sobota, 11 lipca 2020
Grzegorz Sroczyński: Co zdecyduje?
Marcin Duma: Niuanse. Te dwa tygodnie są bardzo szczególne, bo to, co normalnie potrafi się ciągnąć miesiącami - jakaś zmiana emocji społecznych, nastrojów - teraz dostaje solidną dawkę adrenaliny i wszystko dzieje się szybciej.
Taki rollercoaster?
Nie. To nie jest jazda w wagonikach w górę i w dół po skrajnościach, te amplitudy będą małe, ale totalnie nieprzewidywalne i szybko będą się zmieniać. Jakaś emocja może się nagle lekko wzmocnić, za dwa dni zgasnąć, a inna dotrwa do 12 lipca i przeważy wynik. Bardzo szybkie, ale małe ruchy. Wyobraź sobie, że jesteś takim macherem w którymś sztabie wyborczym i badasz ludzi powiedzmy w środę, coś nowego wychodzi z tych badań, ale zanim w piątek wdrożysz nową strategię pod to "coś", to już następuje zmiana emocji na inną i twoja strategia jest do bani.
I dlatego oni serwują same odgrzewane kotlety? LGBT, 500 plus, emerytury, "oni wam podwyższą podatki" itd.
Z jednej strony odgrzewane kotlety mogą być dla wyborcy wciąż bardzo smaczne, a z drugiej strony oni muszą czekać na solidne badania nowych treści, więc na razie z grubsza powtarzają strategie z pierwszej tury. Wydarzenia, słowa, hasła, które normalnie istniałyby co najmniej parę dni, przewalały się na portalach internetowych, w telewizjach, w memach i - co najważniejsze - w rozmowach z wujkiem przy stole, teraz mogą istnieć ledwie parę godzin. Temat z dzisiejszego południa jutro znika bez śladu.
A coś nowego w tym całym zamieszaniu widzisz?
Tuż po pierwszej turze przyjrzeliśmy się za pomocą badań ilościowych wyborcom, którzy wcześniej byli poza radarem badań: nie poszli w pierwszej turze, ale teraz deklarują, że pójdą. "Druga tura jest ważniejsza, teraz na pewno pójdę!".
Ilu ich jest?
Około półtora miliona. Spory dopływ. Uważam, że w wyborczą niedzielę mamy szansę pobić rekord frekwencyjny z 1995 roku i przekroczyć 68 proc. A na pewno ten szczyt zaatakujemy. Ostry spór wpłynął na aktywność obywatelską. Marudziliśmy przez kilkanaście lat, że Polacy nie chodzą na wybory, no to proszę - mamy szczyt polaryzacji, szczyt emocji - i chodzą.
(...)
Czyli co zdecyduje? Kogo Duda i Trzaskowski muszą do siebie przekonać? I jak?
Już ci mówiłem: nikogo nie muszą przekonać. O przekonywaniu w ogóle nie ma mowy. Ludzie już wiedzą, na kogo głosować, wahających się prawie nie ma. W całej tej grze wyborczej chodzi o mobilizację swoich i demobilizacje tamtych. Pytanie, kto pójdzie, a kto nie pójdzie.
To kto pójdzie?
Nie wiem. Gdybyśmy wzięli pod uwagę wyborców w pierwszej tury i przepływy elektoratów, to wygrywa Trzaskowski. Ale już ci mówiłem, że po ogłoszeniu wyników pierwszej tury zaraz w poniedziałek objawili się nowi wyborcy, którzy napłynęli do puli "drugoturowych". I oni na parę dni zmienili obraz wyników na korzyść Dudy. Pytanie, czy tylko mówią, że pójdą, czy rzeczywiście pójdą. Naprawdę nie sposób niczego przewidzieć. Jeśli idziesz gdzieś komentować w wieczór wyborczy, to przygotuj się na to, że nie będziesz miał czego komentować, bo żaden exit poll nie może być wiarygodny przy tak niedużej różnicy głosów. Będzie o włos.
gazeta.pl
Subskrybuj:
Posty (Atom)