— Gazprom to coś więcej niż spółka akcyjna. Cała gospodarka kraju opiera się w dużej mierze na przemyśle gazowym — te słowa wypowiedział prezydent Władimir Putin rok po swoich pierwszych wyborach, w maju 2001 r., kiedy ogłosił, że jego powiernik Aleksiej Miller został mianowany szefem firmy.
To zdanie było prawdziwe w każdym znaczeniu, nawet w tym, które Putin prawdopodobnie wolałby ukryć. Od pierwszego dnia jego prezydentury Gazprom stał się czymś więcej niż tylko firmą państwową; stał się źródłem osobistego bogactwa dla samego Putina i osób z jego otoczenia, w tym ludzi ze służb specjalnych.
Wszystko zaczęło się od słów o korzyściach dla państwa. Prezydent oznajmił Millerowi, że jego celem jest odzyskanie kontroli państwa nad monopolem gazowym. Nowy prezydent i nowy szef Gazpromu zaczęli od zapewnienia sobie osobistej kontroli nad firmą. Poprzedni zarząd Gazpromu został oczyszczony w ciągu roku. — Nowy car zaczął zadawać mi dość ciekawe pytania. Cóż, powiedziałem: jeśli nie ma mnie na miejscu, to odchodzę w tej chwili. Kiedy Putin dowiedział się, że odchodzę, był szczęśliwy — wspominał w swoim ostatnim wywiadzie Rem Wiachiriew, poprzedni szef Gazpromu.
Jeszcze przed Wiachiriewem były premier Wiktor Czernomyrdin, który był tam szefem rady nadzorczej, został poproszony o opuszczenie firmy. W 2000 r. Putin zastąpił go Dmitrijem Miedwiediewem, wówczas mało znanym prawnikiem z Petersburga. W ciągu roku od powołania Millera z kierownictwa Gazpromu usunięto dziewięciu z 11 nominatów z epoki Jelcyna, a jeden z nich przebywał nawet przez jakiś czas w areszcie tymczasowym. Na zwolnione stanowiska zostali powołani znajomi Putina i Millera z Petersburga i służb specjalnych, którzy objęli kierownictwo nad najważniejszymi spółkami zależnymi gazowego giganta.
Do 2005 r. kontrola nad Gazpromem formalnie powróciła do państwa, ale wkrótce resztki monopolu gazowego dostały się w ręce ludzi blisko związanych z Putinem.
(...)
Największa rosyjska firma chemiczna Sibur była kiedyś częścią gazowego giganta, ale w 2002 r. jej prezes, Jakow Gołdowski, próbował wyrwać firmę spod kontroli Gazpromu. Gołdowski został natychmiast aresztowany — w poczekalni przed gabinetem Millera, Sibur został zwrócony Gazpromowi, a Gołdowski po spędzeniu pewnego czasu w areszcie tymczasowym wyjechał za granicę.
Ale już w 2007 r. Gazprom opuścił Sibur, sprzedając firmę Gazprombankowi. Ten z kolei przekazał Sibur grupie prywatnych udziałowców, wśród których znaleźli się Leonid Michelson, przyjaciel Putina Giennadij Timczenko i Kiryłł Szamałow, były szwagier prezydenta.
Strojtransgaz został założony w 1990 r., by zaspokajać potrzeby Gazpromu w zakresie infrastruktury. W latach 90. Gazprom dostarczał Strojtransgazowi 80 proc. zamówień.
Głównymi udziałowcami spółki były dzieci szefa Gazpromu Rema Wiachiriewa i premiera Wiktora Czernomyrdina. Po tym, jak Wiachiriew został usunięty z funkcji szefa Gazpromu, pakiet blokujący kupił Aliszer Usmanow reprezentujący Gazprom.
Usmanow stwierdził wtedy, że nie był zainteresowany tą transakcją i przeprowadził ją na zlecenie Gazpromu. Jednak w grudniu 2007 r. kontrolę nad firmą przejęły firmy przyjaciela Putina, Giennadija Timczenki.
