wtorek, 24 września 2024




W ciągu ostatniej doby Rosjanie posunęli się naprzód w pobliżu Wuhłedaru i Torećka. Analitycy DeepState zaobserwowali rosyjskie postępy również w pobliżu miejscowości Nju-Jork, Hirnyk i Wodiane.

Żołnierz ukraińskich sił zbrojnych Kyrylo Sazonow mówi, że Kreml rzuca teraz wszystkie swoje siły do obwodu donieckiego, żeby mieć lepszą pozycję przed rozpoczęciem negocjacji pokojowych.

Ukraiński żołnierz twierdzi, że Rosjanie robią wszystko, aby przed przyjściem zimy i przymrozków zająć jak najwięcej terytoriów w Donbasie. Ta jesień jest dla nich kluczowa, bo jest kontynuacją letniej rosyjskiej ofensywy.

- Zimą, kiedy rozpoczną się negocjacje, politycy będą się wymieniać stanowiskami, ale najważniejsza i tak będzie mapa wojenna. Wszyscy będą patrzeć na to, gdzie przebiega linia frontu. Wróg stara się przesunąć ją jak najdalej w głąb Ukrainy. Ich głównym celem, jak widzimy, jest zajęcie całego regionu donieckiego przed rozpoczęciem negocjacji - mówi ukraiński żołnierz.

Kijów twierdzi, że Rosjanom kończą się już zasoby. Ukraińscy żołnierze raportują, że Moskwa nie wysyła na front nowych brygad, jak rok temu. - Nowe siły, które Rosjanie angażują w walki, nie są wsparciem, lecz uzupełnieniem strat, które ponieśli - zauważa Sazonow.

Ukraiński żołnierz uważa, że wojna w Ukrainie może zakończyć się w przyszłym roku, jeśli Rosja rzeczywiście będzie miała krytyczne problemy ze swoim potencjałem militarnym. Na razie to są prognozy.

- Wierzę, że w 2025 roku wojna w jakiś sposób się zakończy, ponieważ Rosja będzie miała kryzys wojskowy. Będzie miała poważne braki pocisków, czołgów i amunicji w swoich magazynach. Magazyny Korei Północnej też mają swoje limity. Poza tym już dziś Rosji zaczyna brakować żołnierzy do większych działań - mówi Sazonow.

Szef ukraińskiego wywiadu wojskowego Kyryło Budanow oświadczył ostatnio, że według jego prognoz już latem 2025 roku Rosja stanie w obliczu poważnych problemów gospodarczych i wojskowych, co może znacznie pogorszyć sytuację w kraju. Dodał, że właśnie z tych powodów Kreml chciałby zakończyć wojnę do końca 2025 roku i zrobi wszystko, aby ona się skończyła na jego warunkach. 

Prezydent Ukrainy z kolei stwierdził ostatnio, że aby wojna się mogła zakończyć w przyszłym roku zwycięstwem Ukrainy, potrzebne są wzmożone dostawy sprzętu wojskowego od sojuszników, które Kijów miałby dostać jeszcze w tym roku. 

- W planie zakończenia wojny, który przedstawię prezydentowi USA, jest konkretna lista sprzętu wojskowego, który jest nam potrzebny do zwycięstwa. Sojusznicy mieliby go dostarczyć do grudnia tego roku - powiedział Wołodymyr Zełenski przed wyjazdem do USA.

Dodał, że jeśli Ukraina tej pomocy nie dostanie, to wojna może trwać latami, a na froncie zginie dużo więcej ludzi. - To najwyższy czas, aby światowi liderzy udowodnili, że zależy im na zakończeniu tej wojny. Inaczej Ukraina będzie dalej realizować swój plan B - stwierdził Zełenski. 

Nie wytłumaczył natomiast, na czym polega ten ukraiński plan B.

ukrayina.pl


W zeszłym tygodniu kanały prowojenne szczegółowo omówiły historię, która zszokowała wiele osób. Dowódca 87 Samodzielnego Pułku Strzelców 1 Samodzielnej Brygady Strzelców Zmotoryzowanych w Słowiańsku, Igor Puzik, wysłał grupę weteranów operatorów zwiadowczych UAV (dronów), w tym dwóch znanych weteranów Donbasu: dowódcę jednostki zwiadowczej, Dmitrija Łysakowskiego i Dmitrija Grycaja, do sekcji szturmowej. Obaj zginęli podczas szturmu.

