środa, 26 czerwca 2024



Nowy pakiet sankcji UE zabrania podmiotom unijnym, które „biorą udział w procesie kształtowania opinii publicznej”, w tym partiom politycznym, fundacjom, sojuszom, organizacjom pozarządowym, zespołom doradców i dostawcom usług medialnych w UE, przyjmowania darowizn, finansowania lub innych korzyści gospodarczych lub wsparcia „ze strony Rosji, bezpośrednio lub pośrednio”. UE jako powód podaje ciągłe kampanie propagandowe i dezinformacyjne Rosji mające na celu podważenie suwerenności i niepodległości Ukrainy, usprawiedliwienie wojny na Ukrainie i wywarcie wpływu na procesy demokratyczne w UE. (...) Rozporządzenie UE w sprawie sankcji definiuje te rosyjskie „bezpośrednie i pośrednie” podmioty niejasno jako „Rosję i jej pełnomocników”.

understandingwar.org


Na prawicy pierwsza reakcja to chaos, popłoch, rozgardiasz. Iść czy nie iść ze skrajnym Zjednoczeniem Narodowym? U szacownych Republikanów rozgrywają się dantejskie sceny po tym, jak prezes ogłasza, że on to by poszedł; siostrzenica Marine Le Pen wysłana na negocjacje z ciotką znienacka opuszcza własną partię, a jej szef ciska się w telewizji, że to zdrada, jakiej świat nie widział. Tymczasem lewicy udaje się porozumieć. Wystawia wspólnie szeroki blok - od Partii Socjalistycznej (tej, która dała Francji prezydentów Mitterranda i Hollande'a) po radykalną Francję Niepokorną Jeana-Luca Mélenchona. Są też m.in. Ekolodzy, Partia Komunistyczna, jest socjaldemokratyczne Miejsce Publiczne, które zdobyło 13,8 proc. w wyborach europarlamentarnych. Koalicję wspiera m.in. ugrupowanie rządzącej Paryżem Anne Hidalgo, liczne związki zawodowe, organizacje takie jak Greenpeace. Lista będzie się nazywać Nowy Front Ludowy. 

We francuskim systemie szeroki blok się opłaca. Posłowie są wybierani w jednomandatowych okręgach wyborczych, a wybory mają dwie tury. Jeśli żaden kandydat nie wygra w pierwszej, to w kolejnej mierzą się ze sobą ci, którzy uzyskali dwa najwyższe wyniki (plus ewentualnie inni, jeśli zagłosowało na nich ponad 12,5 proc. zarejestrowanych wyborców; w praktyce najczęściej ścigają się dwie osoby). A to oznacza, że macroniści mają kłopot. Ta lewicowa koalicja niszczy im cały plan. 

Emmanuel Macron liczył na to, że w tydzień lewica nie zdąży się ze sobą dogadać - będzie startować rozproszona, a więc i głosy lewicowych wyborców rozłożą się na wiele małych formacji. W takim wypadku w drugiej turze w większości okręgów walczyłyby Zjednoczenie Narodowe i partia prezydenta. Macron mógłby jeszcze raz odkurzyć swój ulubiony sztandar herosa, obrońcy Republiki i czempiona demokracji, który jako jedyny potrafi utrzymać Le Pen z dala od władzy. Miałby szansę zebrać głosy i centrowych, i lewicowych, a może także części prawicowych wyborców. Ale teraz wygląda na to, że w wielu okręgach to lewica będzie bronić republikańskich wartości przed partią Bardelli i Le Pen. Według ostatniego sondażu realizowanego przez Ipsos Zjednoczenie Narodowe z przystawkami może liczyć na 35,5 proc. głosów. Front Ludowy - na 29,5 proc. Partia Macrona - tylko na 19,5 proc.

gazeta.pl