Sogaz to największa rosyjska firma ubezpieczeniowa, założona w 1993 r. przez Gazprom, by służyć swoim pracownikom. Począwszy od 2004 r. Gazprom w kilku etapach oddał 50 proc. swoich udziałów w Sogazie strukturom powiązanym z bankiem Rossija, którego udziałowcami są m.in. przyjaciele Putina z Petersburga i jego kochanka Swietłana Kriwonogich.
Od 2020 r. udziałowcami Sogazu byli Tatiana i Jurij Kowalczukowie, kuzyn prezydenta Michaił Szełomow, Gazprom i kilka osób związanych z kręgiem Putina. W dalszej części tekstu dowiesz się więcej o tym, jak Sogaz trafił do właściwych osób.
W maju 2008 r. w ramach programu pozbywania się aktywów niezwiązanych z podstawową działalnością Gazprom wystawił na sprzedaż pakiety kontrolne w pięciu swoich firmach zależnych: Lengazspiecstroju, Krasnodargazstroju, Spiecgazriemstroju, Wołgogradnieftmaszu i Wołgogazie. Firmy te zostały kupione przez przyjaciela Putina, Arkadija Rotenberga, i połączone w jeden podmiot prawny — Strojgazmontaż.
(...)
We wrześniu 2005 r. Gazprom kupił od Romana Abramowicza 75,5 proc. udziałów w spółce Sibnieft, która następnie zmieniła nazwę na Gazpromnieft. Tuż przed sprzedażą akcje Sibnieftu wzrosły o ponad 30 proc., co zwiększyło wartość transakcji do 13,091 mld dol.
Według byłego wiceministra energetyki Władimira Miłowa rosyjski budżet stracił na tej transakcji co najmniej 6,5 mld dol., a transakcja była "podziękowaniem dla Abramowicza za jego pomoc w sprawie Jukosu".
Inny znajomy Putina i Millera, Aleksander Djukow, stanął na czele Gazpromnieftu. W latach 90. prowadził petersburski terminal naftowy i port w Petersburgu, który w tym czasie był kontrolowany przez Ilję Trabera, który znał Putina od lat 90. Tam też Miller pracował w porcie po 1996 r.
Gazprom Media Holding został założony w 1998 r., by zarządzać aktywami medialnymi należącymi wówczas do Gazpromu. W latach 2001-2002 Gazprom-Media przejął za długi aktywa zhańbionego potentata Władimira Gusinskiego, co zostało wówczas uznane za rzadki akt cenzury politycznej.
Dziś Gazprom-Media to jeden z największych holdingów medialnych w kraju. Kontroluje kanały telewizyjne NTW, TNT, Match TV, TV-3 i Piatnica, stacje radiowe Autoradio, Humor FM, Relax FM, Energy, ośrodki produkcji telewizyjnej Comedy Club i Good Story Media, wydawnictwo 7 Dni, strony internetowe Rutube i Sportbox.ru oraz wytwórnię filmową Central Partnership.
W rzeczywistości Gazprom-Media jest teraz kontrolowany przez Gazprombank, a za jego pośrednictwem także przez przyjaciół Putina.
Wszystkie te megadeale nie mogłyby się odbyć bez zgody szefa Gazpromu. Czy Aleksiej Miller działał tylko z powodu lojalności wobec swojego szefa i jego przyjaciół, czy też szef Gazpromu miał w tym swój własny interes materialny? Aby odpowiedzieć na to pytanie, opowiemy trzy historie.
Nie wszyscy miliarderzy ery Putina byli rodowitymi Rosjanami. Najsłynniejszym przykładem jest urodzony w Jordanii Arab Zijad Manasir, który zrobił zawrotną karierę w Rosji, dokąd przeniósł się jeszcze jako student. Na początku 2013 r., u szczytu swojej kariery, majątek Manasira był wyceniany na 2,5 mld dol. — wszystko dzięki kontraktom od Gazpromu, które trafiły do przedsiębiorczego Jordańczyka i jego głównej firmy, Strojgazconsulting (SGK).
Kiedy w latach 90. Manassir zaczął pracować przy projektach gazowych w obwodzie tiumeńskim, założył trzy kurtki jedna na drugą i owinął głowę szalikiem przed zimnem. Nie miał żadnego doświadczenia w pracy "na północy". Sukces przyszedł dzięki znajomościom.
