niedziela, 6 marca 2022


Maria Zacharowa opublikowała oświadczenie, w którym opisuje "gwałtowną eskalację nastrojów antyrosyjskich w krajach bałtyckich". W argumentacji rzeczniczki pojawia się fragment, który szczególnie zaniepokoił zagranicznych dziennikarzy, ponieważ przypomina on argument wykorzystywany podczas wojny w Donbasie. 

Przedstawicielka rosyjskiej dyplomacji zarzuciła władzom Litwy, Łotwy i Estonii wrogość oraz stawianie się w "awangardzie antyrosyjskiej histerii". Zacharowa użyła bardzo mocnych słów, by opisać z rosyjskiej perspektywy stanowiska, które jej zdaniem uderzają w "dobre imię" Rosji. 

"Na nasz kraj wylewa się gnojowica kłamstw, oszczerstw i fałszerstw" - napisała Zacharowa, która twierdzi, że rosyjscy dyplomaci w Litwie, Łotwie i Estonii dostają telefony z pogróżkami lub padają ofiarami "chuligańskich wybryków". Rzeczniczka podała również przykład - antywojenne manifestacje, które organizowane są w pobliżu rosyjskich ambasad. "Takie działania rozpoczęły się już wokół ambasady rosyjskiej w Wilnie" - napisała dalej Zacharowa cytowana przez rosyjską agencję TASS.

"Ostrzegamy Wilno, Rygę i Tallin odnośnie ich odpowiedzialności za konsekwencje antyrosyjskiej psychozy, którą rozpętały. Żądamy, aby właściwe władze tych krajów podjęły natychmiastowe działania w celu ochrony rosyjskich misji dyplomatycznych i konsularnych oraz ich personelu w ramach ścisłego przestrzegania Konwencji wiedeńskiej o stosunkach dyplomatycznych z 1961 r. i o stosunkach konsularnych z 1963 r" - zaapelowała Zacharowa, której kraj - prowadząc atak na Ukrainę, nie przestrzega chociażby Konwencji genewskiej czy statutów rzymskich.

Komunikat Zacharowej kończy się propagandowym ostrzeżeniem przed "masowymi prześladowaniami rosyjskojęzycznej ludności krajów bałtyckich". Jak zauważają zagraniczne media, to właśnie rzekoma ochrona ludności Donbasu była wymówką dla Putina do zaatakowania Ukrainy.

Warto podkreślić, że incydenty podawane przez Zacharową nie zostały potwierdzone przez władze krajów bałtyckich, ale rosyjskie media już napisały o rzekomych atakach na ambasadorów, powołując się właśnie na to niezbyt konkretne oświadczenie rzeczniczki MSZ. Przywódcom tych krajów zarzucono też "groźby użycia siły" w kierunku Rosji. Prawda jest jednak inna - a władze krajów, chociażby premier Litwy zwróciła się do policji o wzmocnienie ochrony ambasad Rosji i Białorusi oraz apelowała do obywateli o unikanie prowokacji, które mogą zostać wykorzystane przez rosyjską propagandę. 

gazeta.pl

W dziesiątej dobie agresji doszło do zintensyfikowania walk na całym obszarze działań (w północnej, wschodniej i południowej strefach operacyjnych), a Siły Zbrojne Ukrainy – które 5 marca próbowały przejąć inicjatywę (w okolicach Charkowa i w Mikołajowie) – ponownie przeszły do obrony. Komunikaty ukraińskie wciąż podkreślają sukcesy i bohaterstwo obrońców, a także niepowodzenia i straty agresora, lecz Sztab Generalny Sił Zbrojnych Ukrainy przyznał, że armia znajduje się w głębokiej defensywie, a jej głównym celem jest niedopuszczenie do dalszego wdzierania się przeciwnika w głąb państwa.

