czwartek, 14 kwietnia 2022


Wieczorem 13 kwietnia ukraińskie media poinformowały o trafieniu dwiema rakietami Neptun w okręt flagowy rosyjskiej Floty Czarnomorskiej – krążownik rakietowy „Moskwa”. Rakiety do systemu RK-360MC Neptun, których produkcja seryjna dopiero się rozpoczynała (pierwszy pododdział w trybie doświadczalno-bojowym trafił do służby w 2021 r.), miały zostać przewiezione do Odessy z zakładów Biura Konstrukcyjnego „Łucz” w Kijowie 3 marca (tuż przed ich zbombardowaniem). W oficjalnym komunikacie odeska administracja wojskowo-cywilna poinformowała, że okręt został trafiony rakietą ukraińską, ewentualnie brytyjską Harpoon, lub doszło do dywersji służb ukraińskich. Z kolei rosyjski resort obrony powiadomił o eksplozji  amunicji, w wyniku czego z krążownika ewakuowano całą załogę. Dotychczas stanowiska nie zajęły Ministerstwo Obrony oraz Siły Zbrojne Ukrainy, jednak na swoich profilach społecznościowych wyrażają radość z powodu spektakularnego sukcesu.

Ze szczątkowych komunikatów armii i władz lokalnych wynika, że sytuacja militarna w kolejnej dobie nie zmieniła się znacząco. Przeciwnik kontynuuje uderzenia rakietowo-powietrzne oraz ostrzał obiektów cywilnych i wojskowych, a także rozbudowuje zgrupowanie w przygranicznych obwodach Rosji. Na kierunku słobodzkim jednostki ukraińskie miały odeprzeć jeden atak. Obrońcy Charkowa mieli prowadzić kontrnatarcia na kierunku Dergaczy i Rohania (na północnych i wschodnich obrzeżach miasta), trwają walki na południe od Iziumu. Ukraińskie Siły Operacji Specjalnych poinformowały o wysadzeniu mostu w obwodzie charkowskim, gdy jechała nim rosyjska kolumna czterech ciężarówek. Na kierunku donieckim obrońcy odparli osiem wrogich ataków. Trwa ostrzał miejscowości i walki w rejonach Słowiańska oraz linii Popasna–Zołote w obwodzie ługańskim, a także w okolicach m. Awdijiwka, Marjinka, Kurachowe i Oczeretyne w obwodzie donieckim. Przynajmniej część żołnierzy ukraińskiej 36. Brygady Piechoty Morskiej przebiła się z mariupolskiego portu do pułku Azow, broniącego się na terenie kombinatu Azowstal w Mariupolu. Na kierunku bohskim głównymi rejonami walk miały być Ołeksandriwka na wschód od Mikołajowa oraz Osokoriwka na południe od Krzywego Rogu. Na jednym z kierunków obrony ukraińskie Wojska Powietrzno-Desantowe miały zniszczyć dowództwo 4. batalionowej grupy taktycznej z 201. Dywizji Zmechanizowanej Centralnego Okręgu Wojskowego (OW).

Sztab Generalny Sił Zbrojnych Ukrainy przedstawił informację o przebiegu mobilizacji i związanej z nią rozbudowie tzw. milicji ludowych separatystycznych Donieckiej i Ługańskiej Republik Ludowych. Po 24 lutego sformowano w nich pięć nowych pułków zmechanizowanych o strukturze pięciobatalionowej i liczebności co najmniej 1500 żołnierzy każdy. Dowództwa pułków składają się z oficerów rosyjskich, a 5–10% ich składu osobowego ma mieć doświadczenie bojowe. Nowe jednostki mają mieć trudności z wyposażeniem w broń, amunicję i środki medyczne. W ramach – określanej jako przymusowa – mobilizacji, która ma obejmować 60–70 tys. osób, udało się dotychczas zrealizować jedną piątą planu.

Prezydent Wołodymyr Zełenski w wystąpieniu w języku angielskim przedstawił wykaz najpilniejszych potrzeb Sił Zbrojnych Ukrainy w zakresie dostaw uzbrojenia i sprzętu wojskowego. Wyszczególnił:
  • artylerię lufową kalibru 155 mm (kaliber NATO, z którego armia ukraińska dotychczas nie korzystała) i amunicję do niej;
  • jak największą ilość amunicji artyleryjskiej kalibru 152 mm;
  • wieloprowadnicowe wyrzutnie pocisków rakietowych Grad i Uragan, ewentualnie amerykańskie M142 HIMARS;
  • transportery opancerzone i bojowe wozy piechoty;
  • czołgi T-72, ewentualnie ich amerykańskie lub niemieckie odpowiedniki;
  • systemy obrony powietrznej S-300 i Buk, ewentualnie podobne systemy zachodnie;
  • lotnictwo bojowe.
Główny Zarząd Wywiadu Ministerstwa Obrony Ukrainy poinformował o możliwym uformowaniu się ukraińskiego ruchu oporu w okupowanym przez Rosjan Melitopolu. Według danych resortu w okresie od 20 marca do 12 kwietnia na skutek ataków nieznanych sprawców zabitych zostało ok. 70 rosyjskich żołnierzy patrolujących ulice miasta w czasie godzin policyjnych. Władze okupacyjne nie są w stanie zidentyfikować napastników.

