Bez względu na polityczne intencje Prigożyna, wobec których zachowuję skrajną ostrożność, wygląda na to, że w tym wypadku jego ocena sytuacji okazała się prawdziwa. Stwierdził, że 10 maja jego ludzie mogą zdezerterować spod Bachmutu. Już 9 maja, gdy oczy świata były zwrócone na analizowanie mizerności (jeden jeżdżący T-34) Parady Zwycięstwa w Moskwie, niejako w cieniu oficjalnych wydarzeń Kreml podjął decyzję, że Grupa Wagnera ma otrzymać pełnię wsparcia od wojska rosyjskiego. Prawdopodobnie było to działanie wcześniej skoordynowane, ponieważ Ukraińcy odnotowali następnie wzmożone przerzucanie rosyjskich oddziałów na tzw. drugą linię. Zaczęto ostrzeliwać wspomniane miejsca koncentracji HIMARS-ami. Nawała ogniowa była tak potężna, że w tzw. runecie zaczęto to traktować jako przygotowanie artyleryjskie do wyczekiwanej ukraińskiej ofensywy.
Pod osłoną artylerii rakietowej do ataku rzuciła się ukraińska 3. Brygada Szturmowa ("Azowcy") oraz pododdział batalionu "Terror", jednostki rozpoznawczej podlegającej ukraińskiemu wywiadowi wojskowemu. Ta ostatnia formacja to oddział złożony z białoruskich ochotników, niegdyś w strukturach Pułku im. Kastusia Kalinowskiego. Co ciekawe, walki trwały o obszar Chromowe, gdzie przez otwarty teren wcześniej Rosjanie zdobyli transzeję prowadzącą prostopadle do "drogi życia" zaopatrującej Bachmut . Oddziały ukraińskie, uzbrojone w duże ilości granatów i specjalnie przygotowanych do akcji materiałów wybuchowych, oczyściły okopy z Rosjan. Akcja miała trwać od 4 nad ranem do północy. Agresorów odrzucono o kilometr.
Wagnerowcy, mając informacje, że trwa natarcie na północy, rozpoczęli akcje bojowe na linii kontaktowej w samym mieście. Co tyczy się specyfiki walk w Bachmucie, najemnicy ostrzeliwali granatnikami boczne ściany bloków mieszkalnych, bo tam nie ma okien, a Ukraińcom trudniej rozkładać stanowiska ogniowe. Starają się więc trafiać tak, by burzyć ściany, kierując na Ukraińców krzyżowy ogień z broni maszynowej. Wagnerowskie kontrnatarcie zostało powstrzymane ogniem moździerzowym 93. Brygady Zmechanizowanej. Nota bene, sami Rosjanie mają problem z własnymi gniazdami wsparcia ogniowego, które są namierzane przez Ukraińców i sukcesywnie niszczone.
Nazajutrz do szturmu ruszyły oddziały ukraińskie na południe od Bachmutu. Spod Konstantynówki, kluczowego węzła logistycznego, który Rosjanie chcieliby przejąć, ruszyło drugie ukraińskie kontruderzenie. Rosjan odepchnięto o 3 km i spenetrowano linię frontu na 6 km, szykując im zamknięcie w kotle. To właśnie tam miała – jak twierdzi Prigożyn – uciec feralna 72. Brygada. Co ciekawe, wskazaną jednostkę uzupełniano resztkami pobitymi pod Wuhłedarem, jak tatarski batalion "Ałga". Można sobie tylko wyobrazić, w jakiej kondycji była ta jednostka. Co ciekawe, także w ataku na południu uczestniczyli żołnierze... 3. Brygady Szturmowej, co nie tylko wprowadza dezorientację w rosyjskich szeregach, ale pokazuje, że Ukraińcy łączą statyczną wojnę okopową z walkami manewrowymi. "Azowcy" w "Nowym Verdun" pełnią rolę oddziałów szturmowych do przełamywania nieprzyjaciela. Wściekły Prigożyn twierdził, że pozycje, z których uciekła 72. Brygada, zdobywali bardzo długo i okupili wcześniej stratami 500 najemników.
Także na południowym odcinku frontu Ukraińców wsparła artyleryjska nawała. Celnym ogniem zniszczono dwa składy rosyjskiej amunicji. Ostrzelano tyły i uderzeniem od północy próbowano wziąć Rosjan w kocioł. Siły inwazyjne usiłowano okrążyć od strony Iwanisk. Oprócz pododdziałów 72. Brygady z okopów mieli uciec także żołnierze 64. Brygady Strzelców Zmotoryzowanych, czyli jednostki odpowiedzialnej za rzeź Buczy. Jeżeli to się potwierdzi, będzie oznaczać, że ta pohańbiona egzekucjami na cywilach formacja przeszła pełen klęsk szlak bojowy: od Kijowa, przez nieudany szturm na Słowiańsk, kolejną klęskę pod Izjum, a obecnie odwrót pod Bachmutem.
Opuszczenie zdobywanych miesiącami terenów, z mozołem fortyfikowanych przez Grupę Wagnera w ostatnich tygodniach, skończyło się nie tylko histerią Prigożyna na Telegramie, ale utrudnieniem – być może uniemożliwieniem – okrążenia miasta przez Rosjan. Zwłaszcza, że rosyjskie kleszcze rosły, a w zagrożeniu znalazł się Czasiw Jar na zapleczu bachmuckiego frontu, więc widmo upadku miasta było groźne. Ukraińcy kontynuowali także kontruderzenia na północy, na wysokości Bohdaniwki.
defence24.pl