środa, 11 września 2024



Wprowadzenie do walki w rejonie Pokrowska ukraińskich rezerw doprowadziło do względnego ustabilizowania sytuacji. Obrońcy kontrolują Sełydowe, lecz starcia mają trwać na wschodnich krańcach tego miasta. Według części źródeł wznowione zostały walki o zajętą wcześniej przez Rosjan Hrodiwkę – miasteczko na wschód od Myrnohradu. Po kilkudniowej przerwie Rosjanie wyprowadzili nowe natarcie w kierunku zachodnim, rozpoczynając walki o Łysiwkę (między Pokrowskiem a Sełydowem). Jej zajęcie przez wojska rosyjskie znacznie utrudniłoby zaopatrzenie sił broniących Sełydowego oraz operujących na południe i wschód od tego miasta.

Pogłębia się oskrzydlenie sił ukraińskich na zachód od Doniecka. Część obrońców wycofała się, oddając ostatnie pozycje w zachodniej części Krasnohoriwki (walki o to miasto trwały pięć miesięcy) i rejon umocniony wokół wsi Newelśke. Ewakuację sił ukraińskich utrudniają rosyjskie postępy na zachodnim brzegu rzeki Wołcza, gdzie walki toczą się w pobliżu węzłowych miejscowości Ukrajinśk i Hirnyk, a także wzdłuż biegnącej równoleżnikowo rzeki Łozowa. Droga odwrotu ukraińskiego zgrupowania (jego pozostałości na zachód od Doniecka szacowane są na ok. 3 tys. żołnierzy) wiedzie przez ww. rzeki.

Rosjanie zintensyfikowali działania na południowy zachód od Doniecka, oskrzydlając Wuhłedar. Po zajęciu przez agresora leżącego na północ Wodianego zaopatrzenie miasta możliwe jest wyłącznie drogami gruntowymi. Sytuację obrońców utrudniają postępy rosyjskie na południe od Wuhłedaru (jednostki rosyjskie przekroczyły rzekę Kaszłahacz) oraz na zachód od tego miasta – trasą w kierunku Wełykiej Nowosiłki. Rosjanie zajęli tam Preczystiwkę, z której biegnie droga do Kurachowego, i podeszli pod Zołotą Nywę, skąd prowadzi droga do Pokrowska (obie w kierunku północnym). Siły agresora kontynuują również natarcie na zachód z zajętej wcześniej węzłowej Kostiantyniwki.

Siły ukraińskie krótkotrwale odzyskały pozycje w północnej części Nju-Jorku, czym umożliwiły ewakuację żołnierzy okrążonych na terenie zakładów chemicznych. Wypierając Ukraińców, wojska rosyjskie wkroczyły do leżącej pomiędzy Nju-Jorkiem a Torećkem Nelipiwki. Poczyniły też kolejne postępy w Torećku, zajmując kolejne kwartały we wschodniej części miasta, a także na zachód od Nju-Jorku.

Agresor wypiera siły ukraińskie z ostatnich pozycji na wschód od kanału Doniec–Donbas w rejonie Czasiw Jaru. Przekroczył kanał na północ od miasta, lecz w nim samym nie osiągnął znaczących postępów. Na północny wschód od Kupiańska Rosjanie opanowali ruiny wsi Syńkiwka, o które walki toczyły się z przerwami od lutego 2023 r. Poczynili również kolejne postępy na południowy wschód od miasta w kierunku rzeki Oskoł.

(...)

3 września dwa rosyjskie pociski Iskander-M uderzyły w budynek Wojskowego Instytutu Łączności w Połtawie, pełniącego obecnie funkcję jednego z centrów szkolenia armii ukraińskiej. Zginęło 55 ukraińskich wojskowych, a rany odniosło 328 (brak doniesień o ofiarach cywilnych). Akcję ratunkową zakończono 5 września, a w kolejnych dniach w następstwie odniesionych obrażeń zmarły jeszcze trzy osoby. Atak przyniósł największą jednorazową potwierdzoną liczbę ofiar (łącznie zabitych i rannych) od początku rosyjskiej agresji przeciwko Ukrainie.

