piątek, 10 czerwca 2022


Ukraińcy utrzymują większość pozycji w rejonie Siewierodoniecka i nie dopuszczają do odcięcia walczącego tam zgrupowania od sił w obwodzie donieckim. Według części źródeł wojska rosyjskie mają podchodzić pod Słowiańsk, osiągnęły także częściowy sukces, atakując wzdłuż granicy obwodów donieckiego i ługańskiego, umacniając się w rejonie Komyszuwachy (na północ od Popasnej) oraz miejscowości Roty i Wozdwyżenka (na południowy wschód od Bachmutu). Artyleria i lotnictwo agresora kontynuują uderzenia na pozycje i zaplecze obrońców wzdłuż całej linii styczności (ostrzeliwane są m.in. Charków i Mikołajów) oraz w przygranicznych rejonach obwodów czernihowskiego i ługańskiego. Rosyjskie samoloty operujące z terytorium Białorusi zaatakowały także cele w obwodzie żytomierskim, a na obwód dniepropetrowski spadły rakiety. Ukraińskie lotnictwo miało natomiast uderzyć na pozycje wroga w obwodzie chersońskim. Dowództwo Sił Powietrznych Ukrainy poinformowało, że od 24 lutego przeprowadziło ponad 1100 nalotów.

Minister obrony Ukrainy Ołeksij Reznikow oznajmił, że przekazane przez Polskę armatohaubice samobieżne 155 mm Krab są gotowe do zadań bojowych, a w rejonach walk wykorzystuje się już cztery inne systemy artyleryjskie tego kalibru (M109A3, CAESAR, M777 i FH70). Łącznie armia miała dotychczas otrzymać 150 systemów artyleryjskich konstrukcji zachodniej i ponad 50 posowieckich. Liczba amunicji 155 mm ma być o 10% większa niż pozostałe zapasy posowieckiej amunicji artyleryjskiej wszystkich ciężkich kalibrów (122 mm, 152 mm i 203 mm). Stany Zjednoczone i Wielka Brytania rozpoczęły czterotygodniowe szkolenie ukraińskich żołnierzy w zakresie obsługi wieloprowadnicowych wyrzutni pocisków rakietowych. Waszyngton i Londyn zadeklarowały gotowość przekazania napadniętemu krajowi większej liczby systemów w przyszłości (zależnie od źródła w pierwszej dostawie ma ich być łącznie 7 lub 10). Według doniesień medialnych niemieckie systemy obrony przeciwlotniczej IRIS-T oraz wieloprowadnicowe wyrzutnie pocisków rakietowych Mars II dotrą na Ukrainę nie wcześniej niż w listopadzie lub grudniu.

Zgodnie z informacjami rosyjskiego portalu Meduza tzw. Doniecka i Ługańska Republiki Ludowe oraz okupowane terytoria obwodów chersońskiego i zaporoskiego mają zostać zjednoczone w jeden okręg w ramach Federacji Rosyjskiej. Nowa jednostka administracyjna ma powstać po przeprowadzeniu referendów integracyjnych. Na razie rozpoczęto rekrutację personelu do pracy w administracjach samozwańczych „republik” Donbasu, a także w administracjach cywilno-wojskowych w obwodach chersońskim i zaporoskim. Pozyskani urzędnicy mają przygotować referenda „zjednoczeniowe”, które mogłyby zostać przeprowadzone w połowie lipca lub 11 września. Jednocześnie władze kolaboranckie zdają sobie sprawę, że plebiscyty na okupowanych terenach południowej Ukrainy spotkają się z bojkotem większości mieszkańców, i – chcąc uniknąć blamażu – rozważają zastąpienie ich „sondażem społecznym”. Według ukraińskiego wywiadu wojskowego ludzie są proszeni telefonicznie o odpowiedź na szereg pytań mających zbadać ich stosunek do Rosji, wojny, okupacji i osobiście Władimira Putina. Większość odmawia.

Sąd Najwyższy tzw. Donieckiej Republiki Ludowej (DRL) skazał na śmierć dwóch Brytyjczyków i Marokańczyka za udział w walkach po stronie ukraińskiej. Ochotnicy zostali uznani za winnych „popełnienia czynów mających na celu przejęcie władzy i obalenie ustroju konstytucyjnego DRL”. Szef tzw. DRL Denys Puszylin zapowiedział, że prace „trybunału” mającego osądzić obrońców zakładów Azowstal rozpoczną się do końca lata.

