niedziela, 15 grudnia 2024



Andriej Kowalenko, szef Centrum Przeciwdziałania Dezinformacji w ramach ukraińskiej Rady Obrony Narodowej, skomentował raport HUR, publikując na Telegramie wpis o treści: "Obecnie nie warto wyolbrzymiać obecności żołnierzy z Korei Północnej w obwodzie kurskim".

Wyjaśnił, że północnokoreańscy żołnierze rzeczywiście są przygotowywani do walki u boku sił rosyjskich, ale przede wszystkim w celu zwiększenia liczebności oddziałów.

Kowalenko stwierdził, że pogłoski o tym, że północnokoreańscy bojownicy są niepowstrzymani, są przesadzone, stwierdzając, że "kończą się, jak wszyscy inni".

W odpowiedzi na raport HUR niektórzy ukraińscy żołnierze twierdzą, że wojska Korei Północnej rozpoczęły walkę ponad tydzień temu. Stanisław Bunjatow, młodszy sierżant w 24. Batalionie Szturmowym Aidar, napisał na swoim profilu na platformie Telegram: "O (Północnych) Koreańczykach. Weszli do walki ponad tydzień temu [...], powiem kilka słów".

Według Bunjatowa północnokoreańscy żołnierze są dobrze wyszkoleni, zmotywowani i z dużą wiedzą na temat broni z czasów radzieckich. Wspomniał jednak także, że żołnierze ci martwią się o dobro swoich towarzyszy i tracą morale w obliczu znacznych ofiar.

Sierżant zacytował rosyjskiego jeńca, który powiedział: służyli razem [Koreańczycy z Północy] przez 5-10-15 lat, a teraz widzą, jak umierają [ich towarzysze], jeden po drugim. Jaką mogą mieć motywację? Prawdopodobnie, by nie umrzeć w wyniku egzekucji".

Bunjatow zwrócił uwagę, że rosyjscy dowódcy, nieświadomi prawdziwych zdolności bojowych wojsk z Korei Północnej, wysyłają je do tak zwanych "mięsnych ataków" u boku sił rosyjskich.

Stwierdził: "Oni (Koreańczycy z Północy) nie byli i nie są gotowi na drony. Zginą tak samo, jak nasi "bracia" (Rosjanie), a do tego wszystkiego dochodzi wyjątkowo słaba koordynacja, co tylko pogarsza ich sytuację".

Jednocześnie, jak twierdzi Bunjatow, Kreml koncentruje swoją politykę informacyjną na gloryfikowaniu swojego sojusznika, przypisując wojskom Korei Północnej "zwycięstwa".

"To jasne, dlaczego [Rosjanie decydują się na propagandę chwalącą żołnierzy Kim Dzong Una]... w przyszłości pomoże to Rosjanom uzyskać więcej darmowego mięsa na front" — podsumował.

onet.pl/Kyiv Post


Prezydent Rosji Władimir Putin nadal wychwala program weteranów „Czas Bohaterów” i wykorzystuje go do militaryzacji rosyjskiego rządu i społeczeństwa. Putin przemawiał na kongresie rządzącej partii Jedna Rosja 14 grudnia i wezwał Jedną Rosję do rozszerzenia programu Czasu Bohaterów na więcej podmiotów federalnych Rosji i rozszerzenia zastosowań, aby więcej rosyjskich weteranów mogło aplikować do programu. Program Czasu Bohaterów zapewnia w szczególności szkolenie zawodowe dla rosyjskich weteranów wojskowych, a Kreml niedawno mianował absolwentów Czasu Bohaterów na stanowiska w różnych rosyjskich strukturach rządowych federalnych, regionalnych i lokalnych. Putin podkreślił również znaczenie jedności narodowej i retorycznie powiązał tę jedność z programami patriotycznymi, w tym Czasem Bohaterów i rosyjskimi młodzieżowymi organizacjami wojskowo-patriotycznymi Junarmia i Ruchem Pierwszych, które wszystkie są sponsorowane przez Jedną Rosję.

