środa, 10 kwietnia 2024



Najeźdźcy zintensyfikowali ataki na infrastrukturę energetyczną i przemysłową na zapleczu frontu, a ich głównymi celami stały się Charków i Zaporoże. Od 4 do 8 kwietnia oba miasta oraz ich okolice atakowano prawie codziennie, przy czym to pierwsze – przeciętnie dwa razy na dobę (5 kwietnia trzykrotnie). W Zaporożu rosyjskie rakiety kilkukrotnie uderzyły w byłe zakłady Motor Sicz, a według niektórych źródeł także w ważnego przedwojennego producenta komponentów lotniczych – Progress. W obu miejscach serwisowane i naprawiane jest obecnie ciężkie uzbrojenie. Celami w Charkowie i Zaporożu miały być też montownie i magazyny dronów, a w pierwszym z tych miast – również skład amunicji (6 kwietnia).

Pomiędzy 5 a 9 kwietnia zniszczone bądź uszkodzone zostały podstacje wysokiego napięcia w pięciu obwodach: odeskim, charkowskim, dniepropetrowskim, połtawskim i lwowskim. W rejonie Odessy rakiety i drony agresora trafiły w infrastrukturę przyportową i „obiekt logistyczno-transportowy” (odpowiednio 6 i 8 kwietnia). 8 kwietnia uderzyły w obiekt infrastruktury krytycznej – najprawdopodobniej terminal naftowo-gazowy – w okolicach Zwiahela w obwodzie żytomierskim. Po ataku władze miasta zaapelowały do mieszkańców o nieopuszczanie domów w związku z możliwym zanieczyszczeniem powietrza. Łącznie od 4 do 9 kwietnia rano najeźdźcy mieli wykorzystać 43 rakiety i 126 „szahedów”. Obrońcy zadeklarowali zestrzelenie czterech rakiet i 106 dronów.

Zintensyfikowane pod koniec marca ataki na Charków przyczyniły się do znacznego pogorszenia sytuacji w mieście. Brak możliwości ustabilizowania dostaw prądu odbija się negatywnie nie tylko na pozostałych tam mieszkańcach, lecz przede wszystkim na potencjale obrońców. Charkowskie przedsiębiorstwa zbrojeniowe – choć w dużej mierze zniszczone trwającymi od dwóch lat atakami – wciąż zajmują się serwisowaniem i naprawą ciężkiego uzbrojenia. Trwałe niedobory energii czynią tę działalność o wiele trudniejszą. Podobne skutki przynoszą ostatnie wrogie uderzenia na Zaporoże, którego baza przemysłowa pełni rolę analogiczną do charkowskiej. Charków jest jednak kluczowym ośrodkiem przemysłowym pod ukraińską kontrolą na wschód od Dniepru i głównym zapleczem obrońców na wschodzie. O randze miasta świadczy fakt, że od początku kwietnia sytuacja w nim stanowiła dwukrotnie główny temat posiedzenia sztabu obrony („stawki”) pod przewodnictwem prezydenta Wołodymyra Zełenskiego.

Podstawowy problem Kijowa to niemożność zorganizowania skutecznej obrony powietrznej Charkowa i pozostałych dużych ośrodków na bezpośrednim zapleczu frontu. W odróżnieniu od centralnej i zachodniej Ukrainy niszczona jest jedynie niewielka część atakujących je dronów kamikadze, a do zestrzeleń rakiet dochodzi sporadycznie. Ze względu na niewielką odległość od linii styczności (w przypadku Charkowa – również od granicy FR) zdecydowana większość pocisków – głównie z systemów S-300 i Iskander-M – trafia w atakowane cele jeszcze przed ogłoszeniem alarmu powietrznego. Krótkie trasy dolotu utrudniają pracę obronie powietrznej, przez co ułatwiają agresorowi jej niszczenie. Niespełniający swojej roli system ostrzegawczy skutkuje także częstymi ofiarami cywilnymi.

osw.waw.pl


Jak poinformowała rosyjska agencja prasowa TASS, Putin przypomniał ministrom, że zgodnie z Biblią Chrystus zobaczył dwóch rybaków nad brzegiem Jeziora Galilejskiego. - Jeden łowił ryby, drugi naprawiał sieć. I rzekł do nich: "Pójdźcie za mną, a uczynię was rybakami ludzi i rybakami ludzkich dusz". Stali się jego ewangelistami, jego uczniami - mówił Władimir Putin. Prezydent Rosji dodał, że "było to bardzo ważne podczas rozwijania się światowych religii".