Według danych Służby Bezpieczeństwa Ukrainy od początku inwazji zdemaskowano ponad 160 wrogich grup dywersyjno-rozpoznawczych. Jedną z ostatnich operacji specjalnych była neutralizacja rosyjskich agentów, którzy przygotowywali zamachy terrorystyczne na południu kraju. W komunikacie wskazano na aktywność na zachodniej Ukrainie (m.in. w obwodzie rówieńskim) współpracowników służb specjalnych agresora, którzy przekazywali informacje o potencjale sił zbrojnych. W Kijowie rosyjskiego agenta skazano na osiem lat pozbawienia wolności za naprowadzanie ataków rakietowych na obiekty energetyczne i wodociągowe.

Służba Wywiadu Zagranicznego FR kontynuuje operację dezinformacyjną wymierzoną w Polskę. W komunikacie instytucji stwierdzono, że Warszawa naciska na Kijów, aby przekazał jej kontrolę nad strategicznymi obszarami zarządzania państwem, m.in. kwestiami finansowymi. Za jego zgodą w Polsce ma się jakoby znajdować zapasowe centrum przetwarzania danych ukraińskiej służby podatkowej. Dezinformacja rosyjskiego wywiadu, która inspiruje przekaz propagandowy kremlowskich mediów, polega na propagowaniu tezy, że każda forma współpracy między Kijowem a Warszawą jest elementem rzekomego planu przyłączenia do RP części terytorium Ukrainy i – we współpracy z USA – ubezwłasnowolnienia władz napadniętego kraju.

Parlament Europejski przegłosował rezolucję rekomendującą Radzie Unii Europejskiej nadanie Ukrainie statusu kandydata na członka UE. Za przyjęciem dokumentu opowiedziało się 438 eurodeputowanych, przeciw – 65, a 94 wstrzymało się od głosu. W rezolucji uznano nadanie statusu członkowskiego za polityczny sygnał solidarności z narodem ukraińskim. Podkreślono, że „Ukraina, podobnie jak każde inne państwo, ma suwerenne prawo do samodzielnego decydowania o przystępowaniu do sojuszy politycznych i gospodarczych bez ingerencji innych państw”. Wezwano też kraje unijne do „bezzwłocznego przekazanie Ukrainie broni w zakresie potrzeb wyrażanych przez władze”.

Komentarz

Po obserwowanym w drugiej połowie maja przyspieszeniu rosyjskich postępów w Donbasie od początku czerwca tempo natarcia spadło. Świadczy to umocnieniu się wojsk ukraińskich na nowych pozycjach, a także o stratach ponoszonych przez agresora i konieczności ich uzupełniania. Zważywszy na to, że najeźdźcy konsekwentnie ponawiają ataki, podstawowym powodem spowolnienia jest opór obrońców. Z doniesień ukraińskich – często niejednoznacznych (m.in. o sytuacji w rejonie Słowiańska) – wynika jednak, że Kijów liczy się z nieuchronnością oddania kolejnych pozycji w Donbasie.

Duża aktywność agresora w zakresie sfinalizowania przyłączenia okupowanych terenów Ukrainy do Rosji dowodzi, że plan może zostać zrealizowany we wrześniu. Stopniowy napływ Rosjan do lokalnych administracji okupacyjnych może oznaczać, że Kreml rozważa zmarginalizowanie dotychczasowych szefów donbaskich tzw. republik ludowych – Denysa Puszylina i Leonida Pasiecznika – przez ich odsunięcie. Sygnalizowany zamiar utworzenia w Donbasie i południowych terytoriach Ukrainy nowego okręgu federalnego może wskazywać na to, że Moskwa rezygnuje z koncepcji tworzenia tworów parapaństwowych na rzecz rusyfikacji zajętych obszarów. Zwiększenie udziału Rosjan w formowaniu nowych władz wiąże się również z nadzorem nad wykorzystywaniem środków kierowanych na te tereny.