Następnego dnia celem wrogich rakiet był Lwów. W miasto uderzyło kilka pocisków (m.in. hipersoniczne kindżały), a w wyniku upadku odłamków i fali uderzeniowej uszkodzonych zostało 188 budynków. Lokalne władze informowały o śmierci siedmiu i ranieniu ponad 60 mieszkańców. Do ataku z wykorzystaniem aż pięciu pocisków Iskander-M doszło 6 września w Pawłohradzie, gdzie jedna osoba zginęła, a 82 zostały ranne.

(...)

10 września Ukraina przeprowadziła kolejny zmasowany atak na terytorium FR. Rosjanie powiadomili o zniszczeniu 144 ukraińskich dronów, w tym 20 nad obwodem moskiewskim, a najwięcej – 72 – nad obwodem briańskim. Atakowane miały być lotniska i obiekty kompleksu paliwowo-energetycznego, nie ma jednak doniesień o zniszczeniach. 7 września ukraiński bezzałogowiec zniszczył skład amunicji w obwodzie woroneskim. Niepowodzeniem zakończyło się natomiast przeprowadzone 5 września uderzenie dronów nawodnych na Noworosyjsk.

(...)

7 września szef wywiadu wojskowego Kyryło Budanow wskazał, że komunikator Telegram, będący jednym z głównych źródeł informacji dla obywateli Ukrainy, stanowi bezpośrednie zagrożenie dla bezpieczeństwa narodowego tego państwa. Dodał, że blokowanie komunikatora jest technicznie trudne, ale możliwe.

(...)

8 września irański deputowany do Zgromadzenia Konsultatywnego i członek parlamentarnej Komisji Bezpieczeństwa Narodowego i Polityki Zagranicznej Ahmad Bakhshayesh Ardestani potwierdził, że Teheran oprócz dronów Shahed dostarcza Rosji rakiety balistyczne. 

osw.waw.pl


Przed operacją kurską konstelacja wojskowo-polityczna wielokrotnie prowadziła do bardzo niekorzystnych dla Kijowa formatów negocjacji i porozumień o zawieszeniu broni – czy to w warunkach dwu-, czy wielostronnych. Podpisane przez przyparty do ściany Kijów porozumienia: Mińsk I z 2014 r. i Mińsk II z 2015 r., a także kolejne rozmowy o sytuacji na Donbasie odbywały się w dużej mierze pod nieoficjalnym hasłem „pokoju w zamian za suwerenność”. Porozumienia mińskie przewidywały, że Kijów mógł rzeczywiście uzyskać porozumienie dla Ukrainy kontynentalnej i ostatecznie przywrócić kontrolę nad de facto okupowanymi przez Rosję częściami Zagłębia Donieckiego (Donbas). Jednak w ramach porozumień mińskich byłoby to możliwe tylko wtedy, gdyby Kijów pozwolił lokalnym pełnomocnikom Moskwy na wschodzie Ukrainy stać się legalnymi graczami w ukraińskiej polityce.

Narzędziem Kremla na lata 2014–2021 do realizacji tego neokolonialnego planu ponownego podporządkowania Ukrainy były pseudowybory w Donbasie, przewidziane w dwóch nierównych porozumieniach zawartych w Mińsku. Skrajny absurd sytuacji polegał na tym, że Kijów miał przeprowadzić lokalne i regionalne wybory na wschodnich terytoriach Ukrainy, które były i podczas procedury głosowania miały pozostawać pod faktyczną kontrolą Moskwy. Oczywiście taki spektakl zostałby zmanipulowany przez Kreml w podobny sposób, w jaki Putin przeprowadza swoje „wybory”. Suwerenność Ukrainy zostałaby ograniczona przez zainstalowanych w Donbasie rosyjskich pełnomocników z prawem weta. Tymczasem zaanektowany Półwysep Krymski został całkowicie wyłączony z dyskusji w Mińsku.

