wtorek, 12 września 2023


W ciągu kilku ostatnich dni siły ukraińskie zintensyfikowały działania ofensywne na południowy wschód od Wełykiej Nowosiłki w obwodzie donieckim i osiągnęły nieznaczne powodzenie w okolicach miejscowości Nowomajorśke. Na południowy zachód od Bachmutu udało im się z kolei wyprzeć agresora z Andrijiwki (na południe od Kliszczijiwki). Rosyjska obrona w tym rejonie ma się obecnie opierać na linii kolejowej Bachmut–Gorłówka. 10 września wiceminister obrony Hanna Malar poinformowała o zajęciu przez wojska ukraińskie Opytnego na południowy zachód od Awdijiwki, aczkolwiek doniesienia o sytuacji w tej miejscowości pozostają niejasne (w poprzednich miesiącach był to jeden ze stosunkowo spokojnych odcinków frontu).

Na południowy zachód od Wełykiej Nowosiłki najeźdźcy odepchnęli wojska ukraińskie od wsi Pryjutne, co pośrednio potwierdził Sztab Generalny armii ukraińskiej, informując o utrzymaniu obrony w rejonie Riwnopila (7 km na północ od Pryjutnego). Według części źródeł siły agresora miały też skutecznie kontratakować w okolicach Orichiwa, dzięki czemu odzyskały fragment terenu na północny zachód od wsi Werbowe. Utrzymali także zajęte w poprzednich dniach tereny w zachodniej części Marjinki – pod kontrolą ukraińską pozostaje kilka kwartałów w zachodniej części miasta. Na pozostałych kierunkach podejmowane przez obie strony akcje ofensywne nie przyniosły istotnych zmian.

11 września Malar podsumowała ukraińskie postępy w minionym tygodniu. Na południu (w rejonie odpowiedzialności operacyjno-strategicznego zgrupowania wojsk Tauryda) obrońcy mieli odzyskać kolejne 4,8 km2 terenu, w tym 1,5 km2 w rejonie Robotyne–Werbowe (lokalne dowództwo oceniło głębokość wdarcia w pozycje agresora na 1 km), co zwiększyło wyzwolony od 4 czerwca obszar do 256,5 km2. W okolicach Bachmutu zdobycze ukraińskie oceniono na 2 km2, a łącznie od rozpoczęcia ofensywy – na 49 km2. Malar podkreśliła, że „w niektórych miejscach przełamana została pierwsza linia obrony” i „nasze wojska idą dalej”. Tego samego dnia rzecznik zgrupowania wojsk Tauryda Ołeksandr Sztupun ocenił, że „na obecnym etapie kontrofensywy” siły ukraińskie posuwają się o 50–200 metrów na dobę.

Do ukraińskich doniesień o przełamaniu pierwszej linii obrony wroga 8 września odniósł się wywiad wojskowy Estonii, według którego Siłom Zbrojnym Ukrainy prawdopodobnie udało się przerwać przedni skraj obrony w obwodzie zaporoskim, jednak nie dotarły one jeszcze do głównych umocnień jej pierwszej linii. Zdaniem Estończyków Rosjanie przerzucili na zagrożony odcinek wzmocnienia z innych kierunków i zreorganizowali obronę, w związku z czym wydaje się mało prawdopodobne, aby Ukraińcom udało się wkrótce osiągnąć sukces operacyjny. 10 września przewodniczący amerykańskiego Kolegium Połączonych Szefów Sztabów generał Mark Milley zaakcentował, że Ukraińcy walczą i konsekwentnie posuwają się naprzód, lecz prawdopodobnie zostało im jeszcze tylko 30–45 dni odpowiedniej do takich działań pogody, a z nastaniem jesieni ich możliwości manewrowania zostaną ograniczone.