Rosyjskie władze zagroziły atakiem rakietowym na budynki administracji państwowej w Kijowie, jeśli Ukraińcy nie zaprzestaną aktów dywersji na terytorium Rosji. W odpowiedzi Szef Biura Prezydenta Ukrainy Andrij Jermak poinformował, że przypisywane ukraińskim siłom zbrojnym działania o takim charakterze stanowią pretekst do formułowania dalszych żądań i gróźb, a Ukraina jest gotowa na każdy scenariusz rozwoju sytuacji i nie da się zastraszyć.

Wobec zatrzymanego wczoraj lidera prorosyjskiej Platformy Opozycyjnej – Za Życie (OPZŻ) Wiktora Medwedczuka zastosowano areszt (w kwietniu 2021 r. osadzono go w areszcie domowym, a w październiku postawiono mu zarzuty zdrady stanu i wspierania terrorystów). Sugerowaną przez Kijów jego wymianę na ukraińskich jeńców odrzucił rzecznik Kremla Dmitrij Pieskow, który uznał, że Medwedczuk nie może podlegać tej procedurze, gdyż nie jest obywatelem Rosji. Przewodniczący Dumy Państwowej FR Wiaczesław Wołodin oświadczył, że za bezpieczeństwo lidera prorosyjskiego ugrupowania odpowiedzialny jest osobiście prezydent Zełenski.

Sekretarz Rady Bezpieczeństwa Narodowego i Obrony Ukrainy Ołeksij Daniłow zwrócił się do deputowanych Rady Najwyższej o przyjęcie aktów prawnych służących uproszczeniu procedury karania kolaborantów (dał do zrozumienia, że chodzi przede wszystkim o osoby związane z OPZŻ). Przewodniczący partii Sługa Narodu Dawyd Arachamija zapowiedział, że ugrupowanie nie będzie głosować za wprowadzeniem odpowiedzialności karnej wobec mężczyzn objętych mobilizacją wojskową, którzy wyjechali za granicę i nie wrócili. Jego zdaniem karanie emigrantów nie tylko nie przyczyni się do zwiększenia bezpieczeństwa państwa, lecz przede wszystkim będzie mu bezpośrednio zagrażać.

Władze tzw. Donieckiej Republiki Ludowej poinformowały, że do niewoli oddało się 1350 ukraińskich żołnierzy broniących Mariupola. Strona ukraińska stwierdziła, że przy próbie przebicia się do towarzyszy broni trafiło do niewoli „znacznie mniej” wojskowych i nie w wyniku dobrowolnego poddania się.

13 kwietnia nie funkcjonował żaden korytarz humanitarny dla uchodźców. Autobusy w obwodzie zaporoskim zostały zablokowane przez wojska rosyjskie, a w obwodzie ługańskim nie otrzymały gwarancji bezpiecznego przejazdu. Mimo to tereny okupowane opuściło 1567 osób, korzystając z własnego transportu. Na 14 kwietnia zaplanowano uruchomienie dziewięciu zielonych korytarzy: do Zaporoża z miast obwodu donieckiego i do Bachmutu z miast obwodu ługańskiego.

13 kwietnia wizytę w Kijowie złożyli prezydenci Polski, Litwy, Łotwy i Estonii. Odwiedzili m.in. podkijowską Borodziankę, która bardzo ucierpiała w wyniku okupacji. Ponadto doszło do spotkania z prezydentem Zełenskim, który wyraził wdzięczność za poparcie, jakie Ukraina otrzymywała od tych państw od początku wojny, szczególnie za broń i zaopatrzenie dla armii. Nie milkną echa odrzucenia przez Kijów propozycji wizyty prezydenta Niemiec Franka-Waltera Steinmeiera. Kanclerz Olaf Scholz uznał odmowę za niezrozumiałą, niemniej zaznaczył przy tym, że nie planuje jechać na Ukrainę w najbliższym czasie. Wicekanclerz Robert Habeck stwierdził, że Kijów popełnił dyplomatyczną pomyłkę, gdyż odrzucenie propozycji spotkania z prezydentem jest równoznaczne z odmową wobec Niemiec. Z kolei Zełenski poinformował, że nie otrzymywał oficjalnej prośby o spotkanie ze strony Steinmeiera, a zastępca Biura Prezydenta uwarunkował ewentualną wizytę zgodą Niemiec na embargo na rosyjską ropę, dostawy ciężkiego uzbrojenia, szybkie członkostwo Ukrainy w UE lub znaczną pomoc finansową.

13 kwietnia odbyła się rozmowa telefoniczna Zełenskiego z prezydentem Joem Bidenem, w czasie której potępiono rosyjskie zbrodnie i omówiono zwiększenie sankcji przeciw Rosji. Biały Dom podjął decyzję o udzieleniu dodatkowej pomocy w postaci broni i amunicji o wartości 800 mln dolarów. Zastępczyni sekretarza stanu Victoria Nuland stwierdziła, że USA najprawdopodobniej oficjalnie uznają działania wojsk rosyjskich za ludobójstwo, jednak nie będzie to szybki proces. Premier Kanady Justin Trudeau ocenił, że rosyjskie zbrodnie popełniane na terytorium Ukrainy można określać terminem ludobójstwo. 13 kwietnia Ukraina podpisała z Kanadą umowę o kredycie w wysokości 400 mln dolarów na wsparcie dla budżetu, a Rada UE przyznała dodatkowe 500 mln euro pomocy dla Ukrainy.