Rozmowy w Stambule w 2022 r. toczyły się pod nieoficjalnym hasłem „pokój w zamian za bezpieczeństwo”. Oznaczało to, że Moskwa była gotowa zakończyć swoją „specjalną operację wojskową” w Ukrainie, gdyby Kijów zgodził się na znaczne ograniczenia dotyczące obronności i udziału w międzynarodowych sojuszach. Oczywistym zamiarem Kremla było fundamentalne osłabienie bezpieczeństwa narodowego państwa ukraińskiego, odizolowanie go od partnerów zagranicznych i uczynienie go niezdolnym do obrony. Projekt umowy stambulskiej przewidywał, że chociaż Ukraina otrzymałaby gwarancje bezpieczeństwa, Rosja zachowałaby prawo weta umożliwiające blokowanie międzynarodowej pomocy dla Ukrainy. W rezultacie Ukraina stałaby się albo nową powojenną Finlandią, państwem satelickim podobnym do „republik ludowych” bloku sowieckiego, albo drugą Białorusią – a także łatwym łupem w rosyjskiej powtórnej inwazji. Fiasko rozmów w Stambule doprowadziło do nielegalnej aneksji przez Rosję czterech południowo-wschodnich regionów Ukrainy we wrześniu 2022 r.

W kolejnym etapie Rosja przeszła wobec Ukrainy do jeszcze bardziej nihilistycznej z prawnego punktu widzenia strategii „pokoju w zamian za ziemię”. Zgodnie z tą do niedawna rozpowszechnianą przez Kreml propozycją ugody Ukraina musiałaby nie tylko ograniczyć swoją suwerenność, ale także zgodzić się na aneksję przez Rosję okupowanych terytoriów ukraińskich. Ponadto Kreml zażądał od Kijowa przekazania Moskwie nieokupowanych części czterech „przyłączonych” do Rosji ukraińskich obwodów: ługańskiego, donieckiego, zaporoskiego i chersońskiego. Kreml oficjalnie i nieoficjalnie ostrzegł, że alternatywą dla tej propozycji jest kontynuowanie przez Rosję ludobójczej wojny aż do całkowitego unicestwienia Ukrainy – z bronią masowego rażenia lub bez niej.

Te rosyjskie koncepcje są od dziesięciu lat nieustannie promowane przez Kreml w różnych środkach masowego przekazu, na forach publicznych i w organizacjach międzynarodowych. W rezultacie zostały one przyjęte częściowo lub nawet otwarcie przez wiele stron trzecich. Wśród zwolenników rosyjskiego nihilizmu prawnego i normatywnego wobec Ukrainy znajdują się zarówno zachodnie grupy pacyfistyczne i samozwańczy „realiści”, jak i międzynarodowa radykalna prawica, a także różni przedstawiciele tak zwanego Globalnego Południa.

Z każdym rokiem od 2014, w którym rosyjska okupacja ukraińskich ziem trwa i się rozszerza, idea przynajmniej częściowego zrzeczenia się przez Ukrainę terytorium i/lub suwerenności staje się coraz bardziej popularna na całym świecie. Nawet mimo tego, że ustępstwa poczynione przez Mołdawię, Gruzję i Ukrainę w przeszłości nie pozwoliły na przywrócenie kontroli nad ich terytoriami państwowymi, jak to uzgodniono z Rosją. Te wcześniejsze umowy między Moskwą a jej byłymi koloniami również nie doprowadziły do pokoju w Europie. Niemniej jednak wiele, jeśli nie większość zachodnich i niezachodnich elit politycznych i intelektualnych postrzegało ukraińskie „kompromisy” jako drogę do zakończenia wojny i trwałego porozumienia.

Ponieważ Rosja odniosła pewien sukces militarny na wschodzie Ukrainy w 2024 r., na horyzoncie pojawiło się porozumienie – Mińsk III – z nowymi ograniczeniami integralności terytorialnej i niezależności politycznej Ukrainy. Działo się to w kontekście ciągłej międzynarodowej ignorancji w temacie niegdysiejszego irredentyzmu w Rosji, a także naiwności co do przyszłości rosyjskiego imperializmu. Wielu obserwatorów do dziś wierzy, że wrzucenie – po Naddniestrzu, Abchazji, „Osetii Południowej”, Krymie, Doniecku, Ługańsku, Zaporożu i Chersoniu – kolejnego kawałka ziemi do paszczy rosyjskiego krokodyla sprawi, że ten niezrozumiały gad w końcu się nasyci.