10 września głównymi celami ataków rosyjskich dronów kamikadze były Kijów i obwód kijowski, gdzie w jednym z rejonów miało dojść do uszkodzenia obiektu infrastruktury, natomiast większość szkód w mieście i okolicach miały spowodować odłamki. Ukraińskie Dowództwo Sił Powietrznych donosiło o zestrzeleniu 26 z 33 użytych przez agresora dronów Shahed-136/131. Rosyjskie rakiety (według ukraińskiego Sztabu Generalnego łącznie pięć) uderzyły tego dnia w Kramatorsk oraz Szyroke i Trudowe w obwodzie zaporoskim. 11 września celem połączonego ataku z wykorzystaniem bezzałogowców i rakiet był Krzywy Róg. Dowództwo Sił Powietrznych deklarowało zniszczenie wszystkich 12 dronów Shahed-136/131, poinformowało też o użyciu przez najeźdźców pocisków Ch-59 i przeciwradiolokacyjnych Ch-31P. Później rzecznik dowództwa Jurij Ihnat dodał, że większość z nich nie osiągnęła celu, a według Sztabu Generalnego przeciwnik miał tego dnia wystrzelić łącznie 10 rakiet. Ponadto dwa drony Shahed-136/131 uderzyły w cele w obwodzie czernihowskim. Strona rosyjska donosiła z kolei o kolejnych nieudanych ukraińskich atakach z wykorzystaniem bezzałogowców (na Krymie oraz w obwodach biełgorodzkim i kurskim).

10 września zastępca szefa ukraińskiego wywiadu wojskowego (HUR) Wadym Skibicki oznajmił, że siły wroga skoncentrowane na terytoriach czasowo okupowanych wraz z Krymem liczą ponad 420 tys. ludzi (wyliczenie nie obejmuje Gwardii Narodowej i służb specjalnych). Wskazał, że w ciągu ostatnich trzech miesięcy do armii rosyjskiej zmobilizowano 310 tys. żołnierzy, a tamtejszy kompleks przemysłowo-obronny próbuje zwiększyć wysiłki na rzecz utrzymania płynnych dostaw uzbrojenia i amunicji. Najeźdźcy wykorzystują dostarczane rakiety natychmiast, czego dowodem ma być użycie w majowym ataku na Krzywy Róg pocisków wytworzonych w kwietniu br. Skibicki podkreślił, że powstrzymanie rosyjskich ataków wymaga „zneutralizowania” produkcji komponentów wykorzystywanych do celów wojskowych. W tym celu wezwał on do prowadzenia konsekwentnej polityki sankcyjnej, uniemożliwienia dostaw przez kraje, które nie przystąpiły do restrykcji, oraz niszczenia rosyjskich zakładów zbrojeniowych. Według danych HUR wzdłuż granicy z Ukrainą ma obecnie być rozwiniętych 46 wyrzutni systemu Iskander.

11 września ukraiński Sztab Generalny oświadczył, że „w związku z katastrofalnymi stratami” w najbliższym czasie w Rosji i na okupowanych terytoriach Ukrainy rozpocznie się masowa przymusowa mobilizacja, która obejmie od 400 tys. do 700 tys. osób. W Moskwie i Petersburgu liczba powołanych ma być niewielka – większość rekrutów ma pochodzić z rosyjskich regionów. Planowane ma być także zmobilizowanie 40 tys. Czeczenów, którzy uzupełnią jednostki zaporowe na tyłach wojsk agresora. Sztab podkreślił, że jedyna szansa na przeżycie dla zrekrutowanych rosyjskich żołnierzy to poddanie się obrońcom. Tego samego dnia zastępca szefa HUR stwierdził, że Moskwa nie zaryzykuje ogłoszenia kolejnej masowej mobilizacji ze względu na zbliżające się tam wybory. Oznajmił, że w tym roku w ramach uzupełniania strat zmobilizowano 90–100 tys. Rosjan i nie ma potrzeby podejmowania działań na większą skalę. Podkreślił jednak, że w Rosji miały zostać stworzone mechanizmy umożliwiające masową mobilizację, która może zostać przeprowadzona w późniejszym okresie. Moskwa ma ponadto kontynuować nabór do służby kontraktowej, zaplanowany według Skibickiego w 2023 r. na ok. 400 tys. osób. Do jej podjęcia mają być zachęcani żołnierze z mobilizacji i poborowi (w br. ma ich być 240 tys.), głównie korzystnymi warunkami finansowymi.

W dniach 8–10 września Rosjanie przeprowadzili „wybory” do władz regionalnych na terytoriach okupowanych. Podali, że frekwencja w tzw. Ługańskiej Republice Ludowej wyniosła 72,53%, w obwodzie zaporoskim – 66,83%, w tzw. Donieckiej Republice Ludowej – 74%, a w obwodzie chersońskim – 62,23%. Dane te są niewiarygodne, a samo głosowanie było de facto operacją specjalną realizowaną pod nadzorem rosyjskich służb.

