sobota, 30 grudnia 2023



W Moskwie odbyła się przedwczoraj /20.12.2023? - red./ tzw. goła imprezka – jej uczestnicy mieli się na niej pojawić w jak najbardziej skąpych strojach. Zdjęcia z zabawy wyciekły do internetu, no i się zaczęło.

Blogerka Nastia Iwlejewa, znana z tego, że jest znana, naspraszała gości do moskiewskiego klubu „Mutabor”. Przepustką na zamknięty balecik miał być przyodziewek – a bardziej jego brak. Goście zbiegli się tłumnie. Bo „odtąd Nowosilcow wyjechał z Warszawy, nikt nie umie gustownie urządzić zabawy; nie widziałam pięknego balu ani razu. On umiał ugrupować bal na kształt obrazu”. Wątpię, by Iwlejewa przeczytała „Dziady”, ale ten cytat przyszedł mi do głowy w związku z licznymi w kręgach moskiewskiej bohemy skargami, że ostatnio w stolicy wieje nudą, nie ma się gdzie zabawić z pompą. Zaproszenie Iwlejewej spadło więc spragnionym zabaw jak gruszka do fartuszka. Choć fartuszek na tej fecie uznano by za zbyt obszerny strój.

Gwiazdy i gwiazdki estrady jak Lolita Milawska, Dima Bilan czy Filip Kirkorow, lwice salonowe jak Ksenia Sobczak (w przeszłości kandydatka na prezydenta Rosji), prezenterzy telewizyjni jak Gosza Karcew i inni paradowali w bieliźnie i przezroczystych wdziankach. Najwięcej oklasków zebrał raper Vacio z Jekaterynburga – zjawił się w samych trampkach i jednej skarpetce, zasłaniającej miejsce, które na starych obrazach zwykle zasłaniane jest listkiem figowym. Gospodyni zachwyciła brylantami, wartymi 23 mln rubli, całą tę imponującą kwotę prezentowała na pośladkach.

Większość tych nazwisk czytelnikom w Polsce zapewne niewiele mówi, ale w Moskwie, a nawet szerzej – w Rosji to znane postaci z kręgów artystycznych, telewizyjnych, mówi się o nich „moskiewska tusowka”, towarzystwo wzajemnej adoracji, bawiące publiczność na koncertach i bawiące się – już bez publiczności na takich i podobnych wiksach.

Cóż, dorośli ludzie, wolny od pracy wieczór, impreza zamknięta… Wybuchł jednak skandal na piętnaście fajerek. Zdjęcia i filmiki z gołego party trafiły bowiem do sieci. Momentalnie wyłowili je strażnicy moralności, którzy dostrzegli w tym, co się działo w „Mutaborze”, mnóstwo uchybień: m.in. złamanie przepisów ustawy o zakazie propagandy LGBT, narkotyki i ekstremizm. Do ministra spraw wewnętrznych i Prokuratury Generalnej popłynęły szeroką rzeką donosy. Najbardziej poruszeni okazali się aktywiści organizacji „Sorok sorokow”, prawosławni radykałowie. W oświadczeniu napisali: „W 1917 r. liberalna elita też tak wszystko przesrała [tak w oryginale], kiedy na frontach I wojny światowej walczyła Święta Ruś, a internacjonaliści z projektu Wall Street i London City pod nazwą ZSRR najpierw urządzili lutową, a potem październikową kolorową rewolucję” [tak, obawy o kolorową rewolucję to nie tylko osobista fobia Putina, ale rzecz popularna i w konserwatywnych kręgach]. Uczestnicy zabawy są nazywani w oświadczeniu sodomitami, podobnymi do tych zwyrodnialców, którzy zostali wykorzystani przez Anglosasów [a jakże], „niszczących Imperium Rosyjskie za pośrednictwem swoich agentów: Kiereńskiego, Lenina, Trockiego, Stalina”.

„Toż to Sodoma i Gomora w jednym” – lamentowała Z-blogerka Anna Riewiakina. Władimir Sołowjow w firmowym stylu pluł ogniem: „Jakże jesteście dalecy od zrozumienia swojego kraju, jesteście moralnie głusi. Nic nie rozumiecie. Głównodowodzący [Putin] wznosi toast za nasze Zwycięstwo, a wy, podli dranie – za co?”.

