Ogłoszono apele o oddawanie krwi, przede wszystkim jednak wzywano do udziału w kopaniu okopów i schronów przeciwlotniczych. Przewodniczący nawoływał, by „głęboko kopać jaskinie, zwiększyć zapasy zboża”. Już w czerwcu 1965 roku sugerował, że „najlepszym sposobem byłoby budowanie schronów pod domami, głębokości mniej więcej metra. Jeśli połączymy wszystkie domy tunelami, a każde gospodarstwo domowe wykopie własny schron, to państwo nie będzie musiało ponosić żadnych kosztów”. W apokaliptycznej wizji przypominającej bitwę o Stalingrad, w której Niemcy ścierali się z Rosjanami w zaciekłych walkach wręcz o każdą ulicę, Mao chciał, by wszystkie miasta były gotowe do walk ulicznych. W rozmowie z zagranicznym gościem w czerwcu 1970 roku wyjaśnił, że budynki połączy sieć tuneli, a ludzie wycofają się do schronów, by tam się ukryć, uczyć się, ćwiczyć strzelanie i stamtąd nękać wroga.
W stolicy Przewodniczący otrzymał to, co chciał. Przez ponad rok Pekin pokrywały hałdy ziemi i „niemal niewyobrażalne ilości” cegieł, bo trwały gorączkowe budowy. W domach towarowych i urzędach kopano głębokie doły, połączone z rozległym podziemnym światem wąskich korytarzy i bunkrów obsługiwanych elektrycznymi windami. Na placu Tian’anmen wzniesiono wielkie ekrany, by zasłonić dźwigi i kafary; potężne zadanie połączenia Wielkiej Sali Ludowej z labiryntem tuneli powierzono armii.
Roboty budowlane nadzorowali inżynierowie i wojsko, toczyły się więc szybko; w efekcie pod stolicą powstało podziemnie miasto mające powierzchnię osiemdziesięciu pięciu kilometrów kwadratowych. Wyposażone było w restauracje, szpitale, szkoły, teatry i fabryki, jak również, podobno, tor do jazdy na wrotkach. Niektóre schrony zamknięto włazami uniemożliwiającymi przenikanie gazu oraz stalowymi drzwiami grubości trzydziestu centymetrów chroniącymi przed promieniowaniem. Pod ziemią magazynowano zboże i olej, a w specjalnych podziemnych gospodarstwach uprawiano niewymagające dużo światła grzyby.
Część wykopów prowadzono przy okazji budowy metra, rozpoczętej kilka lat wcześniej. 1 października 1969 roku dwudziestą rocznicę założenia ChRL uczczono próbnymi przejazdami pierwszą linią, łączącą koszary na przedmieściu z głównym dworcem kolejowym Pekinu.
Często dochodziło do wypadków, szczególnie tam, gdzie pracujący bez entuzjazmu obywatele słuchali poleceń lokalnych funkcjonariuszy niemających pojęcia o geologii, czy nawet podstawach inżynierii budowlanej. Duch Yan’anu sławił przecież zbiorową mądrość mas, specjalistyczną wiedzę zaś traktowano pogardliwie jako burżuazyjny przeżytek. Przy wielu przedsięwzięciach o niewielkiej skali wykopaną ziemię wywożono taczkami i wysypywano na ulicach. Ulewne deszcze zamieniały ją w błoto, w którym ślizgały się rowery i przewracały wozy i które zatykało rynsztoki. W Puxi, dzielnicy Szanghaju, na ośmiu ulicach piętrzyło się sto kup ziemi, gruzu i gnijących odpadów, w sumie o wadze około trzydziestu tysięcy ton. Ponieważ wszystko wokół było ochlapane błotem, wyglądało to na sprzątanie po niszczycielskim tajfunie. Podobne sceny spotykało się na wielu ulicach w całym kraju.
Badania geologiczne prowadzono jedynie przy większych przedsięwzięciach budowlanych. Często dochodziło do uszkodzeń domów. W dzielnicy Huangpu, w której aż do 1943 roku funkcjonowała przekazana wówczas republikańskiemu rządowi Szanghajska Dzielnica Międzynarodowa, budowa tuneli do tego stopnia naruszyła fundamenty kilkunastu domów, że budynki zapadały się lub pękały. Dość regularnie zdarzało się też, że źle wzmocnione schrony zapadały się i przysypywały robotników, czasami ze skutkiem śmiertelnym. Przy wykopach zatrudniano także uczniów; dochodziło do tragicznych wypadków, gdy brzegi wykopów się osuwały.