— Na początku był nagi jak sokół, ale później spodobał mu się jego występ — wspomina pracownik przemysłu gazowego zaznajomiony z Manasirem. Manasir spotkał się z gen.-płk. Aleksandrem Grigoriewem z FSB, który poprowadził go "po dobrze znanej linii [na szczyt]".
Grigoriew jest jednym z najbliższych przyjaciół Putina z czasów jego służby w KGB. Oficer ten jest znany ze swojej działalności przeciwko radzieckim dysydentom, w szczególności z tego, że pracując pod przykrywką jako duchowny, ojciec Aleksander, pilnował rozłamu w Kościele prawosławnym, w tym nadzorował przyszłego patriarchę Aleksego II, który w raportach posługiwał się kryptonimem "Drozdow".
"Chcesz dorównać wielkim ludziom, podziel się z nimi" — uśmiecha się jeden z rozmówców, który zna Manasira. Manasir się dzielił. Współwłaścicielami jego rozwijającego się biznesu zostały dwie interesujące osoby: Olga Grigoriewa, córka przyjaciela Putina z KGB, oraz gen.-mjr FSB Anatolij Tkaczuk, który posiadał nie mniej niż 35 proc. udziałów w firmie Manasira.
Tkaczuk, podobnie jak Grigoriewa, nie miał nic wspólnego z przemysłem gazowym czy sektorem budowlanym, ale miał za to bardzo konkretne powiązania ze służbami specjalnymi. Jako oficer kontrwywiadu wojskowego KGB Tkaczuk pracował za granicą i w 1986 r. został wysłany na miejsce katastrofy w Czarnobylu. Tam sprawdzał wersję o ataku terrorystycznym przeprowadzonym przez obce służby specjalne.
Oprócz działalności w firmie Manasira Tkaczuk figurował na liście współwłaścicieli lub menedżerów wielu firm surowcowych — to kariera, która wydaje się logiczna dla "oddelegowanego funkcjonariusza bezpieczeństwa państwa". Po opuszczeniu SGK Tkaczuk został prezesem pozornie niepozornego banku RFI. Jednak to właśnie ta instytucja finansowa została zamieszana w wielki skandal związany z systemem płatności Wirecard i jego szefem, Janem Marsalkiem. Marsalek miał współpracować z rosyjskimi służbami specjalnymi i uciekł do Rosji lub na Białoruś po tym, jak w Niemczech wszczęto przeciwko niemu śledztwo.
Manasir nie tylko rozdawał udziały w swojej firmie odpowiednim osobom, ale przez lata załatwiał luksusowe nieruchomości dla najwyższego kierownictwa Gazpromu, przede wszystkim dla Millera. Projekt szacuje, że Jordańczyk i firmy z nim związane posiadały co najmniej kilkanaście nieruchomości związanych z zarządzaniem Gazpromem, w tym kompleks pałacowy Millerhof pod Moskwą, wiejski dom w Soczi w pobliżu ośrodka narciarskiego Laura i wiele innych.
Firma Manasira budowała też i zarządzała nieruchomościami, które były potajemnie zarezerwowane dla najwyższych urzędników państwowych. To właśnie SGK oddało do użytku pałac Putina w Gelendżyku, a w Soczi firma Manasira, Swod International, zarządza ośrodkiem narciarskim, w którym Putin i Dmitrij Miedwiediew lubią jeździć na nartach.
Wyglądało na to, że Manasir może się czuć bezpiecznie w swoim bogactwie. Do tego stopnia, że był jednym z nielicznych gości na sekretnym ślubie córki Putina, Kateriny Tichonowej, i biznesmena Kiryłła Szamałowa w 2013 r.