Komentarz

Ciężkie uszkodzenie krążownika rakietowego „Moskwa” stanowi największy sukces ukraińskiej obrony wybrzeża i spektakularną porażkę lub wręcz blamaż Marynarki Wojennej FR. Wcześniej potwierdzone trafienia w podchodzące stosunkowo blisko ukraińskiego wybrzeża jednostki rosyjskie spowodował ogień lądowych wieloprowadnicowych wyrzutni pocisków rakietowych Grad (o zasięgu do 20 km) lub dywersja (zniszczenie okrętu desantowego przy rozładowywaniu amunicji w Berdiańsku). Sztab Generalny armii ukraińskiej informuje łącznie o siedmiu zniszczonych/zatopionych jednostkach rosyjskich („Moskwa” nie została uwzględniona w sprawozdaniu dziennym za 13 kwietnia), z których większość to kutry desantowe. Do ich zniszczenia doszło w trakcie dywersyjnych desantów w pierwszych tygodniach wojny. Nie potwierdziły się z kolei informacje o zatopieniu korwety rakietowej „Wasilij Bykow”. Nieliczne okręty Marynarki Wojennej Ukrainy zostały zniszczone w pierwszych tygodniach wojny lub – jak w przypadku flagowej fregaty „Hetman Sahajdaczny” – przeprowadzono samozatopienie.

Z informacji Sztabu Generalnego Sił Zbrojnych Ukrainy wynika, że nawet jeśli tzw. separatyści w Donbasie nie wykonali założonego planu mobilizacji, to poczynili znaczący wysiłek w zakresie rozbudowy ich formacji militarnych (tzw. milicje ludowe to de facto 1. i 2. Korpusy Armijne podległe dowództwu Południowego OW, jednakże z nieco odrębnymi strukturą i wyposażeniem). Ich potencjał ogólnowojskowy został zwiększony o blisko połowę – dotychczas siły separatystów w Donbasie miały łącznie osiem brygad i trzy pułki zmechanizowane oraz brygadę artylerii i samodzielne bataliony czołgów.

Spodziewane wznowienie rosyjskich działań militarnych na dużą skalę w Donbasie przekłada się na zaostrzenie retoryki władz w Kijowie wobec partnerów zachodnich, którzy mają nie dość aktywnie i w mniejszym niż oczekiwany wymiarze nieść pomoc ukraińskim siłom zbrojnym. Wskazane przez prezydenta Zełenskiego zapotrzebowanie w zakresie uzbrojenia dla walczącej armii (niezbędnego w dużej ilości i natychmiast) strona ukraińska zgłasza coraz uporczywiej od połowy marca (wcześniej wymieniano jedynie samoloty bojowe, ewentualnie samoloty i systemy obrony powietrznej). Po raz pierwszy ukraiński przywódca zdobył się na sugestię podważającą sensowność masowych dostaw broni lekkiej, której armia najprawdopodobniej w większości nie jest w stanie wykorzystać. Ciężkie uzbrojenie, ze względu na dotychczasowe bardzo duże straty, jest potrzebne nie tylko z powodu niemożności przeprowadzenia bez niego skutecznej kontrofensywy i wyparcia agresora z terytorium kraju. Wykorzystywanie przez jednostki ukraińskie w coraz większym stopniu wyłącznie broni lekkiej (której ma już w nadmiarze) implikuje bowiem sposób prowadzenia przez nie walki. Pozbawieni pancerza oraz osłony powietrznej obrońcy w naturalny sposób chronią się w obszarach zabudowanych, gdzie podstawową ochronę dają im mury (ewakuacja ludności w dużej mierze ma ułatwić działania armii ukraińskiej). Konieczność przyjęcia takiej strategii prowadzi jednak do niemal całkowitego zniszczenia miejscowości, w których toczą się starcia.

Rosyjskie groźby ataku rakietowego na budynki administracji państwowej w Kijowie maja wywrzeć presję na władze ukraińskie w kwestii ustępstw w rozmowach pokojowych. Moskwa liczy także, że wznowienie działań militarnych w sytuacji, gdy do stolicy zaczęli powracać mieszkańcy, pogłębi frustrację społeczeństwa. Jednocześnie zagrożenie ostrzałem stanowi sygnał dla polityków zachodnich, aby zaprzestali wizyt w Kijowie.