Na kierunku poleskim jednostki rosyjskie ponownie wkroczyły do odbitych wcześniej przez wojsko ukraińskie Buczy i Irpienia oraz rozpoczęły atak w kierunku południowym, powiększając obszar walk o inne miejscowości graniczące z Kijowem od zachodu (Horenicze i Bilohorodka na południowo-zachodnich obrzeżach stolicy). Podkijowskie miejscowości, w których przez ostatnie dni toczyły się walki, miały zostać prawie całkowicie zniszczone. Siły rosyjskie mają ponadto podchodzić do Wyszogrodu, na północ od Kijowa, a także wypierać wojska ukraińskie od miejscowości Poliśke na południowo-zachodnich obrzeżach Korostenia do granic stolicy (wzdłuż drogi Sarny–Kijów). Po zewnętrznej stronie pierścienia okrążenia Kijowa Rosjanie mieli opanować węzłową Borodziankę (na północy), toczy się bój o Fastów (na południu). Trwają ataki powietrzne na Żytomierz i Białą Cerkiew oraz inne węzłowe miejscowości w ich okolicach. Na dotychczasowym kierunku wołyńskim obrońcy mają przygotowywać pas obrony i wyznaczać strefy operacyjne wzdłuż granicy.

Na kierunku siewierskim starciami objęte są obrzeża Kijowa po lewej stronie Dniepru. Jednostki rosyjskie miały dojść do Peremohy na granicy z Kijowem i Browarami, a także rozwijać uderzenie wzdłuż trasy Browary–Boryspol. Trwają walki o Czernihów, jednak mają one charakter drugorzędny, gdyż główne siły rosyjskie kierowane są na stolicę (agresor naciera siłami do 18 batalionowych grup taktycznych, BGT). Na kierunku słobodzkim ofensywa zbliżyła się do Łubniów i Połtawy. Agresor skierował również część oddziałów pod Charków, na którego kierunku 5 marca siły ukraińskie próbowały przeprowadzić przeciwuderzenie (wciąż mają się utrzymywać w rejonach przy granicy z Rosją, m.in. w Wołczańsku). Natarcie ma być kontynuowane w kierunku Kaniowskiej Elektrowni Wodnej oraz miasta Dniepr z Krasnohradu i Bałakliji. Jednostki rosyjskie miały zostać zatrzymane przez obrońców na granicy obwodu dniepropietrowskiego, zaś działania są prowadzone siłami do 23 BGT. Do przygranicznego obwodu biełgorodzkiego w Rosji mają być sprowadzani żołnierze rezerwy w celu uzupełnienia poniesionych w walkach strat.

Na południowym wschodzie Ukrainy po okrążeniu Mariupola (trwa ostrzał nękający miasto, starcia toczą się na jego obrzeżach) Rosjanie prowadzą działania na kierunku Siewierodoniecka i Iziumu oraz Zaporoża, gdzie do walk wysłali do 12 BGT. Ośrodek przygotowuje się do oblężenia. Ukraińska linia obrony w południowej części obwodu zaporoskiego cofnęła się o kolejne 50 km, na linię Mariupol–Zaporoże (w okolicach Połohów wojska agresora przerwały korytarz humanitarny, którym próbowano ewakuować ludność z Mariupola). Na południowym zachodzie głównym rejonem walk pozostaje Mikołajów – miasto zostało okrążone siłami do 3 BGT z łącznej liczby 20 BGT operujących na kierunku taurydzkim, a siły rosyjskie prowadzą działania w oparciu o bazę rozwiniętą w pobliżu Basztanki (65 km na północ od ośrodka). Kontynuowane są walki o Wozniesieńsk. Rosjanie wstrzymali natomiast marsz w kierunku Południowoukraińskiej Elektrowni Jądrowej w Jużnoukrajinśku. Trwa także bombardowanie Odessy i jej okolic.

Sztab Generalny Ukrainy przekazał szacunkowe dane o rosyjskich stratach bojowych. Od 24 lutego wyniosły one: zabitych, rannych i wziętych do niewoli – ponad 11 tys., czołgi – 285, pojazdy opancerzone – 985, systemy artyleryjskie – 109, rakietowe wyrzutnie wieloprowadnicowe – 50, systemy obrony powietrznej – 21, samoloty – 44, śmigłowce – 48, pojazdy kołowe – 447, lekkie łodzie motorowe – 2, cysterny – 60, bezzałogowce – 4.

Według Sztabu Generalnego Sił Zbrojnych Ukrainy rosyjskie prywatne firmy wojskowe rekrutują ochotników, aby włączyć ich w agresję. W Rostowie nad Donem działa kwatera operacyjna tzw. wagnerowców.