Oprócz obiektów turystycznych i sportowych Swod International odpowiada w Soczi również za centrum recepcyjne Aczipse dla oficjalnych gości. Według naszego rozmówcy, który zna zabezpieczenia obiektu, w zwykłe dni dom jest strzeżony przez prywatnych ochroniarzy, a w dni wizyt prezydenta Putina przez [kremlowską służbę ochrony] FSO i Gwardię Narodową. Fakt, że Putin przebywa w Aczipsie, potwierdza to, że jego osobiści lekarze mieszkają w hotelach Swodu podczas jego wizyt w [prezydenckiej rezydencji w Soczi] Krasnaja Poliana. Aczipse ma również tego samego dostawcę dóbr luksusowych, z którym współpracują inne oficjalne rezydencje Putina.
Aczipse nie jest jedynym obiektem formalnie zarejestrowanym na Gazprom, który Putin wykorzystuje do rekreacji. Budowa Stoczni Ałtaj w Republice Ałtaju rozpoczęła się w 2010 r. Na brzegu rzeki Katun wybudowano schronisko, zagrodę dla jeleni ałtajskich, których świeżo ścięte rogi służą do przygotowywania Putinowi rzekomo odmładzających kąpieli, boisko sportowe i biura administracyjne. Z pieniędzy budżetowych przyznanych przez Putina wybudowano nową drogę prowadzącą do rezydencji. W 2015 r. Putin przyjechał tam ze swoim przyjacielem Silvio Berlusconim. Putin powrócił na Ałtaj także w sierpniu 2016 r. i w lutym 2019 r.
Jednak od 2013 r. ciepłe stosunki między Manasirem a Gazpromem ochłodziły się. "Ideologiczny rozłam" — tak opisuje to, co się stało, nasze źródło z branży gazowniczej. — Dano mu coś do zrobienia, a on nie chciał tego zrobić. I przekazał wszystko zgodnie z listą aktywów: to temu, to temu, to temu, to temu i to wszystko. Jeśli przyjrzymy się, do kogo trafiły aktywa Manasira, stanie się jasne, kto tak naprawdę był ich właścicielem przez cały ten czas.
Długa lista luksusowych nieruchomości — domy i grunty w Soczi, mieszkania w centrum Moskwy oraz budynki kompleksu pałacowego Millerhof — trafiła do podmiotów powiązanych z byłym oficerem KGB Siergiejem Triegubem. Wiele z tych nieruchomości jest obecnie użytkowanych osobiście przez Millera i jego żonę Marinę Jentalcewą.
Podobnie jak jej mąż Jentalcewa rozpoczęła karierę w biurze mera St. Petersburga, gdzie była sekretarką Putina, a po jego nominacji na prezydenta przeniosła się na Kreml, gdzie przez wiele lat kierowała prezydenckim protokołem.
Jeszcze bardziej zaskakujące jest to, że po kompromitacji Manasira, Triegub zyskał nie tylko jego luksusowe nieruchomości, ale także znaczną część biznesu Jordańczyka. Technicznie rzecz biorąc, Strojgazconsulting (SGK), główna firma Manasira, po serii perturbacji od 2018 r. stała się częścią Gazstrojpromu. W kolejnym kroku Gazstrojprom włączył do swojej struktury dwóch innych głównych kontrahentów Gazpromu: Strojtransgaz Rotenberga i Strojtransnieftiegaz Timczenki. Fuzja aktywów Gazpromu została przedstawiona jako próba obniżenia kosztów gazowego monopolisty.
W rzeczywistości wygląda to na jeden wielki przekręt. W 2015 r., kiedy dzielono spadek po Manasirze, prawie 75 proc. SGK trafiło do firm związanych z Triegubem i jego sponsorami. Są to Ankord, Intek Group i Legato. Firmy te były kontrolowane poprzez łańcuch podmiotów prawnych przez spółki offshore, których beneficjentem jest obecnie inna osoba o nazwisku Triegub — siostrzeniec Siergieja, Wadim Triegub.
W 2018 r. część aktywów SGK zaczęła być przenoszona pod parasol firmy Sfera. To właśnie ta część dawnej działalności Manasira stanie się częścią tzw. megakontraktu do 2019 r., ale SGK nadal istnieje. Dziś SGK to 23 firmy produkcyjne o łącznej wartości księgowej około 746 mln dol. Poprzez łańcuch podmiotów prawnych, ten wciąż pokaźny biznes należy do spółek offshore, których ostatecznym beneficjentem pozostaje ten sam Wadim Triegub.
