czwartek, 20 stycznia 2022


W piątek 14 stycznia w prestiżowym "Frankfurter Allgemeine Zeitung" ukazał się artykuł wprost już krytykujący politykę SPD w stosunku do Nord Stream 2. Komentator FAZ Reinhard Veser stwierdził w tekście, że stosunek partii kanclerza Olafa Scholza do NS2 jest "irracjonalny", a budowa zarówno Nord Stream, jak i Nord Stream 2 były od początku wymierzone w Ukrainę. Niemiecka zgoda na Nord Stream ponad głową Polski "może i zostałaby zapomniana", gdyby Berlin po napaści Rosji na Ukrainę prowadził konsekwentną politykę w stosunku do Moskwy. Zamiast tego Niemcy niezmiennie popierały projekt Nord Stream 2, czym jedynie zachęciły Rosję do dalszej agresji.

W podobnym duchu o niemieckiej polityce wschodniej i konkretnie Nord Stream 2 napisało też "Sueddeutsche Zeitung", w którym pojawia się pytanie "jak długo jeszcze prezydent USA będzie mógł i będzie chciał prostować oczywisty błąd, który popełniły Niemcy, popierając gazociąg".

Głosy FAZ i "Sueddeutsche Zeitung" są znaczące, ale największe wrażenie robi chyba list otwarty grupy 73 czołowych ekspertów i politologów, który ukazał się w "Die Zeit". Jego autorzy stwierdzają, że tezy Rosji o tym, że czuje się zagrożona, są, biorąc pod uwagę rosyjski potencjał nuklearny oraz fakt, iż Moskwa dysponuje trzecimi pod względem wielkości siłami konwencjonalnymi na świecie, całkowicie nieuzasadnione. Rosja, według podpisanych pod listem, uważa, że "ma prawo prowadzić wojny i okupować inne państwa", otwarcie łamać "zasady współżycia międzynarodowego" oraz zastraszać swoich przeciwników. To Rosja wreszcie stoi za atakami hakerskimi oraz różnorakimi kampaniami nienawiści.

Autorzy listu zauważają, że Rosja prowadzi politykę agresji nie od wczoraj, ale już od 1992 r., tj. od chwili interwencji w Naddniestrzu i zarzucają rządowi Niemiec, że od tego czasu — przez 30 lat — nie reagował na "rewanżyzm Moskwy", a co więcej przez swoje błędne decyzje przyczyniał się do ośmielania Rosji, by ta stawała się coraz bardziej agresywna. Decyzja o budowie Nord Stream, w ocenie autorów listu, "utorowała drogę" do napaści Rosji na Ukrainę w 2014 r. Napaść ta była skutkiem "niemieckiej bierności wobec rosyjskiego neoimperializmu", który nie ogranicza się przy tym do Ukrainy, bo Rosja rości sobie prawa do "ograniczania suwerenności" państw takich jak Szwecja i Finlandia (chodzi o rosyjskie groźby w stosunku do Sztokholmu i Helsinek, ilekroć te rozważają członkostwo w NATO — przypis red.).

Niezwykle istotne i wręcz przełomowe w niemieckim sposobie myślenia o Rosji są słowa autorów listu, którzy stwierdzają, że "zbrodnie hitlerowskich Niemiec na terenie dzisiejszej Rosji w latach 1941-1944 nie uzasadniają niechęci Niemców do reakcji na rewanżyzm i nihilizm Kremla na gruncie prawa międzynarodowego. Zwłaszcza wtedy, gdy – jak w przypadku Ukrainy – chodzi o rosyjską inwazję na uznane międzynarodowo terytorium innego narodu, który również padł ofiarą dawnych niemieckich wysiłków ekspansjonistycznych".

Autorzy listu stwierdzają, że "nie można zaakceptować ciągłego demonstracyjnego łamania podstawowych zasad ONZ, OBWE i Rady Europy" przez Rosję i domagają się "gruntownej korekty niemieckiej polityki w stosunku do Rosji" oraz do "likwidacji przepaści między publiczną retoryką a rzeczywistą praktyką w polityce wschodniej Berlina". Na końcu zaś wzywają do stosowania wobec Rosji polityki "powstrzymywania" (terminem tym określano politykę Zachodu wobec Sowietów w okresie zimnej wojny – przypis red.) oraz do stosowania wobec Rosji sankcji.

onet.pl

Komisarz Unii Europejskiej ds. konkurencji Margrethe Vestager dała w czwartek najmocniejszy jak dotąd sygnał, że Gazpromowi, moskiewskiemu monopoliście w eksporcie gazu, grozi kolejna runda działań antymonopolowych ze strony Brukseli.

Zazwyczaj małomówna, Vestager tym razem ujawniła swój tok myślenia w sprawie, która będzie miała duże znaczenie polityczne. Powiedziała, że Moskwa wydaje się manipulować rynkiem, w sytuacji, gdy ceny energii gwałtownie rosną, a Rosja zmasowała wojska na granicy z Ukrainą.

– To rzeczywiście zastanawiające, że firma ogranicza podaż, w sytuacji rosnącego popytu. To dość rzadkie zachowanie na rynku – powiedziała dziennikarzom i dodała, że dostała już "wiele odpowiedzi" w jej dochodzeniu w sprawie praktyk Gazpromu.