Wtórowała mu Jekatierina Mizulina z Ligi Bezpiecznego Internetu, westalka putinowskiej przyzwoitości. Popatrzyła na balecik Iwlejewej z innej strony: „Robić taką imprezę w czasie, gdy giną nasi chłopcy na specjalnej operacji wojskowej i dzieci tracą ojców – to cynizm. Nasi żołnierze na pewno nie walczą o coś takiego”. Wezwała do bojkotu uczestników zabawy ze strony instytucji państwowych. Tą instytucją państwową, której bojkot mógłby boleśnie uderzyć w balowników, jest przede wszystkim telewizja. Piosenki ustrojonego w pióra Kirkorowa czy rozchełstanego Dimy Bilana są od lat żelazną pozycją sylwestrowych programów telewizyjnych, oglądanych jak Rosja długa i szeroka. Popularni piosenkarze, nie tylko ci wyżej wymienieni, największą kasę zarabiają na występach transmitowanych przez telewizję oraz na tzw. korporatiwach, czyli okolicznościowych imprezach w dużych firmach. Brak zamówień ze strony tak hojnych zleceniodawców uderzy ich mocno po kieszeni. A można się spodziewać, że skoro mleko z gołej imprezki rozlało się szeroko i nie tylko komentują ją blogerzy czy dziennikarze, ale wzywani są do działania wysocy urzędnicy państwowi, to na naganie się nie zakończy. Zwłaszcza że do boju ruszyła deputowana Maria Butina, zaniepokojona licznymi skargami społeczeństwa. Zapowiedziała przywrócenie właściwych postaw zgodnie z dekretem prezydenta o zachowaniu tradycyjnych wartości. W podobnym duchu wypowiedział się inny deputowany znany z akcji przywracania tradycyjnych wartości, Witalij Miłonow i zawsze czujny w takich sytuacjach Aleksandr Chinsztejn. Natomiast Ksenia Sobczak nie posypała głowy popiołem: „Świat jest niesprawiedliwy – był, jest i zawsze będzie. Gdzieś się zabijają, gdzieś głodują dzieci, a gdzieś ktoś w tym samym czasie pije szampana”.

Opozycyjny publicysta Dmitrij Koleziew podsumował skandal z dystansem: „Myślę, że gdy twój kraj wtargnął na terytorium sąsiada, zabił i pokaleczył setki tysięcy swoich i obcych obywateli, to bezgraniczną wesołość można odłożyć do lepszych czasów. Ale zostawmy moralizatorstwo. Przy okazji okazało się, że większość popierających Z-wojnę tkwi w błędzie, sądząc, że Rosja prowadzi „świętą wojnę narodową”, w której bierze udział całe społeczeństwo. Kreml próbuje to właśnie wszystkim wmówić. […] Tak naprawdę Kreml prowadzi wojnę imperialną, która im mniej dotyczy wnętrza imperium, przede wszystkim stolicy, tym lepiej. […] Goła imprezka nie jest anomalią w putinowskiej Rosji, to jej integralna część”.

Tak, Moskwa żyje swoim życiem, bawi się, bogaci, nie spogląda w stronę skrwawionych zachodnich rubieży. Kreml ma teraz na głowie zorganizowanie spektaklu pod tytułem „Wybory Putina” i żadna hucpa nie jest mu potrzebna. Kasta artystów ma w tym spektaklu do odegrania swoją rolę – lojalnych, wspierających prezydenta putinistów. „Oni nie są gotowi do popadania w konflikt z władzą – pisze Koleziew. – Po prostu chcą żyć swoim życiem (w luksusie, wesoło). Tradycyjne wartości mają w głębokim poważaniu. Pojawienie się na imprezce Iwlejewej nie było podyktowane jakimiś wielkimi politycznymi ideami, ot, chcieli błysnąć i dobrze się zabawić. Ale w rezultacie wyszła z tego niemal antywojenna akcja. Na miejscu Ukraińców wydrukowałbym ulotki ze zdjęciami z gołej imprezki i podpisem „Walczycie o to, by oni mogli cieszyć się życiem” i zrzuciłbym na rosyjskie pozycje”.

labuszewska.blog.tygodnikpowszechny.pl


Impreza w klubie „Mutabor” w Moskwie przez wiele dni ogniskowała uwagę nie tylko plotkarskich wyroczni, ale też polityków i organów państwa. Wielu jej uczestników wychodzi z tego ubawu mocno poobijanych. Bo na taką ostentację gołych zadków nie mógł nie zareagować ten, który pragnie dyktować standardy stylu i wyznaczać granice moralności: Władimir Putin.

