środa, 22 czerwca 2022


Wojska najeźdźcze zajęły miejscowości Pidlisne, Myrna Dołyna i Ustyniwka na południe od Lisiczańska, odcinając od reszty sił ukraińskich zgrupowanie w rejonie Hirśke–Zołote i blokując to w rejonie Boriwśke–Woronowe (na południe od Siewierodoniecka). Trwają walki o Hirśke i Biłą Horę na południowych obrzeżach Lisiczańska oraz o zakłady Azot w Siewierodoniecku. Obrońcy mieli powstrzymać natarcie agresora na południowych i zachodnich obrzeżach Zołotego, a także na południowy wschód od Bachmutu. Rosyjskie artyleria i lotnictwo operują wzdłuż całej linii styczności, atakując pozycje i zaplecze sił ukraińskich w obwodach charkowskim (w tym Charków), donieckim (władze ostrzeliwanego Słowiańska wezwały mieszkańców do ewakuacji), zaporoskim, mikołajowskim (Mikołajów stanowił ponadto cel uderzenia rakietowego) i dniepropetrowskim. Konsekwentnie ostrzeliwane są przygraniczne obszary obwodów czernihowskiego i sumskiego. Ukraińskie dowództwo operacyjne „Południe” potwierdziło, że 20 czerwca przeprowadziło atak na Wyspę Wężową, który jednak spowodował tylko niewielkie zniszczenia (przeciwnik miał utracić samobieżny zestaw przeciwlotniczy Pancyr-S1, stację radiolokacyjną i kilka samochodów).

Minister obrony Ołeksij Reznikow oznajmił, że „do ukraińskiej rodziny artyleryjskiej” dołączyły niemieckie armatohaubice samobieżne 155 mm Panzerhaubitze 2000 (PzH 2000). Nieprecyzyjna wypowiedź dała asumpt do różnorakich interpretacji, także mówiących o tym (a powołujących się na Reznikowa), jakoby PzH 2000 znajdowały się już na froncie. Z kolei szef resortu obrony Słowenii Marjan Šarec poinformował o wysłaniu na Ukrainę 35 bojowych wozów piechoty M-80 (jugosłowiańskiej modyfikacji sowieckiego BMP-1).

Rosyjskie media donoszą o zakłóceniach w wypłacie jednorazowych zasiłków w wysokości 10 tys. rubli przeznaczonych dla wywiezionych z okupowanych terytoriów Ukrainy. Według rosyjskich danych granicę z FR przekroczyło 1,6 mln ludzi (w tym 262,8 tys. dzieci). Do 7 czerwca zrealizowano jedynie ok. 10 tys. płatności, podczas gdy liczba wniosków wyniosła ok. 301,5 tys. Rosjanie twierdzą, że 1,3 mln osób, które opuściły napadnięty kraj, nie złożyło odpowiednich dokumentów. W rzeczywistości opóźnienia są spowodowane chaosem towarzyszącym rejestracji i zjawiskami świadczącymi o nadużyciach finansowych.

Koncern metalurgiczny Metinwest zakomunikował, że Rosjanie zagarnęli w porcie w Mariupolu 234 tys. ton wyrobów metalurgicznych wyprodukowanych w hutach MMK im. Iljicza i Azowstal. Przygotowują się również do wywiezienia skradzionego ukraińskiego zboża drogą kolejową z Melitopola. Ma ono zostać dostarczone do portu w Berdiańsku (kończą się prace nad przywróceniem go do eksploatacji).

Ukraiński resort spraw wewnętrznych poinformował, że narasta proceder defraudacji pomocy humanitarnej. Najwięcej takich przypadków odnotowano w obwodach kijowskim, lwowskim i kirowohradzkim, a także w Charkowie. Oszuści wprowadzają na czarny rynek samochody zakupione rzekomo dla ukraińskiej armii, paliwo, lekarstwa, kamizelki kuloodporne i żywność. Podkreślono, że część podmiotów odbierających pomoc humanitarną kontrolują Rosjanie. Dotyczy to zwłaszcza zbiórek organizowanych w sieci społecznościowej Telegram.

Członkostwo w UE cieszy się powszechnym poparciem ukraińskiego społeczeństwa: według badania ośrodka Rejtynh z 20 czerwca w przypadku organizacji referendum akcesyjnego 87% respondentów głosowałoby „za” (poparcie to dość równomiernie rozkłada się wśród przedstawicieli różnych regionów oraz grup wiekowych). Dwie piąte ankietowanych wierzy, że kraj może przystąpić do Unii w ciągu 1–2 lat, 29% – na przestrzeni 5 lat, 14% – w ciągu 5–10 lat, a 3% – w ciągu 10–20 lat. Za wstąpieniem do NATO opowiada się dziś 76% Ukraińców.

Prezes Europejskiego Banku Inwestycyjnego Werner Hoyer ocenił, że Ukraina może potrzebować do 1 biliona euro pomocy zagranicznej na zrekompensowanie szkód spowodowanych rosyjską inwazją. Uznał, że podawane wcześniej liczby są zaniżone. Zgodnie z szacunkami projektu „Rosja zapłaci” (zainicjowanego przez Biuro Prezydenta Ukrainy, Ministerstwo Gospodarki i Główną Szkołę Ekonomii w Kijowie w celu określania strat gospodarczych związanych z agresją) łączna kwota bezpośrednich strat infrastrukturalnych wyniosła 103,9 mld dolarów. Kwestia przyszłej odbudowy kraju będzie omawiana również na szczycie UE w dniach 23–24 czerwca.