osw.waw.pl

Rosyjska inwazja na Ukrainę wpłynęła na zdecydowany wzrost poparcia społecznego w Finlandii i Szwecji dla ich członkostwa w NATO. Taki trend przyczynił się z kolei do zmiany politycznej przede wszystkim w Helsinkach. Fińskie władze uznały, że dotychczasowa polityka bezaliansowości nie gwarantuje bezpieczeństwa państwa w obliczu agresywnej polityki Kremla gotowego do brutalnych działań militarnych mających na celu podważenie europejskiego porządku w tym obszarze. Finlandia prowadzi więc przygotowania do złożenia wniosku o członkostwo w NATO jeszcze przed czerwcowym szczytem w Madrycie. Jej postawa wywiera presję na Szwecję, której socjaldemokratyczny rząd do niedawna wykluczał taki krok. Spodziewany fiński wniosek o przystąpienie do NATO prowadziłby do osamotnienia bezaliansowej Szwecji w regionie. Zaistniała sytuacja wymusza więc rewizję stanowiska socjaldemokratów i strategii rządu. Szwedzka premier opowiada się za złożeniem wniosku o członkostwo wraz z Finlandią jeszcze przed czerwcowym szczytem Sojuszu, tak aby temat ten nie zdominował szwedzkich wyborów parlamentarnych we wrześniu br. By jednak wniosek został złożony w takim terminie, premier musi wcześniej przekonać do tego posunięcia większość członków własnej partii.

W Finlandii debata na temat członkostwa w NATO rozpoczęła się w grudniu 2021 r. Była ona związana z rosnącą presją militarną Rosji na Ukrainę i pisemnymi żądaniami Kremla dotyczącymi rewizji europejskiej architektury bezpieczeństwa. W kraju ogromne zaniepokojenie wzbudziło dążenie Moskwy do uzyskania gwarancji nierozszerzania NATO na wschód, które oznaczałyby załamanie dotychczasowej strategii bezpieczeństwa państwa.Utrzymanie możliwości wstąpienia do Sojuszu i jednoczesne rozwijanie własnych zdolności obronnych oraz międzynarodowej współpracy wojskowej były elementami fińskiej polityki odstraszania Rosji. Na początku roku nic nie wskazywało na to, że Finlandia zdecyduje się na gruntowną zmianę swojej polityki bezpieczeństwa – tylko dwie partie opowiadały się za członkostwem w NATO: centroprawicowa Partia Koalicji Narodowej oraz Szwedzka Partia Ludowa. Na początku stycznia br. za akcesją było tylko 24% Finów, podczas gdy 51% było jej przeciwnych, a 24% nie miało zdania w tej sprawie.

Rosyjska inwazja na Ukrainę podważyła dotychczasową strategię bezpieczeństwa Finlandii, bezaliansowego 5,5-milionowego kraju z 1340-kilometrową granicą z Rosją. Strategia Helsinek wobec Moskwy, oparta na łączeniu współpracy polityczno-gospodarczej, która miała zmniejszać ryzyko dwustronnych napięć, z militarnym odstraszaniem, przestała być postrzegana jako gwarancja bezpieczeństwa państwa. Rosja pokazała bowiem na Ukrainie, że jest gotowa do brutalnych militarnych działań w celu podważenia europejskiego porządku i prawa międzynarodowego, na których oparte jest fińskie bezpieczeństwo. Do szybkiego zwrotu Helsinek w stronę NATO przyczyniła się zdecydowana zmiana społecznego nastawienia. W sondażu Yle przeprowadzonym między 23 a 25 lutego aż 53% Finów opowiedziało się za przystąpieniem do Sojuszu, 19% nie miało zdania na ten temat, a 28% było temu przeciwnych. W kolejnym badaniu z 14 marca za akcesją było już 62% pytanych, 21% nie miało zdania w tej kwestii, zaś sprzeciw wyraziło jedynie 16%. Wśród wyborców ugrupowań do tej pory sceptycznie nastawionych do członkostwa zaczęli przeważać jego zwolennicy. Jeszcze w pierwszej połowie marca sygnały wysyłane przez fińskie władze były niejednoznaczne, a wypowiedź fińskiego ministra obrony w Waszyngtonie z 9 marca o tym, że nie jest to odpowiedni czas na ubieganie się o akcesję do NATO, wydawała się krótkoterminowo zamykać dyskusje. Coraz większa brutalność rosyjskich działań na Ukrainie, zaostrzenie retoryki Moskwy wobec Zachodu i trwała zmiana nastawienia Finów do członkostwa w Sojuszu pociągnęły jednak za sobą szybką reorientację postawy fińskiej klasy politycznej.

Rewizji ulega nastawienie centrolewicowych partii tworzących koalicję (Socjaldemokracja, Centrum, Zieloni, Szwedzka Partia Ludowa, Sojusz Lewicy). Do niedawna za członkostwem w NATO opowiadała się w rządzie tylko partia reprezentująca mniejszość szwedzkojęzyczną (10 mandatów na 200 miejsc w parlamencie). 9 kwietnia zielone światło dla akcesji do Sojuszu dała partia Centrum (31 mandatów), tradycyjnie optująca za polityką balansowania między Wschodem a Zachodem. Podobną decyzję ma ogłosić do maja również Socjaldemokracja (40 mandatów) premier Sanny Marin. Tą drogą pójdą też najpewniej Zieloni (20 mandatów) – w tym ugrupowaniu jeszcze przed wojną przybywało zwolenników akcesji. Także opozycyjna nacjonalistyczna Partia Finów zmieniła swoje stanowisko. Sondaże z ostatniego miesiąca pokazują największy wzrost poparcia (o 3,5 p.p., do 26%) dla już wcześniej pronatowskiej opozycyjnej Partii Koalicji Narodowej (38 mandatów), co stanowi dodatkowy czynnik wpływający na rewizję postawy ugrupowań koalicyjnych.