Wydanie wyroków śmierci na trzech zagranicznych ochotników walczących w siłach ukraińskich ma charakter pokazowy, a jego cel to odstraszenie obywateli innych państw od udziału w wojnie. Oskarżyciele, uznając skazanych za najemników, pominęli fakt, że są oni kontraktowymi żołnierzami armii ukraińskiej, którym jako jeńcom przysługuje ochrona prawna. Choć nie jest przesądzone, że wyroki zostaną wykonane, to samo przeprowadzenie procesu ma sygnalizować bezwzględność samozwańczego wymiaru sprawiedliwości wobec obcokrajowców walczących w szeregach armii przeciwnika.

osw.waw.pl

Dotychczasowe projekty terminali LNG w Niemczech nie mogły doczekać się realizacji ze względu na niesprzyjające warunki regulacyjne i rynkowe. Jedną z głównych przeszkód było stawianie na tańszy, sprowadzany gazociągami surowiec rosyjski. Berlin nie widział potrzeby inwestowania w bezpieczeństwo dostaw, ulegając mylnemu przekonaniu o wspólnocie interesów w sojuszu energetycznym z Rosją. Agresja na Ukrainę obaliła dotychczasowe mity i stała się katalizatorem głębokiej rewizji podejścia do współpracy z Moskwą. Ze względu na ryzyko odcięcia dostaw gazu – z jego poważnymi konsekwencjami gospodarczymi – Berlin w trybie awaryjnym stawia na budowę infrastruktury do importu LNG. W krótkiej perspektywie ubezpieczeniem dla Niemiec mają być cztery pływające terminale gazowe FSRU, które w połączeniu z innymi działaniami na rzecz dywersyfikacji dostaw umożliwią RFN uniezależnienie się od importu surowca z Rosji w 2024 r. Nie oznacza to jednak automatycznie, że Berlin zdecyduje się ostatecznie na zupełną i trwałą rezygnację z rosyjskiego gazu.

Niemcy są największym konsumentem gazu ziemnego w UE i niemal w całości swoje zapotrzebowanie pokrywają importem. Mimo to kraj ten nie dysponuje ani jednym terminalem do odbioru gazu skroplonego. Podczas gdy w krajach sąsiednich (Polsce, Holandii, Belgii, Francji) budowane były takie obiekty, w Niemczech kolejne projekty z różnych powodów nie mogły doczekać się realizacji. Potencjalni inwestorzy narzekali przede wszystkim na zbyt dużą konkurencję ze strony podmiotów sprowadzających surowiec gazociągami, niesprzyjające otoczenie regulacyjne, niepewną sytuację rynkową oraz coraz ambitniejszą politykę klimatyczną. Czynniki te zmniejszały zainteresowanie rynku powstaniem gazoportów i zwiększały ryzyko inwestycyjne. Władze Niemiec nie dbały o dogodne warunki dla realizacji takich przedsięwzięć, co zniechęcało kolejnych inwestorów komercyjnych i prowadziło do fiaska projektów. Inwestycje w gazoporty blokowało jednak przede wszystkim stawianie przez Berlin oraz dominującą część biznesu i przemysłu na zacieśnianie współpracy energetycznej z Kremlem, dzięki której Niemcy mogły przez lata sprowadzać tańszy surowiec gazociągami ze wschodu. W RFN dominowało przekonanie o obopólnej zależności i korzyściach płynących z tego sojuszu energetycznego. Brakowało zatem zainteresowania i gotowości do poniesienia dodatkowych kosztów w celu zwiększenia bezpieczeństwa dostaw i dywersyfikacji źródeł surowca.

Od lata 2021 r. wśród niemieckich elit sukcesywnie zmieniało się postrzeganie Rosji jako partnera w handlu surowcami. Z rosnącym niepokojem przyglądano się działaniom Gazpromu na europejskim rynku gazu, które – mimo silnych dwustronnych powiązań między krajami – uderzyły także w Niemcy. Rosyjska spółka ograniczyła dostawy do Europy i opróżniała magazyny, czym przyczyniła się do rekordowego wzrostu cen surowca na giełdach. Wraz z eskalacją rosyjskich działań wobec Ukrainy na początku 2022 r. coraz częściej głównym tematem dyskusji w kręgach polityczno-biznesowych w Niemczech stawało się ryzyko przerwania dostaw jako potencjalna konsekwencja kryzysu politycznego na wschodzie.

