piątek, 14 czerwca 2024



Najbardziej prawdopodobnym scenariuszem, który wyłoni się po tegorocznym sezonie wyborczym w Indiach, jest kontynuacja obecnej polityki Indii polegającej na utrzymywaniu większej liczby żołnierzy na granicy z Chinami, w połączeniu ze wznowieniem dialogu dyplomatycznego po niedawnym głosowaniu.

Byłaby to indyjska adaptacja amerykańskiej polityki jednoczesnego utrzymywania współpracy i rywalizacji z Chinami. Premier Modi wskazał, że takie podejście jest prawdopodobne w niedawnym wywiadzie, pod warunkiem, że nie dojdzie do nowego wtargnięcia chińskiego wojska wzdłuż granicy.

Mniej prawdopodobny scenariusz byłby podobny do starć z czerwca 2020 r., które miały miejsce podczas poprzedniego cyklu wyborczego w Indiach. Przy większej liczbie żołnierzy na granicy i tym razem z czymś więcej niż tylko kijami z drutem kolczastym w rękach, istnieje prawdopodobieństwo, że starcia będą jeszcze gorsze.

Jeśli stanie się to wkrótce, tuż po wiosennym sezonie wyborczym, indyjski rząd będzie zmuszony zareagować, wstrzymać dyplomatyczne zaangażowanie i jeszcze ściślej dostosować się do USA i ich partnerów.

Najmniej prawdopodobnym scenariuszem pozostaje większa liczba chińskich żołnierzy przekraczających granicę na wielu arenach na północnym zachodzie i północnym wschodzie, jak miało to miejsce w 1962 r., oraz wojna indyjsko-chińska.

onet.pl/gisreportsonline.com


Stosunek Erywania do OUBZ i sojuszu z Moskwą jest jednoznacznie i otwarcie krytyczny od czasu wojny z Azerbejdżanem jesienią 2020 r., a zwłaszcza od krótkotrwałych walk we wrześniu 2022 r. Zostały wtedy zaatakowane cele na terytorium Armenii i ani organizacja, ani Rosja nie przyszły jej z pomocą. Erywań w praktyce zawiesił prace w ramach OBUZ, m.in. odmówił partycypacji w budżecie i anulował swój udział w tegorocznych ćwiczeniach. Jednocześnie państwo pozostaje częścią systemu organizacji, a członkostwo w niej umożliwia Armenii zakup rosyjskiego sprzętu wojskowego po niższych cenach, choć jego dostawy często się opóźniają.

Ewentualne wyjście Armenii z OUBZ nie przekreśla dwustronnej współpracy wojskowej z Rosją. Wprawdzie latem br. – na wniosek strony armeńskiej – jednostka rosyjskich Wojsk Pogranicznych FSB ma opuścić stołeczne lotnisko Zwartnoc (Erywań twierdzi, że jej obecność nie poprawia bezpieczeństwa kraju), a państwo rozwija też współpracę wojskową m.in. z Indiami i Francją, Rosja zachowuje jednak zasadniczą część obecności wojskowej w Armenii. Do jej aktywów należy 102. Baza Wojskowa w Giumri (która ma stacjonować do 2044 r.) oraz jednostki wojsk pogranicznych przy granicach z Turcją i Iranem. Erywań – jak dotąd – nie kwestionuje ich obecności. Rosja ma także liczące się aktywa w kluczowych sektorach armeńskiej gospodarki (energetyka, transport) i – kurczące się – zasoby soft power. Pozostaje również głównym partnerem handlowym Armenii i dominuje zarówno w armeńskim imporcie, jak i eksporcie. W tej sytuacji formalne wyjście z kontrolowanej przez Rosję OUBZ nie przyniosłoby Armenii wymiernych korzyści, a spowodowało dodatkowe napięcia w relacjach z Moskwą (wiadomo, że USA i Francja nieoficjalnie odradzały Erywaniowi taki krok).