Ludzie musieli również dostarczać cegły. Tak jak podczas Wielkiego Skoku Naprzód w odpowiedzi na wezwanie do podwojenia produkcji stali w całym kraju powstawały podwórkowe piece do wytopu, tak teraz w miastach i miasteczkach budowano podwórkowe piece do wypalania cegieł. Pomysł polegał na tym, by wykopywaną glinę od razu zamieniać w cegły i natychmiast używać do podparcia podziemnych schronów. W Pekinie, gdzie takie piece wznoszono przy hałdach ziemi, przyjęto normę trzydziestu cegieł na osobę. Jak można było przewidzieć, na cegłach drukowano antyradzieckie hasła. Pewien raport podawał z entuzjazmem, że w Szanghaju „ludzie z własnej inicjatywy rozbierali kurniki i cysterny z rybami, a niektórzy nawet przynosili cegły używane przedtem do podpierania łóżek i mebli, wzmacniania ścian, podwyższania pieców czy brukowania podłóg”. Dostarczano także węgiel do opalania prymitywnych pieców, które podobno zdołały wypalić siedem milionów cegieł; do tego dochodziły cegły rozbiórkowe, wyciągnięte lub wygrzebane z istniejących budynków.
Wypadki odnotowywano mniej skrupulatnie niż liczbę cegieł, choć musiały zdarzać się często, ponieważ niektóre piece, zbudowane z piasku, kamieni, gliny i szamotu, przewracały się lub wybuchały. Gdy w Szanghaju jako czyn produkcyjny przed Świętem Niepodległości w 1971 roku usiłowano ustanowić nowy rekord w produkcji cegieł, w jednej z tych budowli w dzielnicy Putuo doszło do implozji, w której zostało zasypanych i odniosło rany dwanaście osób. Podwórkowe piece stanowiły śmiertelne zagrożenie aż do połowy lat siedemdziesiątych.
W rywalizacji o największą w kraju podziemną sieć prowadził Pekin. Szanghaj nie pozostawał daleko w tyle: skomplikowana siatka podziemnych tuneli podobno mogła pomieścić dwa i pół miliona ludzi. W sześciu głównych miastach prowincji Hebei zbudowano schrony dla ponad miliona ludzi. Pod koniec 1970 roku siedemdziesiąt pięć największych miast w kraju mogło się pochwalić wystarczającą liczbą schronów, by pomieścić sześćdziesiąt procent mieszkańców. Większość schronów wykopano ręcznie.
Znajdujące się w strategicznych miejscach góry poprzebijano tunelami, w tym kilkoma dość szerokimi, by zmieściło się w nich kilka autobusów. Ten, który przebito w górze Langmao, niedaleko Jinanu, stolicy prowincji Shandong, miał osiem metrów szerokości i siedem metrów wysokości, a prowadził do podziemnego magazynu mieszczącego ponad dziesięć tysięcy ton zboża. W pobliskiej górze Wanling podziemny parking mógł pomieścić dwieście pojazdów wojskowych. Nawet w jałowej prowincji Gansu, daleko w głębi lądu, do końca 1970 roku wykopano blisko milion metrów kwadratowych schronów. W Yan’anie, tak odległym i izolowanym od reszty kraju, że kilkadziesiąt lat wcześniej Mao wybrał go na swoją kwaterę podczas walk z Japończykami, Zhai Zhenhua i część najlepszych wiejskich robotników musieli łopatami przekopać lessową górę.
Ten gigantyczny wysiłek w większości poszedł na marne. Podczas starannie przygotowanej wizyty w schronach stolicy w listopadzie 1970 roku amerykańskiego dziennikarza Edgara Snowa poprowadzono wąskimi korytarzami do nowiutkiego bunkra, w którym odebrał telefon od księcia Sihanouka, także przebywającego w Pekinie po zamachu wojskowym, który pozbawił go władzy w ojczystej Kambodży. Wojna jednak nie wybuchła. Ukończona sieć schronów i tuneli szybko poszła w zapomnienie; opanowały ją grzyby i robactwo. W końcu wiele tuneli zagrodzono. Sieć uważano za tajemnicę wojskową i zabroniono do niej wstępu także tym, którzy budowali ją własnymi rękoma.
Frank Dikotter - Rewolucja kulturalna