czwartek, 29 czerwca 2023


Dobrze pamiętam swoje 30. urodziny. Był rok 2013. Nie najłatwiejszy, ale wciąż pełen nadziei.

Putin dopiero co powrócił na Kreml pośród powszechnych protestów i czuł się niepewnie. Jego notowania spadały, a zapotrzebowanie na reformy wciąż rosło. Opozycja była ścigana karnie, a propaganda wymyślała kolejne oskarżenia i prowokacje. Jednak wyglądało to na nic więcej niż próbę zatrzymania naturalnego biegu historii. W powietrzu unosił się zapach wolności, a zmiany wydawały się nieuniknione.

Kilkadziesiąt osób zebrało się w mojej ukochanej (a teraz zamkniętej) kawiarni na Bulwarze Nikitskim. Przyjąłem zasadę: żadnych krawatów i toastów. Wszyscy byli radośni i zrelaksowani, pomimo dyżurującego radiowozu po drugiej stronie ulicy i fotografów kremlowskich mediów ukrywających się w krzakach. Niemcow zażartował: "Co mają wspólnego jubileusz Jaszyna i urodziny złodzieja prawa? Mnóstwo policjantów i paparazzi!".

Kilka tygodni później Niemcow poprosił mnie, abym stanął na czele jego sztabu wyborczego w Jarosławiu, a jesienią został posłem do lokalnego parlamentu. W tym samym czasie Nawalny prowadził bezprecedensową kampanię wyborczą w Moskwie, zdobywając poparcie jednej trzeciej mieszkańców miasta [27,24 proc.]. Dziesiątki tysięcy naszych zwolenników będą regularnie wychodzić na ulice. Będziemy wytrwale, krok po kroku, odzyskiwać przestrzeń wolności od rządu. Ale potem nastąpi rok 2014 i aneksja Krymu.

Agresja militarna na sąsiednie państwo wywróciła nasz kraj do góry nogami i oddała Putinowi inicjatywę strategiczną. Warto przyznać: nie byliśmy przygotowani na to, że złodziejski reżim odważy się walczyć z bronią w ręku, że oszuści okażą się prawdziwymi zabójcami.

W ciągu następnych kilku lat Kreml rozpętał masakrę w Donbasie. Niemcow został zastrzelony w centrum Moskwy. Nawalny został otruty, a następnie wysłany do więzienia. Wszystkie partie i ruchy opozycyjne zostały uznane za ekstremistyczne i zdelegalizowane. Niezależne gminy i media zostały zmiażdżone. Musieliśmy wytrzymać cios, który nadszedł w 2022 r., kiedy Putin rozpoczął wojnę na pełną skalę zarówno przeciwko Ukrainie, jak i dysydentom w Rosji.

W rezultacie moje 40 lat w niczym nie przypomina 2013 r., beznadziejnie odległego pod każdym względem. Dziś nie zobaczę mojej rodziny i przyjaciół. Spośród tych, którzy byli na moim przyjęciu 10 lat temu, większość została zmuszona do emigracji. Nie wszyscy zachowali wolność. Nie wszyscy przeżyli. Wieczorem moi współwięźniowie w areszcie tymczasowym dotrzymają mi towarzystwa przy stole: król kokainy, wielki oszust, handlarz bronią...

A następna dekada nie zapowiada się dobrze. Jak będą wyglądały moje 50. urodziny? Gdzie będę je świętować? Jaka będzie Rosja? Czy w ogóle przetrwa?

Nie mam odpowiedzi na te wszystkie pytania. Ale, choć może się to wydawać dziwne, rośnie wewnętrzna pewność, że przetrwamy i poradzimy sobie. Nie ma już żadnego rozluźnienia. Wszyscy staliśmy się bardziej doświadczeni, silniejsi, bardziej zahartowani. Pozbyliśmy się iluzji i staliśmy się bardziej muskularni.

Istnieje poczucie, że przez lata Putin zepchnął nas na dno. Są tu dwie opcje. Albo leżeć na tym dnie, użalając się nad sobą i pogodzić się ze smutnym losem, jaki nam zgotowano. Albo zebrać siły, odepchnąć się i popłynąć.

Ja spróbuję popłynąć. A wy?

