wtorek, 5 kwietnia 2022


Pochodzący ze stanu Iowa 35-latek, który służył w Afganistanie i Iraku, jest jednym z setek zagranicznych ochotników, którzy zaciągnęli się do ukraińskiej Legii Cudzoziemskiej zaraz po inwazji Rosji. Mówi, że zrobił to, aby "wspierać demokrację".

Dotarł do Kijowa 1 marca i w ciągu kilku godzin został wysłany wraz z kilkunastoma amerykańskimi i brytyjskimi weteranami do wsi Moszczun w pobliżu Buczy, będącej częścią nierównej linii osiedli blokujących Rosjanom wejście do stolicy Ukrainy od północy i zachodu.

O'Leary przez miesiąc brał udział w rzadko przerywanych walkach, a następnie w sobotę otrzymał rozkaz udania się do Buczy, w tym samym dniu, w którym Ukraina ogłosiła, że to niegdyś spokojne podmiejskie miasteczko zostało wyzwolone od rosyjskich wojsk.

(...)

– Siedem lat spędziłem w strefach walk, walcząc z ISIS i talibami i to, co Rosjanie zrobili tu z cywilami, jest szaleństwem – mówi O'Leary. – Zabijali wszystkich, nie tylko mężczyzn, jak podają teraz media. Zabijali także kobiety. To coś, czego nigdy nie zapomnę. Kiedy wchodzisz do niektórych wiosek, widzisz martwych cywilów z rękami związanymi na plecach.

– Zdjęcia i filmy, które teraz oglądacie, mówią tylko połowę prawdy – mówi. – Weszliśmy do jednego z domów, oczyściliśmy go z min, a na podwórku z tyłu stała furgonetka, a w środku pięć martwych kobiet. Zostały zastrzelone, a potem ktoś próbował je spalić.

Pojawiły się też inne doniesienia o nadpalonych i na wpół zwęglonych ciałach kobiet, co nasuwa podejrzenia, że ten, kto to zrobił, chciał w ten sposób zniszczyć dowody gwałtu.

– Schwytaliśmy siedmiu rosyjskich żołnierzy, którzy zostali w tyle; ukrywali się na polu golfowym – dodaje O'Leary. – Nie wiem, co się z nimi stało.

O'Leary wyraża jednak zawodowe współczucie dla beznadziejnej sytuacji niektórych rosyjskich poborowych, z którymi walczył. – Oni nie wiedzą, co robią – mówi. – Niektórzy z nich to dzieciaki, które ćwiczą dopiero od kilku miesięcy. W tak krótkim czasie nie da się nikogo niczego nauczyć.

– Nasz snajper, inny Amerykanin, postrzelił jednego z nich w klatkę piersiową. Upadł i wykrwawił się. Inny Rosjanin próbował złapać jego sprzęt. Zastrzeliliśmy go. Następnego dnia zajęli budynek około 200 metrów od nas i zaczęli strzelać. Odpowiedzieliśmy rakietą, celując w najwyższe piętro, a oni zaczęli uciekać z budynku. To było jak strzelanie do kaczek. Po prostu ich załatwiliśmy – opowiada O'Leary.

Współczucie dla losu rosyjskich żołnierzy jest jednak w Ukrainie bardzo ograniczone z powodu narastających oskarżeń o mordowanie i torturowanie cywilów w miastach i wsiach zajmowanych nawet na krótko przez siły rosyjskie.

Ukraińskie władze opisują te zabójstwa jako "egzekucje", twierdząc, że wielu z zabitych mogło znajdować się na rosyjskich listach proskrypcyjnych, sporządzonych przed inwazją. Jednak mieszkańcy, którzy uciekli z tych miejsc, przedstawiają inny obraz – opisują przypadkowe rozstrzeliwania zwykłych ludzi bez żadnego powodu.

– Kiedy wyjeżdżałam, na niektórych ulicach Buczy leżały martwe ciała cywilów – mówi Weronika. – Ojciec jednego z moich sąsiadów został zastrzelony, gdy wracał do domu. Czasami zabijali ludzi bez powodu, nie podawali żadnego powodu. Nie wiem dlaczego. Po prostu nie chcieli, żeby żyli albo coś w tym rodzaju i po prostu ich zabijali.

