10 marca 2020 roku podczas debaty Dumy Państwowej nad zmianami w konstytucji na mównicę weszła 83-letnia deputowana Jednej Rosji wyglądająca jak czarny charakter ze starych filmów o Bondzie. Walentina Tierieszkowa – pierwsza kobieta w kosmosie, która swego czasu stała na trybunie kremlowskiej obok Nikity Chruszczowa – zaproponowała „w imieniu prostych ludzi”, by znieść limit dwóch prezydenckich kadencji z rzędu lub chociaż wyzerować dotychczasowe kadencje Putina, tak by po zmianach w ustawie zasadniczej mógł ponownie ubiegać się o prezydenturę. Deputowani przyjęli propozycję oklaskami, a 15 minut później w Dumie zjawił się sam zainteresowany. Kategorycznie odrzucił pierwszą propozycję, gdyż „Rosjanie muszą mieć prawo wyboru”, za to nie znalazł przeciwwskazań dla drugiej, o ile „Sąd Konstytucyjny nie uzna jej za sprzeczną z konstytucją”. Sąd oczywiście nie uznał. W dętym referendum Rosjanie zaakceptowali poprawki, a Putin, wybrany na prezydenta w marcu 2024 roku, będzie mógł rządzić Rosją kolejne 12 lat. Do 2036 roku. Tak oto, zważywszy na zawód Tierieszkowej, powiedzenie sky is the limit utraciło swój sens. Ona i Putin złamali kontinuum czasowe, zerując istniejące kadencje. Rosję zalała fala memów.
(...)
Wywody na temat rosyjskiej cywilizacji istniejącej poza prawem mogą brzmieć abstrakcyjnie, ale przekładają się na realną politykę. Skoro Rosjanie nie chcą regulować swojego społeczeństwa kodeksami prawa, to urzędy, sądy czy konstytucja stanowią ornamenty systemu i państwa. W takim układzie kluczowe decyzje podejmuje się za zamkniętymi drzwiami z „emocji, przeżyć i doświadczenia” konkretnych ludzi. Tymi ludźmi są Putin i jego najbliższe otoczenie, nad którymi nie ma żadnej systemowej kontroli.
Tylko że jak się chce być mocarstwem, tę rozlaną magmę coś musi spajać. Skoro nie instytucje, to pojawia się silna ręka. Aleksiej Czadajew tłumaczył mi, że w Rosji istnieje ciągłe napięcie między umiłowaniem silnego państwa a odrzuceniem instytucji i prawa:
Istnieje pewien rosyjski paradoks. Jedyna myśl, jaką samodzielnie stworzyliśmy, to anarchizm Bakunina. Czyli chcemy supersilnego państwa oraz imperium, ale wymyślamy ideę mówiącą o tym, jak obejść się bez władzy. Rosjanin to z natury anarchista, jak Putin. Władza oznacza dla niego rozkosz niepodlegania własnemu prawu. Suweren wprowadza stan wyjątkowy, który funkcjonuje jako norma, legalnie stając ponad prawem.
Jakub Benedyczak - Oddział chorych na Rosję