Niektóre rosyjskie źródła spekulowały, że Kreml zamierza zreorganizować rosyjskie wojskowo-patriotyczne organizacje młodzieżowe, aby wesprzeć długoterminowe działania w zakresie generowania sił i integracji weteranów. Rosyjskie źródła wewnętrzne twierdziły 13 i 14 grudnia, że ​​rosyjska Administracja Prezydenta i partia Jedna Rosja zatwierdziły zastępcę szefa Junarmii Aleksandra Amelina, rosyjskiego weterana, który walczył na Ukrainie w oddziale BARS-Kaskad (Rezerwa Rosyjskiej Armii Bojowej), na stanowisko szefa Junarmii. Jedno ze źródeł spekulowało, że nominacja Amelina wskazuje, że władze przekształcą Junarmię, aby zapewnić pomoc ochotniczą rosyjskim weteranom i żołnierzom na Ukrainie, a także promować rekrutację kontraktową. Inne źródło skrytykowało nominację Amelina jako wskazówkę, że rosyjskie władze nadal mają trudności z ponowną integracją rosyjskich weteranów bojowych z rosyjskim społeczeństwem.

understandingwar.org


Według Ficy Zachód postanowił wykorzystać wojnę w Ukrainie do osłabienia Rosji. Kraje zachodnie nałożyły sankcje i dostarczyły Kijowowi "miliardów euro i dolarów".

— Jaki jest tego rezultat? Rosjanie odzyskują coraz więcej terytorium, sankcje nie działają, a Ukraina nie jest już wystarczająco silna do ewentualnych negocjacji — powiedział Fico.

W wyniku wojny z Rosją Ukraina może stracić jedną trzecią swojego terytorium, a na pozostałej części będą stacjonować obce wojska, mówi słowacki premier. Według niego taki wariant wydarzeń byłby "zdradą" ze strony zachodnich partnerów. Jednocześnie podkreślił, że wojna "nie może skończyć się dobrze dla Ukrainy".

— Straci terytorium i nie zostanie zaproszona do NATO — powiedział Fico, podkreślając, że osobiście sprzeciwia się zaproszeniu Kijowa do sojuszu.

onet.pl


Kard. Dziwisz często jeździ po Polsce, do Niemiec, do Włoch. Wszędzie mówi o nauce Jana Pawła II, czasami rozwożąc przy tym jego relikwie.

Papież pisał w testamencie: "Nie pozostawiam po sobie własności, którą należałoby zadysponować. Rzeczy codziennego użytku, którymi się posługiwałem, proszę rozdać wedle uznania. Notatki osobiste spalić. Proszę, ażeby nad tymi sprawami czuwał ks. Stanisław".

I kard. Dziwisz rozdaje wedle uznania – relikwie, w tym krew papieża.

– Sama tradycja relikwii jest tak bogata, jak bogata jest w pozytywy i negatywy cała historia Kościoła. Wszystko jest OK z ich kultem, jeśli wierni patrzą na nie z wiarą. A bez wiary jest już koślawo – podkreśla ks. Robert Nęcek.

Relikwie? – Dla mnie to przedziwna sytuacja, która przypomina handel relikwiami. To coś naprawdę niewłaściwego. On się wykreował na kustosza pamięci Jana Pawła II, a po prostu rozwozi jego relikwie jak krew – ocenia Robert Fidura.

Relikwie Jana Pawła II już spowszedniały. Nawet jeśli są w złoconych, ozdobnych relikwiarzach i z dołączonym certyfikatem autentyczności.

– Ze sfery publicznej kard. Dziwisza eliminuje fakt, że Jan Paweł II stracił dużą część swojego znaczenia dla ludzi. Dziwisz sam się też eliminuje przez swoje zachowanie w sprawie historii pedofilskich w Kościele. To jego ciągłe opowiadanie, że nic nie wiedział, nie znał, nie dostał listu i w ogóle wszystko było super, sprawia, że nie jest traktowany z powagą – ocenia Terlikowski.

Nie wiadomo, jakie jeszcze relikwie ma kard. Dziwisz. Kiedyś mówił, że ma nagranie głosu Jana Pawła II z ostatnich minut przed operacją w klinice Gemelli z bardzo osobistym wyznaniem papieża, ale zastrzegł, że nigdy go nie ujawni.

onet.pl/Newsweek


Newsweek: Niedawno Putin obchodził 72. urodziny. Jak trzyma się jego frakcja wojny?

Wacław Radziwinowicz: Są w uderzeniu. Sprawdza się taktyka pełzania kosztem ogromnych ofiar. Codziennie na froncie dochodzi do 150-200 ataków małymi grupkami. W każdym ginie przynajmniej dwóch ludzi, więc każdego dnia jest 300-400 zabitych. Jeżeli dodać okaleczonych, straty dochodzą do 600 żołnierzy.

