środa, 21 kwietnia 2021


Trzeba na wstępie wskazać, że szwedzki zespół badawczy nie boi się stwierdzić, że wielobiegunowość połączona z coraz silniejszą rywalizacją mocarstw oraz erozją dotychczasowego systemu norm i organizacji wymaga dokładniej analizy sytuacji w sferze bezpieczeństwa również w perspektywie północnej części naszego kontynentu. Szczególnie, że redefiniowany współcześnie dotychczasowy układ sił, gwarantował państwom tej części Europy przez wiele lat tylko zyski. Trzeba więc przyzwyczaić się i przede wszystkim zrozumieć, że należy analitycznie oraz praktycznie przygotować się do zachodzących zmian w bezpieczeństwie i obronności. Czego świadectwem może być rosnąca w ostatnich latach realizacja współpracy regionalnej, na czele z budowaniem platformy dla obronności państw nordyckich.

Co ciekawe, bardzo cennym spostrzeżeniem jest uznanie, iż obecnie nie ma możliwości pominięcia amerykańskiego wkładu w bezpieczeństwo i obronność regionu. Stąd tak ważne, zdaniem autorów omawianego raportu jest odnotowanie zacieśniania współpracy państw nordyckich oraz bałtyckich właśnie ze Stanami Zjednoczonymi. Trzeba dodać, że dzieje się to wobec wielodomenowego ujęcia współczesnych działań obronnych. Bowiem, mamy do czynienia ze współpracą z amerykańskim Korpusem Piechoty Morskiej (np. Norwegia), US Air Force (coraz częstsza obecność np. bombowców US Air Force w regionie), US Navy (rejon arktyczny oraz bałtycki) i US Army czego najlepszym przykładem może być nadchodzący Defender Europe 21. Nie możemy też pominąć w tym aspekcie amerykańskiego, rosnącego wkładu w regionie w obrębie dyslokacji na ćwiczenia komponentów Sił Operacji Specjalnych. Wracając jednakże do raportu, to jego twórcy dostrzegają też, że z dłuższej perspektywy należy cały czas wyznaczać państwom europejskim cele w zakresie rozbudowania własnych możliwości obronnych.

Przy czym cenną uwagą jest podkreślenie wątpliwości czy uda się zdynamizować wydatki na kwestie bezpieczeństwa mając w perspektywie europejskiej rosnące obawy o efekty ekonomiczne trwającej pandemii. Już na wstępie wskazano, że chociaż zarówno w przypadku Chin jak i Rosji trudno jest mówić o porównaniu ich potencjałów ze zjednoczonymi siłami państw NATO oraz szerzej Zachodu, to jednak zarówno Pekin i Moskwa, co naturalne z ich perspektywy, inwestują w rozbijanie zachodniej współpracy. Generalnie, z perspektywy raportu widać jak ważne jest odkurzenie znaczenia systemu obrony kolektywnej, wspartej przez efektywne odstraszanie atomowe w ramach NATO. Czego beneficjentem są nie tylko same państwa członkowskie, ale szerzej europejskie bezpieczeństwo. Szczególnie, gdy obserwuje się politykę rosyjskiej modernizacji własnych sił nuklearnych i rakietowych w ostatnich latach.

www.defence24.pl

W Arabii Saudyjskiej podatek dochodowy obciąża wyłącznie cudzoziemców (stawką 20 proc., z uwzględnieniem zysków kapitałowych). Notabene w królestwie Saudów na stałe pracuje około 10 mln nisko opłacanych robotników z państw arabskich spoza Zatoki Perskiej (z Egiptu, Sudanu, Jordanii, Libanu, Syrii, Tunezji), którzy żyją w fatalnych warunkach socjalnych, a to, co zarobią, wysyłają do rodzin w swoich ojczyznach. Rodowici Saudyjczycy płacą tylko VAT, wprowadzony w 2018 r. we wszystkich państwach regionu Zatoki Perskiej, i składkę na ubezpieczenie społeczne. W ramach rekompensaty, po tym jak rząd podniósł krajowe ceny gazu i narzucił VAT, pracownicy sektora publicznego otrzymywali jednak comiesięczne dopłaty o równowartości ponad 260 dolarów.

(...)