Wszystko wskazuje na to, że wypowiedź Paszyniana była przypadkowa i nieplanowana, o czym świadczy wyjaśnienie szefa dyplomacji. Słowa o opuszczeniu OUBZ wpisują się jednak w obserwowany od miesięcy prozachodni zwrot Erywania. W jego ramach 5 kwietnia w Brukseli doszło do bezprecedensowego szczytu w formacie Armenia–UE–USA z udziałem premiera Paszyniana, przewodniczącej Komisji Europejskiej Ursuli von der Leyen i sekretarza stanu USA Antony’ego Blinkena. Jego zachodni uczestnicy poparli europejskie aspiracje Erywania (Armenia deklaruje zainteresowanie integracją z UE) oraz wyrazili gotowość do udzielenia wsparcia i pomocy na rzecz armeńskich reform i rozwoju gospodarczego (zob. Armenia: między Zachodem a groźbą wojny). Z kolei 11 czerwca zapowiedziano powołanie armeńsko-amerykańskiej Komisji ds. Partnerstwa Strategicznego. Tego rodzaju inicjatywy, jak również symboliczne gesty Erywania (2 czerwca ambasador Armenii na Ukrainie odwiedził Buczę, gdzie potępił rosyjską agresję, co wywołało ostrą krytykę ze strony Moskwy) wpływają na ochłodzenie stosunków armeńsko-rosyjskich. Erywań stara się jednak nie obniżać ich rangi, m.in. 8 maja premier Paszynian odwiedził stolicę Rosji i spotkał się z Władimirem Putinem (24 maja rosyjskie MSZ wezwało na konsultację ambasadora z Armenii – dyplomata już wrócił do Erywania).

osw.waw.pl

Mimo odzyskania przez Azerbejdżan kontroli nad całością terytorium i potwierdzenia braku pretensji terytorialnych ze strony Armenii oba państwa do dziś znajdują się de facto w stanie wojny – nie nawiązały stosunków dyplomatycznych, a granice pomiędzy nimi (a także Armenią a Turcją) pozostają zamknięte. Na przeszkodzie do zawarcia traktatu pokojowego – taką wolę wyrażają zarówno Baku, jak i Erywań – stoją kwestie szczegółowe. Odnoszą się one zwłaszcza do przebiegu dróg mających w przyszłości łączyć oba kraje, a kluczową rolę odgrywa ta pomiędzy zasadniczym terytorium Azerbejdżanu a eksklawą nachiczewańską. Baku chce, aby miała ona w praktyce status eksterytorialnego korytarza pod kontrolą – zapewne czasową – rosyjskich wojsk pogranicznych (tzw. korytarz zangezurski wzdłuż granicy Armenii z Iranem). Z kolei Erywań pragnie zachować nad nią własną kuratelę, deklarując ograniczenie do minimum wszelkich procedur granicznych (dopuszcza odprawę elektroniczną).

Taktyka negocjacyjna Baku, dążącego do ustanowienia pokoju na swoich warunkach, polega na wywieraniu stałej presji na Erywań. Strona azerbejdżańska, zdeterminowana do wymuszenia na osłabionej Armenii ustępstw, eskaluje żądania, przedstawiając je z pozycji siły, choć być może jest gotowa w toku negocjacji z niektórych się wycofać. Przykładowo w styczniu 2023 r. Alijew powiedział, że „korytarz zangezurski będzie uruchomiony, czy Armenia tego chce, czy nie”, co można było rozumieć jako zapowiedź „przebicia” go siłą, wcześniej zaś nazwał „zachodni Azerbejdżan”, czyli obecną Armenię, „naszą historyczną ziemią”. Z kolei 23 kwietnia 2024 r. podczas konferencji COP29 and Green Vision for Azerbaijan prezydent stwierdził, że jeśli Erywań nie chce traktatu pokojowego, „będziemy żyć bez niego”, choć uderzy to w samą Armenię, pogłębiając jej izolację, zaś drogę do Nachiczewanu można poprowadzić przez Iran.

W reakcji na niespodziewane i ultymatywne żądanie Baku (groźba nowej wojny) 24 maja 2024 r. Armenia ostatecznie przekazała Azerbejdżanowi cztery wsie w prowincji Tawusz, od ponad trzech dekad kontrolowane przez Ormian.

Podobną asertywność jak w rozmowach z Erywaniem Baku przejawia wobec innych stolic, szczególnie zachodnich, w tym zwłaszcza Paryża, który wielokrotnie i na różnych poziomach, także militarnym, okazywał Armenii wsparcie. W styczniu 2024 r., gdy francuski Senat w przyjętej niemal jednogłośnie rezolucji wezwał do nałożenia na Azerbejdżan sankcji, komisja spraw zagranicznych azerbejdżańskiego parlamentu zarekomendowała rządowi wprowadzenie retorsji przeciw Francji i poleciła MSZ-owi poczynienie kroków w kierunku uznania niepodległości szeregu terytoriów francuskich. Wcześniej doszło do wzajemnego wydalenia dyplomatów. W połowie maja br. władze francuskie oskarżyły Azerbejdżan o inspirowanie niepokojów w Nowej Kaledonii – separatystyczni Kanakowie wywieszali podczas zamieszek azerbejdżańskie flagi.