Zapoczątkowana 24 lutego inwazja Rosji na Ukrainę doprowadziła do przełomu i zapowiedzi głębokiej rewizji dotychczasowej polityki Berlina wobec Moskwy. W reakcji na agresję rząd Olafa Scholza m.in. zamroził proces certyfikacji gazociągu Nord Stream 2, znacząco zwiększył środki na obronność, zgodził się na daleko idące unijne sankcje wobec Rosji i rozpoczął dostawy uzbrojenia dla Ukrainy.

Jak się wydaje, największe zmiany zaszły w podejściu Berlina do współpracy energetycznej z Moskwą. W przemówieniu 27 lutego w Bundestagu kanclerz Scholz zapowiedział budowę dwóch terminali LNG (w Brunsbüttel i Wilhelmshaven), co – w odróżnieniu od wcześniejszych projektów – zwiastowało polityczne zaangażowanie państwa w ich realizację. Ta decyzja miała sygnalizować wolę dywersyfikacji dostaw i zmniejszenia krytycznego stopnia zależności RFN od Rosji w imporcie gazu (w 2021 r. surowiec kupowany od Gazpromu stanowił nieco ponad 50% importu błękitnego paliwa). Już 4 marca przedstawiono plany dotyczące bezpośredniego uczestnictwa państwa w projekcie terminalu w Brunsbüttel – państwowy bank KfW objął 50% udziałów i kosztów projektu (szacowanych na 1 mld euro), co stanowiło absolutne novum na niemieckim zliberalizowanym i sprywatyzowanym rynku gazowym, a przed wojną było wręcz nie do pomyślenia.

Ze względu na brak dostępnych w krótkiej perspektywie alternatywnych źródeł importu gazu i związane z tym potencjalne poważne konsekwencje gospodarcze RFN należała do państw UE, które od początku odrzucały włączenie embarga na rosyjskie surowce do kolejnych pakietów sankcji (koszty wprowadzenia tej restrykcji są szacowane na 3–6% PKB). Brutalność agresji na Ukrainę powodowała jednak coraz większą presję zarówno ze strony opinii publicznej (większość sondaży pokazywała poparcie dla embarga), jak i sojuszników z NATO i UE na objęcie sankcjami także sektora energetycznego. Co jednak decydujące, niemieckie elity polityczno-biznesowe w pełni uświadomiły sobie niebezpieczną skalę zależności od Rosji w handlu surowcami (zwłaszcza w sektorze gazowym) oraz ryzyko dla gospodarki w przypadku niekontrolowanej eskalacji i przerwania dostaw – czy to ze strony Moskwy, czy Zachodu. W kierowanym przez Roberta Habecka resorcie gospodarki i ochrony klimatu (BMWK) wypracowywano dalej idące plany odnośnie do uniezależnienia się od rosyjskich węglowodorów. Na początku kwietnia Habeck ujawnił, że Niemcy będą w stanie odejść od importu węgla kamiennego do lata 2022 r., ropy – do końca 2022 r., a gazu – w połowie 2024 r.

W tym ostatnim przypadku miałyby to umożliwić tzw. pływające gazoporty (jednostki do magazynowania i regazyfikacji gazu skroplonego, ang. Floating Storage and Regasification Unit, FSRU), których przewagą nad stacjonarnymi terminalami jest szybsze tempo ich uruchamiania. Kiedy w połowie marca media zaczęły donosić o planach instalacji pierwszej jednostki typu FSRU (początkowo miały być trzy) już następnej zimy, można było odnieść wrażenie, że każdy kolejny tydzień przynosił informacje o nowych potencjalnych lokalizacjach i wręcz swoistej rywalizacji władz landowych o przyciągnięcie inwestycji i wsparcie dla niej ze strony Berlina.

(...)

