czwartek, 28 listopada 2024



"Sukcesowi po 1989 r. pomógł niski poziom startu. Po gospodarczej stagnacji w latach 80. i de facto bankructwie gospodarki w przededniu upadku PRL-u w 1989 r., było nam łatwiej rosnąć niż bogatszym Czechom, których dochód w 1990 r. był ponad dwa razy wyższy, czy Węgrom, którzy byli od nas prawie o połowę bogatsi" - wylicza ekonomista.

Dodaje, że wówczas Polacy byli biedniejsi nie tylko od wszystkich innych "demoludów", w tym Rumunii i Bułgarii, ale w 1990 r. mieliśmy niższy poziom dochodu od Surinamu, Argentyny i St. Lucii.

Prof. Piątkowski zaznacza jednak, że tak znaczące różnice w poziomie dochodu wyjaśniają polski sukces tylko w małej części. "Po 1989 r. Polska rozwinęła się o wiele szybciej, niż wskazywałaby na to teoria warunkowej konwergencji, która postuluje, że m.in. dzięki wyższym zwrotom z kapitału, możliwości absorpcji technologii z zagranicy, czy większej liczby "łatwych" do przeprowadzenia reform, biedne kraje powinny rozwijać się szybciej" - pisze.

Zwraca uwagę, że od 1995 r. Polska rozwijała się szybciej, niż wskazywałaby na to powyższa teoria. Co więcej, teoria ta nie gwarantuje automatycznego wzrostu gospodarczego i doganiania najbogatszych. "Mimo bowiem niskiego poziomu startu, większość biednych krajów na świecie niestety nie rośnie, bo brakuje im kluczowych czynników wspierających wzrost. Polsce ich nie zabrakło" - stwierdza Marcin Piątkowski.

W raporcie pisze, że polski sukces wspierały reformy, które przeprowadzono jeszcze za czasów PRL. Przypomina, że już w 1986 r. byliśmy trzecim krajem komunistycznym na świecie, który został członkiem Międzynarodowego Funduszu Walutowego (MFW) i Banku Światowego. Cały czas obowiązywało też przyjęte już w 1934 r. prawo handlowe i upadłościowe. W tym samym roku uchwalono przepisy antymonopolowe. Na liście reform u schyłku Polski Ludowej prof. Piątkowski wylicza też reformę sektora bankowego i wyodrębnienie z Narodowego Banku Polskiego banków komercyjnych i wzmocnienie niezależności banku centralnego.

U schyłku PRL zreformowano też politykę monetarną i kursową oraz uwolniono ponad połowę cen. Słynna Ustawa Wilczka z 1988 r., która wprowadziła rewolucyjną jak na te czasy zasadę, że 'co nie jest zabronione, jest dozwolone', dała pierwszy impuls rozwoju prywatnej, legalnej przedsiębiorczości. W wyniku tych reform PRL, kończąc swój żywot w 1989 r., miał obok Węgier najbardziej zliberalizowany rynek w regionie - podkreśla ekonomista.

Na dowód przypomina, że w 1992 r. OECD podsumowała te reformy, pisząc, że w przededniu upadku PRL był "bardzo daleko od typowego wyobrażenia gospodarki centralnie planowanej". Jednak prawdziwym przełomem były reformy lat 1989-90, bo to one dały impuls do rozwoju prywatnej przedsiębiorczości. "Wprowadzenie planu Balcerowicza doprowadziło do prawie pełnego otwarcia rynków, liberalizacji cen, wprowadzenia wymienialności złotego i likwidacji państwowych monopoli w handlu i za granicą. Przedsiębiorstwa państwowe musiały zacząć się restrukturyzować" - czytamy dalej.

W 1991 r. założono Giełdę Papierów Wartościowych w Warszawie, a jej symboliczną pierwszą siedzibą był dawny gmach Komitetu Centralnego PZPR. W prywatne ręce oddano drobny handel, rzemiosło i małe zakłady usługowe. Polska otworzyła drzwi dla napływu technologii i pieniędzy z Zachodu. "W konsekwencji tych fundamentalnych reform, udział sektora prywatnego wzrósł z 28 proc. PKB w 1989 r. do 60 proc. w 1995 r." - pisze prof. Piątkowski.