Niektóre z firm GGK są likwidowane, ale nie wszystkie. Na przykład Gaztiechlizing wciąż zarabia na kontraktach leasingowych z państwem, wynajmując sprzęt budowlany, tankowce i samoloty. Trzy miesiące temu władze Republiki Komi przeznaczyły z budżetu 1,8 mld rubli (139,5 mln zł) na spłatę długu wobec Gaztiechlizingu.
Innymi słowy, człowiek, który formalnie jest właścicielem nieruchomości Millera, kontroluje także firmę, która miała stać się częścią Gazpromu.
A co z tą częścią dawnych aktywów Manasira, która została ostatecznie połączona z Gazstrojpromem? Okazuje się, że ludzie, także ci działający w imieniu Millera, sprzedali firmę państwowej spółce, którą kieruje. Część z 34,4 mld rubli (2,7 mld zł) otrzymanych za tę transakcję trafiła do Redensy Management.
Redensy już przekazały znaczną część tych środków firmom Władienie-W oraz Narodowe Centrum Rolnicze. które, jak pisaliśmy wyżej, formalnie jest właścicielem nieruchomości szefa Gazpromu: pałacu w Greenfield i Millerhofu. Okazuje się, że pieniądze wypłacone przez państwowego megakontrahenta zostały wykorzystane m.in. na urządzenie wystawnego stylu życia byłego sekretarza i sekretarki Putina.
Ale na tym oszustwo się nie kończy. Spojrzenie na strukturę własności megakontrahenta ujawnia, że niejaki Siergiej Fiurin, zameldowany w zwykłym budynku mieszkalnym w Moskwie, posiada 26 proc. udziałów we Władieniu-W. Wszystko, co musimy wiedzieć o Fiurinie, to to, że jest osobistym kierowcą Siergieja Trieguba, wozi także członków jego rodziny.
Innymi słowy, udziałowcem z blokującą większością akcji w największej państwowej spółce infrastrukturalnej w Rosji, która co roku pobiera z budżetu 1,4 bln rubli (108 mld zł), jest człowiek, którego nie zna nikt.
Może Triegub jest wielkim biznesmenem, który od dawna działa w branży infrastrukturalnej? To też jest mało prawdopodobne. Triegub ma z tym biznesem tak samo mało wspólnego, jak gen. Tkaczuk. Ale podobnie jak Tkaczuk, Triegub jest również związany z wywiadem.
Triegub pełnił służbę wojskową od lat 80. Według naszych informacji służył na poligonie Sary-Szagan w Kazachstanie, gdzie testowano radziecki sprzęt do obrony przeciwlotniczej. Przez długi czas pracował w przyjaznej ZSRR Syryjskiej Republice Arabskiej, w latach 90. był attaché wojskowym w ambasadzie w Damaszku, zajmował się obroną przeciwlotniczą. — Wszyscy rosyjscy attaché wojskowi są związani z wywiadem wojskowym GRU — wspomina Trieguba jego ówczesny amerykański kolega, Rick Francon. W wydanej w bardzo niskim nakładzie książce "Wschód to zamknięty interes. Jerozolima jest święta" rosyjski orientalista Leonid Miedwiedko wspomina Trieguba jako jednego z "uczciwych wojskowych i oficerów wywiadu oddanych swoim obowiązkom".
Szpieg zakończył służbę w 1997 r. w stopniu pułkownika lub wyższym, a w 2006 r. został oddelegowany do bardzo odpowiedzialnych zadań służbowych (patrz następny rozdział). Od tego czasu on i grupa byłych współpracowników wywiadu, przypuszczalnie również "uczciwych oficerów wywiadu oddanych swoim obowiązkom", stworzyli rozległą sieć firm-przykrywek kontrolujących aktywa i nieruchomości biznesowe o wartości prawie 3 mld dol. Triegub posiada znaczną część tych aktywów w imieniu rodziny Millerów.
