piątek, 9 września 2022


Wróćmy jednak do kwestii wojskowych, bo generał Pat Ryder sekretarz prasowy Pentagonu powiedział mediom, że w świetle posiadanych informacji jeszcze żadne dostawy z Korei Płn. do Rosji nie dotarły, ale już samo rozpoczęcie rozmów jest dowodem na potwierdzenie dwóch tez – Rosjanom kończą się zapasy i po drugie, zdają się być zdeterminowani, aby kontynuować wojnę. Kwestia rosyjskich zasobów jest interesująca, tym bardziej, że możemy, dzięki analizom Pawła Luzina, niezależnego rosyjskiego eksperta wojskowego ocenić sytuację Rosjan. Luzin opublikował poświęcony temu zagadnieniu długi i dobrze udokumentowany artykuł, którego główną tezą jest to, iż Moskalom do końca roku i tak skończą się, niezależnie od problemów z logistyką i coraz bardziej skutecznymi uderzeniami strony ukraińskiej, zgromadzone na potrzeby wojny zasoby w zakresie amunicji i sprzętu. Niszczenie przez siły zbrojne Ukrainy magazynów i linii komunikacyjnych tylko przyspiesza ten moment. Luzin zaczyna opis sytuacji od oceny tempa w jakim zużywa się rosyjski zasób amunicji, przede wszystkim artyleryjskiej, różnych kalibrów. W najbardziej intensywnej fazie wojny Rosjanie zużywali dziennie ok. 60 tys. pocisków, teraz w związku ze spadkiem intensywności działań i problemami z logistyką, jest to ok. 24 tys. Jak to ma się do posiadanych zapasów i możliwości przemysłu? Jeśli chodzi o zdolności produkcyjne, to Luzin ocenia, na podstawie ubiegłych lat, że rosyjskie fabryki amunicji są w stanie produkować rocznie ok. 1,14 mln sztuk amunicji i dodatkowo „modernizować” średnio 570 tys. sztuk pochodzących ze starych, jeszcze postsowieckich zasobów, które są duże, ale przecież nie nieograniczone. Oznacza to, w jego opinii, że Rosja może w skali roku wyprodukować ok. 1,6 – 1,7 mln sztuk pocisków, co wystarczy na miesiąc najbardziej intensywnej wojny, takiej jaką obserwowaliśmy kilka tygodni temu w Donbasie. Biorąc pod uwagę również zgromadzone zapasy rosyjski ekspert dochodzi do wniosku, że „przez pół roku agresji na Ukrainę Rosja powinna była zużyć co najmniej 7 mln pocisków, nie licząc strat magazynów frontowych w wyniku ukraińskich uderzeń. Innymi słowy, utrzymując intensywność wojny na obecnym poziomie, Moskwa do końca 2022 roku stanie w obliczu realnego niedoboru pocisków i będzie zmuszona ograniczyć użycie artylerii”. Rosyjskie firmy, niezależnie od zapowiedzi władz nie są w stanie skokowo zwiększyć produkcji. Przede wszystkim dlatego, że przeszły one, jak udowadnia w swym artykule Luzin, techniczną modernizację po roku 2010 w oparciu o sprzęt (linie technologiczne) zakupione na Zachodzie, w Szwajcarii, Niemczech i Austrii. A w związku z sankcjami dziś nie ma perspektyw budowy nowych linii a i stare, z czasem, w związku z normalnym zużywaniem się i awariami (brak dostaw części zamiennych) raczej będą zmniejszały swą wydajność.

