W piątek 14 stycznia w prestiżowym "Frankfurter Allgemeine Zeitung" ukazał się artykuł wprost już krytykujący politykę SPD w stosunku do Nord Stream 2. Komentator FAZ Reinhard Veser stwierdził w tekście, że stosunek partii kanclerza Olafa Scholza do NS2 jest "irracjonalny", a budowa zarówno Nord Stream, jak i Nord Stream 2 były od początku wymierzone w Ukrainę. Niemiecka zgoda na Nord Stream ponad głową Polski "może i zostałaby zapomniana", gdyby Berlin po napaści Rosji na Ukrainę prowadził konsekwentną politykę w stosunku do Moskwy. Zamiast tego Niemcy niezmiennie popierały projekt Nord Stream 2, czym jedynie zachęciły Rosję do dalszej agresji.
W podobnym duchu o niemieckiej polityce wschodniej i konkretnie Nord Stream 2 napisało też "Sueddeutsche Zeitung", w którym pojawia się pytanie "jak długo jeszcze prezydent USA będzie mógł i będzie chciał prostować oczywisty błąd, który popełniły Niemcy, popierając gazociąg".
Głosy FAZ i "Sueddeutsche Zeitung" są znaczące, ale największe wrażenie robi chyba list otwarty grupy 73 czołowych ekspertów i politologów, który ukazał się w "Die Zeit". Jego autorzy stwierdzają, że tezy Rosji o tym, że czuje się zagrożona, są, biorąc pod uwagę rosyjski potencjał nuklearny oraz fakt, iż Moskwa dysponuje trzecimi pod względem wielkości siłami konwencjonalnymi na świecie, całkowicie nieuzasadnione. Rosja, według podpisanych pod listem, uważa, że "ma prawo prowadzić wojny i okupować inne państwa", otwarcie łamać "zasady współżycia międzynarodowego" oraz zastraszać swoich przeciwników. To Rosja wreszcie stoi za atakami hakerskimi oraz różnorakimi kampaniami nienawiści.
Autorzy listu zauważają, że Rosja prowadzi politykę agresji nie od wczoraj, ale już od 1992 r., tj. od chwili interwencji w Naddniestrzu i zarzucają rządowi Niemiec, że od tego czasu — przez 30 lat — nie reagował na "rewanżyzm Moskwy", a co więcej przez swoje błędne decyzje przyczyniał się do ośmielania Rosji, by ta stawała się coraz bardziej agresywna. Decyzja o budowie Nord Stream, w ocenie autorów listu, "utorowała drogę" do napaści Rosji na Ukrainę w 2014 r. Napaść ta była skutkiem "niemieckiej bierności wobec rosyjskiego neoimperializmu", który nie ogranicza się przy tym do Ukrainy, bo Rosja rości sobie prawa do "ograniczania suwerenności" państw takich jak Szwecja i Finlandia (chodzi o rosyjskie groźby w stosunku do Sztokholmu i Helsinek, ilekroć te rozważają członkostwo w NATO — przypis red.).
Niezwykle istotne i wręcz przełomowe w niemieckim sposobie myślenia o Rosji są słowa autorów listu, którzy stwierdzają, że "zbrodnie hitlerowskich Niemiec na terenie dzisiejszej Rosji w latach 1941-1944 nie uzasadniają niechęci Niemców do reakcji na rewanżyzm i nihilizm Kremla na gruncie prawa międzynarodowego. Zwłaszcza wtedy, gdy – jak w przypadku Ukrainy – chodzi o rosyjską inwazję na uznane międzynarodowo terytorium innego narodu, który również padł ofiarą dawnych niemieckich wysiłków ekspansjonistycznych".
Autorzy listu stwierdzają, że "nie można zaakceptować ciągłego demonstracyjnego łamania podstawowych zasad ONZ, OBWE i Rady Europy" przez Rosję i domagają się "gruntownej korekty niemieckiej polityki w stosunku do Rosji" oraz do "likwidacji przepaści między publiczną retoryką a rzeczywistą praktyką w polityce wschodniej Berlina". Na końcu zaś wzywają do stosowania wobec Rosji polityki "powstrzymywania" (terminem tym określano politykę Zachodu wobec Sowietów w okresie zimnej wojny – przypis red.) oraz do stosowania wobec Rosji sankcji.
onet.pl