środa, 11 maja 2022


Ukraiński Sztab Generalny powiadomił o odzyskaniu kontroli nad czterema miejscowościami w okolicach Charkowa. Sytuacja militarna miała jednak nie ulec zmianie – jednostki rosyjskie w dalszym ciągu bezskutecznie atakują pozycje obrońców, ponosząc przy tym znaczące straty, ewentualnie umacniają się na zajmowanych pozycjach. Z lokalnych doniesień wynika, że wciąż niemożliwa jest ewakuacja ludności z obwodu ługańskiego, a także dostarczenie jej pomocy humanitarnej. We wszystkich kontrolowanych przez stronę ukraińską miejscowościach w rejonie Siewierodoniecka miały zostać odcięte woda, prąd, gaz i łączność komórkowa. Miejscowe władze wezwały mieszkańców Hulajpoła w obwodzie zaporoskim do ewakuacji.

Agresor kontynuuje ostrzał artyleryjski i bombardowania pozycji obrońców na całej linii styczności wojsk oraz miejscowości stanowiących ich bezpośrednie zaplecze (Słowiańsk, Mikołajów, miejscowości na południe od Krzywego Rogu i Zaporoża). Po raz pierwszy od ponad dwóch miesięcy najeźdźcy nie uderzali na cele w Charkowie, zwiększyli natomiast częstotliwość ognia na jego obrzeżach. Strona ukraińska nie poinformowała też o atakach rakietowych w głębi kraju. Rosjanie wciąż ostrzeliwują przygraniczne rejony obwodów czernihowskiego i sumskiego.

Dowództwo 126. Samodzielnej Brygady Obrony Terytorialnej w obwodzie odeskim powiadomiło o przeszkoleniu (m.in. w zakresie posługiwania się bronią przeciwpancerną, neutralizacji snajperów i działań antysabotażowych) kolejnych 2 tys. ochotników, którzy mogą być skierowani do obrony obwodu w razie zagrożenia z terytorium Naddniestrza. Łącznie w ukraińskiej części Besarabii przeszkolono już 10 tys. chętnych w ramach Obrony Terytorialnej.

Rosyjskie media poinformowały, że kolaborujące z okupantem „władze” obwodu chersońskiego zamierzają zwrócić się do Moskwy o przyłączenie tego terenu do Rosji. Tym samym – zapewne z powodu trwającego oporu społecznego – pominięty ma być etap stworzenia tzw. Chersońskiej Republiki Ludowej i referendum w sprawie jej uznania.

Główny Zarząd Wywiadu Ministerstwa Obrony Ukrainy oznajmił, że część zboża wywiezionego przez agresora znajduje się już na Morzu Śródziemnym na statkach pod rosyjską banderą i jest transportowana najprawdopodobniej do Syrii. Najeźdźcy mają nadal wywozić skradzioną żywność do Rosji i na obszar okupowanego Krymu.

Prezydent Wołodymyr Zełenski poinformował, że przeciwnik nie wyraża zgody na żadną z proponowanych przez Ukrainę opcji ewakuacji obrońców z zakładów Azowstal w Mariupolu. Podkreślił też, że kraj zwrócił się do partnerów zachodnich z prośbą o broń niezbędną do odblokowania miasta i uratowania pozostających tam osób. W wystąpieniu przed parlamentem Malty Zełenski zaakcentował wagę pomocy udzielonej wyspie przez Wielką Brytanię i Stany Zjednoczone w czasie II wojny światowej oraz zaapelował o przekazanie samolotów, śmigłowców i ciężkiej artylerii. Podkreślił przy tym, że – podobnie jak 80 lat temu – na polu walki decydują się losy Europy.

Międzynarodowa grupa robocza ds. sankcji wobec Rosji pod przewodnictwem Andrija Jermaka, szefa Biura Prezydenta Ukrainy, i Michaela McFaula z Uniwersytetu Stanforda przedstawiła harmonogram wprowadzania sankcji energetycznych, które utrudniałyby finansowanie wojny, a jednocześnie zmniejszałyby negatywny wpływ restrykcji na gospodarkę świata. Dokument proponuje mechanizmy stopniowego wdrażania embarga na rosyjskie surowce i sankcje za obchodzenie ograniczeń.

Dyrektor Wywiadu Narodowego USA Avril Haines w wystąpieniu przed Komisją Sił Zbrojnych Senatu oświadczyła, że wojna na Ukrainie ulegnie w kolejnych miesiącach eskalacji, lecz działania Moskwy mogą stać się nieprzewidywalne z uwagi na rozbieżność planów Kremla i możliwości rosyjskiego wojska. Haines stwierdziła, że można się spodziewać wprowadzenia w Rosji stanu wojennego i reorientacji jej produkcji przemysłowej na tory wojenne, lecz użycie broni jądrowej uznała za mało prawdopodobne. Podobne zdanie w ostatniej z tych kwestii przedstawił gen. Scott Berrier, szef Agencji Wywiadu Obronnego USA.