Władimir Putin porównał zbawczą misję Chrystusa do działań rosyjskich władz, które jego zdaniem muszą bronić tradycyjnych wartości swojego kraju. - Okazuje się to nie mniej istotne teraz, kiedy jesteśmy zmuszeni bronić naszych tradycyjnych wartości, naszej kultury, naszej historii. Rezultaty tej pracy w znacznej mierze zadecydują o tym, jaka będzie Rosja w najbliższej i odległej przyszłości. I czy pozostanie taka, jaką sobie wyobrażamy - powiedział Putin.

Siergiej Czapnin z Centrum Studiów Prawosławnych Uniwersytetu Fordham skomentował wypowiedź Władimira Putina w rozmowie z portalem Agentstwo. Zdaniem eksperta Putin uważa "tradycyjne wartości" rosyjskie za "rodzaj uniwersalnej nadbudowy nad wszystkimi religiami w Rosji". - On oczywiście nie jest chrześcijaninem. Jego dość specyficzna religijność wiąże się przede wszystkim z wiarą w Rosję w szczególnym, być może nawet mistycznym, sensie, w jej wartość dla reszty świata i w jego szczególną misję jako głównego strażnika tej Rosji - stwierdził Siergiej Czapnin.

gazeta.pl


Gdyby nie częstotliwość wyszukiwania frazy "Zielona sukienka, Versace, Jennifer Lopez" to nie doczekalibyśmy się zakładki "Zdjęcia" w wyszukiwarce Google'a. Plotkę zresztą potwierdził sam Eric Schmidt, prezes międzynarodowego giganta.

onet.pl


Azerbejdżan od lat prowadzi zręczną politykę wobec Unii Europejskiej. Zamiast inwestować w relacje z instytucjami unijnymi, która mogłaby przycisnąć władze azerskie w sprawie niewywiązywania się z demokratyczno-prawnoczłowieczych zobowiązań, Baku tradycyjnie stawiało na rozbudowywanie stosunków bilateralnych z poszczególnymi państwami członkowskimi. Głównym punktem strategii była i jest polityka energetyczna. Budowanie wizerunku stabilnego partnera dla Europy i niezawodnego dostawcy ropy i gazu pozwoliło azerskim władzom w dużym stopniu uniknąć konsekwencji łamania praw człowieka i coraz większych represji wobec krytyków politycznych. Choć kiedyś wydawało się, że Azerbejdżan ma apetyt również na współpracę na poziomie politycznym, ostatnie lata zweryfikowały tę tezę.

Mimo deklaracji o chęci podpisania nowej umowy partnerskiej z Unią Europejską w ramach Partnerstwa Wschodniego Azerbejdżan nie wydaje się aktualnie zainteresowany kontynuowaniem negocjacji rozpoczętych jeszcze w 2017 roku. Rozmowy nie odbywają się od wielu miesięcy i piłka jest po stronie Baku.

Azerbejdżan najwyraźniej osiadł na laurach, podpisując w 2022 roku memorandum z Unią Europejską na podwojenie dostaw gazu w przeciągu pięciu lat. Pełnoskalowa inwazja Rosji na Ukrainę paradoksalnie pomogła Baku w pozycjonowaniu się na alternatywnego dostawcę energii. W latach 2021–2022 UE zwiększyła eksport azerskiego gazu o niemal 40 proc. W tej chwili jego udział w rynku unijnym wynosi 3,4 proc. Choć w skali całej Europy wydaje się to niewiele, dla niektórych krajów jest to już konkretny poziom dostaw – chociażby 40 proc. zapotrzebowań gazowych Bułgarii zaspokaja Azerbejdżan.

W ostatnich miesiącach spokój we wzajemnych stosunkach z Unią Europejską został jednak zaburzony. Po rozwiązaniu separatystycznej republiki Górskiego Karabachu i exodusie niemal wszystkich ormiańskich mieszkańców Azerbejdżan spotkał się z krytyką wielu stolic europejskich, co spowodowało ochłodzenie w relacjach i coraz więcej wątpliwości, czy Azerbejdżan może być stabilnym partnerem dla Europy.

W odpowiedzi na te negatywne opinie prorządowe media w Azerbejdżanie wzmocniły antyzachodnie treści. Nasilono krytykę unijnych oficjeli, stawiając na szali przyszłość wzajemnych stosunków. Z perspektywy Azerbejdżanu najlepszym scenariuszem jest kontynuacja biznesu z Europą przy jednoczesnym braku krytyki i pełnej autonomii w polityce wewnętrznej i zagranicznej. Ale władzom w Baku będzie trudno osiągnąć ten cel w stu procentach, szczególnie w kwestii relacji z Armenią.