Pomyślna realizacja planów dotyczących budowy gazoportów – zwłaszcza typu FSRU w krótkim okresie – potencjalnie niesie ze sobą daleko idące konsekwencje. Po pierwsze, już w perspektywie przyszłej zimy zwiększa ona bezpieczeństwo zaopatrzenia Niemiec w gaz ziemny w przypadku ewentualnego wstrzymania przez Rosję dostaw surowca (taki scenariusz jest traktowany jako realny, choć mało prawdopodobny). Zapowiadane na przełom 2022/2023 uruchomienie dwóch jednostek FSRU nie zrekompensuje wprawdzie w pełni ewentualnego braku rosyjskich dostaw, jednak wyraźnie podniesie możliwości importowe. To z kolei zmniejszy skalę strat zwłaszcza dla przemysłu, który jest najbardziej narażony na niedobór surowca (byłby pierwszą „ofiarą” jego reglamentacji).

Po drugie, pełna realizacja planów odnośnie do FSRU w perspektywie zimy 2023/2024 – w połączeniu z innymi działaniami na rzecz dywersyfikacji źródeł dostaw (zwiększenie importu z Norwegii i Holandii oraz gazu skroplonego za pośrednictwem gazoportów w krajach sąsiednich) – umożliwi już zastąpienie większości rosyjskich dostaw. Jeśli zgodnie z zapowiedziami Habecka udział rosyjskiego surowca w zużyciu gazu w RFN spadnie do końca roku do 30%, czyli do około 30 mld m3 w skali roku, to w 2024 r. Berlin byłby (teoretycznie) gotowy do wdrożenia ewentualnego wstrzymania rosyjskich dostaw bez poważnych konsekwencji dla niemieckiej gospodarki (przy zastrzeżeniu spodziewanego wzrostu cen surowca na giełdach).

Po trzecie, uruchomienie dodatkowej infrastruktury importowej o zakładanej skali (zarówno jednostek FSRU, jak i zapowiadanych na lata 2025–2026 stacjonarnych terminali LNG) zasadniczo zmieni architekturę niemieckiego rynku gazu. Związanie się podmiotów handlujących surowcem kontraktami z innymi niż Gazprom dostawcami powinno utrwalić podjętą z pobudek politycznych strategiczną zmianę w kierunkach dostaw. Co istotne, przeznaczenie znaczących środków z budżetu federalnego na pokrycie kosztów funkcjonowania terminali będzie ważnym czynnikiem politycznym, skłaniającym obecne i przyszłe władze do zapewnienia faktycznego wykorzystywania gazoportów. To powinno prowadzić do trwałego spadku znaczenia Rosji na niemieckim (i europejskim) rynku gazu.

Po czwarte, z perspektywy politycznej uruchomienie gazoportów oznaczać będzie potwierdzenie odejścia Berlina od dotychczasowego sojuszu energetycznego z Moskwą, porzucenie niebezpiecznej zależności niemieckiej gospodarki od wschodniego dostawcy i co za tym idzie – zredukuje obecną ekspozycję Niemiec na rosyjski szantaż energetyczny, co zwiększy możliwości prowadzenia przez nich bardziej asertywnej polityki względem Kremla.

(...)

Wciąż nierozstrzygniętą kwestią pozostaje zapewnienie dostaw skroplonego gazu do planowanych gazoportów. Szczególnym wyzwaniem jest zorganizowanie wystarczających ilości surowca w perspektywie przyszłej zimy ze względu na ograniczoną jego dostępność w najbliższym czasie na globalnym rynku. Ułatwieniu rozmów niemieckich importerów surowca z potencjalnymi eksporterami miały m.in. służyć wizyty Habecka w USA, Norwegii i Katarze. Wciąż nie podpisano jednak umów na dostawy. Potencjalnym problemem w negocjacjach jest preferowanie przez eksporterów kontraktów długoterminowych (nawet 20-letnich), co nie koresponduje z niemiecką polityką klimatyczną. Zakłada ona bowiem znaczącą redukcję zużycia gazu ziemnego już w latach trzydziestych oraz (niemal całkowite) odejście od spalania błękitnego paliwa najpóźniej w połowie lat czterdziestych.