A Zijad Manasir zakończył już przygodę z naszym krajem. Zabrał jednak ze sobą kawałek Rosji, w której odniósł sukces jako biznesmen: w swojej ojczyźnie Jordańczyk zbudował osiedle Vikiland, uderzająco podobne do pałacu Greenfield pod Moskwą.
(...)
Aby zrozumieć, skąd Triegub i jego kolesie ze służb specjalnych wzięli się w rosyjskim biznesie i jak ważną rolę odgrywali, trzeba cofnąć się do początków rządów Putina.
W 2003 r. najbogatszy człowiek w Rosji, Michaił Chodorkowski, opowiedział Putinowi w telewizji o szerzącej się w kraju korupcji. W odpowiedzi Putin rozpoczął ostrą rozprawę z Chodorkowskim i jego firmą naftową Jukos. Tzw. afera Jukosu była najgłośniejszym procesem politycznym lat 90. w Rosji — właściciele i menedżerowie firmy zostali uwięzieni lub zmuszeni do ucieczki z Rosji, a majątek Jukosu trafił do spółek państwowych. Część majątku Jukosu, co jest teraz jasne, trafiła także do osób pracujących dla świty Putina.
Kiedy decydowały się losy spuścizny Jukosu, Gazprom był długo uważany za głównego pretendenta. — Rosnieft, który ostatecznie otrzymał większość aktywów, nie był wtedy faworytem — wspomina były udziałowiec Jukosu Leonid Niewzlin. Potem plan został obalony, gdy zachodni udziałowcy Jukosu rozpoczęli prawną batalię o ich aktywa, a Gazprom zaczął mieć z tego powodu problemy prawne. — Zdecydowali się nie zjeść kury, która znosiła złote jajka — potwierdza Igor Wołobujew, były wiceprezes Gazprombanku.
Wkrótce po rozpoczęciu postępowania upadłościowego Jukosu w 2006 r., w firmie pojawił się nowy menedżer — Siergiej Triegub. Został dyrektorem Jukosu EP i Jukosu-RM, firm zależnych Jukosu. Przepytywani przez Projekt byli pracownicy Jukosu pamiętają jedno spotkanie z nowym szefem — gdy ten ich wszystkich zwolnił. Gazeta "Kommiersant" napisała wtedy, że "Triegub działał jako rządowy strażnik, którego zadaniem było powstrzymanie odpływu funduszy i aktywów podczas bezkrólewia".
Wiosną 2007 r. rozpoczęła się sprzedaż części aktywów Jukosu. Rosnieft lub jego spółki stowarzyszone kupiły 9 z 18 pakietów, na jakie podzielono firmę Chodorkowskiego. Jednak w walce o pakiet nr 13 Rosnieft przegrał aukcję z nieznanym podmiotem o nazwie Prana, założonym przez firmę z Belize. Prana zapłaciła 100 mld rubli (wówczas 4 mld dol.) za pakiet. Dziennikarze byli żywo ciekawi, czyje interesy reprezentuje Prana, ale niczego nie ustalili. Nieco później okazało się, że Prana należy do Trieguba i jego współpracowników.
Zaledwie miesiąc po aukcji Prana sprzedała Rosnieftowi jeden z głównych aktywów w pakiecie nr 13 — 22-piętrowy budynek siedziby głównej Jukosu przy ul. Dubińskiej w Moskwie. Niedługo później Rosnieft sprzedał Gazpromowi połowę innego aktywu Jukosu — firmę Tomsknieft. Kwoty transakcji są podejrzanie podobne — Prana kupiła biuro Jukosu za mniej więcej taką samą cenę, za jaką Gazprom kupił połowę Tomsknieftu. Źródło zaznajomione z okolicznościami tej transakcji przedstawia następującą wersję: Prana działała w imieniu Gazpromu, a następnie wymieniła zakupione aktywa na połowę udziałów w biznesie produkcyjnym w Tomsku.
Osoba zaangażowana w aferę Jukosu po stronie państwa wspomina, że w połowie lat 2000. Triegub nie pracował dla Millera, ale reprezentował kogoś "wyżej postawionego". Rozmówca kategorycznie odmówił nam dalszej dyskusji na ten temat. Źródło zaznajomione z Millerem ujęło to w ten sposób: — Służby specjalne i wywłaszczenie Jukosu to nie jest poziom Millera, decyzje zostały podjęte na wyższym szczeblu.
