Jeśli Putin zwracał się do amerykańskich, a konkretniej republikańskich elit, to co miał im ciekawego do powiedzenia? W dużym skrócie Putin stwierdził, że są pewne procesy naturalne jak to, że słońce świeci. I takim procesem jest wybijanie się różnych krajów – na przykład zrzeszonych w BRICS – z ich ludzkim i gospodarczym potencjałem oraz ich aspiracje do odpowiadającego ich ambicjom statusu międzynarodowego. Polityka USA jest głupia, krótkowzroczna, może Stany nie najgorzej sobie radzą gospodarczo w ostatnich latach, ale dolar jako waluta międzynarodowych rozliczeń to porażka, zresztą wystarczy spojrzeć na Rosję, która w minionym roku miała najlepsze w Europie wskaźniki gospodarcze mimo sankcji i restrykcji. Czas amerykańskiej dominacji się kończy, pytanie do tamtejszych elit brzmi zatem, czy chcą twardego, czy miękkiego lądowania? Rosja może pomóc z miękkim, jest gotowa na dialog. Po prostu idźcie po rozum do głowy, zacznijcie szanować nasz kraj i nasze interesy.
(...)
Ale nie, Putin uważa, że Rosja przyszłość już wygrała, a USA ją przegrały, więc nie potrzebuje mizdrzyć się do Trumpa, ograniczając się tylko do stwierdzenia, że owszem, zna go. Dużo wylewniejszy był wobec Georga W. Busha, a kiedy ostatni raz rozmawiał z Bidenem, nawet nie pamięta. Carlsona, Amerykanina z krwi i kości, zaskoczyło, że ktoś może nie pamiętać rozmowy z samym prezydentem USA, ale Putin z uśmiechem odparł, że ma dużo spraw na głowie, nie o wszystkim musi pamiętać.
krytykapolityczna.pl