Po 1992 r. wsparciem dla ożywienia gospodarczego w Polsce była też redukcja długu zagranicznego o połowę, dzięki czemu jego wielkość spadła z 89 proc. PKB w 1989 r. do 33 proc. w 1996 r. Ekonomista podkreśla, że ważny był też "napływ kapitału zagranicznego czy opóźniona masowa prywatyzacja, która sprawiła, że w Polsce nie ma oligarchów".

Wzmocnienie sektora bankowego i jego nadzoru, a także ustawa z 1993 r. o restrukturyzacji finansowej przedsiębiorstw i banków, sprawiły, że Polsce jako "jednemu z trzech krajów postkomunistycznych, obok Estonii i Rumunii, udało się uniknąć kryzysu bankowego". Kolejnym filarem sukcesu gospodarczego Polski był boom edukacyjny i w jego następstwie skokowy wzrost liczby pracowników legitymujących się wyższym wykształceniem.

money.pl


Środowa sesja na moskiewskiej giełdzie przyniosła dramatyczne załamanie kursu rubla. Chińska waluta umocniła się o 0,4961 punktu do poziomu 14,9572 rubla, co oznacza wzrost aż o 3,43 proc. w stosunku do wtorkowego zamknięcia. To najsilniejsze jednodniowe osłabienie rosyjskiej waluty względem juana od wielu miesięcy.

(...)

Obecna sytuacja jest bezpośrednią konsekwencją fundamentalnej zmiany w rosyjskiej polityce walutowej. Bank Rosji w czerwcu 2024 roku ogłosił, że kurs juana do rubla będzie odtąd wyznaczał trend dla pozostałych par walutowych. Jak informował wtedy bank centralny "rola dolara amerykańskiego i euro na rosyjskim rynku konsekwentnie malała w ciągu ostatnich dwóch lat, co jest rezultatem przekierowania przepływów handlowych na Wschód".

Decyzja zapadła w reakcji na nowe sankcje wprowadzone przez Zachód. Bank centralny potwierdził wtedy, że oficjalny kurs rubla pozostanie jednolity i rynkowy, zmieni się jedynie sposób jego kalkulacji. Według danych przedstawionych przez rosyjskiego regulatora, już w maju udział juana w obrotach na moskiewskiej giełdzie przekroczył 54 proc., co uczyniło chińską walutę dominującą w handlu giełdowym.

Rosyjski regulator w czerwcowym komunikacie przedstawił szczegółową analizę wpływu sankcji na rynek walutowy. Bank centralny podkreślił, że nowe ograniczenia zmieniają strukturę handlu, nie wpływając jednak na wielkość przepływów walutowych z eksportu ani na popyt na waluty potrzebne do finansowania importu.

Bank Rosji zwrócił szczególną uwagę na rosnącą rolę rynku pozagiełdowego w handlu walutami zachodnimi. "transakcje są zawierane bezpośrednio między bankami, również z udziałem banków nierezydentów z przyjaznych krajów, a także z klientami, głównie rosyjskimi eksporterami. Ponadto na rynku pozagiełdowym działają elektroniczne platformy handlowe, na których banki mogą zawierać transakcje w dolarach i euro" - wyjaśniał wtedy regulator.

Analitycy banku centralnego wskazywali na korzystną koniunkturę na rynku surowców energetycznych. W maju sprzedaż walut przez 29 największych eksporterów wzrosła o 13 proc., osiągając poziom 15 mld dolarów. Dane te pokazywały, że mimo sankcji rosyjska gospodarka nadal generuje znaczące przychody walutowe.

Regulator podkreślał, że kurs rubla względem kluczowych walut zależy przede wszystkim od równowagi popytu i podaży wynikającej z handlu zagranicznego, a nie od miejsca zawierania transakcji. Sankcje zostały wprowadzone tylko przez Stany Zjednoczone, ale są przestrzegane również przez kraje Unii Europejskiej, dlatego handel giełdowy w euro również został wstrzymany.

Według Banku Rosji, wprowadzone w czerwcu zmiany stanowią zasadniczą różnicę w porównaniu z latami 2022-2023, kiedy zarówno eksport, jak i import uległy znaczącym wahaniom. Obecna sytuacja na rynku walutowym pokazuje jednak, że mimo optymistycznych założeń regulatora, rubel pozostaje pod silną presją sprzedających, a jego kurs wobec juana systematycznie spada.

money.pl