Zmianie nastawienia partii politycznych towarzyszą działania premier Sanny Marin i prezydenta Sauliego Niinistö. Publicznie nie opowiedzieli się oni jednoznacznie za członkostwem. Podjęli jednak kroki zmierzające do uzyskania szerokiego parlamentarnego poparcia dla akcesji i do rozpoczęcia wewnątrzpolitycznego procesu zmiany fińskiej strategii bezpieczeństwa. W pierwszej połowie marca rząd zapowiedział rewizję strategii polityki zagranicznej i bezpieczeństwa z 2020 r., a 13 kwietnia przedstawił zaktualizowany dokument. Nie zawiera on rekomendacji wstąpienia do NATO, ale stanowi podstawę do parlamentarnych dyskusji na ten temat. Liderzy poszczególnych partii i frakcji, na czele z przewodniczącym Eduskunty (fińskiego parlamentu), mają po nich ogłosić, że szeroka większość parlamentarna opowiada się za akcesją kraju do NATO. Jeśli tak się stanie, da to impuls do podjęcia przez rząd i prezydenta decyzji o ubieganiu się o członkostwo w Sojuszu. Zgodnie z tym scenariuszem Finlandia złoży wniosek najpóźniej w maju. Jeśli natomiast potrzebne okażą się dalsze dyskusje w parlamencie – co jest mało prawdopodobne – proces ten może się przeciągnąć, np. z powodu konieczności przygotowania dodatkowego raportu na temat członkostwa Finlandii w NATO. W takiej sytuacji decyzja zostanie podjęta w późniejszym terminie.

Prowadząc przygotowania w kraju, fińskie władze rozpoczęły równoczesne konsultacje z sojusznikami w NATO – celem było zbadanie ich stanowiska w kwestii członkostwa Finlandii i zagwarantowanie poparcia dla szybkiego procesu akcesyjnego. Rozmowy prowadzono przede wszystkim ze Stanami Zjednoczonymi, Wielką Brytanią, Francją, Niemcami i Turcją. Poparcie 30 sojuszników wydaje się być zapewnione mimo rosyjskich gróźb i obiekcji. Ze względu na przynależność Finlandii do UE i postrzeganie tego kraju jako części Zachodu nie ma wśród państw członkowskich w kwestii rozszerzenia Sojuszu takich wątpliwości, jakie pojawiają się w przypadku Gruzji czy Ukrainy. Ponadto Finlandia i Szwecja od lat ściśle współpracują z NATO na poziomie politycznym i wojskowym. Kooperacja nasiliła się w szczególności po 2014 r. Helsinki i Sztokholm uczestniczą w Programie Rozszerzonych Możliwości (Enhanced Opportunities Partnership) – formacie przeznaczonym dla grupy uprzywilejowanych partnerów najściślej współpracujących z Sojuszem w zakresie ćwiczeń i operacji wojskowych. Podpisały również z NATO porozumienie o Host Nation Support, stwarzające polityczne i wojskowo-techniczne możliwości wykorzystania fińskiego terytorium przez siły natowskie. Przedstawiciele fińskich (i szwedzkich) władz zapraszani są na spotkania Sojuszu na szczeblach szefów państw, ministrów spraw zagranicznych i ministrów obrony.

Na tego typu obradach ministrów spraw zagranicznych NATO 7 kwietnia miały toczyć się dyskusje o gwarancjach bezpieczeństwa dla obu państw w okresie przejściowym pomiędzy złożeniem wniosku i faktyczną akcesją, która nastąpi po zakończeniu procesu ratyfikacji przez wszystkich sojuszników, co potrwa od kilku miesięcy do roku. W związku z groźbami Moskwy Helsinki obawiają się bowiem ewentualnych rosyjskich działań militarnych skierowanych przeciwko Finlandii w tym czasie. Na konferencji prasowej sekretarz generalny NATO Jens Stoltenberg zapewnił, że sojusznicy znajdą rozwiązanie tego problemu. Po spotkaniu fiński minister spraw zagranicznych Pekka Haavisto powiedział, że decyzja o tym, czy i kiedy Finlandia złoży wniosek o akcesję, zostanie podjęta w najbliższych tygodniach.