Powodowany kryzysem napięty harmonogram realizacji projektów LNG ma istotne znaczenie polityczne w kontekście powodzenia planów całej transformacji energetycznej (Energiewende). Rząd Olafa Scholza planuje zwielokrotnienie tempa budowy farm wiatrowych i fotowoltaicznych oraz związane z tym przyspieszenie rozbudowy sieci elektroenergetycznych. Tego rodzaju inwestycje natrafiają tymczasem w niemieckich realiach na różnego rodzaju przeszkody biurokratyczne, proceduralne czy sądowe, które wydłużają ukończenie projektów nawet o kilka lat w stosunku do zamierzeń. Habeck przedstawia ambitny harmonogram dotyczący szybkiej instalacji pływających terminali LNG jako test na przełamanie biurokratycznych barier – „pięty achillesowej” transformacji – który ma udowodnić, że przyspieszenie przedsięwzięć związanych z Energiewende nawet w niemieckich warunkach jest możliwe. Często przywoływany w debacie przykład takiej udanej inwestycji stanowi fabryka Tesli pod Berlinem – zbudowana w ciągu nieco ponad dwóch lat.

osw.waw.pl

Departament Energii USA prognozuje, że wydobycie ropy i kondensatu gazowego w Rosji spadnie z 11,3 mln b/d w I kwartale 2022 r. do 9,3 mln b/d w IV kwartale 2023 r. Z kolei Rosstat poinformował, że w kwietniu br. rosyjskie firmy naftowe zmniejszyły produkcję ropy i kondensatu gazowego o 11,5% w stosunku do marca br. Agencja TASS, powołując się na anonimowe źródła, podaje, że w okresie od 1 do 29 maja br. produkcja surowca wzrosła o 1% w porównaniu z poziomami kwietniowymi. Wcześniej podobne dane przekazał wicepremier rządu FR Aleksandr Nowak.

Według agencji Argus eksport rosyjskiej ropy spadł w maju br. o 0,1% względem poprzedniego miesiąca. Jednocześnie zestawienie za okres styczeń–maj br. wskazuje, że dostawy surowca na rynki zewnętrzne podniosły się o 25,9% w stosunku do analogicznego okresu 2021 r. Eksport ropociągiem Drużba wzrósł o 13,9% r/r. Publikowane przez agencję statystyki opierają się obecnie na danych pozyskiwanych od firm traderskich, agencji Vortexa oraz innych uczestników rynku.

Firmy naftowe z Kazachstanu podjęły decyzję o używaniu od czerwca br. nazwy KEBCO dla ropy eksportowanej na rynki zagraniczne przez terytorium Rosji. Główną przyczyną takiego posunięcia są sankcje nałożone przez UE na import rosyjskiej ropy i produktów naftowych. Zmiana nazwy w dokumentach przewozowych ma zminimalizować ryzyko pojawienia się jakichkolwiek problemów w handlu ropą między firmami z Kazachstanu a europejskimi partnerami. Unijne restrykcje nie obejmują bowiem surowca pochodzącego z państw trzecich, który eksportowany jest przez terytorium Rosji.

Wybrane rosyjskie firmy naftowe apelują do władz o wprowadzenie zmian w systemie podatkowym, które będą uwzględniać pogarszającą się sytuację związaną z sankcjami i spodziewanym spadkiem popytu na rosyjską ropę na rynkach zewnętrznych. Wiceszef koncernu Łukoil Leonid Fedun zaapelował o rozszerzenie zakresu zastosowania w branży naftowej tzw. podatku od zysków. Mechanizm ten został pilotażowo wprowadzony w 2019 r. w odniesieniu do wybranych kategorii złóż i oznacza opodatkowanie wyłącznie dochodów generowanych przez projekty wydobywcze po odliczeniu kosztów przeznaczonych na eksploatację złóż (w założeniu ma to stymulować firmy do inwestowania większych środków w podnoszenie mocy wytwórczych). Fedun zaznaczył, że konsekwencją wzmocnienia rubla był wzrost kosztów ponoszonych przez firmę w segmencie upstream o 30–50% (większość wydatków realizowana jest bowiem w walucie krajowej).

9 czerwca rzecznik Kremla Dmitrij Pieskow oświadczył, że kolejne odcięcia dostaw gazu do odbiorców europejskich nie są planowane. Dodał, że takie działania miały miejsce wyłącznie w odniesieniu do firm, które odmówiły regulowania płatności za ten surowiec w rublach. Oświadczył ponadto, że nowy schemat rozliczeń działa, a ci, którzy sprowadzają rosyjski gaz, stosują go.

