poniedziałek, 30 października 2023



Wszystko to zmieniło się w 2023 r. Zadowolenie pracowników branży technologicznej gwałtownie spadło, plasując się na równi z pracownikami sektora finansowego i konsultingowego — branż, które często konkurują o tę samą pulę wysoko wykształconych i poszukiwanych talentów. W anonimowych społecznościach internetowych, na przykład Glassdoor's Fishbowl, w mediach społecznościowych skoncentrowanych na pracy, takich jak Linkedin, a nawet w wewnętrznych grupach Slack, daje się wyczuć rosnący niepokój wśród klasy technologicznej. Kiedy się czyta anonimowe i częściowo anonimowe narzekania i wskazówki społeczności Glassdoor, staje się jasne, że wielu zwolnionych inżynierów i świeżych absolwentów kierunków związanych z naukami ścisłymi ma trudności ze znalezieniem pracy. Zgłaszają się więc do pracy na dostępniejszych stanowiskach, a w niektórych przypadkach obniżają swoje oczekiwania dotyczące wynagrodzenia i satysfakcji z pracy.

Jeden z analityków danych w grupie Glassdoor #JobsInTech napisał niedawno: "Nie mogę uwierzyć, jak trudno było w tym roku znaleźć pracę. Od 1 czerwca składałem podania o pracę na ponad 600 stanowiskach, odbyłem kilka rozmów kwalifikacyjnych, ale nie udało mi się przejść dalej. To mnie dobija". Pewien kierownik projektów wyraził podobnie swoją frustrację: "Szukam pracy od ponad roku. 25 lat w IT. Wysłałem ponad 900 zgłoszeń. Moja stawka spadła o połowę. Czy mam się po prostu poddać i zmienić zawód?". Te często ponure nastroje ostro kontrastują ze świetlanymi widokami na przyszłość wynikającymi z oficjalnych danych rynku pracy dla szerzej pojmowanej gospodarki.

Istnieje wiele wyjaśnień tej nagłej zmiany nastrojów — od rosnących stóp procentowych po wahania na giełdzie. Jednak gorzka prawda jest taka, że wiele problemów branży technologicznej wynika z faktu zarzucenia pierwotnego zwyczaju słuchania tego, co się dzieje na pierwszej linii. Kultura współpracy w firmach technologicznych nie tylko uszczęśliwiała pracowników, ale także pomagała tworzyć lepsze produkty dla klientów. Narastanie warstw zarządzania bez dodawania pracowników znających się na technologii, którzy tworzą podstawowe produkty, doprowadziło do stworzenia zabetonowanego środowiska obciążającego pracowników. Jeśli branża technologiczna chce wrócić do żywej strefy innowacji, produktywności i zadowolenia w miejscu pracy, kadra kierownicza musi wznowić rozmowy z pracownikami pierwszej linii, którzy tworzą ich produkty – inaczej ryzykuje utratę tego, co czyniło Dolinę Krzemową tak pożądanym miejscem.

(...)

Kilka znanych firm technologicznych zajęło bezkompromisowe stanowisko w celu ograniczenia wzrostu kosztów wynagrodzeń i egzekwowania obowiązku pracy w biurze. W maju Microsoft ogłosił, że pracownicy pełnoetatowi nie otrzymają w tym roku podwyżek, a Amazon powiadomił pracowników niechętnych do powrotu do biura, że ich praca może być zagrożona. Tegoroczne zimowe i wiosenne zwolnienia mocno przerzedziły niektóre zespoły, a zbliżające się zagrożenie ze strony generatywnej sztucznej inteligencji wywołuje obawy o pewność zatrudnienia wśród pracowników, którzy od dawna widzieli się jako zwycięzców w nieustającym wyścigu między człowiekiem a maszyną.

To zjawisko w gospodarce zaczyna ciążyć. Pomimo w dużej mierze idealnych danych o zatrudnieniu, rynek pracy w branży technologicznej stał się wyraźnie słabym obszarem. Możliwości zatrudnienia gwałtownie się skurczyły w co najmniej dwóch znanych społecznościach technologicznych — California Bay Area i Austin w Teksasie — gdzie lokalna stopa bezrobocia wzrosła o ponad pół punktu procentowego w ciągu ostatniego roku, co jest typowym sygnałem zbliżającej się recesji. Liczba wniosków o zasiłek dla bezrobotnych składanych przez pracowników sektora informatycznego podwoiła się w porównaniu z rokiem ubiegłym, a pomijając pandemię, obecnie znajduje się na najwyższym poziomie od 2013 r.

(...)

U podstaw obecnego złego samopoczucia branży technologicznej leży starzejąca się kultura korporacyjna. Dane Glassdoor dotyczące zadowolenia pracowników ujawniają dwie duże zmiany, które miały miejsce w ciągu ostatnich kilku lat. Poprzedzały one pandemię COVID-19, ale z jej powodu uległy przyspieszeniu.

Po pierwsze, skłonność do "zarządzania" technologią. W ciągu ostatnich pięciu lat stosunek pracowników pierwszej linii do menedżerów pogorszył się — co oznacza, że na każdego "twórcę" w branży technologicznej przypada więcej menedżerów niż wcześniej. Na początku tego roku, przed zwolnieniami mającymi na celu spłaszczenie hierarchii organizacyjnych, liczba miejsc pracy na pierwszej linii była mniej więcej taka sama jak w przededniu pandemii, podczas gdy liczba stanowisk kierowniczych była o 9% wyższa. W całej gospodarce w 2018 i 2019 r. na jednego menedżera przypadało średnio 6,6 pracownika pierwszej linii, ale po pandemii stosunek ten spadł do 6 do 1.

