzie do nowych ostrzałów. Ponadto, po raz pierwszy od początku rosyjskiej agresji, zaatakowany został podziemny magazyn gazu. Zgodnie z komunikatem Naftohazu nie wpłynęło to jednak na funkcjonowanie systemu przesyłowego.

Komentarz

Głównym problemem dla Ukrainy jest utrata znacznej części mocy bilansujących, które pozwalają regulować ilość energii elektrycznej dostarczanej do sieci w celu zrównaniu popytu i podaży w ciągu doby. Elektrownie atomowe, będące podstawą generacji prądu (ponad 50% produkcji), mają bardzo ograniczone możliwości w tym zakresie. Funkcję bilansowania pełnią elektrownie cieplne, w większości należące do DTEK, oraz elektrownie wodne. W tej sytuacji utrata DEW (1,5 GW mocy zainstalowanych) oraz blisko połowy generacji DTEK stanowi poważne wyzwanie dla operatora sieci. Częściowo rolę stabilizującą może odgrywać import z krajów sąsiedzkich (po rosyjskim ataku osiągnął rekordowy poziom od początku br. – zob. wykres). W przypadku wzrostu konsumpcji energii elektrycznej latem prawdopodobny jest jednak powrót do planowych wyłączeń prądu dla ludności, jak miało to miejsce zimą ub.r.

Choć atak nie doprowadził do tak dużych problemów w sieci jak w październiku czy listopadzie 2022 r. (zob. Rosja destabilizuje system energetyczny Ukrainy), to zniszczenia należy uznać za bardzo dotkliwe. Są bowiem na tyle duże, że ponowne uruchomienie DEW i TEC-5 w najbardziej optymistycznym wariancie będzie możliwe nie wcześniej niż za rok. W przypadku TEC-5 skala zniszczeń będzie stanowiła wyzwanie przed kolejną zimą, gdyż elektrociepłownia ta jest głównym źródłem ogrzewania dla znacznej części Charkowa. Jednocześnie warto zaznaczyć, że ukraińskie działania zabezpieczające obiekty infrastruktury przed ostrzałami (zob. Ukraina: przygotowania systemu elektroenergetycznego do rosyjskich ataków) okazały się niewystarczające w obliczu masowego ataku, choć gdyby nie one, to z pewnością zniszczenia byłyby o wiele większe.

Wbrew rachubom ukraińskich władz i wywiadu wojskowego aż do 22 marca Rosjanie nie przeprowadzali masowych ostrzałów infrastruktury energetycznej w sezonie grzewczym 2023/2024. Wcześniej miały wprawdzie miejsce pojedyncze przypadki trafień, lecz głównym celem były obiekty wojskowe oraz przemysłowe. Moment ataku był zaskakujący, gdyż pod koniec marca – w związku z wyższymi temperaturami – obciążenie sieci jest mniejsze niż w okresie dużych mrozów, a tym samym ryzyko wywołania blackoutu maleje. Nie można wykluczyć, że ostrzały to rodzaj zemsty za ukraińskie ataki z ostatnich tygodni na rafinerie w Rosji.

osw.waw.pl


Spłonęło nie tylko miejsce koncertu, ale także koncepcja całkowitej kontroli rosyjskich władz nad sytuacją w sieciach społecznościowych. Rozdźwięk jest taki, że przeciętny czytelnik, słuchacz i widz nie jest w stanie wyrobić sobie spójnego zdania na temat tego, co zostało zrobione, przez kogo, dlaczego i jakie mogą być tego konsekwencje. A czy ma taką potrzebę?

Miliony ludzi, niestety, mają dość niejasnych emocji wywoływanych przez teksty — raporty, zeznania, komentarze i oświadczenia; zdjęcia, martwe ciała i spalone pokoje; filmy, gardła poderżnięte przez terrorystów, uszy odcięte zatrzymanym, nieartykułowane tadżyckie bełkotanie.

To są masowi odbiorcy. A ci, którzy kształtują ich nastroje i postawy, wiedzą o tym. Podobnie jak to, co z nimi robią. Nie zawsze z powodzeniem. Ale robią.

(...)

Brak reakcji na powtarzające się ostrzeżenia o możliwych atakach ze strony niesojuszników w najbliższej przyszłości nie został jeszcze przez nikogo wyjaśniony. Oświadczenia wrogów (tj. ISIS) — były ignorowane. Jednak okrutne kary zostały ogłoszone szeroko i to na najwyższym szczeblu.

A także — wytyczane są szlaki prowadzące na Ukrainę, są uporczywie wydeptywane. Mówi się o "oknach na granicy", rzekomo otwartych dla wycofujących się bojowników przez ich "odpowiednie kontakty" w tym kraju. Kijów stanowczo zaprzecza wszelkim oskarżeniom związanym z atakiem na Crocus: Ukraina jest zajęta usuwaniem gruzów i przywracaniem sieci energetycznej, która została zakłócona przez niedawny zmasowany atak rakietowy Kremla.

Tymczasem ISIS przyznało się do ataku — dwukrotnie w ciągu jednego dnia. A dokładniej, jego Prowincja Chorasan z bazą w Afganistanie. I to twierdzenie ma dość bogate i przekonujące tło — Biały Dom złożył kondolencje Rosjanom i potępił atak. Ministerstwo Spraw Zagranicznych i prezydent Izraela Icchak Herzog wyrażają współczucie rodzinom ofiar i narodowi Federacji Rosyjskiej, surowo potępiając atak terrorystyczny. Podobnie Rada Bezpieczeństwa ONZ. Podobnie Hamas. I Huti. I talibowie. I Hezbollah.