Ograniczenia dotyczą nie tylko zasobów w zakresie amunicji. Znacznie poważniejsza sytuacja jest jeśli chodzi o zdolności systemów artyleryjskich, które są na wyposażeniu rosyjskiej armii. Zużywają się bowiem, w zależności od liczby salw, lufy. „Na przykład – argumentuje Paweł Luzin - lufy rosyjskich czołgów mają żywotność od 210 wystrzelonych pocisków przeciwpancernych podkalibrowych do 840 pocisków odłamkowo-burzących i kumulacyjnych”. W przypadku systemów artylerii lufowej rozpowszechniony jest pogląd, że Rosjanie mogą wystrzelić 2 do 3 tys. razy, zanim trzeba będzie remontować działa i haubice. Te szacunki wydają się zawyżone, bo jeszcze przed wojną przedstawiciele rosyjskie armii skarżyli się na szybsze niż przewidują to techniczne charakterystyki zużywanie się sprzętu. Te dwa czynniki razem wzięte skłaniają Luzina do sformułowania wniosku, że do końca roku rosyjski potencjał artyleryjski ulegnie znacznemu zmniejszeniu, nie będzie ani czym strzelać ani przy użyciu czego. Deficyt rakiet już jest odczuwalny, czego zdaniem rosyjskiego eksperta dowodzi stosowanie przez Rosjan drogich rakiet przeznaczonych do zwalczania celów powietrznych (systemy S-300 i S-400) po to, aby razić obiekty na ziemi. Ale to nie jedyne problemy czekające rosyjskie siły zbrojne. I tak, silniki w czołgach, będących podstawą rosyjskiego potencjału uderzeniowego, obliczone są na 1000 motogodzin pracy. „Potem silniki muszą zostać wymienione a są one obecnie produkowane na importowanym sprzęcie”. Podobna sytuacja jest jeśli chodzi o silniki rosyjskich transporterów opancerzonych różnych typów. Oczywiście, jak trzeźwo zauważą Luzin, „nie pracują one przez cała dobę”, ale nawet zakładając, że średnio jest to 2 do 3 godziny, to i tak mamy już obecnie przepracowanych średnio od 370 do 560 motogodzin, co oznacza, że zarówno zmniejsza się ich wydajność, zwiększa awaryjność i należy przygotować się do wymiany. Tylko, że nie ma na co wymienić, bo straty Rosjan w sprzęcie są niemałe. Ostrożny w swych szacunkach portal Oryx obliczył, że do tej pory Rosjanie stracili 1012 czołgów, co ma znaczenie, bo jak wylicza Luzin zdolności wszystkich rosyjskich fabryk remontujących czołgi pozwalają na wypuszczenie rocznie maksymalnie ok. 220 sztuk sprzętu (z czego ¾ po remoncie). Niedawne zapowiedzi o uruchomieniu przez Rosje dwóch nowych zakładów remontowych mogą mieć znaczenie, ale raczej w dłuższej perspektywie.

Podobnie sytuacja wygląda jeśli chodzi o rosyjskie lotnictwo, które traci swe możliwości, zarówno z tego względu, że ukraińska obrona jest lepiej zorganizowana, jak i z powodu zużywania się sprzętu, którego nie ma czym zastąpić. Luzin przypomina, że silniki myśliwców Su-25 mają żywotność 500 godzin, co oznacza, że jeśli czas trwania jednej misji wynosi średnio 1,5 do dwóch godzin, to spora ich część zbliża się do granicy swej technicznej wydolności. Jak konkluduje rosyjski ekspert „dzisiaj, biorąc pod uwagę straty i awarie, Rosja nadal jest w stanie utrzymać w pobliżu granic Ukrainy ok. 400 samolotów bojowych różnych typów i ok. 360 śmigłowców (nie wszystkie to śmigłowce szturmowe). Niemniej jednak Rosja nie była zdolna do prowadzenia kampanii powietrznej na pełną skalę od samego początku wojny, a teraz jej zdolności do takiej kampanii zostały jeszcze ograniczone”.

wpolityce.pl

Ukraińskie siły poczyniły 8 września znaczne zdobycze w obwodzie charkowskim i zbliżają się do Kupjanska, kluczowego węzła rosyjskiego GLOC wspierającego oś Izyum. Siły ukraińskie prawdopodobnie wysunęły się na pozycje w promieniu 15 km od Kupjanska i z dnia na dzień będą ostrzeliwać miasto. Rosyjskie tylne pozycje w obwodzie charkowskim są teraz narażone na dalsze ukraińskie natarcia, a siły ukraińskie być może zdobędą Kupjansk w ciągu najbliższych 72 godzin. Geolokalizowany materiał pokazuje, że siły ukraińskie odbiły Borshchyvkę i Ivanivkę wzdłuż E40. Siły ukraińskie jak się zdaje zdobyły Szewczenkowo lub ominęły osadę i ruszyły w kierunku Hruszówki, patrzac na geolokalizowany materiał ukraińskich sił w Borivske (20 km na południowy zachód od Kupjanska) i rosyjski raport o walkach w pobliżu Hruszówki. Rosyjskie źródło podało, że siły ukraińskie zdobyły Savintsi, Rakivka, i Dovhalivka, wszystkie na północ od Zalyman na R78. Rosyjskie źródła twierdziły, że siły ukraińskie dotarły do ​​węzłów transportowych w Vesele i Kunye, 10 km na wschód drogą R78 od Savinsti, ale obecnie nie ma dowodów na poparcie tego twierdzenia. Siły ukraińskie kontynuowały swój marsz na południowy wschód autostradą N26 w kierunku Kupjanska, zbliżając się przynajmniej do Szewczenkowa (około 35 km na zachód od Kupjanska), gdzie geolokalizowane zdjęcia pokazują siły ukraińskie przy wjeździe do osady, a większość rosyjskich źródeł informuje, że walki wciąż trwają. Utrata Kupjanska i innych tylnych obszarów krytycznych GLOCS utrudni rosyjskie wysiłki na rzecz wsparcia operacji ofensywnych i obronnych, ale nie zerwie całkowicie rosyjskich linii komunikacyjnych do Izjum. 

