niedziela, 23 sierpnia 2020


Musimy opuścić mieszkanie na Lermontowa, dlatego szukałem dziś na Sajsarach kwatery do wynajęcia. Ciasnymi uliczkami pośród setek drewnianych chałup nie łatwo się poruszać, bo między płotami stoją bajora pełne śmieci. Tu i ówdzie dryfuje przez nie psi trup. Trzeba przemykać wzdłuż płotów, po płotach i szukać dróg naokoło. W kilku miejscach przechodnie poukładali z okolicznych parkanów kładki, ale wody przybywa i wczoraj położonych mostków już dziś rano nie widać.

Przed blokiem wskazanym w ogłoszeniu wznosiła się imponująca kupa śmieci. Sięgała okna na pierwszym piętrze, zasłaniając numer domu. Długo stałem, kombinując, czy przygotował ją do załadunku jakiś buldożer, czy usypali mieszkańcy bloku, przez zimę wyrzucając śmieci „na skróty”. Wokół piramidy ganiały dwa chude psy, złe i groźne jak sprzedawczynie z naszego sklepu. Jakaś staruszka stała bezradnie po drugiej stronie ogromnej kałuży, w sumie już stawu, który rozlał się na ulicy. Za parkanem mężczyzna w sile wieku grzmocił szczotką młodą dziewczynę, a dwie kobiety usiłowały go powstrzymać. Kiedy kij szczotki pękł na grzbiecie nastolatki, pomyślałem, że brakuje tu tylko pijanego bomżyka. Zjawił się po chwili, jakby czytał w moich myślach, tyle że trzeźwy. Wychynął zza drzwi pobliskiego wychodka, przeciągając się, jakby właśnie wstał. Przed chwilą tam zaglądałem i przysiągłbym, że się nie da wejść, bo podłoga była wyłożona kupami jak terakotą. Skąd się tam wziął?

– Nie wdepnął pan w gówno? – zapytałem uprzejmie.
– Nieee. Tutaj jeszcze nie odmarzło. Cień.
– A jak pan tam spał?
– Nie spałem. Skorzystałem.

Michał Książek - Jakuck. Słownik miejsca

„Gdy Turcja jednoznacznie poparła Azerbejdżan po ostatnich starciach, wielu Ormian zaczęło pytać gdzie jest Rosja, dlaczego nie udziela nam tak samo wyraźnego poparcia?” – powiedział mi jeden z pracowników administracji rządowej Arcachu. Relacje pogorszyły się jeszcze za poprzedniego prezydenta Serża Sarkisjana, po tym jak w 2016 r. Azerbejdżan zaatakował Górski Karabach i zajął ponad 1000 hektarów ziemi. Na Ormian spadały wówczas rosyjskie rakiety zakupione przez Azerów. „Niedługo potem Sarkisjan był z wizytą w Niemczech i zapytano go tam o to kto jest najbliższym sojusznikiem Armenii. Sarkisjan odpowiedział, że Armenia ma tylko jednego sojusznika i wszyscy myśleli, że chodzi mu o Rosję, a on stwierdził, że tym jedynym sojusznikiem jest 18-letni żołnierz strzegący granic” – opowiada mi jeden z byłych oficerów armeńskiej armii.

O ile jednak poprzedni prezydenci Robert Koczarian i Serż Sarkisjan prowadzili politykę wyraźnie prorosyjską (a nawet jak twierdzą niektórzy „rosyjską”) to obecny premier Nikol Paszynian, który doszedł do władzy w wyniku antykorupcyjnej rewolucji 2018 r., postanowił zrównoważyć te relacje. „Obecna polityka Armenii nie jest ani prorosyjska ani prozachodnia, jest po prostu armeńska” – powiedział mi mój rozmówca z administracji Arcachu. Dodając, że budzi to niezadowolenie Rosji i ataki ze strony rosyjskiej propagandy.