Weronika, która opuściła Ukrainę i obecnie przebywa w Hiszpanii, mówi, że zna jedną dziewczynę, która została zgwałcona, ale ta nie chce o tym mówić. – Palili domy tylko po to, żeby się zabawić. Jakby było im to obojętne – dodaje.

onet.pl

Mamy też relację z 4 marca, czyli wcześniejszą od opowieści Kozłowskiego, którą opublikowała w swoim raporcie Human Rights Watch. Miejscowa nauczycielka opowiedziała HRW, że około 07:00 rano trzy transportery opancerzone i cztery ciężarówki Kamaz przyjechały na jej ulicę. Schowała się w piwnicy, ale Rosjanie zagrozili, że jeśli wszyscy nie wyjdą z domu, wrzucą tam granat. Wraz z innymi sąsiadami zabrali ją na niewielki skwer – razem około 40 osób. „Dowódca miał odznaki spadochroniarzy. Mówił z akcentem z zachodu lub środkowego zachodu Rosji. Urodziłam się w Rosji, więc słyszę takie rzeczy”.

Rosyjscy spadochroniarze, rozpoznawalni dzięki charakterystycznym koszulkom w biało-niebieskie paski, to Wojska Powietrzno-Desantowe Federacji Rosyjskiej. Od 2014 roku uczestniczyły w walkach w Donbasie (czego oczywiście oficjalnie Rosjanie się wypierają).

Wyciągnięci przez żołnierzy z domów mieszkańcy Buczy musieli stać na zimnie przez kilka godzin. Rosjanie sprawdzali ich telefony i pytali, gdzie są osoby, które wcześniej walczyły w Donbasie. Nauczycielka opowiedziała HRW, że „w pewnym momencie przyprowadzili młodego człowieka, potem jeszcze następnych. Kazali im zdjąć buty i kurtki, uklęknąć. Żołnierze naciągnęli im koszulki na głowę. Strzelili jednemu w tył głowy. Upadł. Kobiety zaczęły krzyczeć. Czterech pozostałych mężczyzn dalej klęczało.

Dowódca powiedział do ludzi na skwerze: „Nie bójcie się. Wy jesteście normalni – a to jest brud. Musimy oczyścić was z brudu”.

Po kolejnych kilku godzinach żołnierze zabrali buczan z powrotem do ich domów. Czwórka mężczyzn nadal klęczała. Kiedy nauczycielka opuszczała Buczę 9 marca, ciało młodego człowieka nadal leżało tam, gdzie został zastrzelony.

oko.press

Andrij Bobrowski przebywał w Buczy dwa dni, 2 i 3 kwietnia. Towarzyszył wojskowym Sił Zbrojnych Ukrainy, bo dobrze zna ten teren – w rzeczywistości spełniał funkcję stalkera. Wolontariusz rozmawiał także z mieszkańcami, zamieszczając na swoim profilu na Facebooku filmy przedstawiające ich historie. A 4 kwietnia wyjechał z Buczy, aby towarzyszyć autobusowi z pomocą humanitarną dla Hostomla.

Andrij Bobrowski powiedział, że w samej Buczy wprowadzono godzinę policyjną. Wojsko oczyszcza miasto, a saperzy terytorium, aby mogły wjechać konwoje humanitarne. Zbierają też ciała zabitych i torturowanych, przygotowują je do pochówku.

– Ale są wolontariusze, którzy nadal tam jeżdżą, przywożą pomoc humanitarną, odbierają stamtąd tych, którzy chcą wyjechać. Ale ludzie, którzy zostali tam do dziś i którzy to wszystko przeżyli, mówią, że już niczego się nie boją – zaznacza.

Bobrowski podkreśla, że stopniowo, jeśli nie przywracany jest tam normalny rytm życia, to chociaż jego oznaki: są próby wznowienia dostaw energii elektrycznej i wody.

– Sami możecie zrozumieć stan ludzi, którzy mieszkali tam przez miesiąc bez wody i prądu, bez odpowiedniego odżywiania, bez dostępu do opieki medycznej. To wszystko jest trudne, trudne. Ludzi bardzo żal. A dzieci już po prostu niesamowicie szkoda. I nie wiem, jak po tym wszystkim będzie można normalnie koegzystować z takim… sąsiadem – dodaje.

