środa, 3 marca 2021


BiznesAlert.pl: Czy chińska transformacja energetyczna odbywa się rzeczywiście, czy jest to jedynie działanie propagandowe?

Jakub Jakóbowski: Chiny mierzą się z podobnym problemem w dziedzinie energetyki co Polska, mianowicie większość energii elektrycznej jest produkowanej w elektrowniach węglowych. Chińska transformacja energetyczna, którą Pekin wdraża od kilku lat, ma być oparta na atomie oraz odnawialnych źródłach energii. Taki tandem jest spowodowany również ambicjami eksportowymi związanymi z tymi technologiami. Chiny w ostatnich latach realizują szeroko zakrojony program energetyki jądrowej, również w oparciu o własne reaktory trzeciej generacji.

Sama chińska transformacja energetyczna jest związana z kilkoma praktycznymi wymiarami. Pierwszym jest problem złej jakości powietrza w chińskich miastach. Ten problem urósł w ostatnich latach do rangi politycznej, ponieważ społeczeństwo wywierało na władze bardzo dużą presję. Nie chodziło tutaj tylko o presję związaną z elektroenergetyką, ale również z efektywnością energetyczną całej chińskiej gospodarki. Drugim wymiarem jest aspekt przemysłowy. Chiny liczą na duży udział swoich technologii i jądrowych i OZE w globalnym rynku transformacji energetycznej. Już teraz udział chińskich producentów fotowoltaiki czy elektrowni wiatrowych jest spory i cały czas rośnie. Na trzecim miejscu umiejscowiłbym cel związany z neutralnością emisyjną i celami klimatycznymi. Chiny są sygnatariuszem porozumienia paryskiego, a także zadeklarowały osiągnięcie neutralności klimatycznej do 2060 roku, jednak w mojej opinii jest to cel trzeciorzędny jeżeli chodzi o transformację energetyczną tego państwa.

Chińska agenda transformacji jest szczegółowo wyłożona w szeregu dokumentów o znaczeniu strategicznym różnych resortów. Dodatkowo wsparcie sektora OZE od kilku lat jest bardzo silne ze strony władz. Nie można więc powiedzieć, że to działania pozorowane. Jednak dominują inne motywacje niż w przypadku Europy, gdzie cel neutralności węglowej jest związany z szeroko rozumianą troską o klimat.

Jaka będzie przyszłość węgla w gospodarce chińskiej?

Węgiel odgrywa szczególna rolę w gospodarce chińskiej, zwłaszcza w kontekście jej stymulowania. Odchodzenie od węgla w Chinach, zgodnie z wieloma strategiami, miało polegać na zmniejszaniu podaży mocy generowanej z elektrowni zasilanych tym paliwem. Jednak, obserwując rzeczywiste działania, do tego nie dochodzi i Chiny są tutaj bardzo niespójne. W ostatnich latach nasiliła się walka instytucji rządowych odpowiedzialnych za przeprowadzenie transformacji z różnymi wpływowymi grupami lobby przemysłowego, zwłaszcza na poziomie prowincji. Te grupy traktują energetykę węglową jako źródło swojej konkurencyjności względem innych producentów, sama budowa nowych elektrowni to sposób na pobudzanie gospodarki. W praktyce więc, pomimo nakazów Pekinu do redukcji energetyki węglowej, poszczególne prowincje otwierają nowe moce węglowe. To widać zwłaszcza w czasie różnych kryzysów gospodarczych, również w obecnym, kiedy pomimo agendy odchodzenia od węgla nadal oddaje się do użytku nowe bloki węglowe. Kiedy w gospodarce dzieje się źle, Pekin przymyka oko na te działania, bo liczy na dalsze wzrosty PKB. Obecnie w Chinach budowane jest ok. 100 GW nowych mocy, planowane jest kolejne 150 GW. To jest główny paradoks odchodzenia od węgla w Chinach. Z jednej strony mamy realne działania polegające na wsparciu innych nieemisyjnych technologii jak atom czy OZE, a z drugiej strony w czasach kryzysów gospodarczych Pekin i prowincja stawiają na jeszcze większą podaż mocy z węgla.

biznesalert.pl

Specjaliści Graphika kampanię informacyjną (nazwaną przez nich „Spamouflage”), promującą prochińską retorykę oraz antyamerykańskie nastroje, pierwszy raz zidentyfikowali we wrześniu 2019 roku. Wówczas działania prowadzone były głównie na YouTube’ie, Twitterze oraz Facebooku. Z czasem operacja nadbierała rozpędu oraz rozszerzano zakres tematyczny propagowanych treści (np. rozpoczęto głoszenie haseł związanych z COVID-19). Powstały również materiały wideo w kliku językach, w tym angielskim.