Władimir Putin podpisał dekret znoszący wprowadzony wcześniej dla eksporterów obowiązek odsprzedawania (tj. wymiany  na ruble) 50% przychodów uzyskiwanych w walutach obcych. Pierwotnie regulacje obejmowały nakaz zbywania aż 80% wpływów walutowych (przewidywał to dekret prezydencki z 28 lutego br.), jednak 23 maja br. obowiązek ten złagodzono – do 50%.

9 czerwca media poinformowały, że proces wydawania licencji na budowę elektrowni jądrowej Hanhikivi 1 został decyzją rządu Finlandii anulowany. Podjęto ją po tym, jak 24 maja br. wniosek w tej sprawie skierował do fińskiego resortu gospodarki i zatrudnienia inicjator projektu – fińska spółka Fennovoima. Wykonawcą siłowni miała być należąca do rosyjskiego koncernu Rosatom spółka RAOS Project.

W minionym tygodniu nieznacznie wzrosły ceny ropy naftowej. 3 czerwca na koniec dnia baryłka ropy marki Brent w kontraktach terminowych na sierpień kosztowała 121,1 dolara, a 8 czerwca – 124 dolary. (...)

Na relatywnie niezmienionym poziomie utrzymują się natomiast ceny gazu ziemnego, choć w środku tygodnia (8 czerwca) odnotowano spadki do poziomów najniższych od marca br.

Komentarz

Choć rosyjskie i zagraniczne media regularnie przekazują informacje o wielkości produkcji ropy w Rosji, to trudno ustalić, na ile odzwierciedlają one stan realny. Główna instytucja zbierająca dane dotyczące rosyjskiego sektora energetycznego – działająca przy Ministerstwie Energetyki FR agencja CDU TEK – wstrzymała bowiem na początku kwietnia br. publikacje statystyk dotyczących produkcji i eksportu ropy. Oświadczenia przedstawicieli firm naftowych wskazują jednak na to, że groźba znaczącego ograniczenia jej wydobycia jest realna. Wiceszef Łukoilu sugerował niedawno konieczność zredukowania produkcji ropy w Rosji o 20–30%. O pogarszającej się sytuacji w segmencie upstream świadczyć może także apel o zmiany w systemie podatkowym w odniesieniu do sektora naftowego.

Jednocześnie wiele wskazuje na to, że rosyjskie władze nie mają jednolitego stanowiska w tej kwestii. Z jednej strony najnowsza prognoza Ministerstwa Rozwoju Gospodarczego FR (z maja br.) co do perspektyw wydobycia ropy jest bardziej pesymistyczna od wersji z września ub.r. Z dokumentu wynika, że może ono spaść do 475,3 mln ton (wariant bazowy) albo nawet do 433,8 mln ton (wariant konserwatywny). Jednocześnie zaznacza się, że sytuacja nie ulegnie zmianie w ciągu najbliższych kilku lat (szerzej zob. Aneks). Z drugiej strony Kreml wydaje się uważać bieżące problemy za przejściowe. Świadczą o tym przede wszystkim wypowiedzi prezydenta Putina, który kilkakrotnie w ostatnim czasie podkreślał, że Europa nie jest w stanie długoterminowo poradzić sobie bez rosyjskich surowców.

Opublikowane przez agencję Argus statystyki dotyczące eksportu ropy z Rosji wskazują na to, że dotychczasowe działania i deklaracje zachodnich firm o rezygnacji z importu rosyjskiego surowca nie przekładają się na realny spadek wolumenów eksportowych. Zarazem trudno zweryfikować, dokąd ostatecznie trafia znacząca część rosyjskiej ropy eksportowanej poszczególnymi szlakami. O ile bowiem łatwo można identyfikować wielkości dostaw realizowanych do odbiorców za pośrednictwem rurociągów (Drużbą do Polski, Niemiec, Czech, na Słowację i na Węgry oraz odnogą ropociągu WSTO do Chin), o tyle trudno o precyzyjne zestawienie kierunków eksportu w odniesieniu do surowca wysyłanego z rosyjskich portów. Według doniesień medialnych część ropy z portów europejskich kierowana jest na rynki azjatyckie, a część znajduje się w tankowcach i nie znalazła dotąd nabywców (w maju media informowały, że w tankowcach pływających na morzach świata umieszczonych jest ok. 62 mln baryłek rosyjskiej ropy).

osw.waw.pl