Netanjahu wybrał idealny moment dla tej konfrontacji. Końcówka kampanii wyborczej w USA powoduje, że jest pewien, iż może do woli ignorować naciski ze strony Bidena i jego administracji, gdyż cokolwiek nie zrobi to i tak Amerykanie staną za nim murem. A nawet gdyby tak się nie stało to spowodowałoby to taką krytykę ze strony środowisk żydowskich i proizraelskich w USA, że szanse Kamali Harris na wybór radykalnie by się zmniejszyły, a Demokraci przegraliby też Kongres. A przecież nie jest tajemnicą, że Netanjahu wolałby Trumpa i Republikanów. Tym bardziej chce tego Ben Gwir i Smotricz, którzy przecież uznawani są przez obecną administrację za persona non grata. Tyle, że jeśli cały region stanie w ogniu i USA zaangażują się w ten konflikt bezpośrednio i ofensywnie przeciwko Iranowi, to szanse Kamali Harris i Demokratów w wyborach również radykalnie zmaleją.
(...)
Odstąpienie przez Trumpa od JCPOA spowodowało odwrotny skutek od zamierzonego i teraz Iran jest praktycznie państwem progowym, czyli jest zdolny do wyprodukowania broni nuklearnej (co najmniej 4 głowic) w ciągu kilku tygodni. Jeśli Izrael uderzy na instalacje nuklearne to jest bardzo prawdopodobne, że zamiast zahamować ten program spowoduje to, że Iran zdecyduje się na jego dokończenie czyli wejście w posiadanie broni nuklearnej. Jedynie wspólne uderzenie Izraela i USA na te instalacje może doprowadzić do zniszczenia kluczowych obiektów. Ale naloty trzeba będzie powtarzać bo Iran odbuduje to co zostanie zniszczone, a w takiej sytuacji nie będzie miał już żadnych oporów przed pełnym rozwojem tego programu i ignorowaniem międzynarodowych ograniczeń. To zaś w praktyce oznaczać będzie wojnę amerykańsko-irańską.
(...)
Naloty na Iran nie sprowadzą do tego kraju demokracji, a nawet jeśli wybuchłaby rewolucja to miałaby ona bardzo krwawy przebieg. Bardziej prawdopodobne jest, że Izrael próbowałby zaktywizować siły separatystyczne i dżihadystycznych terrorystów ale wątpliwe jest to by bez ofensywy lądowej (która byłaby szaleństwem) można było w ten sposób jakoś realnie zagrozić dalszej egzystencji Republiki Islamskiej. Separatyści w Iranie są słabi i zdolni do działań asymetrycznych (guerilla) i to w bardzo ograniczonym zakresie. Natomiast wspieranie dżihadystów jest bardzo groźne gdyż zamiast do obalenia Islamskiej Republiki może doprowadzić do reaktywacji kalifatu ISIS (oczywiście nie na terenach szyickich, więc Republika Islamska dalej by istniała). Reformy w Iranie mogą jedynie dokonać się od wewnątrz i to na drodze pokojowej i w 2015 r., gdy zawarte zostało JCPOA Iran był najbliższy wejścia na drogę pokojowych przemian. Zerwanie JCPOA przez Trumpa zahamowało ten proces, przyśpieszyło program nuklearny Iranu i skłoniło Iran do nawiązania bliższej współpracy z Rosją. Nie byłoby dostaw dronów irańskich do Rosji w celu użycia ich w wojnie w Ukrainie, gdyby JCPOA pozostało w mocy.
defence24.pl