środa, 23 kwietnia 2025


22 kwietnia doszło do eksplozji w jednym z największych składów amunicji Ministerstwa Obrony FR – 51 Arsenale Głównego Zarządu Rakietowego i Artyleryjskiego położonym w pobliżu wsi Barsowo w obwodzie włodzimierskim. Według dostępnych danych w magazynie mogło znajdować się ponad 100 tys. ton amunicji, w tym rakiety Iskander i Toczka-U oraz pociski do systemów S-300, S-400, Grad, Smiercz i Huragan. Ukraińskie władze nie potwierdziły do tej pory udziału w ataku, zaś rosyjski resort obrony poinformował, że eksplozja była skutkiem „naruszenia zasad bezpieczeństwa podczas obchodzenia się z materiałami wybuchowymi”. Ministerstwo Sytuacji Nadzwyczajnych FR ogłosiło stan wyjątkowy w rejonie kirżackim, gdzie znajduje się arsenał, a lokalne władze – ewakuację kilku okolicznych miejscowości.

16 i 17 kwietnia ukraińskie siły zbrojne przeprowadziły atak dronami na obiekty wojskowe 112 Gwardyjskiej Brygady Rakietowej Armii Rosyjskiej w mieście Szuja w obwodzie iwanowskim – uszkodzeniu uległ budynek koszarowy. Według strony ukraińskiej jednostka ta miała być odpowiedzialna za zbrodnicze uderzenia rakietowe na Sumy w Niedzielę Palmową 13 kwietnia.

19 kwietnia ukraińskie lotnictwo dokonało uderzenia na obiekty wojskowe wroga w miejscowości Tiotkino w obwodzie kurskim, które miały służyć wyposażaniu i uruchamianiu dronów rozpoznawczych oraz szkoleniu ich pilotów. Sztab Generalny Sił Zbrojnych Ukrainy powiadomił o zlikwidowaniu 20 operatorów bezzałogowców.

osw.waw.pl

Amerykański prezydent nie upoważni delegatów Białego Domu do współpracy z chińskimi urzędnikami w Pekinie w sprawie odprężenia [stosunków handlowych], donoszą anonimowo dwaj byli urzędnicy wysokiej rangi Departamentu Stanu i przedstawiciel branży. Senat nie zatwierdził jeszcze ambasadora w Chinach, Trump nie wyznaczył nikogo innego do prowadzenia rozmów z Pekinem, a Biały Dom nie kontaktuje się z chińską ambasadą w celu rozpoczęcia dyskusji.

Brak jakichkolwiek znaczących kontaktów zamroził rzeczywistą komunikację między oboma krajami i zagroził prawdopodobieństwu znalezienia rozwiązania w najbliższym czasie. — Nieoficjalne kanały nie działają, ponieważ prezydent Trump ich nie chce — powiedział Ryan Hass, były dyrektor ds. Chin, Tajwanu i Mongolii w Radzie Bezpieczeństwa Narodowego podczas administracji Obamy. — Trump chce się kontaktować bezpośrednio z prezydentem Xi w taki sam sposób, jak z prezydentem Putinem. Nie sądzę, by był szczególnie zainteresowany zlecaniem przekazywania swoich poglądów innym — dodał.

Trump wielokrotnie wyrażał zainteresowanie rozmową lub spotkaniem z Xi w celu złagodzenia napięć handlowych. Jednak chiński przywódca opiera się tym zabiegom. Zamiast tego skupił się w tym tygodniu na zachęcaniu krajów Azji Południowo-Wschodniej do wzmocnienia relacji z Chinami w opozycji do amerykańskich ceł. Ten pozorny impas irytuje Biały Dom.

"Prezydent Trump dał jasno do zrozumienia, że piłka jest po stronie Chin" — powiedziała sekretarz prasowa Białego Domu Karoline Leavitt.