Gazprom powiedział POLITICO w e-mailu: "Jesteśmy w kontakcie z Komisją Europejską".

Kolejna poważna rozprawa antymonopolowa z Unią byłaby bólem głowy dla prezydenta Rosji Władimira Putina. Chociaż Gazprom uniknął grzywny od Komisji Europejskiej w prawnym sporze w 2018 r., został zmuszony do wprowadzenia szeroko zakrojonych zmian w swoim modelu biznesowym "dziel i rządź" i otrzymał zakaz dzielenia rynku w sposób, który pozwolił mu naliczać drastycznie rozbieżne ceny dla europejskich nabywców.

Oprócz zwiększonej presji ze strony europejskich organów ochrony konkurencji Josep Borrell, główny dyplomata Unii Europejskiej, podkreślił również, że nadzieje Rosji na przesyłanie gazu bezpośrednio do Niemiec gazociągiem Nord Stream 2 zależą od jej zachowania na Ukrainie.

– Z pewnością funkcjonowanie tej infrastruktury będzie zależało również od rozwoju wydarzeń na Ukrainie i postawy Rosji – powiedział, dodając, że przyszłość gazociągu, który ma zostać zatwierdzony przez niemieckich regulatorów jeszcze w tym roku "jest z pewnością związana z sytuacją militarną na Ukrainie".

– Ale jeśli Rosja złagodnieje i nic się nie wydarzy, wtedy decyzja jest w rękach regulatora – powiedział.

(...)

Szukając wyjaśnienia dla gwałtownego wzrostu cen gazu, Fatih Birol, szef Międzynarodowej Agencji Energii, również wskazuje palcem na Gazprom.

– Widzimy silne elementy »sztucznego napięcia« na europejskich rynkach gazu, co wydaje się wynikać z zachowania kontrolowanego przez państwo rosyjskiego dostawcy gazu – powiedział.

Rosja ogłosiła w zeszłym roku, że zwiększy dostawy do Europy, gdy zapełni własne rezerwy, ale tak się nie dzieje. Zamiast tego, gaz w rurociągu Jamał z Syberii do Niemiec od ponad trzech tygodni płynie w odwrotnym kierunku, z Niemiec do Polski.

"Sugeruje to, że choć Gazprom podobno spełnia wymagania europejskich odbiorców, to powstrzymuje potencjalne dostawy z rynku spotowego z powodów geopolitycznych lub ekonomicznych (aby utrzymać wysoką cenę), albo z obu tych powodów", napisał Mike Fulwood, starszy pracownik naukowy Oxford Institute for Energy Studies.

onet.pl

"Kto najwięcej skorzystałby na tych zamieszkach? Prawdopodobnie USA i Zachód. Kazachstan graniczy zarówno z Chinami, jak i z Rosją, a strategicznym celem administracji (prezydenta USA Joe) Bidena jest powstrzymanie Chin i Rosji. Gdy Kazachstan pogrąży się w chaosie, wpłynie to na stabilność całego regionu" – twierdzi cytowany przez "Global Timesa" analityk z Chińskiej Akademii Nauk Społecznych (CASS) Su Chang. Chińscy komentatorzy wyrażają również zadowolenie z wysłania w czwartek do Kazachstanu "sił pokojowych" kierowanej przez Rosję Organizacji Układu o Bezpieczeństwie Zbiorowym (ros. ODKB). Tokajew wezwał ją na pomoc w związku z – jak sam to określił – "zewnętrzną agresją" na jego kraj.

"Analitycy odnotowują, że wysłanie wojsk ODKB jest nie tylko prawowite, ale również konieczne, by odstraszyć nikczemnych terrorystów, siły ekstremistyczne i zewnętrzne, które szukają zysku w tych niepokojach" – podał "Global Times". Według eksperta ds. chińskich z Ośrodka Studiów Wschodnich (OSW) dr. Michała Bogusza narracja chińskich władz wpisuje się w schemat często wykorzystywany przez reżimy komunistyczne do tłumaczenia buntów. Władze przyznają, że istniało podłoże socjoekonomiczne protestów, ale przekonują, że zostało ono wykorzystane przez wrogie, zagraniczne siły.

"Tak samo tłumaczyła partyjna propaganda protesty w Hongkongu w 2019 roku. Tam miały to być problemy mieszkaniowe, które zostały wykorzystane przez +brudne ręce+ CIA i MI6. W Kazachstanie problemy miał spowodować Covid-19, ale to znowu wrogie siły, wrogie Chinom i Rosji, skorzystały z okazji, aby wywołać zamieszki. Podobną narrację miała też propaganda PRL o protestach w Polsce" – ocenił na swoim blogu Bogusz. "Oczywiście utożsamienie protestujących z zagranicznymi wrogami, szpiegami lub terrorystami (albo wszystkim naraz) ma służyć uzasadnieniu użycia przemocy. W wypadku Kazachstanu +bratniej pomocy+ krajów Organizacji Układu o Bezpieczeństwie Zbiorowym (ODKB), zdominowanej przez Rosję" – podkreślił analityk OSW.

PAP