Minister spraw zagranicznych Ukrainy Dmytro Kułeba stwierdził, że cele państwa zmieniły się wraz z rosnącą pomocą militarną z Zachodu. Ambicją Kijowa ma być już nie tylko odrzucenie wojsk rosyjskich poza tereny kontrolowane przed rozpoczęciem inwazji 24 lutego, lecz także odzyskanie władzy nad całym krajem w granicach konstytucyjnych, a więc również okupowanymi przed wojną częściami Donbasu oraz Krymu. Kluczową kwestią pozwalającą na zrealizowanie tego planu ma być zwycięstwo w bitwie o Donbas. Kułeba podkreślił zarazem konieczność nadania Ukrainie statusu kandydata do członkostwa w UE jako jedynej możliwej drogi rozwoju relacji z Brukselą. Odrzucił tym samym warianty pośrednie suflowane przez prezydenta Francji Emmanuela Macrona. Za pełnoprawnym członkostwem Ukrainy w Unii opowiedziała się też wizytująca Kijów minister spraw zagranicznych Niemiec Annalena Baerbock.

Operator ukraińskiej sieci gazociągów (OGTSU) poinformował o zamknięciu punktu przyjęcia gazu z Rosji Sochraniwka i stacji kompresorowej Nowopskow znajdujących się na niekontrolowanych przez Kijów terenach w obwodzie ługańskim. Powodem mają być m.in. „niesankcjonowane interwencje sił okupacyjnych w procesy technologiczne, w tym nielegalny pobór gazu”. Przez Sochraniwkę transportuje się trzecią część surowca, który dociera tranzytem przez Ukrainę do odbiorców europejskich. Jednocześnie operator uznał za kłamstwo rzekomy „brak możliwości technicznych”, podany przez Gazprom jako przyczyna niemożności przeniesienia punktu przyjęcia gazu do Sudży, co jako rozwiązanie zaproponowała strona ukraińska. Według Kijowa przepustowość tej odnogi jest wystarczająca do przesyłania wolumenów gazu przewidzianych ukraińsko-rosyjskim kontraktem. Co więcej, przez kilkanaście dni w październiku 2020 r. to właśnie przez Sudżę transportowano surowiec przekierowany z remontowanej Sochraniwki.

Zgodnie z danymi Straży Granicznej RP od początku wojny do Polski wyjechało 3,29 mln Ukraińców. 10 maja było ich 18,1 tys. (wzrost o 6,6% względem dnia poprzedniego), a granicę w przeciwnym kierunku przekroczyło prawie 22 tys. osób. Od 24 lutego z Polski na Ukrainę wyjechało 1,16 mln ludzi.

Komentarz

W ostatnich tygodniach sytuacja militarna sprawia wrażenie stabilnej. Pozycje walczących stron przesunęły się nieznacznie (o kilka lub kilkanaście kilometrów) na korzyść Rosjan (na południu obwodu charkowskiego oraz w obwodach donieckim, ługańskim i zaporoskim) lub Ukraińców (w okolicach Charkowa). Na pograniczu obwodu chersońskiego z obwodami mikołajowskim i dniepropetrowskim zmiany są nieznaczące. Nie nastąpiła zapowiadana przez stronę ukraińską ofensywa rosyjska ani sugerowana przez Kijów kontrofensywa ukraińska. Prawdopodobnie najeźdźcy nadal uważają zgromadzone siły za niewystarczające do skutecznego przełamania pozycji obrońców i rozwinięcia powodzenia na którymkolwiek z kierunków. Moskwa nie podejmuje jednak żadnych widocznych ruchów, aby znacząco zwiększyć liczebność wojsk zaangażowanych w operację przeciwko Ukrainie, nie wykorzystuje też w pełni sił, które już się tam znajdują. Z kolei Kijów stara się tonować nastroje i nadzieje na szybką kontrofensywę, o czym świadczy wypowiedź prezydenta Zełenskiego z 10 maja. Najprawdopodobniej po dotarciu do kraju większych partii ciężkiego uzbrojenia z Zachodu władze będą chciały przeprowadzić operację zaczepną, aby podbudować wiarygodność (zwłaszcza po prawdopodobnym ostatecznym upadku Mariupola), a jej potencjalnym celem byłby Chersoń.