Szefowa amerykańskiej agencji rozwoju międzynarodowego USAID stwierdziła, że według najnowszych szacunków budżet Ukrainy traci w związku z trwającą wojną średnio do 6 mld dolarów miesięcznie. Na początku czerwca ambasador USA w Kijowie Bridget Brink zapowiedziała, że Waszyngton przekaże napadniętemu państwu wsparcie w wysokości 7,5 mld dolarów na sfinansowanie wydatków budżetowych. Zaznaczyła ponadto, że kwota pomocy już udzielonej mu przez Stany Zjednoczone sięgnęła miliarda dolarów.

Premier Denys Szmyhal poinformował o uruchomieniu programu ePraca, w ramach którego państwo będzie udzielać mikroprzedsiębiorstwom dotacji do 250 tys. hrywien (8,5 tys. dolarów) na rozpoczęcie nowego biznesu. Roczny budżet programu wynosi 5 mld hrywien (170 mln dolarów). Premier zaznaczył, że nowi przedsiębiorcy będą mogli dodatkowo uzyskać kredyt w wysokości do 2,5 mln hrywien (85 tys. dolarów) na budowę lub remontu lokalu, zakup wyposażenia oraz finansowanie kapitału obrotowego.

Komentarz

Rosyjskie uderzenia powietrzne i ostrzał artyleryjski z reguły skierowane są przeciwko jednostkom przeciwnika i infrastrukturze wykorzystywanej na potrzeby obronne, niemniej agresor wciąż przeprowadza ataki mające na celu wywołanie paniki wśród ludności bądź skutkujące przede wszystkim ofiarami cywilnymi. W ostatnich dniach skrajnymi przykładami takiego postępowania były zbombardowanie metra w Charkowie oraz przeprowadzenie w mieście Czuhujew na południowy wschód od Charkowa minowania narzutowego, polegającego na zdalnym stawianiu min z wykorzystaniem wyrzutni rakietowych. Drugie z wymienionych działań można co prawda tłumaczyć faktem, że Czuhujew to węzłowa miejscowość w linii obrony ukraińskiej, przez którą przechodzi zaopatrzenie dla jednostek, lecz i tak jego głównymi ofiarami będą cywile (wojsko ukraińskie zadba o rychłe usunięcie zagrożenia z dróg przejazdu kolumn zaopatrzeniowych, nie zdoła jednak w krótkim czasie rozminować dzielnic mieszkalnych). O skali niebezpieczeństwa świadczą ponawiane przez władze lokalne apele do ludności, aby ewakuowała się z zagrożonych rejonów.

Do konsekwencji trwającej inwazji należy pojawianie się na Ukrainie nowych form przestępczości zorganizowanej. Kolejne przypadki defraudacji pomocy humanitarnej i sprzętu wojskowego, jak również sygnalizowane wcześniej istnienie kanałów przerzutowych dla uchylających się od służby wojskowej mogą osłabić patriotyczną postawę części społeczeństwa. Z tego względu rośnie znaczenie skuteczności organów ścigania na zapleczu frontu i utrzymanie ich zdolności do skutecznego przeciwdziałania przestępczości stanu wojny.

osw.waw.pl

Do tej pory krajowi udało się uniknąć załamania. Wszystko dzięki podjęciu wyjątkowych działań, takich jak wydrukowanie ponad 4 mld dol., wyemitowanie 3 mld dol. w obligacjach wojennych, zaoferowanie bankom nieograniczonego refinansowania, wprowadzenie kontroli kapitału i ustalenie kursu walutowego.

To jednak tylko krótkoterminowe rozwiązania, zwłaszcza gdy prawdziwa gospodarka jest w rozsypce. Od początku wojny import i eksport zmniejszyły się o ponad połowę, dług publiczny wzrósł ponad dwukrotnie, wpływy z podatków załamały się, a konsumpcja gwałtownie spadła. Przewiduje się, że w tym roku produkcja skurczy się o 45 proc.

Ukraina opiera swoją przyszłość na pomocy z Zachodu, ale pomoc ta napływa powoli i jest mniejsza niż to, czego potrzeba do pokrycia gwałtownie rosnącego deficytu budżetowego.

— Jeśli finansowanie nie zostanie przekształcone w jakiś rodzaj trwałego, zinstytucjonalizowanego podejścia do potrzeb budżetowych, to będziemy mieli do czynienia z kryzysem fiskalnym — powiedział Tymofiej Myłowanow, były minister gospodarki, a obecnie doradca prezydenta Wołodymyra Zełenskiego i dyrektor Kijowskiej Szkoły Ekonomicznej.

Na początku wojny Ukraińcy w pośpiechu kupowali obligacje wojenne i trzymali swoje oszczędności w gotówce jako zabezpieczenie, licząc na to, że wojna nie potrwa długo.

Teraz to się zmieniło.

Gdy inflacja gwałtownie wzrosła — w kwietniu osiągnęła 16,45 proc. — Ukraińcy próbowali chronić swoje oszczędności, sprzedając hrywny za twardą walutę i towary, drenując w ten sposób rezerwy walutowe kraju. Bank centralny wykorzystał ponad 7 mld dol. na zabezpieczenie kursu wymiany, ale w tym tygodniu stwierdził, że "ten margines bezpieczeństwa nie może trwać wiecznie, zwłaszcza jeśli wojna będzie się przedłużać".

— Dane pokazują, że Ukraina jest naprawdę blisko granicy, za którą można spodziewać się bardzo poważnego kryzysu finansowego — powiedziała Maria Repko, zastępca dyrektora Centrum Strategii Ekonomicznej w Kijowie.

Aby zapobiec dolaryzacji gospodarki, czyli hiperinflacji i dewaluacji lokalnej waluty, bank centralny, ku zdziwieniu analityków, podniósł w zeszłym tygodniu benchmarkową stopę procentową do 25 proc. z 10 proc.