Wojska FR brutalizują swoje postępowanie wobec ludności cywilnej. Odnotowano przypadki pobić, gwałtów, rabunku. W jednej z osad położonych w pobliżu miejscowości Trościaniec (obwód sumski) żołnierze zmusili mieszkańców do stworzenia „ludzkiej tarczy” osłaniającej sprzęt bojowy przed ostrzałem Ukraińców.

Służba Bezpieczeństwa Ukrainy kontynuuje szeroko zakrojoną operację neutralizacji podejrzanych o współpracę z rosyjskimi służbami specjalnymi. Na zachodzie kraju zatrzymano grupę osób mających zainicjować powstanie „republiki ludowej” w Iwano-Frankiwsku. SBU dysponuje informacjami, że ponad 500 rosyjskich agentów jest gotowych do podjęcia podobnych działań w obwodach zakarpackim, lwowskim, tarnopolskim i czerniowieckim. Ich celem ma być powołanie do życia „Federalnej Republiki Ukrainy”.

Obywatele Ukrainy utrzymują wysoką mobilizację społeczną. Kolejny już dzień z rzędu trwają protesty przeciwko okupantowi w Chersoniu i Melitopolu, ale także w mniejszych miejscowościach: Biłokurakyne, Nowej Kachowce i Nowopskowie na Ługańszczyźnie (siły rosyjskie ostrzelały nieuzbrojonych demonstrantów). Ludzie masowo włączają się w szeregi obrony terytorialnej (100 tys. od początku inwazji).

Ukraińskie firmy telekomunikacyjne walczą o utrzymanie komórkowej łączności telefonicznej, której infrastruktura jest niszczona przez agresora. Ukrtelekom przywrócił łączność w obwodach: winnickim, żytomierskim, rówieńskim, wołyńskim, chmielnickim, lwowskim i tarnopolskim. Poinformowano, że w okolicach Czernihowa, Sum i Chersonia usługi telefoniczne są czasowo niedostępne. Ukraiński operator sieci gazowej OGTSU przekazał, że setki tysięcy gospodarstw domowych nie mają gazu. Wznowienie dostaw nie jest jeszcze możliwe ze względu na znaczne uszkodzenia w sieciach operatorów regionalnych. 5 marca granicę z Polską od strony Ukrainy przekroczyło 129 tys. osób, a łącznie od początku inwazji – ponad 922 tys. Pociągi ewakuacyjne wciąż wywożą mieszkańców południowych i wschodnich obwodów.

Aktywne działania nadal prowadzi szef ukraińskiego MSZ Dmytro Kułeba: 5 marca spotkał się na granicy polsko-ukraińskiej z sekretarzem stanu USA Antonym Blinkenem. Rozmowa dotyczyła dostaw uzbrojenia i dodatkowych sankcji przeciwko Rosji. Blinken poinformował, że Waszyngton zamierza przekazać 2,75 mld dolarów na wsparcie służb humanitarnych na Ukrainie i w Polsce.

Odwlekana jest trzecia runda rozmów ukraińsko-rosyjskich. Kijów proponuje, aby odbyły się one 7 marca, ale strona rosyjska nadal nie potwierdziła tego terminu. Brak reakcji Rosjan na przystąpienie do dialogu to gra na czas. Zaciekłe starcia i trwające ostrzały rakietowe mają w ich zamyśle osłabić opór delegacji ukraińskiej i zmusić ją do przyjęcia przerwania ognia w zamian za kapitulację.

osw.waw.pl

Bank centralny Rosji wprowadził kolejne ograniczenie dla banków na rynku walutowym. Zmniejszył dozwoloną miesięczną kwotę przelewów za granicę do 5 tys. USD dla osób fizycznych na rzecz małżonków i bliskich krewnych - informuje w sobotę portal dziennika "Kommiersant".

"Jest koniecznością, aby waluta nie wypływała z kraju i w obecnej sytuacji nie wywierała dodatkowej presji na kurs rubla" – powiedział Anton Łopatin, dyrektor grupy analitycznej ds. finansowych agencji ratingowej Fitch. Ograniczenie to ma na celu, podobnie jak poprzednie decyzje, zapewnienie stabilności finansowej w kraju.

