Czym zajmują się grupy paramilitarne?
W Polsce te grupy działają na podstawie prawa o stowarzyszeniach, czyli są po prostu NGO-sami. Ich główny cel statutowy to wspieranie obronności państwa poprzez szkolenia militarne obywateli oraz promowanie wartości patriotycznych, pamięci czy obywatelskości.
Czy mają one jakiś wspólny profil polityczny?
To jest trudne pytanie, które zajmuje wiele osób. Myślę, że powinniśmy rozróżnić dwie rzeczy. Sektor paramilitarny jako taki, jeśli chodzi o podstawowe cele, formuły działania i ideologię, jest po prostu propaństwowy. Jest lojalny wobec państwa. Jednak ludzie, którzy go dziś tworzą, w większości definiują swoje poglądy jako prawicowe.
Ale i to rozróżnienie trzeba skomplikować, bo co to znaczy, że ich poglądy są prawicowe? Z moich badań wynika, że to może znaczyć bardzo różne rzeczy. Są w sektorze ludzie o poglądach republikańskich albo narodowo-liberalnych, czyli takich, jak w starej Platformie Obywatelskiej. Są też zwolennicy Korwin-Mikkego, ale i tacy związani z radykalnymi ugrupowaniami, jak Ruch Narodowy czy Kukiz’15. Jest też dużo wyborców PiS-u.
Czy ta różnorodność ma miejsce także w obrębie pojedynczych organizacji?
Tak mi się wydaje. Oczywiście, są także organizacje bardziej jednolite… Ale wydaje mi się kluczowe, że kiedy w czasie wywiadów próbowałam zrozumieć to prawicowe nachylenie członków organizacji paramilitarnych, coraz częściej miałam wrażenie, że ich prawicowość jest w mniejszym stopniu wynikiem upartyjnienia sektora i jego kultury organizacyjnej, a w większym stopniu wynika ze struktury polskiej sceny politycznej, na której kwestie związane z obywatelską obronnością i narodowymi sentymentami nie mają obecnie reprezentacji politycznej poza prawicą. Nic więc dziwnego, że ci ludzie definiują się jako prawica.
W trakcie badań spotkałaś się z wieloma osobami z sektora paramilitarnego. Co było dla ciebie w tych rozmowach najciekawsze?
Sektor paramilitarny wydawał mi się przede wszystkim swego rodzaju światem nieprzedstawionym. Nie ma absolutnie żadnych badań socjologicznych na ten temat. Pewien pracownik MON-u powiedział mi, że ci ludzie istnieją od początku lat 90. i chodzą pod te same pomniki, ale nikt wcześniej nie chciał do nich pójść. Wszyscy dowódcy grup paramilitarnych, z którymi się spotykałam, mówili mi, że jestem pierwszym naukowcem społecznym, który do nich przychodzi. Mimo że to jest bardzo duża grupa ludzi i ważna sfera aktywności obywatelskiej.
Po wybuchu wojny na Ukrainie wszyscy odkryli, że te grupy istnieją. Fenomen stał się od razu ofiarą polaryzacji naszej polityki – jedni byli za, inni przeciw, zero odpowiedzialności za słowo. Idąc w teren, chciałam zrozumieć, co tam się dzieje.
I co tam się dzieje?
W debacie publicznej mieliśmy trzy główne interpretacje. Najbardziej rozpowszechniona głosi, że na rosnącą popularność tych grup wpłynęła Rosja – jest nowa sytuacja geopolityczna, wojna za wschodnią granicą, więc obywatele się organizują.
Czyli szykujemy bojówki, żeby się bronić.
Właśnie tak. Druga popularna interpretacja mówiła, że zjawisko ma związek z oddolnym zwrotem prawicowym i polityką PiS-u. Wielu komentatorów liberalnych wskazywało, że to są bojówki PiS-u i prawicy.
Wojsko Macierewicza. A trzecia interpretacja?
Trzecia interpretacja pojawiła się na prawicowych portalach. Poseł Marian Piłka opublikował na przykład tekst pod tytułem „Naród Wojowników”, w którym stawiał tezę, że to jest przejaw głęboko zakorzenionego toposu Polaka-wojownika, który odradza się wreszcie po okresie PRL-u.
Prawica doszła do władzy i polskość się odradza. A która interpretacja jest prawdziwa?
Wszystkie te interpretacje są częściowo prawdziwe, ale też częściowo błędne. Przykładowo, jeśli chodzi o kwestię polityki rosyjskiej, to trzeba przypomnieć, że te grupy istnieją oficjalnie od 1989 –1990 roku. Wtedy po raz pierwszy został reaktywowany Strzelec, początkowo jako bojówka KPN-u. Co do związku z PiS-em i zwrotem prawicowym, to również nie zgadza się chronologia, a z moich badań wynika, że sektor jest propaństwowy, a nie propartyjny. Z kolei interpretacja kulturowa ma tę wadę, że zamiast spojrzeć na procesy międzynarodowe i ekonomiczne, które mają wpływ na jakieś zjawisko społeczne, pozostajemy na poziomie mitów i w konsekwencji nie jesteśmy w stanie wyjaśnić, co się stało w Polsce.
To co się stało w Polsce?
Historię sektora paramilitarnego najlepiej opowiedzieć poprzez historię dwóch procesów. Pierwszy to neoliberalna transformacja państwa po 1989 roku, a druga to procesy europeizacji, czyli mówiąc najprościej: dołączania do Zachodu.
W III RP mieliśmy do czynienia z demilitaryzacją na dużą skalę. Było to związane z wejściem do NATO i demokratyzacją sił zbrojnych, ale także z wymogami budżetowymi. Brakowało pieniędzy, więc zaczęto ciąć. Armia została zmniejszona, a później zaczęła się era profesjonalizacji. W raporcie NIK-u słusznie zwrócono uwagę, że z wielu miejscowości wycofały się jednostki wojskowe, a nawet tam, gdzie jeszcze zostały, coraz trudniej było zobaczyć człowieka w mundurze. Jednocześnie armia zniknęła więc z widoku społecznego.
kulturaliberalna.pl