— Podwyżka była wielkim szokiem — powiedział Mychajło Demkiw, analityk finansowy ICU, firmy inwestycyjnej z siedzibą w Kijowie. — Był to sygnał, że w gospodarce nie dzieje się najlepiej i bank centralny to dostrzega — dodał.

— Nie jest jednak jasne, czy polityka ta odniesie sukces, ponieważ mechanizmy monetarne w czasie wojny są słabsze, a rynki nie działają tak dobrze, jak w czasie pokoju — mówi Myłowanow. Krótko mówiąc, oczekiwania inflacyjne reagują bardziej na rozwój sytuacji na froncie, niż na stopy procentowe.

Bank wezwał rząd do podniesienia oprocentowania swoich obligacji, ale ministerstwo finansów odmówiło, ponieważ zwiększyłoby to koszty obsługi długu. W efekcie taka polityka ogranicza zdolność banku centralnego do powstrzymywania inflacji i nie zachęca inwestorów do kupowania obligacji. Ostatecznie Kijów pozostaje zależny od pomocy zagranicznej.

Jedyną nadzieją na wypełnienie luki budżetowej, którą Międzynarodowy Fundusz Walutowy szacuje na 5 mld dol. miesięcznie, jest wsparcie ze strony międzynarodowych instytucji finansowych i zachodnich sojuszników.

Według oceny, którą MFW przedstawił krajom UE i Komisji Europejskiej, zobowiązania ogłoszone do czerwca wynoszą prawie 30 mld dol. i ograniczyłyby tegoroczny odpływ środków z rezerw Ukrainy do 9,4 mld dol.

— Pod warunkiem że wypłaty będą terminowe — podkreślił fundusz.

Kwoty ogłoszone w ostatnich tygodniach i miesiącach mogłyby zapewnić przetrwanie w nadchodzącym roku, ale według ministerstwa finansów do Ukrainy dotarło tylko 6 mld 700 mln dol., czyli mniej niż jedna trzecia całej sumy.

— Jest różnica między oczekiwaniami (...) a rzeczywistością — powiedział minister finansów Serhij Marczenko.

Według MFW potrzeby Ukrainy w zakresie finansowania wynoszą 5 mld dol. lub 4 mld 700 mln euro miesięcznie — kwota ta nie jest obecnie pokrywana przez międzynarodowe instytucje finansowe i pomoc dwustronną. Co więcej, duża część pomocy dla Ukrainy jest wypłacana w formie pożyczek, co stawia pod znakiem zapytania zdolność obsługi zadłużenia.

Unia Europejska, która prawie miesiąc temu ogłosiła udzielenie specjalnych pożyczek w wysokości 9 mld euro, obecnie spiera się o szczegóły. Główną kością niezgody jest to, że Komisja poprosiła kraje UE o udzielenie gwarancji na pożyczki, których odsetki byłyby pokrywane z budżetu UE.

Przywódcy UE poparli ten pomysł na majowym szczycie, ale Niemcy — które zobowiązały się do udzielenia Ukrainie dotacji w wysokości 1 mld euro za pośrednictwem MFW — sprzeciwiają się udzielaniu jakichkolwiek pożyczek, nawet tych dotowanych. Berlin nie chce zwiększać zadłużenia Ukrainy i popiera udzielanie dotacji.

Jak dotąd tylko około 20 proc. przekazanego finansowania to dotacje, a reszta to finansowanie zwrotne. Myłowanow zauważył, że choć warunki finansowania są bardzo dobre, z czasem będą coraz droższe, dlatego dotacje są lepszym rozwiązaniem.

— W tym momencie pojawią się ograniczenia w wydatkach socjalnych na edukację, opiekę zdrowotną i pomoc społeczną. Nikt nie patrzy pięć, dziesięć lat w przyszłość, a powinniśmy — dodał.

Komisja ma określić szczegóły finansowania swojego zobowiązania na kwotę 9 mld euro. Jak na razie jednak odmawia podania terminu, kiedy przedstawi tę propozycję. Rzecznik Komisji stwierdził, że trwają nad tym prace, a pierwsza wypłata powinna nastąpić latem.

— Opóźnienia te wiążą się z realnymi kosztami. I to w ludzkich życiach — powiedział Myłowanow.

businessinsider.com.pl

Jedną z obsesji Władimira Putina jest strach przed "bronią genetyczno-biologiczną". Od kilkunastu lat dyktator obawia się, że naukowcy wydzielą genotyp "prawdziwego Rosjanina", tworząc na jego podstawie wirus, który zabije jedynie rdzennych mieszkańców Federacji Rosyjskiej, nie szkodząc innym nacjom, takim jak Ukraińcy, Ormianie, czy Kałmukowie.

onet.pl

Piotr Ibrahim Kalwas: Od dziecka pamiętam fragment z książki "Przygody Wernera Holta" enerdowskiego pisarza Dietera Nolla, w którym żona nazistowskiego oficera mordującego ludzi w Związku Radzieckim, leżąc w łóżku z 18-letnim kochankiem, żołnierzem Wehrmachtu, snuje opowieści o wspaniałej "rosyjskiej duszy", zmiękczając antyrosyjskość chłopaka wpajaną mu przez państwo od 1933 r… Sto lat temu wielki niemiecki i światowy pisarz Tomasz Mann wypowiedział takie słowa: "Rosja i Niemcy muszą się nawzajem lepiej poznać. Powinny ręka w rękę kroczyć w przyszłość". To nieodosobnione wyznania Niemców, tych znanych i nieznanych — jeśli chodzi o Rosję, prawda? W Niemczech od mniej więcej końca XIX wieku panuje swoista fascynacja Rosją, jej kulturą, duchowością, oraz tym czymś, o czym mówi wspomniana przeze mnie żona esesmana i co — nie tylko w Niemczech — nazywa się szumnym określeniem "rosyjską duszą". Skąd ta niemiecka fascynacja Rosją i gdzie tkwią jej korzenie?