W związku z sankcjami nałożonymi na główne rosyjskie instytucje kredytowe i zamrożeniem części rezerw dewizowych banku centralnego po rosyjskiej inwazji na Ukrainę władze w Moskwie zaczęły podejmować działania mające na celu ograniczenie odpływu środków dewizowych za granicę oraz stabilizację krajowego rynku walutowego.

Bank centralny wprowadził ograniczenia w przelewach transgranicznych między rachunkami rosyjskich rezydentów, wprowadził prowizję dla banków komercyjnych przy zakupie waluty na giełdzie przez osoby fizyczne i prawne w wysokości 12 proc. Ponadto dekretem prezydenckim ograniczono wysokość wywozu za granicę obcej waluty do równowartości 10 tys. dolarów.

Jednocześnie władze zobowiązały eksporterów do sprzedaży 80 proc. swoich wpływów na giełdzie, a bank centralny zaczął żądać od banków ustalenia wysokiego oprocentowania depozytów walutowych – 5–8 proc. rocznie. Jako alternatywę walut obcych dla inwestycji władze polecają obywatelom złoto. Ustawa o zniesieniu podatku VAT od sprzedaży sztabek złota osobom fizycznym została niezwłocznie przyjęta przez parlament. 

bankier.pl

Obraz Ukrainy podzielonej na europejski zachód i prorosyjski wschód zadomowił się w naszych głowach po aneksji Krymu i po wybuchu wojny o Donbas.

Nieprawda. W 2014 roku Putin zbierał już plony tego, co na szeroką skalę siał od początku nowego tysiąclecia. Mogę o tym długo opowiadać, bo moja pierwsza powieść, "Badania terenowe nad ukraińskim seksem", właśnie wtedy była tłumaczona na inne języki. Sporo jeździłam po krajach Unii Europejskiej i miałam okazję śledzić, jak zachowuje się zachodnia prasa, jakie pytania zadają podczas wywiadów zachodni dziennikarze. Cała putinowska soft power była wtedy w grze, a Ukrainie nakładano makijaż przygotowujący ją właśnie do zaborów.

Pytanie "kiedy Ukraina się rozpadnie?" po raz pierwszy usłyszałam podczas spotkania autorskiego w Berlinie w 2007 roku. Podeszło do mnie dwóch mężczyzn, którzy niby chcieli ze mną przeprowadzić wywiad, ale ponieważ lata młodości spędziłam w ZSRR, to wiem, co charakteryzuje ludzi z tzw. nastawieniem kagiebistowskim. Usiedliśmy przy stoliku i oni bez zbędnych ceregieli zadali to właśnie pytanie. Na co ja, udając idiotkę, podjęłam tę grę: "Ale niby dlaczego ma się rozpaść?". "Przecież jest podzielona" – odpowiedzieli. Tłumaczyłam, że absolutnie nie jest, a oni twardo swoje. Ta technika perswazji doskonale działała na Niemców, a ponieważ Niemcy nadają ton całej Unii, ten obraz łatwo było rozpowszechnić.

Jaki to obraz?

Mamy w nim proeuropejskich, mówiących po ukraińsku i katolickich mieszkańców zachodniej Ukrainy i prorosyjskich, rosyjskojęzycznych obywateli wschodu, od Charkowa po Odessę. Ten obraz może nie idealnie, ale jakoś klei się z podziałem ustanowionym przez nazistów na dystrykty wschodniej Galicji i Reichskommissariat, więc tym łatwiej było go aplikować.

Ale wschodnia Ukraina faktycznie jest rosyjskojęzyczna.

Owszem. Po pierwsze, jest to konsekwencją szeroko zakrojonego projektu rusyfikacji i represji wobec obywateli mówiących po ukraińsku – tak za cara Mikołaja, jak za Stalina. Po drugie, modernizacja miast na wschodzie i związany z nią napływ ludności to procesy czasów Imperium Rosyjskiego i potem ZSRR. Ale co z tego?