W Arabii Saudyjskiej panuje niepisana umowa między społeczeństwem a dynastią rządzącą: lud akceptuje absolutną władzę, która tępi wszelkie przejawy nieprzychylnego jej aktywizmu obywatelskiego, ponieważ w zamian dostaje obietnicę dostatniego życia. W obliczu powolnego, ale przesądzonego schyłku ery paliw kopalnych rodzi się pytanie: co będzie, gdy załamie się popyt na ropę, a wraz nim fundamenty saudyjskiego dobrobytu? W jaki sposób Saudowie kupią sobie lojalność poddanych? Ryzyko konfrontacji z ludem potęguje wewnątrzkrajowa presja demograficzna, za sprawą której populacja rdzennych Saudyjczyków (bo tylko ci są w kręgu zainteresowania władzy) wzrośnie w ciągu najbliższej dekady o niemal 6 mln. Te dwie przesłanki legły u podstaw przekonania, że nie ma innego wyjścia, niż poszukać alternatywnych strumieni dochodów.

(...)

Strukturalna reforma gospodarki jest więc niezbędna, aby zabezpieczyć byt przyszłych pokoleń Saudyjczyków. Uruchomiona w 2016 r. „Saudi Vision 2030” stanowi wprawdzie kontynuację serii 5-letnich planów rozwojowych, realizowanych w latach 1975–2015, lecz przerasta je rozmiarem i intensywnością. Ta śmiała inicjatywa zmierza do dywersyfikacji źródeł dochodu królestwa w kierunku zmniejszenia zależności od ropy. Chodzi o przekształcenie go w samowystarczalną gospodarkę, której lokomotywą będzie sektor prywatny. Aby tak się stało, konieczne jest inwestowanie w obszary o wysokim potencjale wzrostu, takie jak turystyka, opieka zdrowotna, finanse, produkcja. Mohammed bin Salman (MBS), następca tronu, któremu wiekowy ojciec de facto już oddał władzę, rozumie, że jeśli gospodarka nie będzie rosła w tempie powyżej 6,5–7 proc., to stopa bezrobocia wśród młodych nie spadnie, nawet nie pozostanie na tym samym poziomie, ale wzrośnie, a to jest tykająca bomba zegarowa. Stąd pomysł rozwinięcia sektora prywatnego kosztem uszczuplenia sektora publicznego, który zatrudnia 70 proc. saudyjskich pracowników. Pierwotnie zakładano podwojenie PKB w perspektywie roku 2030 i stworzenie 6 mln nowych miejsc pracy, które wchłoną armię bezrobotnych młodych ludzi. Ale czy uda się ten cel osiągnąć?

Transformację gospodarki, obejmującą rozbudowę branż i tworzenie miejsc prac w sektorze prywatnym, napędzają megainwestycje realizowane w ramach Vision 2030. Największą z nich jest NEOM („Nowa Przyszłość) – szacowany na 500 mld dolarów projekt zagospodarowania pustynnych terenów nad Morzem Czerwonym i utworzenia tam high-techowej strefy biznesowej. Okrętem flagowym przedsięwzięcia będzie „The Line” – futurystyczne 100-mln megamiasto, w pełni zautomatyzowane i bezemisyjne, które połączy wybrzeże Morza Czerwonego z północno-zachodnią częścią Arabii Saudyjskiej. Dalej jest i strasznie, i śmiesznie: nad miastem zabłyśnie sztuczny księżyc, zasiewanie chmur zapewni życiodajny deszcz, mieszkańcy będą przemieszczać się latającymi taksówkami, o czystość zadbają roboty, a ludzie będą lepszymi wersjami samych siebie dzięki modyfikacji genomów. Trudno oprzeć się wrażeniu, że książę MBS, delikatnie mówiąc, dał się ponieść wybujałej fantazji, a ponieważ otacza go krąg sowicie opłacanych potakiwaczy, nikt nie śmie zakwestionować przynajmniej niektórych pomysłów.

obserwatorfinansowy.pl

W 1956 r., na XX Zjeździe KPZR, tym samym, na którym Chruszczow odciął się od Stalina i jego zbrodni, ujawnił on także ambitne plany rozwoju przemysłu gazowego w ZSRR. I zaczął je konsekwentnie realizować. Wydobycie gazu ziemnego wzrosło z 9 mld metrów sześciennych w 1955 r. do 198 mld metrów sześciennych w 1970 r. Chruszczow był dumny z rozwoju przemysłu gazowego w ojczyźnie i uważał to za jeden z głównych dowodów, że radziecka gospodarka skutecznie ściga zachodnie kraje i wkrótce je przegoni.