Urszula Ptak: Chcesz mnie namówić na psychoanalizę niemieckiej duszy, która pokornieje wobec rosyjskiej duszy (śmiech).

Tak, właśnie. Wydaje mi się to zjawiskiem mało znanym w Polsce, a w kontekście agresji Rosji na Ukrainę i stanowiska — a właściwie stanowisk — Niemiec wobec Rosji, bardzo istotnym.

Myślę, że prawda jest banalna, Niemcy szanują silnych i wielkich. Rosja jest wielka i pokonała Niemcy w 1945 r. To wystarczy, by chcieć ugłaskiwać niedźwiedzia drogimi prezentami, by się nie zdenerwował. Wielokrotnie słyszałam wypowiedzi starej generacji, w których pobrzmiewał podziw: Sowieci butów nie mieli, a wojnę z naszymi żołnierzami wygrali. Ten szczególny szacunek wynika także moim zdaniem z refleksu imperialnego — za sąsiadów uważa się tych co są nam równi.

O Rosji jako sąsiedzie Niemiec mówią dziś elity w telewizyjnych debatach. W spontanicznej wymianie zdań, w ferworze dyskusji, w sporze pada często zdanie: Rosja to nasz sąsiad, musimy rozmawiać, prowadzić dialog, geografii się nie zmieni. Nie wiem, gdzie wtedy znikają Polska, Litwa… o Ukrainie nawet nie wspominam.

Stąd też moim zdaniem to powszechne uwielbienie dla rosyjskiej literatury, ale zawsze tylko dla Tołstoja i Dostojewskiego, bo nikt na jednym oddechu nie wymienia np. Bułhakowa, Sołeżnicyna czy Rybakowa.

A dlaczego?

To zawsze jest literatura wielkiej Rosji, mocarstwowy sznyt. Dysydent to element podejrzany.

A czy ta fascynacja nie wynika aby z jakiegoś dziwnego, mrocznego i chorobliwego pomieszania zauroczenia, uwielbienia ze strachem i…nienawiścią?

W ogóle nie dostrzegam czegoś takiego jak nienawiść do Rosji. Uważam, że tego nie ma. Jest szacunek i są interesy. Dobre interesy, opłacalne w każdej konstelacji. Nie możemy zupełnie przykładać polskich wzorców myślenia na Niemcy. Poza tym, nie ma także czegoś takiego, jak jedno niemieckie podejście do Rosji.

No, właśnie, mieliśmy ponad 40 lat dwa niemieckie państwa, z czego jedno było radzieckim wasalem…

Tak, Niemcy po 1945 r. to dwa nieuznające się państwa. O ile NRD zaznało sowieckiej okupacji, a RFN nie, to wzorce myślenia w NRD w niczym nie przypominają tych jakie były i są w Polsce.

RFN i NRD ciągle żywe. Wzorcowa demokracja i fascynacje autorytaryzmem. Myślenia o Rosji, tak? Ossi postrzegają Rosję inaczej niż Wessi?

Niemcy wschodni dobrze mówią o Rosji, wielu nawet tęskni za czasami socjalizmu jak za rajem utraconym. Musimy wiedzieć, że Sowieci wprowadzali komunizm, socjalizm w NRD przy pomocy niemieckich przedwojennych komunistów. To nie był tylko element obcy, to byli też swoi. Walter Ulbricht, polityk, który kształtował przez dziesięciolecia aktywnie charakter NRD, był od lat 20. XX w. członkiem Komunistycznej Partii Niemiec, a potem w ZSSR już w 1928 r. należał do Komunistycznej Partii Związku Radzieckiego.

Ten człowiek z grupą podobnych mu komunistów zaprawionych w walce ideologicznej wraca do wschodnich Niemiec po kapitulacji i tworzy struktury nowej władzy. Niesamowite jest to, że należał do ścisłej czołówki władz aż do 1971 r. Niemieccy komuniści byli wierni ideom socjalizmu do samego końca, pewnie wierzyli mocniej niż sowieccy. Rosjanie, wojska sowieckie, byli obecni w NRD prawie wszędzie, to nie byli obcy. O gwałtach na niemieckich kobietach w 1945 r. nie mówiono głośno, to był jeden z tematów, o których się nie mówi.

Ale u nas też było podobnie, też władze przejęli komuniści polscy. Tak, to oczywiste, za przyzwoleniem, rozkazem i dyrektywami z Moskwy, ale jednak to byli Polacy. Często słyszałem zarzut wobec Niemców z NRD, że byli tak gorliwi w budowaniu komunizmu, bo niewiele różnił się on od faszyzmu….

Tak, myślę, że w początkowej fazie tak samo było i w Polsce, wielu wierzyło, że powstaje nowa, lepsza i sprawiedliwsza rzeczywistość. Jednak w Polsce ta wiara nie utrzymała się więcej jak dziesięć lat. W NRD utrzymała się do końca, z wyjątkami, ale jednak. System sowiecki wszedł gładko w miejsce systemu faszystowskiego. Jedna dyktatura została zastąpiona drugą. Oficjalna retoryka przywróciła Niemcom wschodnim godność, NRD uważało się za państwo lepsze, idealne Niemcy, kraj bez faszyzmu. Całe zło zostało wyeksportowane na Zachód. To zachodni Niemcy przejęli spuściznę po Hitlerze i to oni uczyli się po 1968 r. kajać za grzechy. Niemcy wschodni stworzyli sobie nową tożsamość.

Ale oni, tzw. zwykli obywatele NRD, naprawdę w to wierzyli? NRD to było państwo wyjątkowo totalitarne, kontrolowane przez Stasi, dużo bardziej niż PRL przez naszą ubecję. Może to po prostu był strach?