W trakcie „wyborów” na terenach okupowanych siły ukraińskie przeprowadziły kilka ataków mających zakłócić ich przebieg. 9 września grupa dywersyjna zniszczyła w Nowej Kachowce samochód przewożący karty do głosowania. Zakłócono też nadawanie telewizji na Krymie, emitując film wzywający do bojkotu wyborów. Tego samego dnia ukraińskie drony zniszczyły lokal wyborczy w miejscowości Kamionka Dnieprzańska w obwodzie zaporoskim, a dzień wcześniej – w Berdiańsku. Do kolejnego ataku bezzałogowców na punkt wyborczy doszło we wsi Skelky w rejonie wasylowskim obwodu zaporoskiego. Ukraińskie służby specjalne zidentyfikowały ponad 3,5 tys. kolaborantów i ich rosyjskich nadzorców, którzy brali udział w organizowaniu nielegalnego głosowania.

(...)

W zachodnich mediach pojawiły się materiały sugerujące, że Waszyngton de facto podjął już decyzję o przekazaniu Kijowowi systemów balistycznych bardzo krótkiego zasięgu (do 300 km) ATACMS. 11 września prezydent Wołodymyr Zełenski w wywiadzie dla CNN stwierdził, że spodziewa się otrzymania ich już jesienią. W reakcji na jego wypowiedź rzecznik Departamentu Stanu Matthew Miller oznajmił, że stanowisko USA w sprawie dostarczenia ATACMS-ów na Ukrainę nie zmieniło się – Stany Zjednoczone w dalszym ciągu rozpatrują tę kwestię.

Komentarz

Doniesienia Sztabu Generalnego i wywiadu armii ukraińskiej o kolejnej fali mobilizacji w Rosji wskazują, że celem obu instytucji jest przede wszystkim dezinformacja. Przy tak dalece posuniętej rozbieżności przekazu nie można wykluczyć, że służby rywalizują ze sobą na poziomie informacyjnym. Prawdopodobnie jest to jednak świadome działanie (zwłaszcza że HUR również niejednokrotnie donosił o rzekomo planowanej przez Rosjan kolejnej masowej mobilizacji). Spośród tych dwóch narracji za bardziej odpowiadający rzeczywistości należy uznać przekaz HUR, szczególnie jeśli uwzględni się faktyczny zanik sytuacji obserwowanych po porażce pierwszej fazy rosyjskiej agresji przeciwko Ukrainie – z przypadkami grupowych decyzji o zwolnieniu ze służby włącznie. Udział w tzw. specjalnej operacji wojskowej postrzega się obecnie w Rosji przede wszystkim jako okazję do zarobku. Z tego względu wciąż jest niezwykle atrakcyjny zwłaszcza dla mieszkańców biedniejszych regionów (szeregowy kontraktowy otrzymuje na początku służby żołd o równowartości 2 tys. dolarów, bez uwzględnienia okolicznościowych jednorazowych wypłat). Stabilność naboru utrzymywana jest dzięki zachowaniu względnej dobrowolności udziału w wojnie (zmobilizowani rezerwiści i poborowi nie trafiają na Ukrainę, jeśli nie podpiszą kontraktu).

(...)

osw.waw.pl

W ostatnich dniach za pomocą licznych gestów i wypowiedzi premiera Nikola Paszyniana Armenia demonstracyjnie zdystansowała się od Rosji oraz sojuszu z nią, a także zasygnalizowała wolę zbliżenia z Zachodem. 3 września w wywiadzie dla włoskiego dziennika „la Repubblica” Paszynian stwierdził, że poleganie w sferze bezpieczeństwa na Moskwie jako jedynym partnerze było „strategicznym błędem” i dopiero teraz kraj próbuje dywersyfikować swoją politykę. 5 września premier odwołał stałego przedstawiciela Armenii przy Organizacji Układu o Bezpieczeństwie Zbiorowym (OUBZ) i nie powołał jego następcy. Towarzyszyło temu nagłośnienie informacji o zaplanowanych na 11–20 września na terytorium kraju armeńsko-amerykańskich ćwiczeniach wojskowych „Eagle Partner 2023”. Do antyrosyjskich kroków można zaliczyć również: niewpuszczenie do kraju szefa Rosyjskiego Towarzystwa Przyjaźni i Współpracy z Armenią; wizytę żony Paszyniana w Kijowie – wraz z transportem pomocy humanitarnej, pierwszym wysłanym przez Armenię na Ukrainę od wybuchu wojny; skierowanie do ratyfikacji przez parlament Rzymskiego Statutu Międzynarodowego Trybunału Karnego (MTK, przyjęcie go zobowiązuje Armenię do zatrzymania prezydenta Władimira Putina i wydania go Międzynarodowemu Trybunałowi Karnemu w Hadze na podstawie wystawionego nakazu aresztowania).