Innymi słowy, Triegub, pułkownik wywiadu wojskowego, obywatel Rosji i Ukrainy oraz rozległa sieć powiązanych z nim osób, nie tylko zarządzają aktywami w imieniu Aleksieja Millera, ale od ponad 15 lat wypełniają polecenia kierownictwa kraju.
Prana zachowała część aktywów Jukosu i pozbyła się ich później w bardzo ciekawy sposób. Prana przekazała drugie biuro Jukosu w Ułańskim Piereułku w Moskwie Sogazowi, temu samemu Sogazowi, którego właścicielami są przyjaciele i krewni prezydenta Putina. Obecnie jedno z biur Sogazu mieści się w dawnym biurze Jukosu, a najbliższy przyjaciel Putina, Jurij Kowalczuk, pracuje tam, gdy przyjeżdża do Moskwy.
Jednak część samego Sogazu również trafiła do tych samych tajemniczych czekistów.
Wśród osób związanych z Triegubem jest człowiek o niezapomnianym nazwisku — Aleksander Smirnow. Służył w jednostce specjalnej FSB Wympieł, walczył w wojnie czeczeńskiej. Na początku lat 90. Smirnow przeszedł do rezerwy i założył grupę firm ze słowem "Wympieł" w nazwie. Jak piszą biznesmeni jednej z tych firm na swojej stronie internetowej, specjalizują się w "pomocy w rozwiązywaniu sporów korporacyjnych i pracy z zagrożonymi aktywami".
Smirnow ma biznesowego partnera, co nie jest zaskoczeniem, również z Wympiełu — Dmitrija Bajkowskiego. Rejestrując swój samochód, Bajkowski podał jako miejsce zamieszkania adres jednostki wojskowej 35690, czyli bazę jednostki FSB Wympieł. W listopadzie 2017 r. Wympieł został dyrektorem i głównym udziałowcem małej firmy Orbita Express. Ta malutka firma kupiła 2,5 proc. udziałów w największym rosyjskim ubezpieczycielu, grupie Sogaz. Od tego czasu udział Bajkowskiego w Sogazie jeszcze się zwiększył — ma on teraz 5 proc. akcji, które mogą być warte nawet 28 mld rubli (2,2 mld zł).
Można by pomyśleć, że Bajkowski jest przedsiębiorcą, który po prostu odniósł sukces. Trudno w to jednak uwierzyć np. dlatego, że jedynym autem zarejestrowanym na niego jest 17-letni nissan x-trail.
W czyim więc imieniu trzyma akcje Bajkowski? Sogaz i Bajkowski nie odpowiedzieli na nasze pytania, ale możliwą wskazówkę można znaleźć w księgach rachunkowych powracającej po raz kolejny w naszym tekście firmy Redensy Management. Na początku 2021 r. firma ta otrzymała pakiet akcji Sogazu kontrolowany przez Bajkowskiego w zamian za przelanie 3,5 mld rubli na konta Orbity Express należącej do Bajkowskiego. Orbita twierdzi, że potrzebuje tych pieniędzy, aby pokryć pożyczki dla firm kontrolowanych przez samego Bajkowskiego, a także firm Triegubów i Smirnowów.
Siergiej Triegub i grupa powiązanych z nim nominatów kontrolują akcje i udziały w firmach o wartości co najmniej 2 mld dol. Łącznie z luksusowymi nieruchomościami, które są w ich rękach, Triegub i jego grupa posiadają i zarządzają aktywami o wartości 3 mld dol.
(...)
Na początku 2022 r. Aleksiej Miller, który właśnie obchodził swoje 60. urodziny, został Bohaterem Pracy Rosji. "Za szczególne zasługi w pracy na rzecz państwa i narodu" — czytamy w dekrecie o przyznaniu nagrody podpisanym przez Putina, być może jedynego Rosjanina, dla którego Miller rzeczywiście ma szczególne zasługi.
onet.pl/Project