Brak szybkich postępów Rosji przy jednoczesnym rosnącym wsparciu militarnym, politycznym i finansowym dla Kijowa ze strony Zachodu motywuje władze ukraińskie nie tylko do kontynuowania efektywnego oporu przeciwko agresorowi, lecz także do formułowania celów politycznych i wojskowych wykraczających poza status quo przed inwazją. Wydaje się, że opinie ministra Kułeby stanowią odzwierciedlenie kalkulacji kierownictwa państwa oraz nastrojów społecznych. Ukraińcy uważają, że obecnie – po masakrach, m.in. w Buczy, i powstrzymaniu ofensywy przeciwnika na wschodzie kraju – nie ma miejsca na negocjacje pokojowe z Rosją, lecz należy cierpliwie dążyć do pełnego zwycięstwa militarnego, aby odzyskać również tereny utracone w 2014 i 2015 r.

osw.waw.pl

System walki GIS Arta, opisywany przez samych twórców jako "Uber dla artylerii", łączy informacje z dronów, GPS-ów, zdjęć satelitarnych, map wysokościowych terenu, danych na temat amunicji w oddziałach ukraińskiej armii tj. szybkość i opadanie. Stworzony został przez cywilów, a wojsko powitało go z otwartymi rękami. 

Gdy znajdujący się w terenie oddział lub patrolujący dany obszar dron, "zauważy" wroga, podaje jego pozycje (zupełnie jak pasażer w aplikacji Ubera). Po "sekundzie zastanowienia" system kierowania polem walki wybiera najbardziej optymalny sposób ostrzału, informując o tym oddziały artyleryjskie, drużyny z moździerzami lub dronami. Gdy dowództwo potwierdzi cel, w ciągu 30 sekund znajduje się on już pod ostrzałem.

Dla porównania analogiczny amerykański system potrzebuje 30 minut od zgłoszenia do ostrzału, ale też Pentagon weryfikuje dokładniej cele. Ukraińska armia w stanie wojny z tego zrezygnowała.

Co więcej, atak, w przeciwieństwie do tego "tradycyjnego" stosowanego przez wojska rosyjskie, przebiega z różnych stron. Zamiast standardowych baterii ustawianych w jednym miejscu, ukraiński przypomina bardziej rój pocisków spadających niemal zewsząd. Dodatkowo, system GIS Arta jest w stanie obliczyć kiedy pocisk z danego oddziału spadnie na cel i skoordynować atak z różnych pozycji, tak, by trafiły one niemal jednocześnie. To znacznie utrudnia rosyjski kontratak. 

Rosyjscy wojskowi zdawali sobie sprawę z ukraińskiego systemu, dlatego też na początku inwazji przeprowadzili zmasowany cyberatak na Tooway'a, dostawcy cywilnego internetu satelitarnego, paraliżując tym samym ukraiński system walki. 

Wtedy wszedł na arenę Elon Musk ze swoim Starlinkiem. Jak się okazuje, Rosjanie nie byli w stanie ani go zakłócić, choć próbowali, ani zhakować. I zaczęły się groźby. Dimitrij Rogozin, szef agencji kosmicznej Roscosmos, na swoim kanale na Telegramie napisał, że "Musk jest zaangażowany w dostarczanie faszystowskim siłom na Ukrainie wojskowego sprzętu łączności".

Na odpowiedź właściciela SpaceX nie trzeba było długo czekać. 

Dyskusja trwała dalej i Rogozin poinformował świat, że "za to Elon zostaniesz pociągnięty do odpowiedzialności jak dorosły - bez względu na to, jak bardzo udajesz głupca". Ale na Twitterze trudno jest "przegadać" jego właściciela.

"Jeśli umrę w tajemniczych okolicznościach, miło było cię poznać" napisał. /red./

bankier.pl

7 kwietnia Gerhard Schroeder obchodził swoje urodziny. Skończył 78 lat. To mogłaby być okazja do świętowania w licznym gronie. Schroeder był w latach 1990-1998 premierem Dolnej Saksonii, a od października 1998 r. do listopada 2005 r. siódmym kanclerzem RFN. Z okazji okrągłych 70 urodzin, na przyjęcie w ratuszu w Hanowerze siedem lat temu przybyło 200 gości. Wtedy były kanclerz był jeszcze honorowym obywatelem stolicy Dolnej Saksonii.

Teraz Schroeder utracił ten tytuł. Zrezygnował również z członkostwa w klubie piłkarskim Hannover 96, po tym, jak zapowiedziano jego wyrzucenie. I dlatego wątpliwe jest, czy znalazłaby się wystarczająca liczba gości, aby zorganizować duże przyjęcie urodzinowe. Odmawiając rezygnacji ze stanowisk w radach nadzorczych rosyjskiego przemysłu energetycznego i zdystansowania się od prezydenta Władimira Putina, były kanclerz skazał się na izolację. Przyjaciele i dawni towarzysze polityczni odwrócili się od niego. Nie da się już z nim dyskutować i zgłaszać zastrzeżeń — mówią za zamkniętymi drzwiami.