Komentarz

Relacje armeńsko-rosyjskie zaczęły się ochładzać po II wojnie karabaskiej (jesień 2020 r.). Wprawdzie Moskwa uratowała stronę ormiańską przed ostateczną klęską i całkowitą utratą kontroli nad Górskim Karabachem, doprowadzając do zawieszenia broni, niemniej potem nie chciała bądź nie była w stanie zareagować na azerbejdżańskie ataki na pozycje Ormian nie tylko w Górskim Karabachu, lecz także w samej Armenii (np. we wrześniu 2022 r.), choć była do tego zobowiązana na mocy dwustronnych umów sojuszniczych i w ramach OUBZ. Rosja zachowuje też bierność wobec trwającej od grudnia blokady korytarza laczyńskiego, łączącego Górski Karabach z Armenią (zob. Bez statusu, bez Ormian? Perspektywy Górskiego Karabachu w unitarnym Azerbejdżanie). Rozczarowany taką postawą Erywań zaczął dystansować się zarówno od OUBZ (w styczniu odwołał wszystkie zaplanowane u siebie tegoroczne ćwiczenia Organizacji), jak i od samej Moskwy. Wyraźnym sygnałem korekty kursu tamtejszych władz względem Rosji był wywiad, którego na początku czerwca br. Paszynian udzielił telewizji CNN. Powiedział w nim, że w wojnie rosyjsko-ukraińskiej Armenia nie jest sprzymierzeńcem Moskwy. Posunięcia Erywania wpisują się w ewolucję nastawienia armeńskiego społeczeństwa do Rosji – w kolejnych badaniach coraz mniejszy odsetek respondentów uważa ją za sojuszniczkę Armenii. Według sondażu International Republican Institute z wiosny br. 10% respondentów oceniło wzajemne stosunki obu państw jako bardzo dobre, a 40% – jako raczej dobre. Jednocześnie 15% pytanych uznało je za bardzo złe, a 34% – za raczej złe.

O skali kryzysu świadczy też oficjalna reakcja Rosji na wypowiedzi i działania władz Armenii. Obejmuje ona zwłaszcza ostre w tonie oświadczenia rosyjskiego MSZ – m.in. rzeczniczka resortu poinformowała, że Moskwa poprosiła Erywań o wyjaśnienia w sprawie planów ratyfikacji Rzymskiego Statutu. Z kolei po odwołaniu przedstawiciela Armenii przy OUBZ i ogłoszeniu ćwiczeń z Amerykanami jeden z rosyjskich wiceministrów ostrzegł, że „zbliżenie z NATO raczej nie przyniesie nikomu pozytywnych rezultatów w kwestii zapewnienia sobie bezpieczeństwa”. 8 września do MSZ wezwano ambasadora Armenii, któremu wręczono notę protestacyjną oraz w twardy sposób przedstawiono stanowisko Moskwy w sprawie „serii nieprzyjaznych kroków”, które miały poczynić armeńskie władze. W mediach społecznościowych wśród zbliżonych do Kremla komentatorów nasilają się ataki na Armenię i personalne napaści na Paszyniana.