Rosyjska inwazja na Ukrainę również w Szwecji wpłynęła na zmianę nastawienia opinii publicznej do członkostwa kraju w NATO. Tamtejszy rząd miał jednak do tej pory niechętny stosunek do zmiany polityki bezpieczeństwa państwa, opartej na stopniowym rozwijaniu własnych zdolności obronnych i bliskiej kooperacji wojskowej – przede wszystkim z Finlandią, ale także z USA i NATO. W sondażu Kantar Sifo z marca br. na pytanie, czy w przypadku akcesji Finlandii do NATO Szwecja powinna ubiegać się o członkostwo, 59% respondentów odpowiedziało „tak”, 17% – „nie”, a 24% – „nie mam zdania”. To spora zmiana w porównaniu z wcześniejszymi sondażami, w tym z ostatnim ze stycznia, który potwierdzał dotychczasowe podziały: 35% badanych za członkostwem, 33% – przeciw, 31% – niezdecydowanych. Jest ona niewygodna dla obecnego mniejszościowego socjaldemokratycznego rządu premier Magdaleny Andersson (100 na 349 mandatów), która przed wyborami parlamentarnymi zaplanowanymi na wrzesień 2022 r. musiałaby przekonać do przystąpienia do NATO część swojego twardego, pacyfistycznego elektoratu. Socjaldemokraci od lat odrzucali formalne członkostwo w Sojuszu (choć już nie bliską współpracę), a premier jeszcze na początku marca publicznie argumentowała, że szwedzki wniosek o akcesję zdestabilizowałby sytuację bezpieczeństwa w Europie Północnej. Zapowiedziała jednak wówczas również przeprowadzenie analizy wpływu wojny na Ukrainie na krajową politykę obronną.

Pod wpływem spodziewanej zmiany polityki Helsinek szwedzcy socjaldemokraci zaczynają rewidować swoje stanowisko. Finlandia była bowiem do tej pory priorytetowym partnerem Szwecji w rozwijaniu współpracy obronnej, tak samo pozostającym poza Sojuszem, i jej działania wpływają na kalkulacje Sztokholmu, pozostawiając mu niewielkie pole manewru w zakresie utrzymywania polityki bezaliansowości. Według szwedzkich mediów premier Andersson opowiada się za złożeniem wniosku o członkostwo wraz z Finlandią przed czerwcowym szczytem NATO – tak aby kwestia ta nie zdominowała wrześniowej kampanii wyborczej. Do tego musi jednak zdobyć poparcie własnej partii. 11 kwietnia jej władze zapowiedziały rozpoczęcie wewnętrznego dialogu o polityce bezpieczeństwa, co stanowi krok w kierunku zmiany dotychczasowego podejścia. Wewnątrzpartyjne dyskusje mają się zakończyć 24 maja sformułowaniem zrewidowanego stanowiska. Do 31 maja rząd ma przedstawić w Riksdagu nową strategię w tym obszarze. Istnieje duże prawdopodobieństwo, że Sztokholm złoży wniosek o akcesję do NATO przed czerwcowym szczytem w Madrycie. Jeśli jednak dyskusje w partii socjaldemokratycznej przeciągną się lub nie zakończą po myśli premier Andersson, to Szwecja zdecyduje się na ten krok dopiero po wyborach parlamentarnych.

W krajowym parlamencie za przystąpieniem Szwecji do Sojuszu już od dłuższego czasu opowiadają się ugrupowania centroprawicowe: Moderaci (70 mandatów), Partia Centrum (31 mandatów), Chrześcijańscy Demokraci (22 mandaty), Liberałowie (20 mandatów). W związku ze zmianą fińskiej polityki trwa z kolei proces rewizji stanowiska w tej sprawie w opozycyjnej partii Szwedzkich Demokratów (62 mandaty). Przeciwne zmianie bezaliansowego statusu są i pozostaną natomiast dwa małe ugrupowania lewicowe – partia Lewicy (27 mandatów) i Zieloni (16 mandatów).

Z perspektywy Sojuszu akcesja Finlandii i Szwecji podniosłaby poziom bezpieczeństwa w regionie Morza Bałtyckiego – zmieniłaby bowiem istniejącą polityczno-wojskową nierównowagę, korzystną obecnie dla Moskwy, oraz wzmocniła natowską politykę odstraszania. Wyznaczyłaby ponadto jasne granice pomiędzy NATO a Rosją, uniemożliwiając jej wykorzystanie bezaliansowości obu państw (np. części ich terytoriów) do prowadzenia ewentualnych operacji wojskowych przeciwko krajom bałtyckim, i ułatwiłaby NATO ich obronę. Zarazem jednak członkostwo Finlandii rozciągnęłoby północno-wschodnią flankę Sojuszu i rodziłoby pytania o zakres natowskiej obecności w tym posiadającym długą granicę lądową z Rosją państwie. Na ten temat do dyskusji w Finlandii (i NATO) wprawdzie jeszcze nie doszło, ale niewykluczone, że Helsinki byłyby ostrożne w kwestii większej natowskiej stałej obecności na swoim terytorium, uzyskawszy sojusznicze gwarancje bezpieczeństwa.