Akurat rozmawiamy w 85. rocznicę prowokacji na granicy fińskiej, która stała się pretekstem do wojny zimowej. Nawet Stalin uznał ją za okropną klęskę, zginęło 126 tys. krasnoarmiejców. A teraz 70-letni faceci, którzy siedzą na Kremlu, uważają, że świetnie im idzie i już nikt ich nie zatrzyma, bo Zachód okazał się mięczakiem i nie ma dość odwagi, żeby się przeciwstawić Rosji.

Amerykański wywiad szacuje, że Rosja od początku wojny mogła stracić 600 tys. rannych i zabitych. Z badań Re:Russia wynika, że rannym żołnierzom i rodzinom zabitych Kreml wypłacił przez ostatni rok równowartość 30 mld euro, co odpowiada około 2 proc. PKB kraju.

(...)

- Dla Putina wojna w Ukrainie jest rekonstrukcją wielkiej wojny ojczyźnianej i ona niby się odtwarza według takich samych faz. Nieudaną ofensywę ukraińską z ubiegłego roku porównuje więc do przełomu w 1943 r. na Łuku Kurskim. Pasuje to Rosjanom, uważają, że skoro wtedy przełamali pancerną ofensywę hitlerowców i poszli zdecydowanie na zachód, to i teraz to zrobią.

Musi brakować rekrutów, skoro stawki za wstąpienie do armii wzrosły podobno w Petersburgu do równowartości 11 tys. euro, a w Moskwie nawet 19 tys. euro.

– To duże liczby, ale do mnie znacznie bardziej przemawiają inne. Straszny jest teraz lament nad demografią, ale za urodzenie dziecka i wychowanie go do trzeciego roku życia rodzina dostaje od państwa równowartość 40 tys. zł. A jak człowiek idzie do armii, rok odsłużył i ku ogromnemu zadowoleniu rodziny zginął, to kosztuje Kreml 800 tys. zł.

A dokładniej nie Kreml, tylko administrację swojego regionu lub tego regionu, który sobie wybrał, żeby się zaciągnąć, bo panuje kontraktowa turystyka z regionów biednych do Moskwy lub Petersburga.

To jest ekonomia śmierci.

– Nic cię tak w życiu nie urządzi jak śmierć. Prowincja rosyjska jest naprawdę morzem nędzy i beznadziei. Jesteś bezrobotnym, nikomu niepotrzebnym, mocno pijącym – to norma dla mężczyzny – którego żona nie chce, a dzieci tobą gardzą, i raptem się otwiera taka szansa. Warto zaryzykować. Jak w nieoficjalnym haśle reklamowym: "Zginę, to zginę, ale moja córka dostanie iPhone'a". Inaczej nie ma na to szans, chyba że zostanie prostytutką.

Jest też "Spasibo synu za ładu kalinu", co znaczy, że syn zginął, a jego rodzice za "trumienne", czyli pieniądze z odszkodowania, kupili sobie ładę kalinę i mogą teraz jeździć do woli. I to jest takie małe prowincjonalne szczęście oparte na śmierci.

Jest więc w Rosji ogromny zasób ludzi, którzy pójdą chętnie walczyć, bo jeżeli się uda i przeżyją, to Putin obiecuje: będziecie nową elitą, wystartujecie w wyborach, czekają na was stanowiska, a wasze dzieci będą miały wstęp na dobre uczelnie.

I niby masowo składają się w ofierze dla dobra swoich rodzin?

– Ta wojna jest niezwykle atrakcyjna dla ludzi, których się zalicza do kategorii "spiłsia" – czyli stoczył się, wpadł w alkoholizm, ale taki już śmiertelny, do tego narkotyki. Liczba śmierci z rozpaczy i samobójstw jest w Rosji bardzo wysoka, ale gdy rozpętali wojnę w 2022 r. nagle spadła. Jeśli mam się powiesić, to już lepiej niech mnie zastrzelą na froncie, przynajmniej na coś się przydam. To z tego morza prowincjonalnej nędzy kremlowskie ruble wydobywają tłumy orków idące na wojnę i śmierć.

(...)

Jednocześnie Duma przegłosowuje ustawy antyimigranckie, które utrudniają przyjazd do pracy ludziom z Azji Centralnej. Tadżykistan i Kirgistan odradzają swoim obywatelom nawet odwiedzanie Rosji.