Mówi, że większość dzieci z Buczy została wywieziona przed rozpoczęciem okupacji, część pozostała w mieście.

– Najgorsze, co widziałem, to torturowane dzieci. Strzelali do naszych dzieci, torturowali i gwałcili małe dziewczynki. I z powodu naszych dzieci, które tam straciliśmy, my … nie wiem, jak można o tym zapomnieć – mówi.

Opowiada też o zwierzętach, które zginęły w pożarach i z głodu. O tym, co widział w domach, które po swoim pobycie „opuściły orki”, jak Ukraińcy określają Rosjan.

– W niektórych miejscowościach szaleli, w innych po prostu plądrowali. Ale to, co wydarzyło się w Irpinie i Buczy, to prawdziwy horror – dodaje.

Nie dziwi się, że rosyjska propaganda próbuje przekręcić prawdę o masakrze w Buczy w fałszerstwo.

– Zapraszam każdego Rosjanina do pójścia ze mną. Zabiorę, oprowadzę, pokażę i wetknę w mordę. Jeśli wierzą swojej telewizji, to jestem gotów osobiście towarzyszyć i pokazywać. A potem niech zostaną z nami i odbudują to, co zrobili, jeśli nie własnymi rękami, to rękami swoich znajomych, braci i krewnych – podkreśla.

belsat.eu

Już od czasów carskich awanse generalskie w Rosji były bardzo ważnym elementem państwowotwórczym. Tak samo było za czasów ZSRR i jest obecnie. Rosyjska kadra generalska jest fundamentem państwa. Stopnie generalskie występują tam nie tylko w wojsku, ale również w Federalnej Służbie Bezpieczeństwa, Gwardii Narodowej, jednostkach organów spraw wewnętrznych, Straży Pożarnej, Służby Celnej czy Komitetu Śledczego. Oprócz „wojskowych" generałów i admirałów w organach tych są jeszcze generałowie policji, generałowie służby sprawiedliwości, generałowie służby wewnętrznej, generałowie służby celnej i generałowie służby medycznej. Na stopnie generalskie mianuje prezydent Rosji, a ukazy na ten temat są publikowane. W armii rosyjskiej najwięcej awansów odbywa się w trzech terminach, w lutym, w czerwcu i w grudniu każdego roku.

Wszystkie instytucje i jednostki armii rosyjskiej zorganizowane są według nadanych im etatów. W etatach tych opisane są stopnie wojskowe przypisane do poszczególnych stanowisk. W Rosji nie ma tożsamości stopnia wojskowego ze stopniem etatowym, choć oczywiście posiadanie wyższego stopnia etatowego od posiadanego jest drogą do awansu.

Przyglądając się współczesnej obsadzie generalskiej można orientacyjnie przyporządkować kolejne stopnie następującym typowym stanowiskom:
  • generał major (polski odpowiednik generał brygady) i kontradmirał – dowódca dywizji, dowódca bazy wojenno-morskiej, szef ważniejszego zarządu w dowództwie;
  • generał lejtnant (polski odpowiednik generał dywizji) i wiceadmirał – dowódca korpusu, dowódca flotylli, dowódca armii, komendant akademii wojskowej;
  • generał pułkownik (polski odpowiednik generał broni) i admirał – dowódca floty, dowódca Wojsk Powietrzno-Desantowych, dowódca Wojsk Rakietowych Strategicznego Przeznaczenia;
  • generał armii (polski odpowiednik generał) – minister obrony, szef sztabu generalnego, dowódca okręgu wojskowego, dowódca rodzaju sił zbrojnych;
  • marszałek – obecnie nie ma w służbie czynnej osób w takim stopniu.
Dowódcy brygad i pułków mają stopnie etatowe pułkowników, ale nie można wykluczyć wyjątków od tej reguły. Zastępcy dowódcy (szczególnie szefowie sztabu) mają przeważnie o jeden stopień niżej od dowódcy. Czyli np. zastępca dowódcy brygady to podpułkownik, a zastępca dowódcy dywizji to pułkownik. Ale już dowódca armii ma co najmniej dwóch zastępców w stopniu generała majora, i pozostałych w stopniu pułkownika.

