12 stycznia 2017. Czekając na Trumpa
Oni na ciebie czekali, Trumpie. Oni trzymali za ciebie kciuki. Palili świeczki za twoje zwycięstwo i stawiali na nie wszystkie żetony. Dzień i noc wychwalali cię we wszystkich rządowych kanałach telewizyjnych, radiowych i internetowych, jakbyś był ich kandydatem. Jakby to były ich wybory, jakbyśmy mieli w nich prawo głosu. Tak właśnie trudzą się w pocie czoła kaukascy gubernatorzy, zdobywając dla Putina jego dziewięćdziesiąt dziewięć procent miłości ludu.
Oni walczyli o ciebie, Trumpie, zapominając o dumie narodowej, nie zdając sobie sprawy, że skłaniając Rosjan do bliskości z tobą typowymi dla siebie metodami, robią z Rosji kolejny amerykański stan, którego los zależy od polityków w dalekiej stolicy federalnej.
Jesteś tym, czego od dziecka uczono nas nienawidzić w Ameryce. Jesteś bezczelnym oligarchą, Trumpie, jesteś łgarzem, pływasz w złocie i szanujesz tylko szmal, jesteś też imperialistą, ale oni nauczyli nas uwielbiać cię wbrew temu wszystkiemu. Kiedy wygrałeś, oni zgotowali ci owację na stojąco, myśląc, że oklaskują samych siebie. Twoje zwycięstwo było ich zwycięstwem, Trumpie. Ale dlaczego? Dlaczego tak się z ciebie cieszą? Dlatego że złożyłeś im obietnicę, na którą tak długo czekali.
Oni chcą od ciebie tylko jednego: szacunku dla Rosji. Brzmi to dość niewinnie i to żądanie wydaje się wykonalne. Jeśli nie wnikać w znaczenia, które przypisują słowu "szacunek" i słowu "Rosja".
"Rosja" to oni: grupa osób obecnie dzierżących władzę w naszym kraju. Dość wąska grupa związana wspólną przeszłością i licznymi interesami biznesowymi. Większość z nich to weterani służb specjalnych, cierpiący na zawodowe odchylenia psychiczne. Zdobyli wielką władzę przypadkiem i na złość temu przypadkowi przekonali sami siebie o jej sakralnej naturze. Nie są wybranymi, ale wybrańcami, i dlatego postrzegają ludność jako generator chaosu i zagrożeń. Usilnie zapominają o tym, że sami pochodzą z ludu, i dlatego już ludu nie rozumieją i nie czują. Sami nam powiedzieli, że Rosja to Putin, pod słowem "Putin" rozumiejąc oczywiście i siebie. Tak, przez półtorej dekady zachodnie wywiady zdążyły się zorientować, who is ten zbiorowy Putin. Zorientowały się, z jakim wdziękiem stosuje się we współczesnej Rosji kryminalny styl zarządzania, wdrożony jeszcze przez towarzysza Stalina. Rozwikłały zawiłe powiązania wielkiego biznesu, przestępczości zorganizowanej i służb specjalnych, które stanowią w naszym kraju realną politykę. Zdjęły z nich maski. Zobaczyły ich prawdziwe gęby. A teraz wszyscy będziecie musieli te gęby pokochać, Trumpie, dlatego że maski na nie już nie pasują. Oni wyciągają do ciebie rękę, w czymkolwiek by była umazana, Trumpie. Pamiętaj, że "szacunek" to kluczowe pojęcie w świecie "pojęć". Szanuj, uściśnij.
I jeszcze, że "szacunek" oznacza "nieingerencję". Nie powtarzaj błędów Obamy, Trumpie, nie wprowadzaj swojej amerykańskiej reguły do naszego prawosławnego klasztoru. Nasza droga jest szczególna. Rosja od niepamiętnych czasów opiera się na mamieniu i dziesiątkowaniu narodu, na dławieniu wolnomyślicielstwa, na sitwach, na strachu i zachwycie, na amnezji i rekonstrukcjach historycznych, na kłamstwach ideologii i religii, na niekończącej się konfrontacji z potencjalnym przeciwnikiem. Nie, to nie jest zapóźnienie cywilizacyjne. Nie trzeba nas oduczać rytualnego składania ofiar, a nasz feudalny system jest wyjątkowy, piękny, mądry i wieczny. Szanuj cudzą kulturę, Trumpie.
I jeszcze jedno: będziemy musieli ustanowić taki sam suwerenny porządek na sąsiadujących z nami terytoriach. Uwierz mi: żadna forma rządów nie pasuje do nich bardziej niż ta kryminalna, którą zaproponował towarzysz Stalin, by utrzymać porządek wśród mieszkańców łagrów. W końcu jesteśmy sobie historycznie bliscy, to, co nam odpowiada, będzie odpowiadać i naszym sąsiadom. Oto dlaczego oni tak na ciebie czekali, Trumpie. Wszystko, czego chcą od Ameryki, to żeby zostawiła ich w spokoju. Żeby przestała dawać dobre rady. Ich figle z waszymi wyborami to tylko pouczający przykład. Im też się nie podoba, kiedy wtrącacie się w nieswoje sprawy. Dlatego byli szczęśliwi, kiedym im obiecałeś, że odpierdolisz się od Rosji. A my byliśmy szczęśliwi, bo oni powiedzieli nam z telewizora, żebyśmy byli szczęśliwi.
Nie lubimy, gdy ktoś nam mówi, jak mamy żyć, Trumpie. Może i życie mamy nie takie jak u was, może jest krótkie i niełatwe, ale jesteśmy z tego bardzo dumni. My zresztą nie chcemy żyć, wystarcza nam przetrwanie.
Oni na ciebie czekali, Trumpie. Wszyscy czekaliśmy. Nie spieprz tego.
Dmitrij Głuchowski - My. Kronika upadku