Od 6 sierpnia Kijów stara się zmienić tok tej dyskusji poprzez zdecydowane tworzenie nowych faktów w terenie. Za sprawą operacji w obwodzie kurskim Ukraina chce odejść od wątpliwych umów „suwerenność/bezpieczeństwo/ziemia za pokój” na rzecz bardziej intuicyjnej wymiany terytorium. Zgodnie z tym pomysłem jest więc gotowa zwrócić swoje zdobyte legalne w ostatnim czasie ziemie rosyjskie w zamian za zwolnienie przez Rosję ukraińskich terytoriów, które ta okupuje od 2014 r.

Stawia to Putina w trudnej sytuacji. Z jednej strony ciągła utrata przez Moskwę kontroli nad legalnym rosyjskim terytorium państwowym jest i będzie dla Kremla kłopotliwa, z drugiej zaś – zaanektowane ziemie wschodniej i południowej Ukrainy są oficjalnie, zgodnie z rosyjską konstytucją znowelizowaną w 2014 i 2022 r., własnością Rosji.

(...)

Władimir Putin i inni przedstawiciele rosyjskiego reżimu dali jasno do zrozumienia, że wtargnięcie Ukrainy do Rosji uniemożliwiło negocjacje. Ta zmiana dziesięcioletniego publicznego poparcia Kremla dla rosyjsko-ukraińskich rozmów pokojowych nie jest zaskoczeniem. W obecnej sytuacji zawieszenie broni nie oznacza już de facto kapitulacji Ukrainy pod pozorem dyplomatycznego porozumienia. Teraz negocjacje między Moskwą a Kijowem miałyby prawdziwy sens, ponieważ oba kraje mają terytoria do zyskania i stracenia. Rozmowy pokojowe straciły jednak swoją funkcję dla Kremla. Bo jak dotąd przewidywał on zakończenie wojny jedynie poprzez militarne lub dyplomatyczne zwycięstwo nad Ukrainą, a nie wzajemnie akceptowalną ugodę.

Rosja jest jednak gospodarczo i technologicznie silnie uzależniona od zagranicznego wsparcia, przede wszystkim od Chin. Niektórzy z kluczowych politycznych i gospodarczych sojuszników Rosji, takich jak Korea Północna, Iran czy Syria, są jednoznacznie zainteresowani zwycięstwem Rosji, jeśli nie kontynuacją wojny jako takiej. Inne kraje, mniej lub bardziej przyjazne Rosji, w tym Chiny, Indie czy Brazylia, mogą natomiast mieć sprzeczne interesy wewnętrzne i zagraniczne, sprzyjające albo kontynuacji wojny, albo osiągnięciu jak najszybszego pokoju.

new.org.pl


W ostatnim czasie pojawiło się wiele tekstów, których autorzy spekulują, dlaczego rosyjskie społeczeństwo jest tak obojętne na trwającą wojnę, w tym inwazję ukraińskich sił na Kursk. Jest również obojętne na wybory, które właśnie się zakończyły, nie przynosząc ani jednej niespodzianki, oraz na korupcję, która osiągnęła zupełnie nierealną skalę.

Badacze szukają przyczyn takiego stanu rzeczy w tym, że "w odpowiedzi na radykalne i znaczące zmiany w sytuacji zewnętrznej, które nam, obserwatorom, wydają się kolosalne, rosyjskie społeczeństwo ma tendencję do minimalizowania zmian w swoim sposobie życia, myślenia i odczuwania".

Być może to prawda, ale nie jest dla mnie do końca jasne, dlaczego powinniśmy mówić o "rosyjskim społeczeństwie". Wydaje się, jakby ono w ogóle nie istniało. Istnieje tylko zbiór ludzi, którzy są skrajnie wyobcowani od siebie nawzajem.

Ale w tym przypadku źródło obojętności wygląda inaczej — i znacznie bardziej racjonalnie i dokładnie.

We względnie normalnym (nie lubię tego słowa, ale nie będę teraz szukał innego) społeczeństwie człowiek zwraca największą uwagę na to, co go bezpośrednio dotyczy, a najmniejszą na to, co ma na niego ograniczony wpływ. To doprowadza do sytuacji, w której ludzie są przede wszystkim zainteresowani swoją rodziną, pracą, dochodami, materialnymi warunkami życia i perspektywami bezpieczeństwa socjalnego.

Nieco mniej interesują ich kwestie społeczne, infrastruktura, rozwój państwa, zachowanie dziedzictwa historycznego, środowisko i tak dalej.