Nie, wielu wierzyło naprawdę. Wierzyli, że budują dobre socjalistyczne życie. Idee komunizmu zawsze były w Niemczech bardzo silne. Druga wojna światowa to cezura w dziejach tego kraju i Europy. Po wojnie podjęto ogromną pracę nad stworzeniem nowych tożsamości. Patrząc na Niemcy zachodnie, to oni również błyskawicznie przejęli amerykańską wersję demokracji jako własną. W sumie wykonali ten sam manewr, tak samo gorliwie. Znaleźli się jednak w obozie ekonomicznego sukcesu, bo ZSRR doszedł tylko do linii Łaby.

Ten sam manewr? Co masz na myśli?

Zarówno Niemcy wschodni, jak i zachodni byli gorliwi i nieustający w pracy. Oba państwa zaczęły w 1949 r. od nowa. Niemcy zachodni zbudowali wzorcową demokrację, mocarstwo moralne w Europie i silną gospodarkę między innymi dzięki Amerykanom, a Niemcy wschodni zbudowali kraj najwierniejszy ideom socjalizmu. Szacunek do władzy, podporządkowanie się nowym siłom okupacyjnym i ucieczka w pracę to cechy podstawowe w niemieckim katalogu. Władza wie lepiej, czego potrzebuję. W zamian za pracę i posłuszeństwo państwo opiekuje się obywatelem. Tak jest zasadniczo do dziś, choć narzekanie na władzę weszło do repertuaru zwłaszcza na Wschodzie kraju głownie z powodu nierówności majątkowych, które 30 lat po zjednoczeniu bolą mocno.

I wracając do stosunku do Rosji. Na Zachodzie ZSRR to było zwycięskie mocarstwo, potem amerykański przeciwnik w czasie zimnej wojny, a na Wschodzie to brat, sojusznik, gwarant istnienia. Nikt nie uczył się ani na Zachodzie ani na Wschodzie o tym, że ZSRR to było państwo zbrodnicze, że komunizm pochłonął miliony ofiar, że gułagi to były sowieckie obozy koncentracyjne. Jeden z moich zachodnich znajomych oburzył się na zrównanie gułagów z obozami i zarzucił mi relatywizowanie faszyzmu!

Przerwę ci: lewica, generalnie, bez względu na kraj, bardzo często woli potępiać faszyzm, a nie komunizm, to pewna norma. Polska lewica także…

… to był wykształcony człowiek, z zerową wiedzą o realnym życiu w Związku Radzieckim, ale z programowym przekonaniem, że błędy i wypaczenia to był margines. Zerowa zdolność do korekty własnych przekonań to częsta cecha również i wielu niemieckich polityków.

Niemcy zachodni zbudowali wzorcową demokrację, jak mówisz, jedną z najważniejszych na świecie, dosłownie dekadę po upadku nazizmu, to wielka sprawa i wielki wkład Niemiec w światową demokrację. Mówisz też o swoistym kulcie Niemców dla władzy i państwa, tak się postrzega Niemców w świecie: jako karnych, posłusznych władzy, zdyscyplinowanych, i ja się z tym zgadzam, ale jednocześnie w Niemczech, obok Włoch, od dekad istnieją najmocniejsze siły anarchistyczne i antypaństwowowe w Europie. I myślę tutaj nie tylko o Grupie Baader-Meinhof czy Komórkach Antyimperialistycznych, ale o anarchistach niemieckich aktywnie działających w całej Europie.

To małe grupy i radykalne. Potwierdzają tylko, że zaślepienie ideologiczne niezależnie czy w prawo czy w lewo to stała cecha aktywizmu niemieckiego. Reszta żyje, pracując i ciesząc się na grilla i piwo w sobotę lub w mieszczańskim stylu, chodząc na koncerty muzyki klasycznej lub do muzeów z dziećmi w niedziele. To naprawdę jest bardzo konserwatywne społeczeństwo, nieskore do rewolucji. Harmonia i niemiecka "Gemütlichkeit", czyli przyjemne, spokojne życie to ideały codzienności.

Ale Polacy robią mniej więcej to samo! (śmiech) z tym że u nas jest ciągle za mało mieszczaństwa, tego sytego, zadowolonego grillującego, pijącego piwo i odwiedzającego w niedziele muzea, stanowiącego podstawę klasy średniej. A jeśli chodzi o radykałów, to wiesz, takich idealistów, takich tzw. pożytecznych idiotów i ideowców dopasowujących sobie historie i fakty do swoich tez, pełno i w Polsce…

Moim zdaniem nie ma tego typu idealizmu ideologicznego w Polsce. Polacy interesują się czymś, ale płytko, zapalają się i gasną po paru miesiącach, są raczej odbiciem zachodnich idei na zasadzie hobby…

To ciekawa teza, polemizowałbym, ale nie mamy za bardzo czasu na to teraz, a co, Niemcy inaczej?

Niemcy działają zupełnie inaczej, latami potrafią pracować nad koncepcjami i wprowadzać je w życie. Co sobotę po targu w Prenzlauer Berg, w mojej dzielnicy, wracam do domu z przekonaniem, że nie ma nic gorszego niż niemiecki hippis pod siedemdziesiątkę, który stał się rolnikiem ekologicznym. Rozmowa z kimś takim to jak rozmowa z zabetonowanym bohaterem filmu "Hair" Milosa Formana, tylko bez dowcipu i muzyki (śmiech).