Ciekawe, że 19 godzin po samobójstwie w Crocus City Hall prezydent Rosji Władimir Putin, który niedawno gościł w Moskwie przedstawicieli palestyńskich organizacji terrorystycznych, wezwał świat do walki z międzynarodowym terroryzmem. I (powtarzam) bezpośrednio wskazał Ukrainę jako współwinną zbrodni.

Po południu 23 marca serwis Meduza i kilka innych mediów poinformowało, że rosyjskie media państwowe i lojalne wobec Kremla zostały poinstruowane, by w każdy możliwy sposób podkreślać możliwy "ukraiński ślad" w doniesieniach o ataku terrorystycznym. Narracja ta została natychmiast powtórzona przez często cytowaną w Moskwie, trzeciorzędną francuską postać Floriana Philippota, który niedawno wzywał do obalenia prezydenta Macrona.

(...)

Prokremlowski bloger Rasskazow chwali się, że ucho podejrzanego terrorysty zostało odcięte przez subskrybenta jego kanału. Podczas gdy zasoby internetowe powiązane z ISIS publikują nagrania strzelanin i ścięć w Crocusie. Tymczasem poszukiwany na całym świecie polityczny agent Małofiejew, finansista szowinistycznego serwisu informacyjnego Cargrad, zapewnia, że "masakra rosyjskich cywilów została zorganizowana i sfinansowana przez CIA i ukraińskie służby bezpieczeństwa".

Podczas gdy Cargrad histerycznie obwinia urzędników za "handel hurtowy i detaliczny ojczyzną, inni eksperci zadają trudne pytania.

Wśród nich jest ekspert wojskowy Siergiej Auslender: "Dlaczego służby specjalne już opublikowały wideo z przesłuchania terrorysty, który nie wygląda bardziej na terrorystę niż ja wyglądam jak Mike Tyson? Z operacyjnego punktu widzenia jest to całkowicie niedopuszczalne. Teraz wszyscy zleceniodawcy terrorystów wiedzą, kto został złapany i mają czas, by zniknąć".

Jak to się stało, że strzelcy nie zmienili samochodu? Przecież wszystko na obwodnicy Moskwy jest pokryte kamerami. Rozpoznanie kogoś zajmuje 20 min. Gdyby zostali przekazani do najbliższego punktu kontrolnego, nie przejechaliby dalej. Zwłaszcza że wieczorem wszędzie są straszne korki. Jak więc tak łatwo przelecieli aż do obwodu briańskiego — 350 km dalej?

"Nie ma sensu nawet mówić o "oknie" na granicy z Ukrainą, gdzie jest teraz więcej wojska i wszelkiego rodzaju organów ścigania niż drzew. O wiele łatwiej byłoby przenieść się na wschód, gdzie granica z Kazachstanem jest całkowicie dziurawa i upierdliwa" — uważa Auslender.

Jak to się stało, że pracownicy migrujący z Azji Środkowej, którzy nie mówią po rosyjsku, ale mają rosyjskie obywatelstwo, za namową tajemniczych "mentorów" zabili dziesiątki ludzi i spalili Crocus bez przeszkolenia, a służby specjalne Federacji Rosyjskiej ich nie powstrzymały?

Dlaczego niektóre władze dały im rosyjskie paszporty, mimo że nie mówią po rosyjsku? A może nie było żadnych paszportów, jak napisała 24 marca gazeta "Izwiestia" i kilka innych publikacji?

Przy okazji wspomniano o "możliwym udziale nie tylko ukraińskich, ale i zachodnich służb specjalnych w tragedii", "broni dostarczonej prawdopodobnie z terytorium Ukrainy lub ze strefy specjalnej operacji wojskowej" i "rekrutach", którzy mogli zostać "wynajęci przez ukraińskich nazistów". W ten sposób niejasne dotąd emocje wielu konsumentów informacji otrzymują jasny kierunek, zamieniając podejrzenia w oskarżenia.

Ale co w tym takiego skomplikowanego? Nic — zwłaszcza po słowach kremlowskiego propagandzisty Sołowiowa, że za atakiem stoją "nie islamiści, a służby specjalne Ukrainy". I propagandzistki Simonjan, według której "to nie ISIS, to chochły [pogardliwe określenie Ukraińców]." Przekształcenie Ukrainy w irracjonalne zło jest dobrze znaną, dobrze znaną fabułą. A teraz dzielni chłopcy w rosyjskiej armii piszą na bombach: "Za Crocusa", a Aleksander Dugin na swoim kanale Telegram szuka w spalonym centrum handlowym śladów Mosadu.

Oczywiste jest, że słowa takie jak "prawdopodobnie" i "być może" giną w powodzi oskarżeń, podobnie jak pytania: dlaczego siły bezpieczeństwa przybyły na miejsce masakry dopiero godzinę później, podczas gdy policja uciekła, gdy tylko rozpoczęła się strzelanina?

Dlaczego po ataku terrorystycznym okazało się, że pomimo zapewnień właścicieli Crocusa większość wentylacji pożarowej została wyłączona, a wiele hydrantów nie działało?

Dlaczego służby specjalne Federacji Rosyjskiej i inne władze nie posłuchały ostrzeżeń zagranicznych partnerów?

onet.pl/The Moscow Times