Pierwsze trzy tygodnie rosyjskiej agresji na Ukrainę przynosi bardzo wiele niespodzianek i zaskakujących wydarzeń. Jedną z niespodzianek jest śmierć, aż czterech generałów szczebla dowodzenia od dywizji do armii. Przebieg każdej wojny jest efektem działań profesjonalnych i nieprofesjonalnych jednej i drugiej strony. Najczęściej występują one naprzemiennie, a wojnę wygrywa ten, który popełni mniejszą liczbę błędów.

Trudno obecnie jednoznacznie ocenić dlaczego giną rosyjscy generałowie. Będzie to możliwe dopiero po przeanalizowaniu dokładnych okoliczności, gdy zostaną ujawnione i szczegółowo opisane. Dzisiaj można pokusić się tylko o kilka ogólnych hipotez.

(...)

Rosyjscy generałowie szczebla dywizji, korpusu czy armii w czasie agresji na Ukrainę niewątpliwie znajdują się na polowych stanowiskach dowodzenia. Zgodnie z rosyjskimi poglądami stanowiska te są ruchome, zorganizowane przeważnie na samochodach sztabowych i innych pojazdach kołowych oraz poruszają się za zgrupowaniami wojsk swojego związku taktycznego czy też taktyczno-operacyjnego. Polowe stanowisko dowodzenia wyposażone jest węzły łączności zarówno odbiorcze jak i nadawcze. Są one wyposażone w sprzęt łączności różnego typu (radiowej, radioliniowej, telegraficznej, internetowej i satelitarnej). Oczywiście stacje nadawcze tych węzłów są celem do namierzania przez przeciwnika. Dlatego przeważnie są one zlokalizowane w pewnym oddaleniu od samego stanowiska dowodzenia, z którym mogą być połączone np. liniami kablowymi. Rosyjska teoria oczywiście głosi również konieczność budowy pozornych stanowisk dowodzenia i pozornych linii łączności. Dodatkowo Rosjanie, przynajmniej teoretycznie, dużą wagę przykładają do przestrzegania zasad łączności czyli np. krótkich komunikatów, zmian częstotliwości i miejsc położenia. W Sztabie Generalnym Sił Zbrojnych Rosji umiejscowiony jest Główny Zarząd Łączności. Jedną z jego podstawowych komórek organizacyjnych jest Służba Bezpieczeństwa Łączności. Podobne komórki lub pojedynczy oficerowie bezpieczeństwa łączności znajdują się w sztabach niższych szczebli. Bieżąca kontrola przestrzegania zasad łączności tak jak bieżąca kontrola własnego promieniowania radioelektronicznego jest jedną z podstaw zachowania bezpieczeństwa stanowisk dowodzenia. Jednakże z coraz szerzej udostępnianych informacji wynika, iż rosyjscy żołnierze na Ukrainie używają nieprofesjonalnych lub wręcz prywatnych środków łączności (jak telefony komórkowe). Przy dobrze działającym i przygotowanym wcześniej nasłuchu Ukraińców może to być powód namierzenia takich stanowisk dowodzenia.

Dodatkowo intensywne działania rozpoznawcze wzdłuż granic lądowych i morskich Ukrainy prowadzi rozpoznanie państw NATO. Najbardziej widoczne są oczywiście samoloty rozpoznawcze, ale na pewno na terenie państw NATO graniczących z Ukrainą rozstały rozwinięte naziemne środki rozpoznania łączności. Działa również rozpoznanie satelitarne. W ramach zjednoczonych sił rozpoznawczych NATO czym więcej odbiorników, w tym samym czasie, namierzy tą samą stację nadawczą tym z większą precyzją zostanie określone jej położenie. Oprócz tego węzły łączności stanowisk dowodzenia charakteryzują się dużą liczbą linii radiowych, ponieważ prowadzą łączności na wielu kierunkach. Oczywiście czym łączność jest intensywniejsza z jednego punktu to prawdopodobieństwo, że jest to stanowisko dowodzenia rośnie.