– To jest kompletne wariactwo, bo ludzi brakuje do prac zupełnie podstawowych, bez których społeczeństwo żyć nie może. W Moskwie proponują kierowcy ciężarówki na początek 250 tys. rubli, czyli 10 tys. zł. To więcej, niż dostaje na froncie żołnierz kontraktowy.

Trwa polowanie na kurierów i taksówkarzy – brakuje około 150 tys. kierowców, bo wcześniej jeździli nimi głównie przybysze z Azji. Regionalne zakazy pracy dla imigrantów są też w gastronomii i placówkach medycznych.

(...)

"Fortune" opublikowało raport, w którym "szaleństwo rządowych wydatków uderzająco przypomina słynną metaforę Keynesa o kopaniu rowów i zasypywaniu ich ziemią. To powierzchowna próba podparcia danych o PKB bez stworzenia prawdziwej wartości ekonomicznej, poprawy życia rosyjskiego narodu lub poprawy produktywności Rosji". Brakuje czegoś w sklepach?

– Przeciwnie. Jesteśmy przed okresem tak zwanych "korporatiwów", czyli firmowych spotkań noworocznych. Przed rokiem ten biznes wiądł, nie było chętnych na imprezy, gdzie załogi w knajpach piją i chwalą szefów. W tym roku w dużych miastach te imprezy są o wiele droższe, ale i tak już nie ma miejsc w restauracjach.

Obserwuję rosyjskie media społecznościowe. W regionach, z których szczególnie dużo ludzi poszło na wojnę, ogromnie wzrosło zapotrzebowanie na towary luksusowe i usługi, o których do tej pory nawet nie marzyli – stomatologa, fryzjera, kosmetyczki. Teraz tam płyną ruble z żołdu albo tak zwane trumienne, więc pani wdowa biega do protetyka, bo mąż nim poszedł na front, zęby jej wybił. Teraz jest atrakcyjną wdówką, bo ma gotówkę, mieszkanie nowe, ale musi mieć uśmiech taki, żeby znaleźć sobie innego człowieka do wybijania zębów. Takie wstrząsające rzeczy piszą ludzie w mediach społecznościowych. Ta kobieta, biedna, bita szara myszka, teraz chodzi z głową podniesioną do góry i wcale nie myśli biegać na mogiłę tego faceta. No, szczęście.

(...)

To co należałoby zrobić, żeby kontuzjować rosyjskie imperium?

– Po pierwsze, od dawna należało chronić najcenniejszy dzisiaj zasób, czyli ukraińskiego żołnierza. Na tych chłopaków na froncie spada codziennie 150-200 szybujących bomb, na które nic nie mogą poradzić.

Taktyka rosyjska tak naprawdę nie polega na tym, żeby zdobywać kolejne wioski. Oni wiedzą, że na czterech ich Iwanów przypada jeden Taras, więc opłaci im się stracić trzech swoich, żeby zabić jednego Ukraińca. Po prostu mordują armię ukraińską, a my się temu przyglądamy. Musimy to powstrzymać, bo straty Kijowa są już zbyt duże, armii grozi demoralizacja. Przecież Zachód ma sprzęt, tylko odwagi brakuje.

Drugą sprawą jest to, że zaczynają działać tak zwane sankcje wtórne, nakładane na tych, którzy nielegalnie kooperują z Moskwą, pomagając jej omijać bezpośrednie sankcje Zachodu. Podczas niedawnego szczytu państw BRICS w Kazaniu Putin usłyszał bardzo złe nowiny. Przestraszyli się tych wtórnych sankcji nawet Chińczycy. Ich eksport do Rosji spadł w pierwszym półroczu o 6-7 proc.

Putin był tak wściekły, że nawet nie potrafił poprawnie odczytać z kartki nazwiska prezydenta Erdoğana, bo Turcja nie będzie już wysyłać 40 podstawowych i bardzo ważnych dla Rosji towarów.

(...)

Finlandia od razu zezwoliła Ukrainie na użycie swojej broni przeciwko celom w Rosji. Amerykanie ostatnio dołączyli do Finów, ale Niemcy wciąż są przeciw.

– A nasz prezydent mówi, że mamy broń koreańską, ale jej nie damy. Nie widzę wielkiego pola manewru, straciliśmy już mnóstwo czasu. I jeszcze jedna rzecz – należy zamknąć wszelkie kampanie antyukraińskie, a sprawę Wołynia odłożyć na po wojnie i przestać bić tę polityczną pianę.