ILJA JASZYN

onet.pl/meduza.io

"Wall Street Journal" opisuje między innymi nagłą podróż rosyjskiego wiceministra spraw zagranicznych do Damaszku. Według amerykańskich dziennikarzy wiceszef dyplomacji w stolicy Syrii spotkał się z Baszarem al-Asadem i poinformował, że od tej pory najemnicy z grupy Wagnera, którzy przebywają w jego kraju, nie będą działać niezależnie. Inny wysoki rangą przedstawiciel MSZ Rosji zadzwonił do prezydenta Republiki Środkowoafrykańskiej, który wśród członków swojej osobistej ochrony ma wagnerowców. Jak podaje gazeta, miał go uspokajać, że sobotnie wydarzenia nie zakłócą ekspansji Rosji w Afryce. Rosyjscy wysłannicy złożyli również wizytę w Mali, kolejnej - jak pisze "WSJ" - "kluczowej placówce" Grupy Wagnera za granicą. 

Dziennikarze zwracają, że pośpiech tych działań dyplomatycznych odzwierciedlał próby Władimira Putina zażegnania kryzysu w kraju. Celem było zapewnienie partnerów Rosji w Afryce i na Bliskim Wschodzie, że tamtejsze działania Grupy Wagnera będą kontynuowane, choć samych najemników przejmie nowe kierownictwo. - Grupa Wagnera pomogła zbudować Rosji wpływy, a teraz rząd nie chce z tego rezygnować - powiedział w dziennikowi J. Peter Pham, ekspert od krajów afrykańskich i były specjalny wysłannik USA w regionie Sahelu. "WSJ" podaje, że działalność Grupy Wagnera w Afryce przynosiła setki miliony dolarów rocznie. Dziennikarze szacują, że poza Rosją i Ukrainą, gdzie trwa wojna, Grupa Wagnera ma około 6 tys. najemników.

gazeta.pl

Obecnie krążą pogłoski o zatrzymaniu lub przynajmniej izolacji generała Siergieja Surowikina, faktycznego dowódcy wojsk rosyjskich w Ukrainie. Jeśli to prawda, można śmiało powiedzieć, że bunt Jewgienija Prigożyna jest tylko wierzchołkiem ogromnej góry lodowej szerokiego spisku wojskowego przeciwko Władimirowi Putinowi i jego otoczeniu.

Wygodnie było nie angażować regularnych oddziałów w "marsz sprawiedliwości". Czarną robotę przejęcia władzy i wyeliminowania Putina — przy neutralności armii — wykonaliby najemnicy, a potem przemówiliby generałowie.

W tym przypadku nie chodzi o zachowanie i zalegalizowanie Grupy Wagnera, bo co ona obchodzi generałów. To w końcu ich konkurencja. Chodzi o obalenie nieudanej grupy Putina i wyjście z wojny ukraińskiej bez utraty twarzy.

Stąd kontakty spiskowców z amerykańskim wywiadem — co niemal otwarcie stwierdzają zarówno rzecznik Departamentu Obrony USA John Kirby, jak i sekretarz stanu USA Anthony Blinken. Stwierdzili oni, że amerykański wywiad znał szczegóły spisku, ale przekazał informacje o nim tylko kilku kongresmenom i urzędnikom dopuszczonym do najwyższego poziomu tajemnic państwowych.

(...)

Prigożynowi i jego armii pozwolono wycofać się na Białoruś — i to po wszystkich okrzykach Putina o zdradzie i ciosie w plecy. Wniosek nasuwa się prosty: Putin ma znacznie mniej władzy w czerwcu 2023 r., niż Hitler miał w lipcu 1944 r.

John Kirby powiedział, że USA przeprowadziły bardzo owocne rozmowy z Kremlem w sobotę i niedzielę, czyli w dniach buntu. Najwyraźniej nie chodziło tylko o bezpieczeństwo dyplomatów. Chodziło raczej o broń masowego rażenia. Zwycięstwo rebeliantów mogłoby odciąć Kremlowi dostęp do broni nuklearnej przynajmniej w niektórych częściach Rosji — a to postawiłoby cały świat na krawędzi.

Być może właśnie po to, aby temu zapobiec, zgodzono się na pozostanie Putina na Kremlu, podczas gdy dla rebeliantów wynegocjowano akceptowalne warunki wycofania się.

Jest również oczywiste, że Putin będzie starał się nie przestrzegać osiągniętych porozumień. W obliczu pozornej porażki w ukraińskiej wojnie będzie to jednak oznaczało dla niego tylko jedno — osiągnięcie akceptowalnego pokoju z Ukrainą i Zachodem, a tym samym utrzymanie władzy.

(...)

onet.pl/The Moscow Times