niedziela, 11 grudnia 2022


Rosyjskie władze planują uruchomienie w Rosji i na okupowanych terytoriach ukraińskich programów przygotowania dzieci do ewentualnej służby wojskowej. Powstanie takich programów wskazuje, że rosyjskie władze inwestują w długoterminowe zdolności generowania sił. Rosyjski antymobilizacyjny serwis informacyjny poinformował 9 grudnia, że rosyjskie władze planują otwarcie ośrodków szkolenia wojskowego w 10 rosyjskich regionach, aby zapewnić dzieciom w wieku od 14 do 18 lat „wojskowy trening sportowy” i „edukację patriotyczną”. Wicepremier Rosji i wysłannik prezydenta do Dalekowschodniego Okręgu Federalnego Jurij Trutniew zapowiedział, że ośrodki będą istnieć, bo każde rosyjskie dziecko powinno „móc obronić swoją Ojczyznę”, a rosyjscy żołnierze walczący na Ukrainie „wrócić żywi do domu”. Trutnev przewidywał, że do programu pilotażowego wiosną 2023 r. zapisze się 45.000 dzieci w wieku szkolnym. Nie jest jasne, w jaki sposób władze rosyjskie planują ustrukturyzować lub zachęcić do zapisania się do tych programów. Szef ukraińskiego obwodu ługańskiego Serhij Haidai oświadczył 10 grudnia, że władze okupacyjne w obwodzie ługańskim również wprowadzają do programów szkolnych szkolenie wojskowe i „kursy dla młodych bojowników”. Programy te są szczególnie skierowane do uczniów w 8. i 10. klasie.

understandingwar.org

Instytut Badań nad Wojną (ISW) w jednej z ostatnich analiz stwierdza, że Kreml nie może zapanować nad przekazem, w rosyjskich mediach społecznościowych (i tak silnie ograniczonych oraz infiltrowanych przez FSB), dotyczącym kolejnej fali mobilizacji. Władimir Putin zaostrza środki, które mają blokować wszelkie bunty wobec mobilizacji oraz informowanie rodzin żołnierzy o warunkach „branki". Zaostrzono przepisy dotyczące protestowania w budynkach rządowych, szpitalach, cerkwiach oraz dworcach. Rzecznik Kremla Dmitrij Pieskow nazwał informacje o nowej fali mobilizacji „prowokacjami", chociaż Putin nie odwołał dekretem wrześniowego powoływania w kamasze. Tym sposobem Moskwa będzie chciał tuszować kolejne etapy mobilizacji – skoro oficjalnie nie zakończono „pierwszej".

Z przemowy Władimira Putina wynika, że z 300 tys. zmobilizowanych rezerwistów na front wysłano połowę. Reszta szkoli się w Rosji jako „odwód". Jak piszą dziennikarze niezależnego serwisu Medusa – brak dekretu Putina odwołującego mobilizację oznacza, że będzie ona kontynuowana. Jest to potwierdzane w praktyce. Cały czas wojenkomaty wysyłają karty powołań. Dochodzi do desperackich wręcz prób osiągnięcia „kwot" rezerwistów ściągniętych na wojnę. W jednym z rosyjskich regionów nakazano wydalenie wszystkich studentów z problemami w nauce, a następnie przesłano ich dane rosyjskim komisariatom wojskowym odpowiedzialnym za mobilizację. W niższych kręgach rosyjskiej władzy dochodzi do „stachanowskiego" wyścigu w poparciu dla mobilizacji. Kierownictwo moskiewskiej administracji nakazało pracę swoim pracownikom w nocy, by szybciej dostarczyć karty powołań. Wojenkomaty stosują „fortele" by ściągnąć jak najwięcej osób. Alternatywą dla powołania wobec rezerwisty jest wezwanie go „celem uzupełnienia danych". Rosja zaczęła powoływać obywateli do oddziałów „obrony terytorialnej" z uwagi na „zagrożenie atakiem lądowym ze strony Ukrainy".

Moskwa zmieniła także kolejny raz narrację odnośnie zbrojnej inwazji przeciwko Ukrainie. W pierwszej fazie wojny w rosyjskich mediach obowiązywał ścisły rygor milczenia (lub ograniczonego informowania). Gdy skala klęski okazała się tak duża, że nie dało się tego „zamieść pod dywan" postawiono w mediach na kontrolowaną krytykę obarczając konkretne osoby (w tym ministra Sergieja Szojgu). Na tej fali urosła w siłę frakcja krytyków Prigożyn-Kadyrow. Niepopularność mobilizacji jednak sprawiła, że zmieniono kolejny raz retorykę. Rosja milczy o mobilizacji wysyłając kolejne oddziały nieprzygotowanych „mobików" na front. W międzyczasie publicznie informuje o wojnie nazywając ją w putinowskiej nowo-mowie „specjalną operacją wojskową".