Wraz z całą machiną propagandową rzuconą na Zachód w pierwszych latach XXI wieku Putin pompował ogromne pieniądze, by samym Ukraińcom ze wschodu wmówić, że tak naprawdę istnieje tylko jeden naród i oni są jego częścią. W 2014 roku uznał, że już wystarczy, i przystąpił do przerzucania na wschód grup prowokacyjnych, czasem przebranych za Ukraińców. Aktywował kolaborantów, cały czas myśląc, że wchłonięcie wschodniej części kraju dokona się bezboleśnie. A tu niespodzianka.

Gdyby ktoś chciał napisać dobry kryminał albo powieść szpiegowską, to wydarzenia, które miały miejsce na wschodzie Ukrainy w 2014 roku, są doskonałym materiałem. Nagle okazało się, że ci rosyjskojęzyczni obywatele stawiają opór, bronią Ukrainy, bo czują się Ukraińcami. W tamtym czasie w Odessie zmarł rosyjski konsul, rzekomo śmiercią samobójczą. Pytanie, czy rzeczywiście się powiesił, czy może ktoś z jego mocodawców mu w tym pomógł, bo plan przejęcia miasta, za który konsul zapewne odpowiadał, nie wypalił.

Ostatecznie Putinowi bez strat udało się przejąć tylko Krym, gdzie działała rosyjska baza wojskowa. Kreml miał więc środki na eskalowanie przemocy. Z Donbasem już nie poszło tak łatwo: scenariusz szybkiej aneksji przeistoczył się w "wojnę domową", jak latami ten ukraińsko-rosyjski konflikt zbrojny nazywały zachodnie media.

Dlaczego na początku nowego tysiąclecia, kiedy Putin odpalił propagandę o podzielonej Ukrainie, Zachód tak gładko ją przyjął?

Bo nie odrobił lekcji z lat 90., zadowalając się wiarą, że oto na oczach świata rozpadło się imperium. Nie, ono nie przestało istnieć: przeobraziło się, przycichło i zakamuflowane karmiło się zachodnią fascynacją "duszą rosyjską" i zachodnimi pieniędzmi.

Odwołam się do moich doświadczeń. W 1992 roku podjęłam pracę na wydziale slawistyki Uniwersytetu Stanowego w Pensylwanii. Na powitanie dziekan wydziału wręczył mi książkę Suzanne Massie "Land of the Firebird. The Beauty of Old Russia", z afektacją podkreślając: "na niej wszyscy wyrośliśmy". Tytułowy Żar-Ptak to ptak wzięty z rosyjskich baśni ludowych. Jego pióra mają magiczną moc spełniania życzeń. Książka przedstawia nieomal tysiąc lat historii kultury rosyjskiej i tworzy zręby jej mitycznego, oszałamiającego, imperialnego obrazu. Dla zachodnich intelektualistów to jest po prostu biblia. Pośpiesznie wertując książkę, niemal od razu natrafiłam na fragment, w którym Massie pisze, że w kulturze rosyjskiej wszystkie rzeki są rodzaju żeńskiego i wszystkie określa się słowem "matuszka". Jest więc "matuszka Wołga", "matuszka Oka" i "matuszka Dniepr". W tym momencie na oczach zdezorientowanego dziekana zaczęłam głośno chichotać. Bo co Rosjanie mają do Dniepru i jak to się ma do tego, że w kulturze ukraińskiej Dniepr od zawsze jest "baćko", czyli ojcem. Powiedziałam dziekanowi, że to są jakieś bzdury, ale on nie rozumiał, o co mi chodzi. Sam kończył rusycystykę, bo jak wiadomo, na Zachodzie studia slawistyczne to po pierwsze rusycystyka.

Ale do rzeczy: pani Suzanne Massie to była papieżyca zachodniej sowietologii. W latach 80. doradzała prezydentowi Reaganowi, jak rozmawiać z radziecką wierchuszką. Pod koniec ubiegłego roku, przeglądając gazetę "Rosyjskie Nowości", natknęłam się na krótką informację o tym, że przeszło 90-letnia Massie na własną prośbę właśnie otrzymała obywatelstwo rosyjskie. Kiedy napisałam o tym do amerykańskich przyjaciół, znacznie bardziej zainteresował ich fakt, że Massie nadal żyje. Ja natomiast myślę, że ta historia i jej finał świetnie tłumaczą, dlaczego Zachód jest teraz tak bardzo zaskoczony. Myślę też, że przyjemniej spędzić ostatnie lata życia w petersburskim mieszkaniu niż w jakimś znacznie mniej przyjaznym miejscu. Szczególnie że polityka i nastawienie do Rosji diametralnie się zmieniły, a obecny prezydent USA nigdy szczególnie nie ufał Putinowi.