Inną bardzo prawdopodobną metodą wykrywania rosyjskich stanowisk dowodzenia i łączności są informacje od miejscowej ukraińskiej ludności. Służby Ukrainy uruchomiły specjalne numery telefoniczne, adresy e-mailowe i strony internetowe, na których można składać meldunki o zaobserwowanych ruchach rosyjskich pojazdów. Również ukraińskie bezzałogowe statki powietrzne mogą wykrywać potencjalne obiekty w których przebywają generałowie. Oczywiście nie można wykluczyć również rozpoznania wykonywanego przez ukraińskie grupy specjalne. Na ich korzyść działa oczywiście znajomość własnego terenu, ale z drugiej strony według rosyjskiej teorii wojskowej stanowiska dowodzenia są chronione przez specjalne pododdziały. Powinny one uniemożliwić zbliżenie się do ochranianego obiektu na odległość umożliwiającą optyczną identyfikację celu.

(...)

Oprócz generałów w pierwszych trzech tygodniach wojny na Ukrainie zginęło również kilku dowódców lub ich zastępców z mniejszych jednostek. Byli to m. in.:
  • płk Siergiej Porochnia – dowódca 12. Samodzielnej Brygady Inżynieryjnej Centralnego Okręgu Wojskowego;
  • płk Igor Nikołajew – dowódca 252. Pułku Zmechanizowanego 3. Dywizji Zmechanizowanej 20. Armii Ogólnowojskowej Zachodniego Okręgu Wojskowego;
  • płk Andriej Zacharow – dowódca 6. Pułku Czołgów 90. Dywizji Pancernej Centralnego Okręgu Wojskowego;
  • ppłk Jurij Agarkow – dowódca 33. Pułku Zmechanizowanego 20. Dywizji Zmechanizowanej 8. Armii Ogólnowskowej Południowego Okręgu Wojskowego;
  • ppłk Dmitrij Safronow – zastępca dowódcy 61. Samodzielnej Brygady Piechoty Morskiej Floty Północnej;
  • ppłk Michaił Ermolin – dowódca dywizjonu artylerii 126. Samodzielnej Brygady Obrony Wybrzeża 22. Korpusu Armijnego Floty Czarnomorskiej.
defence24.pl

Od 24 lutego br., pierwszego dnia pełnoskalowej rosyjskiej agresji na Ukrainę, ukraińskie władze prowadzą skoordynowaną politykę informacyjną, a komunikaty ośrodków rządowych stały się głównym – i uznawanym społecznie za wiarygodne – źródłem informacji o przebiegu działań zbrojnych. Szczególnie ważne są codzienne informacje Sztabu Generalnego o bieżącej sytuacji, które wskazują na znaczne straty i niskie morale rosyjskich wojsk. Podkreślanie rosyjskich porażek ma oddziaływać również na Rosję, podobnie jak liczne ukraińskie kampanie informacyjne, np. kierowane do matek rosyjskich żołnierzy (o wydawaniu im synów wziętych do niewoli, jeśli przyjadą po nich na Ukrainę).

Bardzo ważnym elementem komunikowania jest odpowiedni dobór treści dotyczących bezpośrednio prowadzenia walk. Strona ukraińska niemal całkowicie wyeliminowała przekaz o udziale w nich regularnych jednostek pancernych i zmechanizowanych, podkreśla natomiast skuteczność broni przeciwpancernej i przeciwlotniczej pozyskanych od państw zachodnich, co ma je skłonić do zwiększenia dostaw. Dużo uwagi poświęca też skuteczności ochotniczych sił obrony terytorialnej, co ma wskazywać na dużą mobilizację społeczną. Brak informacji o działaniach regularnych SZ ma też na celu ich ochronę i utrudnienie działań realizowanych przez Rosję.

Wszystkie komunikaty koncentrują się na pokazywaniu bohaterskiego oporu regularnych SZ, obrony terytorialnej i zwykłych obywateli. Warto jednak podkreślić, że nie są one nacechowane przesadnym optymizmem mogącym dawać mylny obraz, że Ukraina z łatwością wygra wojnę. Ukraińskie władze unikają też przekazywania informacji o stratach własnych, poza eksponowaniem ofiar cywilnych, których cierpienie jest jednym z elementów nacisku na międzynarodową opinię publiczną.