Pomimo podjęcia działań przez platformy internetowe sieć kont wykorzystywanych podczas kampanii przetrwała i ewoluowała – wskazują specjaliści w raporcie „Spamouflage Breakout”. Obecnie operacja znacznie się rozszerzyła, a treści promowane przez prochińskie konta zaczęły docierać do „wpływowych osób” w mediach społecznościowych, które dodatkowo wzmacniają propagowaną retorykę.

Specjaliści wskazują, że przesłanie publikowanych materiałów jest jednoznaczne. Ich celem jest promowanie Chin przy jednoczesnym wzmacnianiu antyamerykańskich nastrojów. Tematem jest nie tylko pandemia koronawirusa, ale także wydarzenia na świecie oraz w Azji, w tym np. sytuacja na Tajwanie czy w Hongkongu.

(...)

Analiza kampanii pokazała, że zyskuje ona rozgłos i „publiczność”, która staje się szeroka. Obejmuje ona przede wszystkim użytkowników z Ameryki Łacińskiej, Pakistanu, Wielkiej Brytanii czy Hongkongu. Zdaniem specjalistów Graphika to wszystko sprawia, że „Spamouflage” staje się trwałą i coraz bardziej agresywną operacją w internecie, z nadal ograniczoną, ale stale rosnącą zdolnością do angażowania prawdziwych użytkowników.

Do tej pory o sile operacji decydowały fikcyjne konta. Jednak obecnie rozpowszechniane materiały są dodatkowo wzmacniane przez rzeczywiste osoby w mediach społecznościowych. W szczególności niebezpieczne jest ich promowanie przez użytkowników ze środowiska politycznego oraz biznesu. Przykładem może być minister spraw zagranicznych Wenezueli Jorge Arreaz czy były członek brytyjskiego parlamentu George Galloway, którzy przyczynili się bezpośrednio do zwiększenia zasięgu kampanii.

Co więcej, analiza „Spamouflage” ujawniła zmiany w taktyce działania. Do tej pory operacja była prowadzona w oparciu o fikcyjne konta. Obecnie obejmuje to również fałszywe profile, które mają swoim wyglądem i opisem wzbudzać poczucie wiarygodności oraz autentyczności wśród pozostałych użytkowników internetu. Niektóre konta udają np. amerykańskich biznesmenów czy chińskich komentatorów politycznych. To właśnie tego typu profile są głównym „motorem napędowym” kampanii.

(...)

Co więcej, setki razy w ostatnich miesiącach treści udostępniane przez fikcyjne profile na Twitterze były wzmacniane przez chińskich dyplomatów. Specjaliści wskazują, że nie ma dowodów na to czy robili to świadomie, ale odkryte dowody sugerują, że to przejaw państwowej sieci propagandowej, która jest wspierana przez rząd w Pekinie.

Z perspektywy Stanów Zjednoczonych zagrożenie jest szczególne, ponieważ operacja informacyjna „nabiera coraz bardziej agresywnego i konfrontacyjnego tonu wobec USA”. W raporcie podkreślono, że publikowane w sieci filmy przedstawiały Amerykanów w negatywnym świetle, w tym prezentując same Stany Zjednoczone jako państwo łamiące prawo, hegemoniczne, dręczone konfliktami społecznymi oraz przegrywające walkę z COVID-19. Przykładowo, sześć anglojęzycznych materiałów wideo wspominało w nagłówku o „wojnie domowej”, a w dwóch nazywano Stany Zjednoczone „największym zagrożeniem” dla pokoju na świecie.

cyberdefence24.pl

W ramach chińskiego programu stworzenia rodzimej szczepionki przeciw COVID-19 powstało kilkanaście preparatów, spośród których pięć zakwalifikowano do trzeciej fazy badań klinicznych. Wszystko wskazuje na to, że charakteryzują się one niższą skutecznością niż produkty zachodnich firm farmaceutycznych. W tym samym czasie władzom udało się opanować rozpowszechnianie się koronawirusa i – mimo wzrostu zachorowań na przełomie roku – wydaje się, że sytuacja wciąż znajduje się pod ich kontrolą. Chiny dysponują obecnie pewną pulą szczepionek, jednak nie są pewne ich jakości i prawdopodobnie mają ich za mało, by uzyskać zbiorową odporność. Można spekulować, że zaszczepienie zbyt dużej grupy ludzi w kraju mogłoby grozić ujawnieniem niewystarczającej skuteczności preparatów. Oznacza to zbyt duże ryzyko polityczne, którego Pekin nie podejmie na arenie wewnętrznej, jeżeli nie zmusi go do tego sytuacja pandemiczna. Systematycznie rosnący zapas wyprodukowanych szczepionek daje jednak przywództwu ChRL pole do działań na arenie międzynarodowej, gdzie prowadzi ono aktywną promocję chińskich technologii i dąży do rozbudowy swoich wpływów politycznych i gospodarczych kosztem Zachodu.