Jak piszą autorzy wojskowi, w rzeczywistości Puzik wysłał rosyjskich wojskowych na egzekucję, ponieważ dostanie się do jednostki szturmowej na froncie jest dziś często równoznaczne z wyrokiem śmierci. Przed ostatnią misją zarówno Łysakowski (znak wywoławczy Goodwin) i Dmitrij Grycaj (znak wywoławczy Ernest) nagrali wiadomości wideo, w których szczegółowo wyjaśnili, dlaczego pułkownik Puzik chciał ich zabić. W swoich filmach oskarżyli Puzika o wymuszenia, kradzież w celu odsprzedaży drogich dronów dostarczonych pułkowi przez ochotników, handel narkotykami i współpracę z ukraińskim i zachodnim wywiadem. Po nagraniu tych filmów poszli na śmierć.

Nie chcę rozwodzić się nad szczegółami konfliktu między Puzikiem a zabitymi operatorami UAV. Zarówno prowojenni autorzy, jak i rosyjscy dziennikarze pisali już o tej historii dość szczegółowo. Historia ta, jak twierdzą, dotarła nawet do nowego ministra obrony Biełousowa, który nakazał ją uporządkować i wziął sprawę "pod swoją osobistą kontrolę". Okoliczność ta wywołała nawet ostrożny optymizm niektórych autorów wojskowych. Z jednej strony jest to pierwszy raz, kiedy cały minister obrony komentuje przypadek oczywistego bezprawia. Z drugiej strony istnieją informacje, że ostatnim razem, gdy pułkownik Puzik zabił rosyjskiego żołnierza, otrzymał awans.

Na ten szczegół zwrócił uwagę kanał Mine Division, który opublikował cytat z rzekomej sprawy karnej przeciwko Puzikowi, zgodnie z którym 27 kwietnia 2023 r. pułkownik, "mając osobistą urazę", zastrzelił rosyjskiego wojskowego o nazwisku Nowikow z karabinu szturmowego AK-12, po czym wykończył go dwoma strzałami kontrolnymi. Jeśli to prawda i coś takiego rzeczywiście miało miejsce, to tym bardziej dziwi fakt, że 15 kwietnia 2024 r., rozkazem ministra obrony, Puzik został awansowany na dowódcę jednostki wojskowej 34479.

Kiedy wojskowi i prawie wojskowi autorzy piszą dziś o śmierci Łysakowskiego i Grycaja oraz zbliżającym się śledztwie, nie czekają tylko na ukaranie konkretnego pułkownika. Mają nadzieję, że ministerstwo obrony wreszcie położy kres powszechnej praktyce egzekucji rosyjskich żołnierzy przez rosyjskich oficerów. Zgadza się: prowojenne kanały piszą, że wysyłanie "w burzę" nieposłusznych lub po prostu nieprzyjemnych dla dowództwa wojskowych jako sposób na pozbycie się ich jest bardzo powszechną praktyką na froncie. Takie "pozbywanie się siły żywej".

Niezwykle trudno jest udowodnić, że zmarli zostali celowo wysłani na pewną śmierć. Po pierwsze, armia rosyjska jest w ciągłej ofensywie, a obecnie we wszystkich jednostkach brakuje szturmowców. Dlatego też snajperzy, artylerzyści, czołgiści, operatorzy UAV i mechanicy lotniczy są przydzielani do samolotów szturmowych. Po drugie — i ten szczegół został opisany przez kanał Two Majors — dowództwo ma dość skuteczny sposób radzenia sobie z kontrolami z Moskwy. Jeśli żołnierze piszą skargi do Moskwy, a inspektor przyjeżdża do jednostki, nagle okazuje się, że nie można porozmawiać z autorem skargi. "Inspektor chce zadzwonić do żołnierza, który złożył skargę, na rozmowę. Ale to się nie udaje. Ponieważ ci serwisanci są na linii frontu i nie ma »komunikacji«. Jeśli chcecie — idźcie na »zero« (linię, gdzie toczą się walki — przyp. red.), porozmawiajcie, szanowni inspektorzy. Rezultaty takich sytuacji są oczywiste".

To dzieje się wszędzie, mówi o tym jeden z głównych prowojennych kanałów Rybar. Prowojenni autorzy martwią się, że jeśli rosyjskie społeczeństwo, które, jak wiemy, ignoruje wojnę w całości, dowie się o tej praktyce, może to pozostawić je w stanie całkowitego zdumienia. Jak ujął to autor kanału FighterBomber, "ludzie nie dowiedzą się całej prawdy", co oznacza, że przepływ pracowników kontraktowych, który wciąż jest dość powolny pomimo wielomilionowych wypłat, może pójść na marne. Po co ci miliony, jeśli nie możesz ich wydać, a każdy dowódca może cię "utylizować" bez obawy o jakiekolwiek konsekwencje?

Obaj ci, którzy zginęli, zarówno Łysakowski, jak i Grycaj, walczyli od 2014 r. Byli dojrzałymi, szanowanymi, doświadczonymi mężczyznami, przyzwyczajonymi do wojny nie tylko po to, by walczyć, ale by przetrwać. A tu człowiek, którego uważają za przestępcę, ponieważ sami zebrali obszerną bazę dowodów, mówi im: "Idźcie i zgińcie". A oni są posłuszni. Nie stawiają oporu — dosłownie idą i umierają. Nie bohatersko, nie efektywnie, ale tak po prostu. Dlaczego?