Zarzucana Francji – a w domyśle także innym państwom UE – stronniczość w konflikcie między Azerbejdżanem a Armenią była powodem zerwania przez Baku planowanego spotkania prezydenta Alijewa z premierem Paszynianem przy okazji szczytu Europejskiej Wspólnoty Politycznej 5 października 2023 r. Od tamtej pory przywódcy Armenii i Azerbejdżanu nie spotkali się ani razu pod egidą Unii – doszło tylko do ich rozmowy z udziałem kanclerza Olafa Scholza podczas Monachijskiej Konferencji Bezpieczeństwa 17 lutego 2024 r. Obecnie Baku stoi na stanowisku, że negocjacje powinny toczyć się bez udziału pośredników (rozumianych jako mediatorzy), a jedynie przy wsparciu „facylitatorów”, udostępniających neutralną przestrzeń do prowadzenia rozmów. Na takiej zasadzie doszło już do dwóch spotkań szefów dyplomacji obu państw – pod koniec lutego br. w Berlinie oraz w pierwszej połowie maja w Ałmatach.

Mimo widocznego usztywnienia pozycji Baku względem Zachodu (a w mniejszym stopniu – także wobec innych partnerów), podobna linia – dystans do udziału w blokach politycznych przy otwartości na współpracę gospodarczą z całym światem – była obecna w polityce Baku od czasów Hejdara Alijewa. Azerbejdżan od początku nie dążył do integracji ani z organizacjami euroatlantyckimi, ani z kontrolowanymi przez Moskwę formatami poradzieckimi (aktualnie definiuje się wręcz jako państwo „pozablokowe”). Wynikało to z położenia kraju, konfliktu wokół Górskiego Karabachu oraz zasobów surowcowych, które czyniły go atrakcyjnym dla zagranicznych partnerów. Dużą rolę odgrywała również nieufność rządzących elit: Zachód podejrzewany był – i nadal jest – o chęć zorganizowania „kolorowej rewolucji”, Rosja – o zamiar destabilizacji sytuacji przy pomocy azerbejdżańskiej diaspory i mniejszości narodowych, Iran – o szerzenie radykalnego islamu w wersji szyickiej. A wszyscy ci gracze – nawet „braterska” Turcja – o gotowość wciągnięcia Azerbejdżanu w ryzykowne dla Baku gry. Echem tego myślenia jest fakt, że lądowych granic kraju, zamkniętych wczesną wiosną 2020 r. po wybuchu pandemii COVID-19, nadal nie otwarto.

Baku jest szczególnie wyczulone na płynącą z państw i organizacji zachodnich krytykę stanu przestrzegania praw człowieka i swobód obywatelskich. Dopatruje się w niej ingerencji w wewnętrzne sprawy kraju i prób narzucenia własnych rozwiązań ustrojowych. Na kolejnych etapach pogarszania się i ochładzania relacji z Zachodem władze Azerbejdżanu doprowadziły m.in. do zamknięcia lokalnego biura OBWE (czerwiec 2015 r.) i misji amerykańskiej agencji rozwojowej USAID (listopad 2023 r.). W styczniu br. Rada Europy wykluczyła azerbejdżańskich deputowanych z prac Zgromadzenia Parlamentarnego tej organizacji w 2024 roku ze względu na m.in. przypadki masowego łamania praw człowieka (w tym przetrzymywanie więźniów politycznych), przypomniano też aferę korupcyjną – przekupstwa parlamentarzystów Rady, znaną jako Azerbaijani Laundromat. W odpowiedzi prezydent Alijew zapowiedział, że Azerbejdżan może rozważyć opuszczenie Rady Europy.

Na tym tle relacje z Rosją kształtują się co najmniej poprawnie. Tuż przed rosyjską inwazją na Ukrainę, 22 lutego 2022 r., Władimir Putin i prezydent Alijew podpisali w Moskwie deklarację współdziałania sojuszniczego, w której wzajemnie uznali integralność terytorialną swoich krajów (implicite – również przynależność Krymu do FR). Mogło to wskazywać na wsparcie Baku dla działań Kremla, ale w praktyce stanowiło wymuszoną koncesję na rzecz Moskwy (Baku uznaje też integralność Ukrainy). W następnych miesiącach dysponujący wsparciem Turcji Azerbejdżan wielokrotnie „testował” reakcję Moskwy, m.in. zajmując tereny w Górskim Karabachu leżące w strefie odpowiedzialności rosyjskich sił pokojowych (rozmieszczonych w rejonie konfliktu po drugiej wojnie karabaskiej) i blokując możliwość wyjazdu ludności ormiańskiej, mieszkającej tam do początku października 2023 r. W ten sposób Baku dawało Moskwie do zrozumienia, że ta musi się liczyć z jego optyką – co musiała ona zaakceptować.

