niedziela, 27 października 2024



Północna Droga Morska oferuje znacznie krótszą trasę z Europy do Azji niż przez Kanał Sueski. Transport szlakiem przez Morze Czarne jest ponadto utrudniony ze względu na ostrzał statków transportowych przez jemeński ruch Huti.

Kreml oczekiwał, że znaczną część rosyjskich towarów transportowanych Północną Drogą Morską stanowić będzie ropa naftowa i skroplony gaz ziemny. Sankcje zmusiły Rosję do przekierowania dostaw ropy naftowej z Europy do Chin i Indii. Od przyszłego roku UE wprowadzi zakaz przeładunku rosyjskiego LNG w europejskich portach.

Przychody z tranzytu dla Rosji miał być zatem generowane przez transport ładunków między Europą a Chinami, które są bardzo zainteresowane zwiększeniem dostaw przez Północną Drogę Morską.

Jednak zachodnie sankcje nałożone w odpowiedzi na inwazję Rosji na Ukrainę spowolniły rozwój handlu w obszarze Arktyki, pozbawiły Rosję możliwości zamawiania i kupowania zagranicznych statków oraz osłabiły własną produkcję surowców energetycznych.

"Dalszy rozwój wymiany towarowej Północną Drogą Morską zależy zarówno od dostępności tankowców klasy lodowej, jak i postępów w projektach arktycznych" — powiedział Bloombergowi Viktor Kuriłow, starszy analityk rynku ropy naftowej w firmie konsultingowej Rystad Energy.

(...)

Sankcje uniemożliwiły Rosji pozyskanie statków klasy lodowej zamówionych w Korei Południowej. Rosyjska stocznia Zvezda zwodowała trzy z 15 tankowców LNG przeznaczonych do projektu, ale tylko jeden z nich jest gotowy do testów.

onet.pl


Jeszcze gdy izraelskie pociski spadały na Iran, w Teheranie widać było już ulgę. Mohammad Marandi, profesor na Uniwersytecie Teherańskim i prorządowy komentator Al-Jazeery, powiedział, że skala ataku była znacznie mniejsza, niż oczekiwano. Irańczycy już zaczęli kpić z ataku. Według nich Stany Zjednoczone, które popierają Izrael, powinny wiedzieć, że przegrają, jeśli zaangażują się w wojnę: "Iran jest znacznie silniejszy niż Hamas i Hezbollah, których Izrael i tak nie może pokonać. Zachód poniesie porażkę".

Jednak każdy, kto rozmawia z urzędnikami na Bliskim Wschodzie, zaangażowanymi w dyplomację kryzysową, odnosi inne wrażenie. Według nich Iran jest obecnie zdesperowany, aby uniknąć otwartej wojny z Izraelem — właśnie dlatego, że Republika Islamska wie, że w takim scenariuszu byłaby wyraźnie gorsza od państwa żydowskiego, zwłaszcza gdyby w sytuacji awaryjnej Izrael miał być broniony przez USA.

W związku z tym Teheran wyraźnie zasygnalizował w ostatnich dniach, że odwet może nie być konieczny, jeśli Izrael ograniczy swój atak do celów wojskowych i powstrzyma się od ataków na przemysł surowcowy, a nawet program nuklearny kraju.

Tak poważnych ataków należało się spodziewać po tym, jak 1 października Iran wystrzelił niezwykle dużą liczbę pocisków balistycznych w kierunku Izraela, powodując poważne szkody. Rząd w Jerozolimie zagroził wówczas atakiem odwetowym na bezprecedensową skalę i rzekomo rozważał uderzenie w irański program nuklearny.

Jednak w nocy z piątku na sobotę Daniel Hagari, rzecznik izraelskiej armii, podkreślił w komunikacie wideo, że siły powietrzne zaatakowały tylko cele wojskowe — co można również rozumieć jako sygnał, że Izraelczycy uszanowali czerwoną linię Irańczyków, choć pod naciskiem Waszyngtonu. A jednak był to historyczny atak, który wywarł na Iranie znaczną presję.

(...)

Podobnie jak w przypadku ataku dronów w kwietniu w odpowiedzi na pierwszy irański atak rakietowy, Izrael po raz kolejny pokazuje, że mógłby zaatakować program nuklearny, gdyby tylko chciał. Podobna sytuacja ma miejsce w przypadku innego celu, który według raportu "New York Times" najwyraźniej również został zaatakowany — Parczin.

Nazwa kompleksu wojskowego położonego 30 km na południowy wschód od Teheranu wywołuje niepokój wśród wieloletnich obserwatorów irańskiego programu nuklearnego. Rakiety były produkowane w Parczin już za rządów szacha, który został obalony przez obecnych mułłów w 1979 r. Pod koniec 2011 r. Międzynarodowa Agencja Energii Atomowej (MAEA) poinformowała, że otrzymała sygnały, iż Parczin jest częścią tajnego irańskiego programu nuklearnego i wezwała do przeprowadzenia inspekcji.

Jednak Teheran wpuścił inspektorów do zakładu dopiero cztery lata później. Znaleźli oni głównie ślady nietypowej przebudowy budynków i bardzo małe ilości uranu. Istnieją różne wersje co do tego, czy cząstki te są wystarczającym dowodem na rozwój broni jądrowej. Jeśli doniesienia o ataku na Parczin lub jego okolicy są prawdziwe, to Izrael również mógł zasygnalizować: możemy uderzyć tam, gdzie boli najbardziej. Jednak to nie musiał być jedyny powód ataku.

— Parczin jest wymieniany w kontekście programu nuklearnego, ale obiekt ten jest również bardzo ważny dla wielu innych celów wojskowych — mówi Fabian Hinz, ekspert do spraw Iranu i rakiet w berlińskim biurze brytyjskiego think tanku IISS. Obiekt w Parczin jest bardzo duży i mieści różne ważne części irańskiej produkcji obronnej, podkreśla Hinz.

— Izrael jest bardzo precyzyjny w swoich atakach, nie tylko pod względem wykonania, ale także w wyborze celów. Izraelczycy mają bardzo dobry przegląd tego, jak mogą wyrwać znaczące luki w łańcuchach dostaw irańskiej produkcji broni za pomocą zaledwie kilku uderzeń — dodaje Hinz. Jest jednak jeszcze zbyt wcześnie, by ocenić, jak bolesny był dla Iranu izraelski atak. Nie można wykluczyć, że Teheran celowo bagatelizuje szkody.

onet.pl/Die Welt