Istnieje wariant odpowiedzi w wiadomości wideo Ernesta: "Ja i Goodwin w tym momencie zdecydowaliśmy się iść, ponieważ jest przysięga, jest Ojczyzna, jest obowiązek". Ale pytanie — co trzeba zrobić ludziom, aby tak bezkompromisowo szli na śmierć — wciąż bardzo mi leży na sercu. I nie jestem pewien, czy znam na nie odpowiedź. Nawiasem mówiąc, koledzy zmarłych również zastanawiają się nad tym samym.

"Ernest i Goodwin byli ludźmi honoru i obowiązku. Tacy zawsze będą. To była ich siła. Stało się to ich słabością. Nie graj w honor i obowiązek z szumowinami. Przegrasz" — pisze kanał PriZrak Noworosja. "Gra o honor z ped*łami nie polega na zwycięstwie. Oni nie wiedzą ani słowa o honorze, męstwie i odwadze" — powtórzył Północny Wiatr. "Mógł przeżyć, odmawiając wykonania nielegalnego i przestępczego rozkazu, ale zdecydował się pozostać wiernym swojej przysiędze. Tylko dlaczego?" — artykułuje autor kanału wywiadowczego NgP.

Wreszcie, najbardziej konkretne pytanie zadaje autor kanału Złe Orki: "Cóż, wysyłają cię na śmierć w jednym kierunku, wiesz, że dowódca jest skorumpowaną ciotą. Więc może lepiej pi*przyć jego i wszystkich, którzy są z nim, niż samemu haniebnie umrzeć! Jeśli masz siłę woli, żeby pi*rdolnąć się w skroń, powiesić się, albo iść i zginąć, to nie masz siły woli, żeby zabić p*dała — sprawcę twojej sytuacji?! A może to nie jest taka silna wola?!".

Wygląda na to, że wola naprawdę nie jest tak silna, ponieważ nie widzimy żadnych przykładów oporu. Nawet w kanałach najbardziej zdesperowanych "korespondentów wojennych", którzy krytykują wszystkich i wszystko, wycinając prawdę, nie piszą o tym. I w związku z tym wypada przypomnieć takie zjawisko jak "fragging".

Fragging był makabrycznym rytuałem wojny w Wietnamie. Słowo to pochodzi od potocznej nazwy granatu ręcznego (Frag — Fragmentation grenade), broni popularnej wśród wojskowych, ponieważ ulegała samozniszczeniu w momencie popełnienia przestępstwa i tym samym nie pozostawiała żadnych dowodów. Przestępstwem było zabójstwo oficera. W latach 1969-1972 w Wietnamie udokumentowano 904 zabójstwa lub próby zabójstwa oficerów przez amerykańskich żołnierzy.

"Fragging stał się wojną partyzancką w armii, a w niektórych częściach Wietnamu oficerowie boją się fraggingu bardziej niż wojny z Wietnamczykami. Fragging wyrasta z wraku naszej zdemoralizowanej armii, w świecie heroiny, napięć rasowych, buntu i strachu. Jest wyrazem agonii i powolnego wewnętrznego upadku armii w Wietnamie. Ale ostatecznie korzenie tej praktyki leżą poza życiem wojskowym, a nawet samą wojną".

Jest to cytat z artykułu korespondenta wojennego Eugene'a Lyndona napisanego w 1972 r. dla magazynu "Saturday Review". Jako jedną z przyczyn takiego stanu rzeczy Lyndon podał "brak zrozumienia przez żołnierzy tego, co robią w Wietnamie".

Opis amerykańskiej armii w Wietnamie dokonany przez Lyndona w dużym stopniu rymuje się z tym, co prowojenni autorzy piszą o stanie rzeczy w armii rosyjskiej. Niezrozumienie celów wojny, zażywanie narkotyków, ogólne niezadowolenie i brak najbardziej podstawowych potrzeb, potworne nadużywanie władzy przez oficerów — wszystko to jest dziś obecne na froncie. Ale nie ma rosyjskiego odpowiednika "fragowania". Dlaczego? I to jest pytanie, na które bardzo chciałbym znać odpowiedź, ponieważ nie da się racjonalnie wytłumaczyć takiego zachowania uzbrojonych dorosłych.