Tak, wiem o czym mówisz jeśli chodzi o tego podstarzałego hipisa, taki idealizm jest uroczy, ale jednocześnie bywa strasznie irytujący (śmiech). Jeśli zaś chodzi o tę niemiecką "pracę nad koncepcjami", to ja to całym sercem pochwalam i myślę, że to dobra postawa. Dostrzegam w niej solidność, pracowitość i upór owocujący dobrobytem, wygodnym życiem i zadowolonym społeczeństwem, mocno mieszczańskim właśnie… ale chciałbym cię spytać teraz o coś innego, chociaż może tylko pozornie innego, o romantyzm. Tak, o ten pierwiastek romantyczny tak silny u Niemców i Rosjan, nie możemy o nim nie wspomnieć… Ja w romantyzmie wyczuwam szeroko rozumianego korzenie faszyzmu i przemocy, ale to temat na inną rozmowę. Dość powiedzieć, że pięć lat temu ówczesny prezydent Niemiec Frank-Walter Steinmeier, będąc z wizytą w Moskwie, zacytował słowa poety, wręcz wieszcza, co prawda austriackiego, ale niemieckojęzycznego przecież — Rainera Marii Rilkego: "Inne kraje graniczą z górami, morzami, rzekami, lecz Rosja graniczy z Bogiem". Rilke podróżował do Rosji, znał się z Tołstojem i był nim zafascynowany. To Tołstoj "zaraził" go mistycyzmem. Rilkego zaś bardzo lubił Hitler. W III Rzeszy Rilke był wieszczem "Nummer Eins". No, to jak z tym "rosyjskim śladem romantycznym" u Niemców? Wyczuwam tęsknotę za irracjonalizmem. Tak, u Niemców!

Tak, ja również w idealizmie i postawach romantycznych wyczuwam korzenie autorytaryzmu. Nie przypisywałabym jednak winy Rilkemu, twórca nie jest odpowiedzialny za interpretację swoich dzieł po jego śmierci. Można się jednak zastanawiać skąd to umiłowanie wielkości, bardzo trafnie oddane w sztuce i literaturze Niemiec. Dlaczego XIX-wieczna koncepcja Herrenvolk, tego mechanizmu wiary w własną wyjątkowość, w własną wielkość, prawo do władania nad innymi tak dobrze trafiła na zapotrzebowanie w Niemczech. To nie umarło wraz z klęską drugiej wojny światowej.

Romantyzm, mistycyzm, Übermensch… Ideę "nadczłowieka" do światowej literatury wprowadził przecież Fiodor Dostojewski, a dopiero za nim, do filozofii, Fryderyk Nietzsche, który Dostojewskiego bardzo lubił… Obaj fascynowali się cierpieniem, byli mroczni i przepełnieni negatywizmem, nihilizmem, pokrętnymi chorobliwymi marzeniami o "lepszym, nowym człowieku"… Faszyzm, nihilizm, komunizm, raszyzm… Wiesz, ja mam czasami wrażenie, że kolejna rzecz, która łączy Niemców z Rosjanami to mniej czy bardziej skrywane upodobanie właśnie do tego wspomnianego już przez nas autorytaryzmu, poddaństwa odgórnej, silnej władzy, fascynacji siłą i Wodzem... Wiem, że takie spostrzeżenie brzmi kontrowersyjnie — wielu wrzaśnie z oburzenia, wielu innym to się spodoba — ale wyczuwam takie właśnie pokrętne kulturowo-duchowe ślady w tej niemieckiej fascynacji Rosją. Taki dziwaczny worek pokutny sprawiający ból, ale jednocześnie i rozkosz…

Tja… jak to się mówi po niemiecku. Skoro już przywołujesz Nietzschego "Kiedy idziesz do kobiety, nie zapomnij bicza!".

No, tak, ale to trochę bardziej z dziedziny seksualnych dewiacji a la "sado-maso", a nie kultury czy polityki…

Niekoniecznie. Ja często prowokacyjnie wrzucam opinię, że Rosja i Niemcy to idealna para sado-maso, w której bicz trzyma większy...

Boże, pamiłuj! Mówisz o tym swoim niemieckim przyjaciołom?

Mówię. Najczęściej wtedy słyszę, że mam jakieś polskie fobie, typowe dla małego kraju "pomiędzy" i po wiekach niewoli my, Polacy, mamy uprzedzenia…

Ale z tymi polskimi fobiami to przecież prawda! (śmiech)

…gdy koryguję, że nie wieki, a 123 lata tej niewoli, to idzie w ruch komórka i sprawdzanie czy jestem wykształcona i prawdę mówię. Nie należy jednak zapominać, że zachodni Niemcy wykonali w większości ogromną pracę nad procesem zrozumienia, czym był faszyzm, czym jest niemiecka wina.

O, właśnie! Ja myślę o tym niemieckim poczuciu winy, ono musi być u wielu naprawdę bardzo silne…

Wyrosło już drugie pokolenie, które z całą siłą i mocą wierzy, ale w pacyfizm, jest przeciwko zbrojeniom, przeciwko wojnom i jest gotowe chodzić na tego typu demonstracje. W tej słownej deklaracji upatrując nadziei. Jak widzimy, ta nadzieja na nowy wspaniały świat bez broni wraz z wojną w Ukrainie właśnie umiera. II wojna światowa i wina za nią też już powoli odchodzą do katalogu rytuałów, umierają ostatni świadkowie, ich dzieci, a drugie, trzecie pokolenie już odczuwa dużo mniejszy związek z przeszłością. W Niemczech, inaczej niż w Polsce, nie ma edukacji patriotycznej w szkole, nikt nie uczy dzieci dumy narodowej.