Do 29 stycznia chińskie szczepionki dopuściło do obrotu 12 państw: Turcja, Azerbejdżan, Serbia, Węgry, Brazylia, Egipt, Zjednoczone Emiraty Arabskie, Bahrajn, Seszele, Jordania, Pakistan i Indonezja (zob. Aneks). W obecności mediów zaszczepili się nimi prezydenci Turcji, Indonezji, Seszeli, premier Jordanii, minister zdrowia Serbii oraz minister rozwoju Uzbekistanu. Ukraina, Czarnogóra oraz Bośnia i Hercegowina są gotowe do rozmów z chińskimi dostawcami. Do tej pory ujawniono, że kilkanaście rządów złożyło zamówienia na co najmniej 400 mln dawek szczepionek od dwóch tamtejszych firm – Sinovac (nazwa handlowa preparatu: CoronaVac) oraz Sinopharm (nazwa handlowa preparatu: BBIBP-CorV).

(...)

Równocześnie Pekin wzmógł akcję dezinformacyjną dotyczącą szczepionek konsorcjum Pfizer–BioNTech oraz Moderny. Powielane są doniesienia rosyjskiej propagandy na temat rzekomych zgonów osób zaszczepionych w Norwegii i Niemczech. Kładzie się też duży nacisk na fakt, że chińskie preparaty zostały opracowane w technologii dezaktywowanego wirusa, stosowanej już od ponad stu lat, a technologia mRNA jest nowa. Wydaje się, że celem tych działań jest nie tylko opóźnienie programu szczepiennego w państwach rozwiniętych, lecz także zniechęcenie krajów trzeciego świata do zakupu zachodnich preparatów, gdy staną się one już dla nich dostępne.

Chińscy producenci bardzo oszczędnie informują o wynikach badań klinicznych – jeżeli opublikowali do tej pory własne rezultaty, to tylko z pierwszej lub drugiej fazy testów. Także same procedury badań wykonywanych w państwach trzeciego świata i w samej ChRL budzą wątpliwości co do ich standardów – zwłaszcza doboru ochotników oraz kryteriów oceny skuteczności. Często zaszczepienie uznawane jest za skuteczne nawet wtedy, gdy u pacjenta wystąpiły objawy zakażenia wirusem, ale nie wymagał on hospitalizacji. Jedyne wyniki z trzeciej fazy testów, które zostały opublikowane w całości, pochodzą z Brazylii, gdzie przeprowadzał je uznany w świecie medyczny Instytut Butantan. Sprawdzał on preparat firmy Sinovac z udziałem 12 tys. ochotników (w żadnym innym kraju poza ChRL ich liczba nie przekroczyła 2 tys.). Według ostatecznego raportu szczepionka CoronaVac chroni w 50,4% przed zachorowaniem objawowym, co zgodnie ze standardami WHO ledwo kwalifikuje ją do masowego użytku – rekomendowana jest skuteczność nie mniejsza niż 70%. Sam producent przytacza rezultaty badań z Indonezji, gdzie testy kliniczne miały wykazać skuteczność 65,3% (1600 ochotników), i Turcji – 91,2% (choć w tym przypadku podano wyniki tylko dla grupy 1322 ochotników, mimo że w badaniu wzięło udział 7371 osób). Żadna z uznanych instytucji nie opublikowała jeszcze pełnych rezultatów testów klinicznych szczepionki firmy Sinopharm, ale producent twierdzi, że jej skuteczność wynosi 79,3%. Wcześniej wynik 86% (31 tys. ochotników) miały wykazać jej badania w Zjednoczonych Emiratach Arabskich, jednak i tutaj przyjęto zasadę, że preparat uznaje się za skuteczny, jeżeli chory nie wymagał hospitalizacji. Ponieważ szczepionki Sinopharmu i Sinovacu opracowano w podobnej technologii, istnieją podejrzenia, że rzeczywista skuteczność obu produktów będzie podobna.

osw.waw.pl