Rozmowa między przywódcami nie jest jednak jedynym sposobem na osiągnięcie porozumienia. Nieformalni wysłannicy Białego Domu, cieszący się zaufaniem zarówno Waszyngtonu, jak i Pekinu, mogliby położyć podwaliny pod porozumienie. Ich nieoficjalny status zapewniłby urzędnikom pewien stopień elastyczności i szczerości w negocjacjach z chińskimi władzami, co mogłoby pomóc przyspieszyć rozmowy handlowe, gdy spotkają się urzędnicy wyższego szczebla.

A kandydatów, którzy mogliby odegrać tę rolę w Pekinie, nie brakuje. — Istnieje wiele kanałów, w tym z naszej społeczności biznesowej i byłych urzędników amerykańskich i chińskich — potwierdziła Wendy Cutler, były starszy negocjator handlowy USA.

Biały Dom powiedział, że jego urzędnicy są w bliskim kontakcie z władzami w Pekinie, ale nie zdradził, czy nieformalna dyplomacja jest częścią jego strategii.

— Teza, że Biały Dom tłamsi rozmowy, nie odpowiada rzeczywistości — powiedział rzecznik Rady Bezpieczeństwa Narodowego Brian Hughes. — Istnieją różne kontakty na poziomie urzędników i personelu wyższego szczebla, które są kontynuowane, a my, jak powiedział prezydent, z zadowoleniem przyjmujemy dyskusje [z chińskimi władzami] — dodał.

Pekin jest prawdopodobnie nieufny wobec żądań Trumpa dotyczących rozmowy z Xi Jinpingiem, ponieważ chiński przywódca może stracić przewagę — zwłaszcza jeśli Trump zamieni spotkanie w publiczny spektakl.

— Chińska biurokracja nigdy nie pozwoli, by ich prezydent został postawiony w sytuacji, w której zostałby zaskoczony lub upokorzony — powiedział Hass. — Po incydencie z [ukraińskim prezydentem Wołodymyrem] Zełenskim, są oni bardzo wyczuleni na ryzyko, że Xi może zostać poniżony na arenie światowej, jego autorytet [może zostać] podkopany lub że on sam może stać się częścią porozumienia, które się rozpadnie.

Zamiast tego chiński rząd chce "wyznaczonej osoby" w administracji, która mogłaby rozpocząć rozmowy na temat zakończenia wojny taryfowej, podał w środę Bloomberg. Tego samego dnia Pekin mianował Li Chengganga, byłego asystenta ministra handlu, nowym przedstawicielem Chin ds. handlu międzynarodowego.

Mianowanie to może sygnalizować, że Pekin czeka, aż Trump wyznaczy własnego wysłannika. — Brak wiarygodnego oficjalnego kanału jest głównym powodem, dla którego rozmowa telefoniczna, o którą zabiega Trump [z Xi], nie doszła do skutku — powiedział Daniel Russel, były asystent sekretarza stanu ds. Azji Wschodniej i Pacyfiku.

onet.pl/Politico

- Ówczesny prezydent Joe Biden naciskał na przekazanie rosyjskich pieniędzy Ukrainie, pod jego rządami Kongres przyjął ustawę umożliwiającą ten krok. Podobne stanowisko zajmował Rishi Sunak, były premier Wielkiej Brytanii. Kanada, Japonia i Włochy zachowywały neutralność. Problem tkwił w Unii Europejskiej - mówi osoba zaangażowana w negocjacje.

Przeciwko konfiskacie rosyjskich pieniędzy występowały Francja, Niemcy i przede wszystkim Belgia, która blokowała każdą decyzję na poziomie UE.

Paryż twierdził, że obawia się potencjalnych konsekwencji dla stabilności euro, ponieważ Arabia Saudyjska i Chiny szantażowały Europę, że w razie naruszenia rosyjskich aktywów wycofają swoje, co mogłoby zachwiać rynkami finansowymi.