Zmienia się także retoryka odnośnie celów. Moskwa znowu wróciła do narracji o „denazyfikacji" Ukrainy, czyli – jak rozumie to Kreml – obaleniu rządu Wołodymyra Zełenskiego. Od klęski wojsk rosyjskich pod Kijowem do bezprawnej aneksji ukraińskich obwodów narracja Kremla „minimalizowała" cele do wschodniej i południowej Ukrainy. Tak międzynarodowe media odczytały także ostatnie słowa Pieskowa, rzecznika Kremla. Problem w tym, że to właśnie Pieskow powtórzył hasło o "denazyfikacji". Jak ostrzega ukraiński wywiad wojskowy (HUR) Rosjanie chcą wojować przeciwko Kijowowi wcielając w szeregi wojsk inwazyjnych nieletnich ukraińskich obywateli z okupowanych terenów. Objęto ich zakazem wyjazdu. Zdaniem ISW zmieniająca się retoryka Kremla ma być siłą nacisku wobec Zachodu. Ma przymusić Ukraińców do tzw. negocjacji pokojowych, które Putin chciałby wykorzystać jako pauzę operacyjną w niekorzystnej dla siebie sytuacji frontowej.

defence24.pl

Zgodnie z informacjami z 8 grudnia po ataku ukraińskich bezzałogowców z lotniska Engels-2 przebazowano dalej od granic z Ukrainą bombowce Tu-95 i Tu-160 używane do ataków rakietowych. Jak wynika ze zdjęć satelitarnych również z bazy Diagilewo, w której widać ślady gaszenia jednego z bombowców zniknęła większość stacjonujących tam maszyn Tu-22M3. Co ciekawe, dotyczy to również samolotu ze złamanym ogonem który uległ uszkodzeniu w ataku.

Zdjęcia satelitarne bazy Diagilewo w obwodzie riazańskim dostarczyła mediom firma Planet Labs, zajmująca się usługami tego typu. Z dokumentacji wynika przede wszystkim, że w wyniku ataku 5 grudnia został poważnie uszkodzony co najmniej jeden bombowiec naddźwiękowy Tu-22M3. Na zdjęciach widać, że jej kadłub uległ złamaniu o wokół uszkodzenia widać ślady pożaru i środków gaśniczych.

Na zdjęciach datowanych na 7 grudnia widać ślad, świeży, gdyż jeszcze nie pokryty śniegiem, po 9 parkujących na lotnisku Tu-22M3. Z płyty zniknęła też spalona maszyna, czyli dziesiąty samolot. Widać natomiast startujący ciężki samolot transportowy An-124. Maszyna tego typu jest na tyle pojemna, że może służyć do szybkiego przerzutu na znaczne odległości niezbędnego sprzętu jak również uzbrojenia, łącznie z pociskami manewrującymi, takimi jak Ch-22 których używano do ataków na Ukrainę.

Wiele wskazuje więc na to, że podobnie jak na lotnisku Engles również w Diagilewie trwa eksodus maszyn stosowanych dotąd do nalotów na ukraińską infrastrukturę krytyczną. Atak przeprowadzony niewielkimi środkami, prawdopodobnie w postaci dwóch bezzałogowców dalekiego zasięgu przebudowanych ze starych maszyn rozpoznawczych Tu-141 na maszyny kamikaze. Tym bardziej jest to policzek dla Rosjan i ich obrony przeciwlotniczej. To niebezpieczny sygnał o braku zdolności do ochrony kluczowych baz lotniczych i elementów systemu odstraszania atomowego.

(...)

Z drugiej strony, Rosyjskie systemy przeciwlotnicze może są wysoko oceniane, ale jak się wydaje nie tworzą one spójnej struktury i słabo radzą sobie z wymianą danych. Są szczególnie zagrożone przez nowoczesne środki ataku powietrznego, które wykorzystują martwe strefy korzystając z rzeźby terenu lub środków walki elektronicznej. Realnie rosyjskie „kółka na mapie" są znacznie mniejsze i bardziej dziurawe niż pokazuje wielu ekspertów. To ważna kwestia podczas planowania zarówno ataku jak i obrony.

defence24.pl