Chińskie restrykcje nakładane na prywatne firmy technologiczne mają twarz założyciela Alibaby – Jacka Ma, który swoimi wypowiedziami rozzłościł władze. Miliarder został przykładnie ukarany, a jego firmie mocno uszczuplono majątek. O represjach względem innych przedsiębiorstw aż tak wiele nie dyskutowano, co nie znaczy, że nie wystąpiły. Oberwało się nie tylko gigantom, czyli Baidu, Alibabie, Tencentowi, Xiaomi czy Didi, ale obostrzenia dopadły także wyglądające dość niewinnie Meituan (chiński Grupon) czy Xiaohongshu (chiński Instagram).
Prywatne firmy technologiczne w postrzeganiu Pekinu stanowią zagrożenie dla szeroko rozumianych wpływów partii na gospodarkę i społeczeństwo. Pod płaszczykiem sloganu „niekontrolowanej ekspansji kapitału” władze od dwóch lat na różne sposoby uprzykrzają im życie. Wstrzymywano bowiem emisje akcji na chińskich i zagranicznych parkietach. Nakładano kary za prowadzenie działań monopolistycznych. Odmawiano licencji na sprzedaż. Zakazywano fuzji, a nawet rejestracji nowych użytkowników. Firmy są zmuszane do przekazywania datków na rzecz funduszy tzw. „wspólnego dobrobytu”, co w rzeczywistości oznacza transfer środków z sektora prywatnego do podmiotów państwowych.
Restrykcje wprowadzane przez Pekin uderzyły bezpośrednio w majątki właścicieli firm. Niektórzy zostali pozbawieni udziałów w swoich własnych spółkach. Dla przykładu, wspomniany Jack Ma musiał zredukować udziały w Alibabie do około 5 proc. (był udziałowcem większościowym). Ograniczenia dotknęły też drobnych akcjonariuszy. Chińczycy w ostatnich latach ochoczo inwestują na giełdzie, a IPO spółek technologicznych mogło stać się dla wielu drogą do powiększenia majątku. Nierzadko zaciągali pożyczki na zakup akcji firm, które do niedawna uważano za pewniaki. Pekin wstrzymując emisje akcji, ukrócił możliwości szybkich zarobków z giełdy.
Kampania władz nie zakończyła się na uszczupleniu firmowych skarbców i ograniczeniu obywatelom możliwości wzbogacenia się. Prawdopodobnie ważniejsze od pieniędzy dla partii jest zachowanie pełnej kontroli nad firmami technologicznymi, co szybko odbiło się na ładzie korporacyjnym tych podmiotów. Pekin wprowadził swoich ludzi do spółek, a także stał się właścicielem specjalnych akcji (tzw. złota akcja), które przyznają spore możliwości oddziaływania na firmę, w tym opcję zgłaszania weta w przypadku strategicznych decyzji. Ponadto w wielu spółkach technologicznych (i nie tylko) funkcjonują komitety partyjne zrzeszające pracowników, którzy zapisali się do Komunistycznej Partii Chin. Chociaż firmy starają się uspakajać inwestorów, że ich powiązania z władzą są nieszkodliwe dla ich biznesów. Inwestorzy nie dają jednak wiary tym tłumaczeniom, co widać po spadkach notowań spółek.
Nie można pomijać jeszcze jednego aspektu kontroli Pekinu nad gigantami technologicznymi, jakim jest szeroki dostęp do danych, które zbierają platformy. Władze usilnie zachęcają obywateli, aby korzystali z nowych technologii. Obecnie szacuje się, że około miliard Chińczyków korzysta z Internetu. Zgromadzone przez największych graczy niejednokrotnie wrażliwe dane obywateli stanowią ogromną bazę, z której władze mogą korzystać na różne sposoby. I tak dla przykładu, krótkoterminowo pewne braki technologiczne w uczeniu maszynowym mogą równoważyć dużą ilością danych wejściowych, co daje sporą przewagę nad Zachodem.
(...)
Kolejny cios w chiński sektor technologiczny przyszedł z USA. Branża, niegdyś magnes dla amerykańskiego kapitału, obecnie doświadcza znacznego ograniczenia jego napływu z powodu eskalacji napięć geopolitycznych. W ciągu ostatnich dwóch lat inwestorzy ograniczyli zaangażowanie, co odbiło się na ogólnych nastrojach w gospodarce.
Waszyngton wydał w sierpniu zakaz nowych inwestycji amerykańskich w Chinach ukierunkowanych na AI, zaawansowane półprzewodniki i kwantowe technologie informacyjne. Obejmuje to wszelkie inwestycje portfelowe, private equity, venture capital, joint venture i inwestycje od podstaw. Oszacowano, że zeszłoroczne amerykańskie inwestycje bezpośrednie płynące do Chin osiągnęły najniższy pułap od dwóch dekad. Natomiast inwestycje wysokiego ryzyka spadły do najniższego poziomu w ostatniej dekadzie.
Nie oznacza to jednak, że Chiny przestały być atrakcyjne. Nadal przyciągają sporymi stopami zwrotu (w ostatnich 5 latach kształtowały się w okolicach 9 proc.). Przytłaczająca większość inwestycji przynosi zyski. Nawet jeżeli wyniki gospodarcze Kraju Środka już nie są tak spektakularne, to i tak będą wyższe niż w wielu krajach rozwiniętych. Chociaż inwestorzy amerykańscy mają ograniczone możliwości lokowania kapitału w branży technologicznej, to nadal pozostaje im szeroki wachlarz dynamicznie rozwijających się sektorów.
obserwatorfinansowy.pl