Znacznie mniejszą wagę przywiązują natomiast do kwestii, takich jak polityka zagraniczna, doktryna obronna czy globalna równowaga sił. Taki podział uwagi utrzymuje dość solidny system społeczny i stabilizuje to, co można nazwać "społeczeństwem". To skoncentrowany na jednostce zbiór ludzi, których jedność powstaje w wyniku interakcji rzeczywistych indywidualnych interesów.

W sytuacji rosyjskiej mechanizm ten wygląda inaczej.

Zatomizowane jednostki są niemal całkowicie skoncentrowane na swoich osobistych interesach. Z jednej strony chcą zachować to, co osiągnęły (i dlatego większość ludzi nawet nie rozważa prób protestu obarczonych poważnymi problemami), z drugiej strony — osiągnąć lepsze warunki życia.

W tym układzie wojna i zaostrzanie reżimu nie zmieniają praktycznie niczego: czynią życie kilkuset tysięcy (jeśli dodać "niedogodności psychiczne" — kilku milionów) ludzi bardziej problematycznym. Ale większość dostaje szansę na dodatkowe zarobki, nowe źródła dochodu, różnego rodzaju pomoc ze strony władz. To właśnie skrajna racjonalność indywidualnych zachowań Rosjan pozwala państwu nie przejmować się ich hipotetycznym niezadowoleniem.

Ta sama atomizacja nie pociąga za sobą dbałości o przestrzeń społeczną — dlatego dla ludzi ważniejsze jest posiadanie własnego mieszkania niż środowisko miejskie; prywatny samochód niż dobre drogi; możliwość udania się do prywatnej kliniki niż standardowa opieka zdrowotna.

Pozwala to władzom kraść, ile chcą, i wyrzucać biliony rubli na bezsensowną wojnę: wydawanie pieniędzy na cele publiczne w imię zatomizowanego środowiska jest bezcelowe i przynosi efekt przeciwny do zamierzonego. Brak jedności populacji na poziomie społecznym generuje pragnienie jakiejś abstrakcyjnej jedności, którą proponuje państwo. A to głosi wielkie cele i zadania, z których większość jest nierealna, ale nikogo to nie interesuje.

(...)

Czy ludzie czują niesprawiedliwość korupcji? Niewątpliwie. Czy wpływa ona bezpośrednio na ich interesy? Raczej nie niż tak, ponieważ w Rosji nie ma instrumentu zwiększania dobrobytu poprzez walkę. Jeśli będą mniej kraść, więcej pieniędzy zostanie wydanych na bomby i pociski spadające na Ukrainę, ale nie na szpitale w odległych regionach.

Czy ludzie uważają, że wojna jest zbrodnicza i niemoralna? Nie jest to wykluczone. Ale — z wyjątkiem mobilizacji w 2022 r. — nie zaszkodziła im w żaden sposób. A jeśli zaszkodzą niektóre z jej odległych konsekwencji, to wpłyną one na "społeczeństwo", które w tym kraju nie istnieje. W przypadku porażki może być konieczne wypłacenie reparacji Ukrainie. W przypadku zwycięstwa budowa na "nowych terytoriach" stanie się ważniejsza od budowania dróg, mostów i szpitali w samej Rosji. Ale nikt się tym nie przejmuje i nikt nie wierzy w cięcia emerytur i pensji.

Wszystko to wyjaśnia całkowitą niezdolność rosyjskiej opozycji do znalezienia jakiegokolwiek sposobu interakcji z ludnością. Wszystkie głoszone przez nią hasła dotyczą albo moralnych aspektów sytuacji (okrucieństwo wojny, znaczenie przywrócenia sprawiedliwości itp.), albo instytucji społecznych (walka z korupcją, demokracja, odpowiedzialność władz, równowaga w relacjach między ludźmi a państwem), podczas gdy Kreml jest zajęty rozdawaniem pieniędzy i głoszeniem nieosiągalnych celów geopolitycznych.

Albo bieda, albo katastrofalny upadek geopolitycznych marzeń może otrzeźwić ludzi, ale jak dotąd nie zaobserwowano żadnego z tych czynników (a tym bardziej obu jednocześnie). I właśnie dlatego stabilność Putina ma wszelkie szanse przetrwać nadchodzące dziesięciolecia.

onet.pl/The Moscow Times