understandingwar.org

Ofensywa radziecka rozpoczęła się 12 maja atakiem obu grup uderzeniowych. W ciągu trzech dni linie obronne 6. Armii zostały złamane na północ i południe od Charkowa na szerokości po 50 km. Front w kierunku Wowczańska przesunięto o 18-25 km, a od występu barwienkowskiego o 25-50 km. Po trzech dniach operacji dowództwo odcinka południowego proponowało Stawce włączenie do ofensywy wojsk Frontu Briańskiego i rozwijanie działań Frontu Południowo-Zachodniego. Jednak nikt nie zwrócił na to uwagi, że 14 maja nie wykorzystano sytuacji i nie wprowadzono w wyłom oddziałów pancernych i zmotoryzowanych, a działania wciąż kontynuowano siłami piechoty. Tempo ataku gwałtownie spadało, a drugi rzut skierowano do akcji dopiero 17 maja. Do tego czasu Niemcy zdążyli podciągnąć rezerwy i zorganizować drugą linię obrony. Tego samego dnia przeciwko 9. i 57. Armii z rejonu Kramatorska i Słowiańska ruszyła grupa „Kleist”, licząca 11 dywizji. Równocześnie rozpoczął się kontratak niemiecki na wschód od Charkowa i na południe od Biełgorodu, wymierzony w 28. Armię Frontu Południowo-Zachodniego. Uderzenie zepchnęło 9. Armię, która zaczęła się cofać za Doniec i na Barwienkowo. Dowództwo odcinka południowo-zachodniego niewłaściwie oceniło zagrożenie od tej strony i nakazało kontynuację ataku na Charków. Groziło to okrążeniem całej grupy atakującej to miasto. Wieczorem 17 maja gen. Wasilewski zameldował o zaistniałej sytuacji Stalinowi i zaproponował przerwanie ataku i skierowanie większości sił do likwidacji wyłomu. Propozycję tę powtórzono następnego dnia, ale rada wojskowa przekonała Stalina, że sytuacja nie jest tak zła i nie ma potrzeby przerywania operacji. Natarcie kontynuowano, a do jego wzmocnienia wydzielono rezerwy z puli głównodowodzącego, czyli Stalina. Mogły one dotrzeć dopiero w ciągu trzech lub czterech dni, więc zdecydowanie za późno.

Timoszenko powagę sytuacji zrozumiał dopiero po południu 19 maja i rozkazał przejść do obrony na całym odcinku frontu. Było już za późno na obronę i do 23 maja cała grupa uderzeniowa znalazła się w okrążeniu. Część odciętych oddziałów od 24 do 29 maja przebijała się w stronę Dońca. Niektórym z nich udało się przedostać na drugi brzeg rzeki. W tym samym czasie Niemcy przeprowadzili szereg natarć w rejonie występu barwienkowskiego i w kierunku na Wowczańsk. W efekcie w okrążeniu znalazła się też druga grupa uderzeniowa frontu. W warunkach zdecydowanej niemieckiej przewagi w powietrzu próba odblokowania tej grupy się nie udała, ale umożliwiła wyrwanie się z kotła 22 tys. żołnierzy.

Strona radziecka własne straty oceniała na 266.971 ludzi, w tym 46 314 rannych ewakuowanych, 13.556 zidentyfikowanych zabitych i 207.047 wziętych do niewoli. Według niepełnych danych stracono 652 czołgi, 1646 dział i 3278 moździerzy. Niemieckie straty w ludziach wyniosły ok. 20.000 żołnierzy.

pl.wikipedia.org