Z perspektywy wojskowej siły zbrojne obu państw charakteryzuje wysoki stopień zdolności do współdziałania z NATO ze względu na udział w natowskich misjach i operacjach oraz ćwiczeniach wojskowych w regionie. Finlandia z łatwością spełni wymóg przeznaczania co najmniej 2% PKB na obronność. W związku z zakupem 64 samolotów F-35 fiński budżet obronny wzrósł do 1,85% PKB (4,6 mld euro) w 2021 r., a plan na 2022 r. przewiduje wydatki na poziomie 1,96% PKB (5,1 mld euro). Ponadto w kwietniu Finlandia zapowiedziała wyasygnowanie na te cele dodatkowych środków zarówno w 2022 r., jak i w kolejnych latach. Z kolei Szwecja będzie musiała w dużo większym stopniu doinwestować swoje siły zbrojne. Jej wydatki na obronność w 2021 r. oscylowały wokół 1,2% PKB (61 mld koron, ok. 5,9 mld euro) i miały wzrosnąć do 1,5% PKB dopiero w 2025 r. W marcu szwedzka premier zapowiedziała zwiększenie budżetu w tym obszarze do 2% PKB, ale nie podała perspektywy czasowej. Na razie wydatki na cele wojskowe na bieżący rok zostały podniesione o 2 mld koron, do poziomu 68 mld (ok. 6,5 mld euro), tj. ok. 1,3% PKB. W parlamencie rozpoczęły się negocjacje na temat dojścia do przeznaczania 2% PKB na obronność, czyli ponad 100 mld koron szwedzkich rocznie. Jeśli Sztokholm zdecyduje się złożyć wniosek o członkostwo w NATO, będzie musiał przedstawić politycznie wiarygodny plan szybkiego zwiększenia swoich wydatków w tym obszarze.

osw.waw.pl

To może nieco przypominać zimną wojnę z drugiej połowy XX w., choć z ogromną różnicą na niekorzyść „wschodniego bloku”. Rosja, w przeciwieństwie do ZSRR, nie będzie otoczona pierścieniem państw satelickich, rządzonych przez podzielające jej ideologię partie. Jako sojusznik zostanie jej w Europie tylko formalnie niepodległa Białoruś, wspierać będzie pewnie jeszcze Serbia, pozostająca pod jej wpływem część Bośni i Hercegowiny oraz nieuznawane prawie przez nikogo na świecie parapaństewka na wschodnim obrzeżu Ukrainy (o ile nie wchłonie ich całkowicie w wyniku porozumienia kończącego wojnę).

Radykalnie zmniejszy się sfera neutralności, w której Rosja mogła szukać jeśli nie przychylności, to chociaż dialogu. Pod wrażeniem niepohamowanej agresji i nieracjonalnego okrucieństwa nawet najbardziej przekonane do zasad pokojowego współistnienia narody wolą się przede wszystkim zabezpieczyć i uzbroić. Moskwa utraci również większość „zysków”, jakie przyniosła jej dywidenda czasu pokoju z końca XX w. – w postaci redukcji sił militarnych państw zachodnioeuropejskich i mniejszej amerykańskiej obecności wojskowej na Starym Kontynencie. W kilka miesięcy przestał istnieć europejski ład bezpieczeństwa wykuwany przez wielkie mocarstwa od Jałty i Poczdamu do konferencji w Helsinkach w 1975 r., a utrwalony na pokojowych zasadach po rozpadzie ZSRR, zjednoczeniu Niemiec i odzyskaniu suwerenności przez byłych wasali komunistycznego hegemona. To Rosja dokonała zamachu na ten ład i to ona poniesie tego największe konsekwencje, nawet jeśli wcześniej dotkliwie porani Ukrainę. System zachodnioeuropejskiego bezpieczeństwa nie zawalił się bowiem od ciosu Putina. Uruchomiona została jego ekspresowa przebudowa, a prace trwają jednocześnie na kilku poziomach. Na transatlantyckich fundamentach wyrasta europejski bastion.

Przede wszystkim do Europy wróciła Ameryka jako gwarant bezpieczeństwa i obrońca stojący na pierwszej linii, ramię w ramię z sojusznikami. Na kontynencie jest już 100 tys. żołnierzy USA, a dowódcy i przedstawiciele politycznego kierownictwa w Waszyngtonie nie pozostawiają wątpliwości, że wkrótce może być jeszcze więcej.

Amerykanie w swoich czołgach, samolotach, okrętach i ze swoimi rakietami pojawią się nie tylko w większej liczbie, ale znacznie bliżej granic putinowskiej Rosji. Będą w Europie nie tymczasowo, na czas ćwiczeń, ale przygotowani do walki i na dłużej, prawdopodobnie na stałe. Może nie zbudują sobie nowych miasteczek garnizonowych, jak w czasie zimnej wojny w Niemczech, ale stacjonować będą w obiektach umożliwiających utrzymywanie gotowości do podjęcia natychmiastowej walki. Dewiza „ready to fight tonight” stanie się rzeczywistością i oczywistością na lata, jeśli nie dekady. Przynajmniej do upadku putinowskiego reżimu i upewnienia się, że jego następcy są inaczej nastawieni. Na co trudno dziś liczyć w warunkach totalnej indoktrynacji kolejnych pokoleń Rosjan i otoczenia się dyktatora przez grono potakiwaczy.

(...)