Jeden z najbliższych współpracowników Chruszczowa Leonid Breżniew doprowadził do odsunięcia go od władzy w 1964 r. i sam przejął ster rządów w ZSRR. Breżniew podzielał słabość Chruszczowa do przemysłu gazowego i pilotował jego rozwój. To za jego rządów doszło do podpisania kluczowej z punktu widzenia radzieckiego i światowego rynku gazowego umowy.

Pod koniec lata 1967 r. 30 km na południowy zachód od Wiednia, w zamku Hernstein służącym niegdyś Habsburgom za zakwaterowanie na czas polowań (obecnie jest czterogwiazdkowym hotelem) doszło do spotkania delegacji radzieckiej i austriackiej. Przez dwa tygodnie toczyły się rozmowy na temat pierwszego w historii znaczącego kontraktu na dostawę gazu do kraju znajdującego po zachodniej stronie żelaznej kurtyny.

Inicjatorem spotkania byli Sowieci, ponieważ mieli rezerwy gazu, z którymi chcieli coś zrobić. Austriacy chętnie się na spotkanie stawili, gdyż zużycie energii w Europie Zachodniej rosło. Problem polegał na tym, że sprzedaż gazu ziemnego rządzi się zupełnie innymi prawami niż na przykład sprzedaż ropy naftowej. W przypadku tej ostatniej można wymienić paliwo na pieniądze i później nie mieć ze sobą nic do czynienia. Dostarczanie gazu ziemnego w latach 60. wymagało zbudowania infrastruktury, utrzymywania stałych kontaktów i przede wszystkim zaufania. A  z tym w czasach zimnej wojny było krucho.

Ale Austria miała idealne warunki, by przełamać impas. Jej krajowy monopolista, jeżeli chodzi o ropę i gaz, koncern OMV, w latach 1945-1955 był zarządzany przez Rosjan. W 1955 r. Austria ogłosiła neutralność i na niewielką skalę importowała gaz ziemny z Czechosłowacji. Skala była niewielka, ale obie strony zaczęły uczyć się handlu gazem, poznawały siebie i kapitał zaufania powoli rósł.

W czerwcu 1968 r. Austriacy i Rosjanie zakończyli uzgadnianie ceny i podpisali umowę. Jest znamienne, że dostawy gazu rozpoczęły się zgodnie z planem 1 września 1968 r. pomimo inwazji wojsk Układu Warszawskiego dziesięć dni wcześniej, która bardzo zaogniła sytuację polityczną między krajami bloków wschodniego i zachodniego.

To, w opinii autora książki, dostarcza dowodów na to, że biznes na gazie ziemnym okazał się być „mostem” łączącym wspólnym interesem ZSRR (a później Rosję) z Europą Zachodnią i USA. „Mostem” tym ważniejszym, że w lutym 1981 r. Leonid Breżniew, ogłaszając cele jedenastego planu pięcioletniego, podkreślił priorytetową w nim rolę przemysłu gazowego. Wydobycie gazu miało zostać zwiększone o 50 proc. w tym okresie (z 435 mld metrów sześciennych w 1980 r. do 630-645 mld metrów sześciennych w 1985 r.).

By to osiągnąć, planowano zainwestować w przemysł gazowy przez te pięć lat tyle kapitału, ile zainwestowano przez poprzednie piętnaście. Za te pieniądze miano wybudować sześć linii rurociągu o średnicy 1420 mm i długości 20 000 km łączącego Zachodnią Syberię z europejską częścią ZSRR. Co ciekawe, gaz w ZSRR był jedynym źródłem energii, którego wydobycie osiągnęło zaplanowane poziomy.

Kiedy Breżniew zapowiadał priorytety planu pięcioletniego, nie mógł zdawać sobie sprawy, że jednocześnie decyduje o przyszłości kapitalistycznej Rosji. „Gaz był paliwem, które umożliwiło Rosji przetrwać bolesną transformację ustrojową” – podkreśla autor książki. W lata 90. Rosja weszła bowiem z największym i najmłodszym przemysłem gazowym świata. Jej zasoby to było wówczas 40 proc. globalnych rezerw. W 1990 r. gaz ziemny zaspokajał 42 proc. potrzeb energetycznych kraju, w 2000 r. było to już 53 proc., a w 2018 r. – 54,8 proc.

obserwatorfinansowy.pl