Wprawdzie trend ten nie jest wyjątkowy dla branży technologicznej – widać go również w branżach takich jak finanse i opieka zdrowotna – stanowi jednak wyraźny kontrast z uprzednią, płaską hierarchią w firmach, które napędzały boom technologiczny w latach 90-tych, i jest szokującą zmianą dla pracowników przyzwyczajonych do prostszej drogi na szczyt. Oczywiście wielu menedżerów ds. technologii wykonuje również zadania personelu pierwszej linii, takie jak kodowanie lub analiza danych, a niektórzy kierownicy zarządzają procesami, a nie ludźmi (na przykład kierownicy ds. transportu). Możliwe, że wraz z przemianą firm technologicznych w bardziej złożone organizacje, potrzeba więcej warstw zarządzania. Zasadniczo jednak rezultat jest jednak taki sam: ludzie tworzący produkty są coraz bardziej oddaleni od osób podejmujących strategiczne decyzje.

Po drugie, dla nikogo nie jest tajemnicą fakt, że najlepsze stanowiska w branży technologicznej niekoniecznie mają z techniką cokolwiek wspólnego. Pracownicy dużych firm technologicznych, którzy w ankietach Glassdoor wskazują najwyższą satysfakcję z pracy, nie pracują w dziedzinach technicznych ani konstruktorskich, takich jak inżynieria czy nauki ścisłe. O ile stanowiska niezwiązane z naukami ścisłymi i technicznymi — na przykład w zakresie zasobów ludzkich i marketingu — mogą się przyczyniać do powstawania innowacji technologicznych, i często tak się dzieje, częściej jednak skupiają się na wspieraniu podstawowej technologii.

(...)

Nieuniknioną prawdą jest, że praca w najbardziej znanych firmach technologicznych stała się bardzo podobna do pracy w innych sektorach gospodarki: wysokie wynagrodzenie zwykle wiąże się z bardziej wymagającym harmonogramem i dłuższymi dniami pracy (a często "weekendami pracy"). Ta ewolucja nie jest niczym niezwykłym — to ścieżka wydeptana przez poprzednie pokolenia innowatorów tej branży. Z czasem innowacyjne firmy rosną, osiągają stabilność i wpadają w rutynę. Tytani technologiczni poprzednich pokoleń — od Ford Motor Company w latach dwudziestych XX wieku po Intel w latach dziewięćdziesiątych — niegdyś wprowadzali innowacje w miejscu pracy, z chwilą jednak, gdy stali się podstawą globalnej gospodarki, zmienili się w nudnych korporacyjnych gigantów.

onet.pl


A potem następuje pierwszy pocałunek, który w dużym stopniu decyduje o tym, co stanie się dalej. Podczas całowania oprócz dopaminy uwalnia się także oksytocyna, a to wywołuje uczucie przyjemności. Nie znaczy to jednak automatycznie, że wszystko jest w porządku. Niedawne obszerne badanie wykazało, że połowa kobiet, które były zainteresowane partnerem ze względu na wygląd, zmieniało zdanie po kilku pierwszych pocałunkach. Zaledwie piętnaście procent pań deklarowało chęć uprawiania seksu z mężczyzną, z którym się jeszcze nie całowały, podczas gdy większość mężczyzn nie miało nic przeciwko seksowi z partnerką, której śliny jeszcze nie posmakowali. Możemy wytłumaczyć tę rozbieżność różnicą w rodzaju i stężeniu hormonów w ślinie mężczyzn i kobiet. Dzięki estrogenom (związanym z cyklem miesięcznym) w ślinie kobieta może przekazać informacje na temat swoich dni płodnych. Podczas owulacji ślina zawiera na przykład więcej cukrów, zatem pocałunki są słodsze – w sensie dosłownym. Mężczyźni, którzy dostają do powąchania zapach z pochwy i spod pach kobiet z owulacją, po godzinie mają w ślinie więcej testosteronu, co zwiększa ich ochotę na seks. W obu przypadkach wymiana śliny w pocałunku może stanowić podświadomą zachętę do rozmnażania.

Wydaje się zatem, że kobiety używają pocałunków jako narzędzia pomagającego znaleźć odpowiedniego partnera. Ta ewolucyjna sztuczka działa tak: kobieta instynktownie wybiera mężczyznę, który najlepiej pasuje do niej genetycznie, tak aby mogli mieć jak najwięcej zdrowych dzieci. Geny wybranka będą odmienne od jej własnych, bo dzięki temu potomstwo będzie silniejsze. Natura posługuje się feromonami do łączenia dobrze pasujących genetycznie profili.

Widzimy tu wspaniałą współpracę układu rozrodczego, hormonów i mózgu, choć wydaje się, że tabletki antykoncepcyjne zaburzają właściwy – z punktu widzenia feromonów – wybór partnera. Niestety nie wiemy jeszcze dokładnie, jak to się dzieje. A co ze skutkami wszechobecnych reklam zapachów doprowadzających do szaleństwa, żelu pod prysznic o zapachu marakui czy dezodorantów działających przez czterdzieści osiem godzin? Takie trendy sprawiają, że porządne wywąchanie chmury feromonów staje się niemożliwe. Całe szczęście, że nie czujemy już zapachu naszego sąsiada z zatłoczonego pociągu w godzinach szczytu, ale czy to równoważy skutki zwichrowanych decyzji przy wyborze partnera? Hasło "Odstawienie dezodorantu zmniejsza liczbę rozwodów" świetnie wyglądałoby jako nagłówek w gazecie, ale w rzeczywistości sprawa jest dużo bardziej złożona. Cechy charakteru są oczywiście znacznie ważniejsze niż kryjąca się pod nimi biologia.

onet.pl