Najistotniejsza przebudowa europejskiego ładu szykuje się na północy. Finlandia jest dziś o krok od przygotowania wniosku o przyjęcie do NATO, Szwecja jest nieco za nią w tyle, ale najpewniej podąży śladami sąsiada. Jeśli oba kraje skandynawskie dołączą do Sojuszu, zamknie się jego północna i bałtycka flanka, a możliwości prowadzenia wspólnej obrony przed Rosją radykalnie się poprawią. Nie będzie już dyskusji, czy to sojusznicy nieformalni – po prostu staną się towarzyszami broni pozostałych 30 krajów Europy i Ameryki Północnej. Granica NATO z Rosją wydłuży się o 1,3 tys. km, ale tak naprawdę będzie to większy problem dla wschodniej despotii niż demokratycznego Zachodu. Rosja oczywiście będzie Finlandię straszyć, tak jak Szwecję, o ile też wejdzie do natowskiej poczekalni. Jeśli oba kraje zostaną objęte gwarancjami strategicznymi USA, a od europejskich sojuszników dostaną zapewnienie przyjścia z pomocą w okresie przejściowym, ich status od złożenia wniosku o członkostwo stanie się niemal równorzędny z pełnoprawnymi sojusznikami, a atak na nie wywoła kaskadę konsekwencji porównywalną z art. 5 traktatu waszyngtońskiego.

(...)

W lokalnym, bałtyckim wymiarze Rosja zostanie niemal odizolowana, szlak morski do Petersburga będzie pod całkowitą kontrolą sił sojuszniczych, obronny pomost ze Skandynawii do wschodnioeuropejskich państw bałtyckich będzie łatwiej przerzucić, a Obwód Kaliningradzki będzie jeszcze bardziej wyspą. Z punktu widzenia Polski wejście Finlandii i Szwecji do NATO ma same zalety, także dlatego, że szwedzkie okręty podwoją dostępne na Bałtyku siły podwodne, a ogłoszone jeszcze przed wojną fińskie zamówienie 64 maszyn F-35 skokowo podniesie sojusznicze zdolności panowania w powietrzu. Wygląda więc na to, że Rosja strzeliła sobie kilka strategicznych goli samobójczych jednocześnie.

(...)

Ogromną i bolesną dla Rosji zmianą będzie także zasiana na długie lata ukraińska wrogość. Niezależnie od tego, jak skończy się rozpętana przez Putina wojna, rany będą nie do zabliźnienia dla kilku pokoleń: tych, co dziś walczą, i ich dzieci, którym wojna zabierze rodziców i zostawi zrujnowany kraj. Rosyjska propaganda i indoktrynacja sprawiają, że rozpadają się więzi rodzinne, przyjacielskie i towarzyskie między zdradzonymi Ukraińcami a Rosjanami, trwającymi w zaprzeczeniu i kłamstwie. Deklarowane w Rosji poparcie dla wojny Putina, nawet jeśli wykrzywione w trudnych do weryfikacji sondażach, ujawnia istnienie przepaści cywilizacyjnej. Władca Moskwy może oderwać Ukrainie część terytorium i zmusić do podpisania jakiegoś układu, ale nie jest już w stanie odzyskać Ukraińców.

Nawet jeśli Kijów zostanie zmuszony do ogłoszenia neutralności, jego związki z Zachodem w ciągu ostatnich sześciu tygodni wzmocniły się jak nigdy przez ostatnie 30 lat. Symbolem tego zbliżenia jest teczka z kwestionariuszem akcesyjnym wręczona w Kijowie Wołodymyrowi Zełenskiemu przez przewodniczącą Komisji Europejskiej Ursulę von der Leyen zaraz po tym, jak ubrana w kamizelkę kuloodporną na własne oczy widziała rosyjskie zbrodnie w Buczy.

polityka.pl

Operacja rosyjska oblężenia Mariupolu wygląda na papierze jak typowa pacyfikacyjna rosyjska „robota", w której Moskwa chciała wyizolować punkty opory i poszatkować zurbanizowany teren na osobne okrążone ogniska walk. Tyle teorii, a w praktyce waleczność, przygotowanie i wysokie morale obrońców sprawiło, że pomimo okrążenia Mariupol wciąż się broni. Nie udała się rosyjska operacja odizolowania punktów oporu, bo pomimo uderzenia od Zachodu i Wschodu na miasto obrońcy działają ramię w ramię.

Sukces w postaci wzięcia jeńców, którym pochwaliła się rosyjska propaganda był w istocie nieudolnym rosyjskim działaniem, które miało na celu odizolowanie redut, na których bronią się Pułk Azow oraz oddziały 36. Samodzielnej Brygady Piechoty Morskiej. By przerwać pierścień izolacji ukraińska piechota morska przeprowadziła udany szturm, przerwała rosyjskie pozycje i połączyła się z Pułkiem Azow. Rosjanie ściągnęli na pomoc artylerię i wzmogli naloty. Podczas jednego z nich, zaatakowana grupa żołnierzy piechoty morskiej, właśnie dostała się do niewoli. Absolutnym kunsztem żołnierskim wykazują się załogi BTR-ów Pułku Azow, które podejmują walkę z rosyjskimi czołgami, wychodząc często z pojedynków obronną ręką. Obalając przy okazji różne hipotezy teoretyków wojny pancernej.

„Walczyliśmy przez ponad miesiąc bez dostaw uzbrojenia, bez wody, bez jedzenia. Niemalże piliśmy wodę z kałuż, umieraliśmy całymi grupami. Prawie połowa naszej brygady to ranni. Ci, którym nie oderwało ręki lub nogi i mogą chodzić, wracają na pole walki" – czytamy we wpisie opublikowanym na profilu 36. Morskiej.

defence24.pl