Zorganizowany przez blogerkę Nastię Iwlejewą wieczorek pod hasłem „almost naked” był imprezą zamkniętą. Mimo to pojawili się na nim paparazzi, którzy bez żadnych przeszkód i protestów ze strony uczestników obfotografowali skąpe kreacje gospodyni i jej gości, zdjęcia wyciekły do sieci (...). I zapewne byłby to może jedynie temat dla wszelkiej maści „internetowych pudelków”, podniecających się tym, ile Iwlejewa ostatnio schudła albo dlaczego jej partner jest od niej niższy, gdyby nie to, że z gołej prywatki politycy uczynili platformę do rozliczania i przemeblowania sceny.

Pierwsze reakcje gwiazd i gwiazdeczek, które bawiły się w „Mutaborze”, były ironiczne i beztroskie. Cóż, imprezka jak imprezka, nie pierwsza tak frywolna. Ksenia Sobczak napisała, że na świecie nie ma sprawiedliwości, więc jedni piją szampana, a drudzy ronią łzy, głodują itd. Z dnia na dzień jednak ton reakcji zmieniał się – z góry nadleciała instrukcja, żeby wychłostać degeneratów. Roskomnadzor dopatrzył się „przejawów propagandy LGBT”, a to już może podpadać pod paragraf.

Kiedy członkinie zespołu Pussy Riot w 2012 r. odśpiewały w Świątyni Chrystusa Zbawiciela pieśń „Bogurodzico, przegoń Putina”, wydawało się, że ich wybryk zostanie zaliczony do kategorii chuligaństwa, dziewczyny zostaną ukarane grzywną i tyle. Tymczasem odbył się pokazowy proces, z którego relacje szły na cały świat, a uczestniczki ukarano realnymi wyrokami łagru (...). To też była publiczna chłosta i sygnał, że Rosja na progu trzeciej kadencji Putina skręca w stronę państwa opresyjnego i konserwatywnego. W dzisiejszej putinowskiej Rosji skandal z golizną bohemy balującej w najlepsze, gdy hufce Putina walczą z „nazistowskim reżimem w Kijowie” i „zgnilizną Zachodu, który próbuje odebrać Rosji jej święte tradycje”, jest też ważnym sygnałem, że nie ma już miejsca na żadne wygłupy. Teraz wszystko ma być na poważnie, jedyne dozwolone dowcipy to te, które opowiada sam Władimir Władimirowicz w przypływie lepszego humoru. A reszta może się bawić na imprezach organizowanych lub błogosławionych przez Kreml. A są to: telewizyjne koncerty dla mas oraz „patriotyczne” imprezy z udziałem zaakceptowanych wykonawców. Artyści, którzy nie podzielają zachwytu dla wojny, są stopniowo eliminowani (uznawani za „agentów zagranicznych”, ścigani za „fejki”, zwalniani z teatrów itd.(...)). Kultura jest towarem limitowanym, a jej dozwolone standardy wyznaczane są przez urzędników w porozumieniu z głównym aktorem sceny politycznej – prezydentem. To samo dotyczy zachowania gwiazd poza sceną.

Na znak z góry jeden za drugim uczestnicy imprezki zamieszczali w mediach społecznościowych „przeprosiny”. Potępiali samych siebie, obiecali poprawę, przyznawali, że zbłądzili, błagali o przebaczenie. Filip Kirkorow zapewniał, że nigdy nie zdradził „swojej ojczyzny i swoich słuchaczy, nigdy nie wyjechał z kraju” itd. Co ciekawe, jest z pochodzenia Bułgarem, ale to niuans – mieszka i śpiewa w Rosji i po rosyjsku. Akt skruchy chyba jednak nie wystarczy – jak donoszą media społecznościowe, już gotowy do emisji sylwestrowy program w TV NTW, w którym pojawił się Kirkorow, ma być przemontowany: Kirkorowa mają wyciąć. Przypomina się w tym kontekście praktyka usuwania ze zdjęć tych współpracowników Stalina, których wódz się po drodze pozbywał. Wydaje się, że Kirkorow i inne gwiazdy estrady dostaną na czas krótszy lub dłuższy ban na występy, a to mocno uderzy artystów po kieszeni. Okres noworoczny to dla nich zwykle czas żniw. Ale nie w tym roku.