Można natomiast odpowiedzieć na pytanie o koszt ludzkiego życia na froncie, które zadałem na początku tego tekstu. W tym celu wystarczy poprawnie sformułować pytanie: dlaczego rosyjscy dowódcy odpowiadają głową za straty w sprzęcie, a nikt nie pyta ich o straty w ludziach? Autor prorosyjskiego kanału Rosyjski inżynier odpowiada:

"Za utratę wielomilionowego sprzętu przez głupotę i ignorancję odpowiada dowódca. Oznacza to, że odpowiedzialność materialna, szkoda, ma jasne, zrozumiałe wymiary i liczby. Jednocześnie jest to obecnie pierwsza wojna w naszej historii, w której wreszcie państwo w godny sposób rekompensuje krewnym utratę żywiciela rodziny. Wielomilionowe trumny łagodzą przynajmniej część problemów po śmierci żołnierza dla jego rodziny. Ale te wydatki nie trafiają do departamentu wojskowego, więc nikt nie pyta o tego typu straty materialne".

Oto odpowiedź. W kreskówce o przyjaciołach z Prostokwaszyna mądry bóbr powiedział do Szarika, który tonął pod ciężarem swojego karabinu: "Głupku, rzuć broń i wynurz się". Na co Szarik ze smutkiem odpowiedział: "Broń kosztuje, a moje życie jest za darmo".

onet.pl/Holod


Nowe realia – przede wszystkim odejście od sztywnej ideologii komunistycznej po upadku ZSRR oraz gwałtowne przemiany społeczne, ekonomiczne i technologiczne – zwiększyły potencjał rosyjskich służb zarówno w kraju, jak i poza nim. SWZ, podporządkowana bezpośrednio prezydentowi, od samego początku operowała w aurze celowości, co zapewniała przygotowana w SWZ i przyjęta w sierpniu 1992 r. ustawa „O organach wywiadowczych FR”. Stanowiła ona, że ich kadrowi pracownicy mogą zajmować stanowiska w ministerstwach, departamentach, przedsiębiorstwach i organizacjach bez ujawniania swych powiązań z macierzystą instytucją.

W czasach KGB wywiad zagraniczny był ześrodkowany w rezydenturach pod przykrywką dyplomatyczną i w placówkach na ogół dobrze rozpoznanych na Zachodzie (punkty Aerofłotu, przedstawicielstwa handlowe, biura korespondentów zagranicznych). Od teraz mógł zaś operować pod fałszywym szyldem dowolnej organizacji politycznej, gospodarczej czy społecznej. Okno możliwości poszerzyła rosyjskojęzyczna diaspora rozrzucona po wszystkich krajach powstałych wskutek rozpadu ZSRR. Służbom sprzyjała również nowa sytuacja technologiczna – rozwój urządzeń informacyjno-komunikacyjnych, powszechne wykorzystanie techniki komputerowej, rosnące uzależnienie państw od infrastruktury informatycznej itp. Taki stan rzeczy ułatwiał nie tylko zdobywanie informacji, lecz także manipulowanie nimi.

(...)

Po zimnej wojnie Moskwa zrezygnowała z prób zmiany świata według preferencji ideologicznych leżących u podstaw koncepcyjnych środków aktywnych związanych z tamtym okresem. Model doktrynalny uzasadniający współczesne przedsięwzięcia jest jednak równie sztywny: opiera się na przeciwstawieniu świata rosyjskiego światu zachodniemu, czego fundament ma stanowić odmienność cywilizacyjna tego pierwszego, poszerzanego do „świata eurazjatyckiego”. Narrację związaną z tzw. geopolitycznym światopoglądem naukowym należy uznać za równie uproszczoną i wolną od krępującego systemu wartości, którego Kreml nie sformułował do dziś, a który w praktyce sprowadza się do podważania wartości cudzych. Geopolityka warunkuje też ton owej narracji: Stany Zjednoczone i NATO wyrosły niejako na „wroga absolutnego” – kwestionuje on rolę Rosji jako liczącego się globalnego bieguna siły, nadużywa jej zaufania i nieustannie ją upokarza poprzez modelowanie sytuacji światowej za pomocą kolorowych rewolucji.

Rywalizacja z USA i NATO stała się zarazem uniwersalnym „argumentem” polityki wewnętrznej (kreowanie iluzji zagrożenia i wszechobecnej antyrosyjskiej histerii czy rusofobii) i zagranicznej państwa. Kwestionując cudze wartości (np. suwerenne prawo Gruzji i Ukrainy do określania własnej drogi rozwoju i wyboru sojuszy) oraz wojując o poszerzenie strefy wpływów, Rosja przedstawia takie działania jako akt obrony własnej suwerenności i lustrzaną odpowiedź na cyniczną grę Zachodu. Ten sposób percepcji świata zewnętrznego stał się podstawą myślenia oraz działania władz FR i jej resortów siłowych, uznających go za skuteczną „broń koncepcyjną” w walce informacyjnej.

Jolanta Darczewska - Zawładnąć umysłami i urządzić świat