Żeby nie dać się rozgrywać ruskiej propagandzie.

– Próbowano mnie wciągnąć do instytucji, która miała obnażać rosyjską propagandę. Odpowiedziałem: "Na nic te wasze wysiłki. Weźcie 100 mln euro, to są żadne pieniądze dla Europy, i przeznaczcie na dialog z rosyjskim społeczeństwem. Pokażcie Rosjanom, jak naprawdę jest na froncie, jaka jest sytuacja gospodarcza, a przy okazji niech występują tam ulubione gwiazdy zachodnie, co przyciągnie uwagę. Wtedy pogadamy nie o tym, co może zrobić propaganda Kremla nam, tylko czy jest skuteczna wobec Rosjan".

Trzeba po męsku odpowiedzieć na zagrożenie i jeszcze być mądrym. Przecież z Rosji przeniosło się do Europy 500 tys. ludzi, śmietanka intelektualna i artystyczna. Bardzo dobrze zorganizowane media opozycyjne – agencja Meduza, Insider, Nowa Gazeta Europa 4. Fantastyczni ludzie, potencjalnie z ogromnym zapleczem superpublicystów i dziennikarzy. Codziennie słucham, jak próbują się utrzymać na powierzchni, bo żyją z datków, a gdyby ktoś z Rosji choć pół rubla im wysłał, to wylądowałby w kryminale. Oni potrzebują na gwałt pieniędzy, żeby przeżyć, a my będziemy płakać, co nam robi rosyjska propaganda?

Machina wojenna wciąga wciąż w swoje tryby. Pojawili się na froncie Koreańczycy, Putin walczy o Kaukaz, bo się boi, że za Gruzją może pójdą Azerbejdżan, Armenia, Dagestan. Czy wybory w Gruzji sfałszowali?

– Rosjanie nie umieją robić wyborów, umieją je fałszować, ale nie jestem przekonany, że w Gruzji musieli jakoś bardzo fałszować. To już nie jest rok 2004 i pomarańczowa rewolucja w Ukrainie, gdy widać było tylko świetlaną perspektywę: pójdziesz w kierunku Europy, to uwolnisz się od Rosji. Teraz wszyscy mogą się bać, że jak zaczną iść do Europy, może im się zdarzyć wielkie nieszczęście. Gruzini to rozumieją, a poza tym takie konserwatywne społeczeństwo można straszyć, że z Zachodem idą tęczowe flagi i zmiana płci. Putin i na tym froncie jest w uderzeniu.

Zanim w 2007 r. wygłosił w Monachium to wojownicze przemówienie o powrocie do imperialnej polityki, był strasznie przegrany. Był wtedy całkiem niezłym prezydentem, kraj się rozwijał, stopa życiowa się podnosiła, ale co z niego za car? Kluczowa dla rosyjskiego imperium Ukraina mu odpływała, w Gruzji miał problemy z Saakaszwilim, Łukaszenko mu fikał na Białorusi.

Teraz bierze rewanż i robi to sprytnie – pieniędzmi, strachem, propagandą.

(...)

Christopher Cavoli z Dowództwa Europejskiego USA ostrzegł, że Moskwa zużywa swój potencjał militarny w lądowych starciach, ale lotnictwo i flota pozostają nienaruszone i groźne.

– Rosja w swojej historii pakowała niesamowite i zupełnie nieuzasadnione pieniądze w tę swoją marynarkę wojenną. A ona zasłynęła tylko raz, w roku 1917 puszczając na dno swoje własne państwo. Bez rewolucji w Petersburgu nie byłoby żadnych sowietów i dalej by trwała Rosja carska.

To był ogromny błąd Zachodu, że nie chcieliśmy zrozumieć, że Rosja jest niebezpieczna, ma zasoby, ogromny potencjał mobilizacyjny i taki ustrój, który pozwala z narodu i państwa wycisnąć wszystko, co jest potrzebne do wojny. Trzeba było na samym początku uznać, że to groźny przeciwnik, z którym nie rozprawimy się, zarzucając go czapkami. Należało więc albo odpuścić sobie Ukrainę, albo odważnie jej pomagać, zdając sobie sprawę z tego, co nam grozi. A tak udajemy, że pomagamy.

onet.pl/Newsweek