Raper Vacio, którego strój zwrócił uwagę szerokiej publiczności (składał się jedynie z obuwia i skarpety, naciągniętej dość niedbale na genitalia), został skazany na 15 dni aresztu administracyjnego za wybryk chuligański. W nagranych przeprosinach podkreślał, że jest hetero i w ogóle nikogo nie chciał obrazić.

Nastia Iwlejewa wpadła w tarapaty: przyczepiła się do niej inspekcja podatkowa, choć blogerka zapewniała, że dochód z gołego wieczorku przeznaczy na cele dobroczynne. Głos zabrała też Ksenia Sobczak, która początkowo nie dostrzegła w imprezie niczego zdrożnego: „nikogo nie chciałam obrazić. Jeśli ktoś poczuł się dotknięty moim widokiem, to przepraszam. Kocham swój kraj, jestem dziennikarzem, który pracuje w Rosji”.

Przeprosiny pełne bólu i łez przypominają te, które stały się elementem życia w Czeczenii. Tam ludzie, którzy weszli w drogę Ramzanowi Kadyrowowi, od dawna przepraszają za swe „niecne czyny”.

Ciekawy komentarz zamieścił opozycyjny polityk z Pskowa, Lew Szlosberg; zacytuję jego fragmenty: „Gwiazdy rosyjskiej estrady, przyzwyczajone do życia w oderwaniu od tego, co dzieje się w kraju, nie zauważyły tego, co w ostatnich latach działo się z Rosją. Gwiazdorzy byli poza polityką. Nie zrozumieli, że Rosja przekształciła się w państwo policyjne, a w państwie policyjnym niezbędnym elementem jest policja obyczajowa. I ta policja będzie całemu społeczeństwu wyznaczać „normy”. Jeśli ktoś „norm” nie przestrzega, to traktowany jest jak ktoś zagrażający ładowi społecznemu. A istotą tego ładu jest podporządkowanie się człowieka władzy. Nie tylko polityczne, ale także moralne i fizyczne. […] Państwo policyjne uznaje obnażone ciało za polityczną demonstrację, zagrażającą fundamentom”. Ci, którzy zostali przyłapani na wyjściu poza ramy „norm”, powinni pokazać, że się boją, paść na kolana i błagać o wybaczenie. Niedawni idole mas, strąceni przez władze z piedestałów, powinni też zostać odrzuceni przez społeczeństwo. Taki jest cel tych zabiegów władz. „W tym przymuszaniu do przeprosin jest też przesłanie do społeczeństwa: patrzcie i zapamiętajcie, co zrobimy z tymi, którzy zachowują się nieodpowiednio, a i przyjrzyjcie się, jacy ci wasi idole są żałośni, są gotowi upokorzyć się, żeby tylko dostać swój kawałek chleba i zachować miejsce przy stole. Patrzcie, co stanie się z każdym, kto złamie reguły państwa policyjnego. Te publiczne akty skruchy mają przyuczyć społeczeństwo do totalnej pokory wobec władz”.

A ci, którzy nie godzą się na te upokarzające praktyki, skazywani są na wysokie wyroki. Jak skazana wczoraj na 9 lat łagru Ksenia Fadiejewa, aktywistka, była szefowa sztabu Nawalnego w Tomsku. Dziewięć lat!!! Za co? Za ekstremizm. To znaczy za współpracę z Nawalnym, prowadzenie śledztw antykorupcyjnych i patrzenie miejscowym władzom na ręce.

Putin wsadza do łagrów również za poezję. Poeci Artiom Kamardin i Jegor Sztowba zostali skazani na 7 i 5,5 roku łagru za recytowanie antywojennych wierszy podczas protestu przeciw mobilizacji we wrześniu 2022 r. Zostali uznani za winnych stwarzania zagrożenia dla bezpieczeństwa państwa i rozniecanie nienawiści.

labuszewska.blog.tygodnikpowszechny.pl