Status Republiki Arcachu (od 2017 r. oficjalna nazwa Górskiego Karabachu) jest dość specyficzny. Republika jest oczywiście nie uznawana przez żadne państwo (w tym Armenię), ale nie oznacza to, że nie ma żadnych relacji międzynarodowych. Aż 9 stanów USA, w tym Kalifornia, uznały Arcach. Podobnie postąpiły niektóre podmioty federalne w Europie, np. Kraj Basków. Funkcjonuje też partnerstwo miast, a także współpraca na szczeblu edukacyjnym i kulturalnym.

defence24.pl

I jeszcze jedno pytanie, panie profesorze, jak pan ocenia działania polskich władz wobec tej sytuacji i fakt, że Polska nie pełni w sprawie Białorusi roli lidera, a kiedyś w sprawach wschodnich pełniła. Tutaj to Litwa przejęła tę rolę. Jak pan to ocenia?

- Polska nie odgrywa tej roli, jaką odgrywała na przykład w sprawach Ukrainy. Wtedy odgrywała rolę nie tylko dlatego, że Ukraińcy zwracali się do nas, oni zwracali się do nas, gdyż uważali, iż nasz prestiż i pozycja Polski budzą zaufanie na świecie. W związku z tym padła wówczas propozycja prezydenta Aleksandra Kwaśniewskiego, aby zwołać w trybie pilnym - to było 26 listopada 2004 roku - taki Okrągły Stół z udziałem najważniejszych nie tylko państw i stron konfliktu, udział w nim brały Rosja, reprezentowana przez szefa parlamentu rosyjskiego oraz byłego premiera, ówczesnego ambasadora Wiktora Czernomyrdina, a po stronie UE był Javier Solana i ówczesny przewodniczący Rady Europejskiej. Polska odegrała nie tylko rolę inicjatora, ale w znacznym stopniu przygotowała taki dosyć prosty program, który można było w ciągu godzin omówić i wcielić w życie.

A dzisiaj nas nie ma. 

- Dzisiaj tego nie ma. I nie ma tego z kilku powodów. Ja bym powiedział, że Polska w tej konkretnej sprawie nie popełniła do tej pory istotnych błędów. Znaczy Polska jest nieobecna. Białorusini zwrócili się do Litwy, i to nie jest przypadek. Po pierwsze, Białoruś była centrum Wielkiego Księstwa Litewskiego. Pamięć o tym jest bardzo silna dla tożsamości białoruskiej i tożsamości litewskiej, ale jest to na tyle odległe, że to nie wywołuje żadnych kontrowersji między Litwinami a Białorusinami. Drugim elementem jest to, że Litwa jest krajem na tyle małym, ludność jest trzykrotnie mniejsza od ludności Białorusi, że nikt nie będzie podejrzewał Litwy o ekspansjonizm. Oczywiście w rosyjskiej propagandzie, tak jak początkowo próbował robić to Łukaszenka, przedstawia się tę transformację na Białorusi jako kolejną kolorową rewolucję, tak jak to było kilkanaście lat temu w różnych krajach Europy. Oczywiście zaprogramowaną i realizowaną przez wszystkie służby specjalne świata, w głównej mierze przez CIA, a w przypadku Białorusi przez CIA we współpracy z polskimi służbami i że Polska odgrywa tutaj istotną rolę. Po pewnym czasie wyciszono ten polski udział, ponieważ jego nie ma. I twierdzenie, że to jest wynik polskiego działania, jest tak absurdalne, że nikt, ani na Białorusi, ani w świecie, nie przyjmowałby tego argumentu poważnie. Natomiast Polska odegrała, moim zdaniem, istotną rolę w takim strukturalnym, długofalowym sensie. Kiedy powoływano do życia tę stację telewizyjną z panią Romaszewską jako dyrektorem i zaproszono do tego wybitnych białoruskich dziennikarzy i intelektualistów, to niewątpliwie był to istotny wkład. Ale to nie była żadna działalność dywersyjna, to nie była żadna działalność służb, to po prostu było oddziaływanie w taki sposób, jaki w dzisiejszym świecie wszyscy uważają za rzecz normalną. Pod tym względem byliśmy i jesteśmy obecni. Ale instytucjonalnie, jeżeli chodzi o politykę państwa, to jeżeli ona istnieje, ja nie byłem w stanie jej dostrzec.

wyborcza.pl