Były kanclerz Niemiec utracił społeczną sympatię, a w niektórych miejscach już dawno przestał być mile widziany. Kiedy na początku maja wybrał się na wakacje ze swoją piątą żoną So-yeon Schroeder-Kim na wyspę Norderney u wybrzeży Morza Północnego, miejscowy właściciel karczmy niezwłocznie zakazał mu wstępu do lokalu i polecił pracownikom swoich trzech browarów, aby również oni odmówili Schroederowi gościny. "Dobra i konsekwentna decyzja" — skomentował jeden z użytkowników na profilu karczmy na Facebooku. "Browar zasłużył na medal za tę odważną i ważną akcję!" — napisał ktoś inny.

Z kolei berliński lokal "StäV" usunął ze swojego menu nazwę "Altkanzlerfilet", którą określano lubianą przez Gerharda Schroedera kiełbasę w sosie curry. Dodatkowo z lokalu ma zniknąć jego zdjęcie.

Centrum polityczne w Berlinie już od jakiegoś czasu dystansuje się od byłego szefa rządu. A zapowiadane są kolejne kroki. Komisja budżetowa Bundestagu ma rozważyć możliwość pozbawienia byłego kanclerza pomieszczeń biurowych, samochodu służbowego i personelu, które przysługują mu dożywotnio i są finansowane z podatków. Christian Lindner, obecny minister finansów i lider Wolnej Partii Demokratycznej (FDP), domaga się nawet całkowitego odcięcia Schroedera od publicznych pieniędzy. Z pytania zadanego przez partię "Lewica" w Bundestagu wynika, że koszty osobowe Gerharda Schroedera sięgają około pół miliona euro rocznie.

Wymowne, że Schroeder nie ma już pod sobą żadnych pracowników biurowych. Wszyscy zrezygnowali w marcu br. i przenieśli się na inne stanowiska w ramach struktur niemieckiego parlamentu. Nawet jego wieloletni szef biura i autor przemówień, który z dumą wspomina 20 lat współpracy z prominentnym socjaldemokratą, nie chciał już dla niego pracować.

(...)

Gerhard Schroeder udzielił ostatnio obszernego wywiadu dla "New York Timesa". Dziennik wyliczył, że były kanclerz zarabia około miliona euro na stanowiskach w rosyjskim sektorze energetycznym. W 2005 r., wkrótce po opuszczeniu fotela kanclerskiego, rozpoczął pracę w spółce Nord Stream. Do dziś piastuje tam funkcję przewodniczącego komitetu akcjonariuszy. Jest on także przewodniczącym rady nadzorczej rosyjskiego państwowego giganta energetycznego Rosnieft oraz figuruje w rejestrach handlowych jako prezes zarządu spółki Nord Stream 2 AG.

(...)

W SPD od miesięcy trwają bezowocne próby nakłonienia Gerharda Schroedera do rezygnacji z jego stanowisk. Jednak były kanclerz zawsze uważał, że chce żyć tak, jak mu się podoba i że jest to wyłącznie jego sprawa. Lars Klingbeil, współprzewodniczący SPD, widzi sprawę inaczej. "Nie robi się interesów z agresorem, z podżegaczem wojennym, jakim jest Putin. "Jako były kanclerz Niemiec nigdy nie działa się tylko we własnym imieniu. A już na pewno nie w takiej sytuacji, jaką mamy obecnie" — napisał w mediach społecznościowych krótko po rosyjskiej inwazji na Ukrainę.

Schroeder do dziś wybiera milczenie. W międzyczasie do władz SPD trafiło 14 wniosków o jego wykluczenie z partii. Procedura jest jednak skomplikowana i może się przeciągać. Współprzewodnicząca SPD Saskia Esken wolałaby, aby Schroeder sam opuścił SPD i już wezwała go do złożenia rezygnacji. Również Lars Klingbeil nie kryje rozczarowania: — Życzyłbym sobie, aby Gerhard Schroeder znalazł się po dobrej stronie historii. Ale wybrał niewłaściwą.

Schroeder również na te głosy pozostaje niewzruszony. Zamiast tego, w wywiadzie dla "New York Timesa" zdecydowanie bronił Putina przed oskarżeniami o masakrę ludności cywilnej w podkijowskiej Buczy. Schroeder powiedział dziennikarzowi "NYT", że rozkazy nie pochodziły od Putina, lecz "z niższych kręgów". Najwyraźniej były kanclerz przeoczył, że Putin przyznał medale żołnierzom, którzy pełnili w Buczy służbę.

onet.pl