Oj, jeśli miałaby być to taka "edukacja patriotyczna" jaka jest teraz forsowana w Polsce, to lepiej żeby nie było jej w Niemczech… W Berlinie, w którym mieszkasz od ponad 20 lat, jest bardzo dużo "rosyjskich śladów", wystarczy wymienić kilka: plac Aleksandra – cara Rosji, cmentarz rosyjski w Tegel, muzeum Niemiecko-Rosyjskie w Karlshorst, w którym podpisano akt kapitulacji Niemiec w 1945 r., ulice, których patronami są monumentalne pomniki poświęcone Armii Czerwonej w Tiergarten i w Treptow, ten ostatni przy Alei Puszkina, zresztą. To są przecież symbolem porażki Niemiec i zwycięstwa ZSRR! To trochę dziwne, to tak jakby w Polsce stał pomnik Wehrmachtu…

O tak, tych śladów jest mnóstwo. O wiele więcej, niż wymieniłeś. Historię piszą zwycięzcy. Armia radziecka, a po upadku ZSRR rosyjska, stacjonowała w Niemczech wschodnich do 1991-1994 roku. Podobnie jak w Polsce. Pomników nie rozebrano, stoją do dziś, tereny są zadbane.

No i tego w Niemcach za bardzo nie rozumiem, to jakiś masochizm historyczny! Właśnie, wspomniałaś o tym niemiecko-rosyjskim "sado-maso", a ja cały czas piję do tego wspominanego przeze mnie "pokutnego worka", do tego, że niemiecka fascynacja Rosją jest swoistą kulturowo-historyczno-polityczną chorobą psychiczną mającą korzenie w tym właśnie dziwacznym "sado-masochizmie". Niemieckim, bo to działa tylko w jedną stronę: Rosjanie en masse nie fascynują się Niemcami, jeśli już, to Ameryką, ale mało kto w Rosji się do tego przyzna. Hitler podziwiał nie tylko Rilkego, ale, co gorsza, Stalina i… jednocześnie go nienawidził. Rosyjska siła i brutalność go fascynowała, a jednocześnie dążył do unicestwienia Rosji. Gardził Rosjanami i fascynował się mroczną stroną tej "rosyjskiej duszy"…

Nie podejmuję się analizy psychiatrycznej Adolfa Hitlera. Bardziej interesuje mnie, dlaczego miał tak olbrzymie poparcie.

Tak, to mroczne analizy, mroczne i niezwykle interesujące, ale rzeczywiście wymagające dużo dłuższej dyskusji. Powiedz coś o Rosjanach w dzisiejszych Niemczech. Rosyjskojęzyczna mniejszość w Niemczech liczy ok. 3,5 mln ludzi, z czego ponad 200 tys. ma obywatelstwo Federacji Rosyjskiej. To bardzo zwarta grupa etniczna, mająca cały czas silne związki z Rosją. Jak Niemcy postrzegają Rosjan? Nie mam tu na myśli polityków, tylko tzw. "normalnych obywateli"?

To duża grupa, ale trudno jednoznacznie powiedzieć, na ile zwarta. Mamy przecież w niej rosyjskojęzycznych Niemców, którzy przyjechali do Niemiec jako repatrianci, są ich rosyjskie rodziny. Są młodzi Rosjanie, którzy znaleźli sobie pracę w Niemczech, są ludzie z rosyjskimi paszportami, którzy jednak nie są etnicznymi Rosjanami, tylko np. Kazachami czy Uzbekami, którzy mieszkali na terytorium Rosji i stąd mają rosyjski paszport. Nie ma tutaj odpowiedzi na skróty. Jasne jest, że część ogląda tylko rosyjską telewizję i czuje więź emocjonalną ze swoim krajem pochodzenia, a nie z krajem pobytu. Generalnie Niemcy postrzegają Rosjan przyjaźnie, nie słyszałam negatywnej opinii.

Brutalna agresja Rosji na Ukrainę zadziała na Niemców jak kubeł zimnej wody? Otrzeźwieli w tej swojej fascynacji "rosyjską duszą"? Czy po trzech miesiącach wojny już im przechodzi otrzeźwienie i powoli wracają te prorosyjskie sympatie?

Wszyscy przeżywaliśmy bardzo intensywnie pierwsze dni wojny. Moi niemieccy przyjaciele byli przerażeni, zupełnie nikt się nie liczył z tym, że w Europie wjadą czołgi i będą strzelać w cywilów, w bloki mieszkalne, że tak po staremu się to zacznie.

To był szok dla całej Europy…

Te zdjęcia, a przecież pierwszy raz mamy pełne relacje z wojny przekazywane przez media społecznościowe i wszystkie możliwe kanały komunikacji w czasie rzeczywistym, były wstrząsające. Dla mnie także, choć wiedziałam przecież, że wojna się szykuje. Teraz, po trzech miesiącach, pierwsze emocje opadły, większość mówi o problemach energetycznych Niemiec i o podwyżkach cen. Lub o ambasadorze Ukrainy w Berlinie — pan Melnyk budzi silne emocje.

Jakie?

Od podziwu do nienawiści. Otwarcie mówi, co myśli o niemieckiej polityce. To faktycznie coś niezwykłego w świecie teflonowej dyplomacji.

Przejdźmy teraz bardziej "na lewo", wydaje mi się to konieczne w tej naszej niemiecko-rosyjskiej analizie. Moim zdaniem szeroko rozumiana lewicowość jest kolejnym kluczem do otwarcia następnych niemiecko-rosyjskich bram. I niemiecko-radzieckich. Fascynacja Niemców Rosją, jak wspomniałem, obecna jest od końca XIX wieku, ale gwałtownie wzrosła po tzw. Rewolucji Październikowej. Długo by o tym mówić, nie mamy na to czasu, ale dość powiedzieć, że — jak już wspominałaś — lewica niemiecka, bynajmniej nie tylko enerdowska, była i jest zapatrzona w Rosję i ZSRR od samego początku. Zarówno poczciwa socjaldemokracja, jak i mieniąca się socjalistyczną Die Linke, Zieloni, że o bardzo mocnych środowiskach lewackich w Niemczech nie wspomnę… Skąd ta "czerwona fascynacja" Niemców Rosją?