Tłem dla obecnego kryzysu jest zaostrzenie się napięć wokół kontrolowanej przez Ormian części Górskiego Karabachu (nad którym Moskwa, poprzez swoje siły pokojowe, sprawuje faktyczny protektorat). Od początku września Baku demonstracyjnie koncentruje wokół enklawy – i przy granicy z Armenią – swoje siły zbrojne, zaś przyjmująca coraz ostrzejsze formy blokada korytarza laczyńskiego pogarsza sytuację humanitarną w parapaństwie. Okoliczności te przyspieszają proces dekompozycji i erozji struktur władzy: do dymisji podał się przywódca „Republiki Górskiego Karabachu” Araik Harutiunian; 9 września wybrano jego następcę – Samwela Szachramaniana; pojawiają się informacje o ewakuowaniu do Armenii rodzin wyższych urzędników.

W wymiarze taktycznym prozachodnie gesty Paszyniana mają na celu zwrócenie uwagi UE, USA i zachodnich stolic na sytuację w i wokół Armenii oraz uzyskanie ich doraźnej pomocy politycznej w konfrontacji z Azerbejdżanem. Obecna na miejscu od początku roku cywilna obserwacyjna misja unijna (European Union Mission in Armenia, EUMA) wpływa na stabilizację w regionie i zwiększa polityczne koszty ewentualnych operacji militarnych Azerbejdżanu na armeńskim terytorium. Podobnie stabilizującą i wzmacniającą rolę odgrywa zaangażowanie UE i USA w proces normalizacji relacji między Armenią i Azerbejdżanem. Perspektywa aktywniejszego zaangażowania Zachodu w Armenii i jej sąsiedztwie pozostaje jednak dyskusyjna wobec ograniczonych środków i skupiania uwagi na wojnie rosyjsko-ukraińskiej. Tym bardziej przedwczesne wydają się spekulacje na temat realnego zastąpienia Rosji przez Zachód w roli strategicznego partnera Armenii.

Biorąc pod uwagę nieufność, z jaką Moskwa traktuje Paszyniana od początku jego rządów w 2018 r., a także ciężar jego antyrosyjskich oświadczeń, powrót do dobrych czy nawet poprawnych relacji dwustronnych bez zmiany władzy w Erywaniu lub/i w Moskwie wydaje się niemożliwy. Otwarte pozostaje pytanie, czy Rosja gotowa jest podjąć działania na rzecz odsunięcia Paszyniana od władzy, zwłaszcza że byłoby to obarczone wysokim ryzykiem (wobec uwikłania Rosji w wojnę na Ukrainie) i groziłoby kosztami związanymi z potencjalną destabilizacją Kaukazu. Nie można jednak wykluczyć, że Moskwa podjęłaby to ryzyko w przypadku dalszej eskalacji napięć w Górskim Karabachu bądź wokół niego. Gdyby na przykład doszło do exodusu karabaskich Ormian do Armenii – niemającej obecnie w zasadzie żadnych instrumentów wpływu na parapaństwo – wówczas z całą pewnością znaczna część uciekinierów obarczyłaby winą za tę sytuację Paszyniana i pojawiłyby się żądania jego ustąpienia. Stworzyłoby to Rosji sposobność, by wesprzeć siły antyrządowe, np. poprzez zaangażowanie przebywającego w Górskim Karabachu Rubena Wardaniana, rosyjskiego oligarchy pochodzenia ormiańskiego, który na przełomie 2022 i 2023 r. pełnił tam funkcję szefa rządu.

osw.waw.pl


Prawo i Sprawiedliwość opublikowało w poniedziałek rano w swoich mediach społecznościowych kolejny spot wyborczy z udziałem prezesa PiS Jarosława Kaczyńskiego. Kilkudziesięciosekundowy materiał zatytułowany jest "Dzwoni Kanclerz Niemiec…". Jarosław Kaczyński odbiera telefon od rzekomego przedstawiciela ambasady Niemiec. Aktor grający przedstawiciela niemieckiej placówki dyplomatycznej łamaną polszczyzną informuje prezesa PiS, że chciałby go połączyć z kanclerzem w sprawie wieku emerytalnego w Polsce. - Uważamy, że powinien być taki, jak za pana premiera Donalda Tuska - mówi głos na nagraniu.

W odgrywanej scenie prezes PiS odpowiada: "Proszę przeprosić pana kanclerza, ale to Polacy w referendum zdecydują w tej sprawie. Nie ma już Tuska i te zwyczaje się skończyły". Jarosław Kaczyński następnie się rozłącza i odkłada telefon na biurko. 

gazeta.pl