Na dywanik wezwany został również niedawno Petr Michalko, ambasador unijny, którego Azerowie skrytykowali za działalność unijnej misji cywilnej w Armenii w obszarach przygranicznych. Władze Azerbejdżanu zarzucają misji uprawianie tzw. dyplomacji lornetkowej i wykorzystywanie wizyt europejskich urzędników w Armenii do „szerzenia antyazerskiej propagandy”.

Mimo prężenia muskułów i coraz większej asertywności w dwustronnych relacjach w perspektywie długoterminowej władzom azerskim nie opłaca się jednak odwracać plecami do Europy. Najprawdopodobniej Azerowie będą tym samym usiłowali łagodzić konflikty.

– Alijew nie może sobie pozwolić na złe stosunki z Europą - podkreśla Altaj Goyushov, azerski historyk i profesor. – Dziewięćdziesiąt pięć procent twardych dochodów kraju pochodzi z ropy i gazu ziemnego. A głównymi odbiorcami są kraje zachodnie. Wielka Brytania, Włochy, Niemcy i Izrael są niezbędne dla przetrwania reżimu Alijewa. Cała strategia Alijewa opiera się na rozszerzaniu jego stosunków gospodarczych z Zachodem. Nawet przeciwko Francji są tylko słowa, żadnych konkretnych działań.

Wtóruje mu analityk europejskiego think-tanku European Policy Center Philipp Lausberg, który również w obliczu interesów energetycznych nie spodziewa się wielkich zmian na linii Bruksela-Baku.

– Ogólnie rzecz biorąc, to względy gospodarcze definiują stosunki dwustronne – twierdzi Lausberg. – Azerbejdżan dostarcza do UE relatywnie tani gaz w stałej cenie i jest to kwestia geostrategiczna, jeszcze bardziej umocniona po pełnoskalowej inwazji Rosji na Ukrainę. Może dochodzić do sprzeczek dyplomatycznych z Francją, konfliktów w mediach społecznościowych, dezinformacji, ale myślę, że jest to na poziomie raczej symbolicznym. Taka retoryka pomaga rządom obu krajów służyć swoim odbiorcom i pokazać swoje racje, ale nie ma to żadnego przełożenia na relacje gospodarcze – tłumaczy Lausberg.

Analityk brukselskiego think-tanku dodaje, że kwestie bezpieczeństwa międzynarodowego dodatkowo działają jak hamulec dla Brukseli, dla której priorytetem aktualnie jest osiągnięcie długotrwałego porozumienia między Azerbejdżanem i Armenią.

– Unia Europejska nie może sobie pozwolić na kolejny konflikt w regionie i robi wszystko, aby prowadzić i wspierać działania pokojowe między Azerbejdżanem a Armenią – wyjaśnia Lausberg. – Nawet Niemcy ostatnio zaangażowały się w mediacje między Baku a Erywaniem. Exodus ludności ormiańskiej z Karabachu i nowy status quo zostały po cichu zaakceptowane. Obecnie Bruksela stara się, aby Azerbejdżan nie poszedł o krok dalej i nie uzależnił się od Rosji.

Rosja najprawdopodobniej dała zielone światło Alijewowi na odzyskanie terytoriów zajętych przez Armenię, ale nie oznacza to wcale, że władze Azerbejdżanu tańczą tak, jak im zagra Kreml. Choć z perspektywy europejskiej wydaje się, że interesy Azerbejdżanu i Rosji są zbieżne, w rzeczywistości sprawa jest o wiele bardziej skomplikowana. Dobre relacje z Moskwą są wciąż ważnym filarem polityki zagranicznej Azerbejdżanu i Baku wyraźnie nie stroni od interesów z Rosją. Dla równowagi władze azerskie mocno jednak inwestują w partnerstwo z Turcją i interesy gospodarcze z Zachodem.

– Ilham Alijew wcale nie jest prorosyjski – anonimowo komentuje azerski dziennikarz. – Po prostu staje się coraz bardziej autorytarny, dlatego wydaje się, że wpada głębiej w objęcia Putina. Ale tak naprawdę Alijew jest bardzo niezależnym politykiem, który zręcznie rozgrywa wszystkie najważniejsze ośrodki polityczne: Waszyngton, Brukselę i Moskwę.

new.org.pl