- Z kolei Berlin zasłaniał się słabymi argumentami prawnymi, ale ta pozycja była częścią miękkiej polityki wobec Rosji, którą uprawiał ówczesny kanclerz Niemiec Olaf Scholz. Najbardziej perfidną grę prowadzili Belgowie. Pod wieloma względami byli gorsi niż Węgrzy - mówi jeden z rozmówców WP.

"Opowiadam się za dużą ostrożnością, jeśli chodzi o zamrożone aktywa. W tej chwili to kura znosząca złote jaja. Również dla Ukrainy" - stwierdził na początku marca Bart De Wever.

W ustach premiera Belgii bynajmniej nie była to licentia poetica, a zanim "złote jaja" trafiły do Ukrainy, przez dwa lata wojny zbierał je belgijski rząd w Brukseli.

- W Europie są dwie izby rozliczeniowe, na których trzymają się lokalne giełdy papierów wartościowych: luksemburski Clearstream oraz największy w UE belgijski Euroclear. W odróżnieniu od Clearstream, który po 2014 roku zaczął ograniczać współpracę z rosyjskimi podmiotami, Euroclear nadal akceptował transakcje kremlowskich instytucji. W efekcie w lutym 2022 roku, po rozpoczęciu inwazji, został zmuszony zamrozić 191 miliardów euro, z których większość należała do Banku Centralnego Rosji - wyjaśnia Olena Haluszka, współzałożycielka projektu Międzynarodowe Centrum Zwycięstwa Ukrainy oraz dyrektorka ds. stosunków międzynarodowych w Kijowskim Centrum Działań Antykorupcyjnych.

- Dla Euroclear i Belgii było to jak wygrana na loterii. Kiedy rosyjskie obligacje dojrzały i zamieniły się w gotówkę, nagle zostali z niewyobrażalną górą pieniędzy. I choć Euroclear jako depozytariusz nie jest przystosowany do zarządzania tak olbrzymimi kwotami, zaczął inwestować te aktywa i otrzymywać superzyski w postaci odsetek. Z dnia na dzień wzrosły one prawie tysiąckrotnie - mówi jeden z naszych rozmówców.

Według niego już na samym początku inwazji Belgia uznała interesy Euroclear, który jest jednym z głównych płatników podatków w kraju, za tożsame z interesem narodowym.

- Innymi słowy: rząd belgijski postanowił chronić tę "wygraną na loterii". Kalkulacja jest prosta: belgijski fiskus nałożył 25 proc. podatku na zyski, które generowały rosyjskie aktywa. W roku 2022 i 2023 Euroclear zarobił odpowiednio 0,794 i 4,34 mld euro, więc do budżetu Belgii trafiło łącznie 1,282 mld euro. Dla porównania, w 2021 roku Euroclear zarobił 0,463 mld euro, czyli prawie 10 razy mniej niż zyskał na wojnie w Ukrainie i zamrożonych rosyjskich aktywach. Była to wystarczająca motywacja, by Belgowie zaczęli hamować wszystkie dyskusje na temat konfiskaty rosyjskich pieniędzy - dodaje.

- W 2023 roku uczestniczyłem w negocjacjach z przedstawicielami belgijskiego rządu. Panowie w drogich garniturach, z uśmiechem na twarzy tłumaczyli, że w zasadzie nie ma różnicy, czy opodatkowują sprzedawcę gofrów na ulicy, czy Euroclear, który zbija fortunę na krwawych pieniądzach. Usłyszałem: "Wiesz, to są normalne zyski". Była to obrzydliwa hipokryzja, bo w tym samym czasie Belgowie otaczali się aurą "prawdziwych Europejczyków", którzy wspierają Ukrainę walczącą o wspólne wartości. Pod tym względem nawet Węgrzy prowadzili o wiele bardziej uczciwą grę - opowiada jeden z naszych rozmówców.

(...)