Równocześnie Azerbejdżan respektował jednak kluczowe rosyjskie interesy, nie dopuszczając m.in. do zwiększenia zachodniej obecności w regionie (odmowa współpracy z misją UE w Armenii). W kwietniu 2024 r. oba państwa uzgodniły wycofanie rosyjskich sił pokojowych, które miały stacjonować do listopada 2025 r. Wskazuje to na prowadzony intensywnie – i często niepublicznie – dialog, którego celem jest uzgadnianie stanowisk w sprawach ważnych dla jednej lub obu stron. Niewykluczone, że dotyczy on np. udziału rosyjskich żołnierzy w ochronie przyszłej drogi do Nachiczewanu.

Jedynym strategicznym partnerem Azerbejdżanu jest Turcja, która efektywnie wsparła go w drugiej wojnie karabaskiej. Symbolami ich sojuszniczych relacji stały się defilada zwycięstwa, którą po zakończeniu tego konfliktu wspólnie przyjmowali w Baku prezydenci Alijew i Recep Tayyip Erdoğan, oraz deklaracja zawarta w czerwcu 2021 r. w karabaskiej Szuszy. Bliskie związki Baku i Ankary wynikają ze strategicznego wyboru podjętego przez oba kraje trzy dekady temu. Wielowymiarowe działania na rzecz zacieśniania współpracy miały w tym czasie różną intensywność, ale ich kierunek pozostawał niezmienny. W efekcie doszło do ukształtowania się osi Ankara–Baku, która ograniczyła w regionie wpływy Moskwy, a z czasem również Zachodu. Turcja to dla Azerbejdżanu nie tylko sojusznik polityczny, lecz także gwarant bezpieczeństwa oraz partner w wielkich projektach infrastrukturalnych, takich jak ropociąg Baku–Tbilisi–Ceyhan, gazociąg Baku–Tbilisi–Erzurum, gazociąg transanatolijski czy kolej Baku–Tbilisi–Kars.

Realizacja tych projektów przyniosła Azerbejdżanowi duże zyski i umożliwiła inwestycje w drogi czy lotniska, uzależniła jednak kraj od wpływów z eksportu węglowodorów (a zatem od wahań cenowych i popytowych) oraz zwiększyła dysproporcje pomiędzy Baku a azerbejdżańską prowincją i rozwarstwienie społeczne. W 2023 r. za 91% wpływów z eksportu (ponad 31 mld dolarów) odpowiadały paliwa i oleje mineralne oraz produkty ich destylacji. Jednocześnie PKB na głowę mieszkańca wyniosło w grudniu 2022 r. 5590 dolarów i było wyższe o zaledwie 151 dolarów niż w Gruzji i o 474 dolary niż w Armenii. Dane te pokazują, że sukces gospodarczy Azerbejdżanu jest względny i nie gwarantuje stabilnego rozwoju.

(...)

Współpraca pomiędzy Baku a Ankarą ma wreszcie istotny wymiar kulturowy. Turcja stanowi dla Azerbejdżanu wzór rozwojowy i model cywilizacyjny, zakładający intensywną modernizację, ale odmienną od zachodniej, m.in. bez obowiązujących w kulturze logistyczno-prawnej Zachodu procedur, przetargów i konsultacji, które opóźniają realizację dużych projektów bądź imprez mających świadczyć o prestiżu i potędze państwa (w Baku odbyły się m.in. Igrzyska Europejskie i konkurs Eurowizji, regularnie organizowane są wyścigi Formuły 1, a za kilka miesięcy miasto gościć będzie uczestników konferencji klimatycznej COP29). Dla prezydenta atrakcyjny może być także wodzowski model sprawowania władzy, charakterystyczny dla późniejszego okresu rządów Erdoğana (od połowy drugiej dekady XXI wieku; w Turcji działają przy tym silne partie opozycyjne i toczy się otwarta debata publiczna). Wydaje się, że Azerbejdżan w wizji Alijewa to sprawne, nowoczesne państwo z silną władzą wykonawczą, nienależące kulturowo ani do szeroko pojętego Bliskiego Wschodu (ponieważ jest bezwzględnie świeckie), ani do Europy.

osw.waw.pl