Wygraną Trumpa Turcja przyjęła ze względnym spokojem, co kontrastowało z euforyczną reakcją na jego zwycięstwo z 2016 r. Przyczyny tej zmiany leżą w jego pierwszej kadencji (2017–2021), gdy akcentował on uznanie dla prezydenta Recepa Tayyipa Erdoğana i uskuteczniał z nim tzw. dyplomację liderów, podczas której turecki przywódca umiejętnie przekonywał go do narracji Ankary, co umożliwiło jej m.in. przeprowadzenie operacji w Syrii (zob. Turecka interwencja w Syrii – nowy kryzys w stosunkach Turcji z Zachodem).
Jednocześnie Trump nie wzbraniał się przed uderzeniem w interesy Turcji, gdy kolidowały one z planami Waszyngtonu. W 2018 r. USA objęły ją restrykcjami za aresztowanie amerykańskiego pastora Andrew Brunsona. Z kolei pod koniec kadencji prezydent zdecydował się na nałożenie na nią obostrzeń na podstawie Ustawy o przeciwdziałaniu wrogom Ameryki przez sankcje (CAATSA) za zakup rosyjskiego systemu obrony powietrznej S-400. Wcześniej, powołując się na tę samą transakcję, jego administracja wykluczyła Ankarę z konsorcjum produkującego myśliwiec F-35 i odmówiła sprzedaży samolotów.
W obecnym podejściu tureckich decydentów do Trumpa dominuje ostrożność. Liczą oni na to, że prezydent podejmie szereg korzystnych dla nich decyzji, w tym o wycofaniu sił amerykańskich z Syrii, co zakończy współpracę USA z Ludowymi Jednostkami Samoobrony, przez Ankarę postrzeganymi jako przedłużenie terrorystycznej Partii Pracujących Kurdystanu. Oczekują również na to, że zdejmie on sankcje nałożone w ramach CAATSA, przywróci Turcję do programu F-35, a także przyspieszy sprzedaż i modernizację myśliwców F-16. Tych kwestii dotyczyła pierwsza rozmowa telefoniczna liderów (16 marca). Turcy powstrzymują się więc od zdecydowanej krytyki Trumpa. Sceptycyzm, jaki wyrażają względem jego zamierzeń dotyczących Strefy Gazy, jest stonowany, a negocjacje z Rosją przedstawiają jako wpisujące się w tureckie plany pokojowe (zob. Turcja wobec negocjacji USA z Rosją: nic o Ukrainie bez nas).
Ankara dostrzega zarazem ryzyka związane z działaniami Stanów Zjednoczonych, obawiając się, że dążenie Trumpa do normalizacji relacji z Rosją, w tym zakończenie wojny kosztem Ukrainy, nadmiernie wzmocni Moskwę. To mogłoby pozwolić na odbudowę rosyjskiego potencjału na Morzu Czarnym i odblokować zasoby, które Kreml wykorzystałby do godzenia w tureckie interesy na Kaukazie Południowym i Bliskim Wschodzie. Ankara chce uniknąć współczesnego „koncertu mocarstw” – systemu światowego, w którym pierwszoplanowe decyzje zapadałyby w drodze porozumienia najważniejszych aktorów globalnych z pominięciem interesów mniejszych państw. Chociaż w przeszłości tamtejsi politycy wielokrotnie mówili o niekorzystnym wpływie USA na bezpieczeństwo międzynarodowe (szczególnie sytuację na Bliskim Wschodzie), to wydają się zaniepokojeni możliwymi strategicznymi konsekwencjami ograniczenia amerykańskiego wsparcia dla Europy i ewentualnego przełożenia tego procesu na bezpieczeństwo Turcji. Wątpliwości Hakana Fidana, szefa tureckiej dyplomacji, co do przyszłości NATO i obecności wojskowej Stanów Zjednoczonych na Starym Kontynencie dotyczą również zapewnianego przez USA parasola nuklearnego.
Ankara postrzega ściślejszą kooperację z UE i jej państwami członkowskimi jako czynnik, który pomógłby jej zabezpieczyć ryzyka związane z nieprzewidywalnością Trumpa i konsekwencjami jego poczynań. Dlatego sygnalizuje europejskim partnerom gotowość do wniesienia większego wkładu w bezpieczeństwo kontynentu. Taki był przekaz Fidana podczas spotkania w Londynie (2 marca) czy Erdoğana przy okazji wideokonferencji zorganizowanej przez przewodniczącego Rady Europejskiej António Costę i przewodniczącą Komisji Europejskiej Ursulę von der Leyen (7 marca). Podobne deklaracje padły też ze strony tureckiego prezydenta podczas wizyty premiera Donalda Tuska w Ankarze (12 marca).
Jednocześnie Turcy akcentują swoje znaczenia dla przyszłości bezpieczeństwa europejskiego w kontekście stabilizacji Ukrainy i regionu Morza Czarnego. Ankara czuje się lepiej przygotowana do zmieniającej się sytuacji międzynarodowej, m.in. dzięki rozwijanym konsekwentnie w ciągu ostatnich 50 lat siłom zbrojnym i własnemu przemysłowi zbrojeniowemu. Zdaje sobie także sprawę z przewag rodzimego przemysłu zbrojeniowego, który mógłby pomóc Europie przykładowo uzupełnić braki w zakresie amunicji artyleryjskiej 155 mm. Podkreślane przez Turków atuty nie unieważniają jednak obserwacji, że zmiany strukturalne wywołane polityką USA zmuszają państwo do bliższego związania się z sojusznikami europejskimi.
osw.waw.pl