- Na początku 2024 roku zarówno unijne władze, jak i USA, zaczęły wywierać na Belgię presję, by w końcu skonfiskować rosyjskie aktywa - mówi Hałuszka.

W ten sposób administracja Joe Bidena chciała zabezpieczyć finansowanie dla Ukrainy na wypadek powrotu do władzy Donalda Trumpa. - Miało ono nas uratować, gdyby Trump z dnia na dzień postanowił zatrzymać pomoc wojskową - wyjaśnia Hałuszka.

Na pełną konfiskatę aktywów Belgia się nie zgodziła, ale znaleziono kompromisowe rozwiązanie. Państwa G7 uzgodniły, że przekażą Kijowowi pożyczkę w wysokości 50 mld dol., która będzie spłacana z zysków generowanych przez zamrożone rosyjskie aktywa.

- Belgia się zgodziła, ale pod warunkiem, że Euroclear zatrzyma zyski za 2022-23 rok, a Belgia uzyskane z nich podatki - mówi jeden z naszych rozmówców.

Zgodnie z oficjalnym stanowiskiem Unii Europejskiej Euroclear zatrzymał 3,851 mld euro zysków z pierwszych dwóch lat inwazji jako "bufor" na wypadek "cyberataków oraz na pokrycie kosztów związanych z obroną prawną". Oprócz tego Euroclear pozwolono zatrzymać 10 proc. nowych zysków "w celu zapewnienia efektywności jego pracy".

Według ekspertów, z którymi rozmawiała WP, pieniądze pozostawione Euroclear są niewspółmierne do "efektywności pracy". W ciągu dwóch lat inwazji straty izby rozliczeniowej z powodu sankcji nałożonych na Rosję wyniosły 113 mln euro.

- Nie jest jasne, jak tu liczono współczynnik ekonomiczny. Zwłaszcza, gdy stawką jest przetrwanie Ukrainy - mówi Olena Hałuszka. - Belgia i Euroclear wymusiły na UE stworzenie wielopoziomowego systemu, który ich chroni. Ale Belgom nawet tego za mało, ponieważ lobbują przeciwko jakimkolwiek dalszym krokom związanym z konfiskatą.

Według niej kwota, pozostawiona Euroclear jest równowartością dwóch systemów Patriot oraz 500 rakiet, które mogłyby chronić ukraińskie miasta przed rosyjskimi rakietami. Tymczasem część tych funduszy wraca do Rosji.

W wypaczonej wizji rosyjskich władz zamrożenie aktywów było niezgodne z prawem, więc pozwala im podjąć lustrzane kroki: skonfiskować aktywa zachodnich firm w Rosji - co de facto i tak dzieje się od 2022 roku - albo domagać się od państw sojuszniczych Chin, Brazylii czy Arabii Saudyjskiej egzekwowania wyroków rosyjskich sadów co do Euroclear.

- Euroclear boi się, że Rosjanie mogą doprowadzić do zamrożenia ich własnych aktywów, więc opłacają usługi rosyjskich prawników. Tym samym legitymizują tę sądowniczą farsę - mówi Hałuszka.

(...)

Od lutego 2024 roku Euroclear został zobligowany do przekazania zysków z rosyjskich aktywów Ukrainie. Pierwsza płatność w wysokości ok. 1,55 mld euro została przekazana w lipcu 2024 roku. Druga - w wysokości ok. 2 mld euro - miała nastąpić w marcu 2025 r.

Belgia również wykazała się dobrym gestem i poinformowała, że podatek od rosyjskich aktywów też przekaże Ukrainie. Oczekiwaną kwotę - 1,76 mld euro - założono w budżecie jako pomoc dla Kijowa na lata 2024-2025, co oznacza, że Belgia prawdopodobnie znowu nie poniesie żadnych kosztów. Wszystko wskazuje, że z tych pieniędzy również zamierza pokryć wydatki związane z pomocą ukraińskim uchodźcom.

wp.pl