Oprócz budowania morale, głównym celem komunikacji strategicznej jest utrzymanie zaufania do władz państwowych i lokalnych. Stworzenie wiarygodnego kanału komunikacji ze społeczeństwem sprawia też, że Rosji zdecydowanie trudniej jest prowadzić – również w mediach społecznościowych – jakiekolwiek kampanie dezinformacyjne mające w złym świetle przedstawiać państwo ukraińskie i podważać zaufanie do jego instytucji.

Przekaz władz skierowany do społeczeństwa ukraińskiego ma na celu budowanie jedności wobec agresji i podtrzymanie gotowości do włączenia się w działania militarne. Umiejętnie wykorzystywane są nowo powstałe mity bądź tzw. miejskie legendy, np. o domniemanym „Duchu Kijowa” broniącym stołecznego nieba czy fragment nagrania rozmowy strażników granicznych z Wyspy Wężowej z rosyjskim okrętem wojennym. Działanie te mają też dopracowaną oprawę graficzną w postaci plakatów i symboli.

Przekaz kierowany do społeczeństwa jest wzmocniony dzięki wspólnej transmisji największych stacji telewizyjnych i radiowych. 19 marca został opublikowany dekret prezydenta Zełenskiego zobowiązujący wszystkie stacje telewizyjne do nadawania wspólnego programu. Od 25 lutego, w pięciogodzinnych cyklach, prowadzą go publiczny nadawca Suspilne i państwowy kanał Rada, oraz prywatne stacje Inter, ICTV, 1+1 i Ukraina24. Mimo różnej struktury właścicielskiej i wcześniej prezentowanej linii politycznej nadawcy świadomie tworzą przekaz, w którym nikt nie krytykuje działań rządu i prezydenta. Połączenie sił stacji telewizyjnych wynika też z kwestii technicznych – usprawnia i podtrzymuje ciągłe nadawanie mimo nalotów i ataków na infrastrukturę telewizyjną.

Spójna polityka informacyjna kierowana jest też do społeczności międzynarodowej, a największą rolę odgrywa w niej prezydent Wołodymyr Zełenski. W przemówieniach kierowanych do najważniejszych gremiów politycznych, wśród których znalazły się polskie Zgromadzenie Narodowe, Kongres USA, Bundestag, Parlament Europejski czy izraelski Kneset, w ostry sposób przedstawia sytuację na Ukrainie i prosi o pomoc militarną, umiejętnie dostosowując przekaz do odbiorców w danym państwie. Część apeli publikowana jest też w mediach społecznościowych – np. skierowana do państw NATO prośba o przekazanie samolotów. Jednak zbyt duży nacisk, jaki pojawił się np. w sprawie utworzenia strefy zakazu lotów, może okazać się przeciwskuteczny, a brak możliwości podjęcia niektórych kroków (np. przez NATO) służy rosyjskiej propagandzie pokazującej rzekome porzucenie Ukrainy. 

Najważniejszym elementem ukraińskiej polityki informacyjnej skierowanej do społeczeństw zachodnich jest wykorzystanie wizerunku prezydenta Zełenskiego jako bohatera walczącego ze złem. Jednocześnie podtrzymywany jest obraz Ukrainy jako państwa nowoczesnego, dobrze działającego w czasie wojny, reagującego na zagrożenie, a przede wszystkim jako ofiary prowadzącej wojnę obronną, a więc sprawiedliwą. Przekłada się to na duże poparcie dla Ukrainy na Zachodzie, które wyraża się m.in. otwartością na przyjmowanie ukraińskich uchodźców oraz poparciem dla dostaw broni. Jednym z efektów jest też reakcja Zgromadzenia Ogólnego ONZ, które 2 marca przyjęło rezolucję potępiającą akt agresji na Ukrainę głosami 141 państw (na 193 członków). Skoordynowana komunikacja strategiczna utrudnia też rosyjskim władzom propagowanie na arenie międzynarodowej przekazu tłumaczącego konieczność podjętych przez nie działań rzekomym zagrożeniem, jakie państwo ukraińskie stanowiło dla Rosji.

pism.pl