Socjaldemokracja nie jest "poczciwa", nigdy bym nie użyła tego słowa o partii, która trzyma Gerharda Schrödera po dziś dzień w swoich szeregach. A Schröder to tylko wisienka na torcie, polityk jawnie pracujący na rzecz Rosji. Co z tymi, którzy parli do otwarcia Nord Stream 2?

Socjaldemokraci niemieccy nie są "poczciwi", bo co? Mają więcej wspólnego z Rosją niż wydaje się przeciętnemu Niemcowi czy Polakowi znającemu realia niemieckie?

Partia SPD to sieć powiązań z Rosją, o jakich nam się nie śniło. Co nieco już dziennikarze śledczy wyłapali, ale to dopiero początek. Na tapecie jest pani premier Meklemburgii Pomorza Przedniego Manuela Schwesig, która różnym drogami parła do otwarcia Nord Stream 2, komisja śledcza zaczyna pracę, a tu okazuje się, że zginęły ważne dokumenty… Z kolei Die Linke, czyli komunistyczna wersja partii lewicy, to spadkobiercy enerdowskiej Socjalistycznej Partii Jedności Niemiec, do niedawna partia pełna byłych działaczy wymieszanych z młodymi aktywistami. Die Linke jest partią prorosyjską bez udawania czegokolwiek innego.

Nawet teraz, kiedy Rosja morduje, gwałci i rabuje?

Także i teraz. Obserwuję z dużą dozą fascynacji jak partia Die Linke i prawicowa Alternative für Deutschland spotkały się w akcie miłości do Rosji. Niebywała zgodność! Choć teoria podkowy mówi właśnie, że radykalizmy się na krańcach spotykają. Partia Die Linke jest we władzach Berlina, to tak na marginesie, tak samo w Turyngii i Meklemburgii Pomorzu Przednim. To nie jest kółko hobbystyczne.

A Zieloni? To jedna z głównych sił politycznych w Niemczech.

Zieloni to lewica zachodnioniemiecka, partia dobrze wykształconej i zamożnej elity miejskiej. O dziwo, Zieloni zachowują się niezwykle przyzwoicie wobec Ukrainy, nie udają, że nie wiedzą, kto jest agresorem. Należą do koalicji rządowej i widać naprawdę wielką pracę jaką wykonują i nie opowiadają bzdur o pacyfizmie na koszt Ukrainy. W takim ogólnym obrazie Zieloni to partia dość konserwatywna, tak jak i konserwatywna jest mieszczańska kultura w Niemczech.

Oczywiście, by polski czytelnik nie poczuł się zagubiony, najbardziej konserwatywne partie w Niemczech są bardziej postępowe w sferze obyczajowej niż np. polskie PO, reszta jest w ogóle poza konkurencją. W Niemczech lewica to ci dobrzy, ci aktywni, ci modni.

Tak, to bardzo istotna uwaga. Ale jednak nastąpiła wolta w nastawieniu niemieckich decydentów do Rosji, przynajmniej tych najważniejszych… Niektórzy nazwali to nawet "kopernikańskim przewrotem"… Trzeba było rosyjskich gwałtów, złodziejstw, zniszczeń, a przede wszystkim mordów i ludobójstwa na Ukraińcach, aby niemiecka socjaldemokracja, od dekad łasząca się do Rosji, a niegdyś do ZSRR, dosłownie z dnia na dzień, ogłosiła, że to wszystko to przeszłość, i od teraz Rosja jest "be". Jak długo taka antyrosyjska postawa niemieckich socjalistów będzie trwała? Czy to tylko na czas wojny, a potem znowu wróci nad Niemcy to "rosyjskie widmo"?

Myślę, że ulegasz złudzeniu i nakładasz polskie kalki myślowe w tym pytaniu. Niemcy naprawdę mają inne rozumienie Wschodu niż my. O ile w ogóle się tym Wschodem ktoś interesuje. Socjaldemokracja jest od dawna w rządzie Niemiec, to nie nowicjusze, byli także koalicjantem w 2014 r., po aneksji Krymu, Olaf Scholz był w czwartej kadencji Merkel ministrem finansów. To są ludzie dobrze poinformowani.

To oni są współautorami polityki zbliżenia z Rosją, to tradycja Socjaldemokracji, jej byłych kanclerzy. Olaf Scholz sam w roli kanclerza był parę dni temu w Ukrainie, wygłosił kilka zdań o wstrząsających obrazach wojny, a po powrocie powiedział, że stoi za tym, jaką politykę wobec Rosji prowadziła Merkel. Jakie można z tego wysnuć wnioski? Albo bardzo nie chce rozumieć, albo bardzo stoi po stronie niemieckiej gospodarki. Wpływy gospodarki, biznesu w Niemczech są olbrzymie. A Niemcy są uzależnione energetycznie od Rosji. To także dorobek ostatnich dziesięcioleci rządów w Berlinie. Bilans tej polityki mówi więcej niż wielu chciałby przyznać.

O towarzyszu Schröderze, przyjacielu Putina, który nazywał przywódcę Rosji "kryształowym demokratą" dużo już powiedziano i napisano, szkoda słów, podobnie o pani kanclerz Merkel, której pro-rosyjska postawa długo będzie wstydliwą kartą w historii Niemiec… A propos, powiedz, Niemcy wstydzą się swojej politycznej ślepoty? Znowu myślę tutaj o tzw. "normalnych obywatelach".

W prasie widać i słychać ten wstyd. Wśród zwyczajnych rozmówców nie widzę tego. Jedni tłumaczą, że Merkel nie mogła wiedzieć, co się stanie 24 lutego 2022 r. a drudzy, którzy nie znosili jej rządów, mają pretensje, ale o inne rzeczy niż polityka wschodnia. Ale to kolejny duży temat na inną rozmowę.

onet.pl