Putin korzysta z dorobku Suzanne Massie?

Oczywiście. On sprzedaje ten sam język, którym ona przez dziesięciolecia karmiła zachodnich intelektualistów: o mitycznym, wielkim, jednym narodzie i jego fascynującej egzotycznej duszy. W tym obrazie Kijów niezmiennie jest trzecim miastem imperium.

Putin korzysta z co najmniej kilkupokoleniowej tradycji mydlenia Zachodowi oczu i z kolaboracji zachodnich intelektualistów. To są nieodrobione lekcje nie tylko z lat 90., ale i z II wojny światowej. Mam wrażenie, że to, co się dziś dzieje, wpisuje się w logiczny ciąg, w którym II wojna światowa była konsekwencją nieodrobienia lekcji po doświadczeniach z I wojny światowej. Po ’91 na podwalinach tych zaniechań zbudowano sieć gospodarczych i ekonomicznych zależności między Unią Europejską a Federacją Rosyjską.

W 2014 roku, po wybuchu rosyjsko-ukraińskiej wojny o Donbas, jeździłam po Europie i rozmawiałam z politykami i europejskimi intelektualistami, starając się rozbroić kremlowską retorykę. Pewien niemiecki polityk powiedział mi wtedy wprost: "Rozumiem i zgadzam się z panią, ale jestem w mniejszości". Znajomy profesor, niemiecki slawista, szczerze mnie przeprosił, mówiąc: "Całe życie się myliłem, całe życie patrzyłem na Kijów przez rosyjskie okulary". Tymczasem w 2014 roku w końcu zobaczył w Putinie bandziora z gułagu, który cały świat chce zamienić w gułag, bo swój kraj już dawno nim uczynił. Większość zachodnich polityków i intelektualistów dopiero dziś przeciera oczy.

(...)

Czy Putin wierzy w swoje bajania?

On głęboko wierzy w ideę jednego narodu, w potęgę imperium i Kijów jako trzecie jego miasto. Mam nadzieję, że kiedy ktoś podejmie się zadania, by od strony antropologicznej, ale i psychiatrycznej, przeanalizować putinowską retorykę, bo to kolaż narracji autorytarnych. Można tu znaleźć fascynację nazizmem, imperializmem, rosyjskim caratem i stalinizmem. Putin wielbi i garściami czerpie z Iwana Aleksandrowicza Ilijna, filozofa rosyjskiego faszyzmu.

Natomiast jego stosunek do Ukrainy to mieszanka miłości i nienawiści charakterystyczna dla podejścia imperialnego. Ukraina to dla niego taka miła rzeczywistość lokalna, piękne krajobrazy, przyjemny klimat i pyszne jedzenie. Imperialiści często mówią językiem gastronomii, w końcu istnieją, pożerając podbitych. Jak więc taki ktoś, kto w porządku imperialnym jest sympatycznym podawaczem pierogów, może zadać cios? Jak można ponieść klęskę przez kogoś, kogo się pożarło, a więc odmówiło mu się prawa do istnienia? Putinowi to się nie mieści w głowie, dlatego woli sobie tłumaczyć, że to wszystko przez Amerykanów. Jego zdaniem Ukraińcy są niezdolni do posiadania wolnej woli.

Czego Putinowi o Ukrainie nie opowiedziały narracje, z których czerpie?

W prawosławiu, kiedy żegnamy nieboszczyka, tuż przed złożeniem trumny do grobu chór cerkiewny śpiewa pieśń "Wieczna pamięć". Dlatego mamy powiedzenie "odśpiewać kogoś", czyli pogrzebać. Putin myśli o Kijowie jako o trzecim państwie imperium, bo w końcu to w Kijowie cała Ruś była chrzczona. Ano była, tylko Moskwy wtedy nie było. Ukraińcy mają więc dla niego wiadomość, która też stała się powiedzeniem: myśmy was chrzcili, my was i odśpiewamy! To, że Ukraina będzie walczyć, było jasne.

gazeta.pl