niedziela, 15 października 2023


Od przejęcia władzy w 2000 r. Władimir Putin współpracował już z poprzednimi przywódcami Chin – Jiang Zeminem (sekretarzem generalnym KPCh do 2002 r.) oraz Hu Jintao, szefem partii w latach 2002–2012, kiedy doszło m.in do uregulowania sporów o przebieg granicy chińsko-rosyjskiej. Dopiero jednak relacje z Xi Jinpingiem stały się katalizatorem obecnej współpracy chińsko-rosyjskiej. Obaj po raz pierwszy na najwyższym szczeblu spotkali się podczas szczytu APEC na Bali w 2013 r. Ich współpraca intensyfikowała się wraz z zacieśnianiem relacji chińsko-rosyjskich, ale również coraz większym doświadczeniem politycznym przywódcy ChRL. Od 2012 r. Xi i Putin spotkali się ponad 40 razy, a intensywność tych kontaktów rosła wraz z rywalizacją Chin z USA i Rosji z Zachodem.

Postać Putina i jego autorytarne metody rządzenia wzbudzały w elitach chińskich podziw. Z uznaniem oceniano pomysły odbudowy światowej pozycji Rosji, krytykę rozpadu ZSRR czy też negatywną retorykę skierowaną do USA. Przed aneksją Krymu w 2014 r. ChRL była świadoma priorytetowego podejścia Putina i jego środowiska biznesowo-politycznego do relacji z Europą, a także obaw przed zwiększaniem zależności od Chin. Wiedziała jednak, że nawet coraz silniejsza Rosja nie ma możliwości, aby stać się realnym zagrożeniem gospodarczym dla Chin. Stąd pozytywna, ale ostrożna recepcja polityki Putina i relacji dwustronnych, w których priorytetem były negocjacje korzystnych cenowo dostaw surowców energetycznych i sprzętu wojskowego do ChRL. Nie bez znaczenia był też rozwój współpracy regionalnej w ramach BRICS czy Szanghajskiej Organizacji Współpracy (SzOW).

Zaangażowanie Rosji w agresję na Gruzję w 2008 r. i aneksję ukraińskiego Krymu w 2014 r. oceniano w Chinach jako nadmierną (i niekorzystną dla interesów ChRL), ale jednak dopuszczalną reakcję na zagrożenia dla bezpieczeństwa Rosji ze strony USA. Przekonanie o antyrosyjskim spisku USA, które wykorzystywały wpływy m.in. na Ukrainie, stawało się stopniowo istotnym elementem myślenia chińskiego aparatu władzy na temat sytuacji w Europie Wschodniej w kontekście relacji z Rosją. Ostrożność w podejściu do polityki Putina była elementem m.in. pierwotnej koncepcji Inicjatywy Pasa i Szlaku, ogłoszonej przez Xi w Kazachstanie w 2013 r. Rosja słusznie uważała, że elementem inicjatywy ma być powstanie kontrolowanych przez Chiny projektów komunikacyjnych w Azji Centralnej, które mogłyby stać się konkurencją dla jej inicjatyw gospodarczych (np. Euroazjatyckiej Unii Gospodarczej, EUG) oraz Kolei Transsyberyjskiej.

Wraz z narastającą rywalizacją chińsko-amerykańską i poczuciem zbieżności celów z Putinem i rządzoną przez niego Rosją w ChRL dochodziło do zbliżania stanowisk. Tuż przed aneksją Krymu przewodniczący Xi był gościem Putina podczas igrzysk olimpijskich w Soczi, gdzie komplementował go jako „dobrego gospodarza”. Rosja stała się kluczowym partnerem w narracji o realizacji Pasa i Szlaku, a Chiny podkreślały komplementarność tej inicjatywy z EUG. Zwieńczeniem procesu zbliżenia stała się deklaracja z lutego 2022 r. i wsparcie w niej przez ChRL rosyjskich postulatów dotyczących architektury bezpieczeństwa w Europie, a później ciągłość współpracy podczas rosyjskiej agresji na Ukrainę.

Obecnie chiński aparat władzy wychodzi z założenia, że utrzymanie stabilnych rządów Putina leży w długookresowym interesie ChRL. Nie widzi też dla niego alternatywy w rosyjskich elitach. To dlatego Xi Jinping w 2023 r. w pierwszą wizytę po wyborze na trzecią kadencję na stanowisku przewodniczącego ChRL pojechał do Moskwy i tam publicznie wyraził poparcie dla ponownego wyboru Putina w kolejnych wyborach prezydenckich (choć ten jeszcze nie ogłosił swojej kandydatury). Podkreślał też wagę współpracy obu państw stojących przed wyzwaniami na forum globalnym „pierwszymi takimi od 100 lat”. Wyraźnie wskazał na Putina jako gwaranta tej współpracy. Wzmocnieniu pozycji rosyjskiego przywódcy w aparacie władzy służy też przyzwolenie ChRL na zaangażowanie wspierającego Putina środowiska biznesowego w projekty realizowane we współpracy z Chinami. Już w 2014 r. Putin – podczas podpisania w Pekinie kontraktu gazowego – przedstawił Xi oligarchę Giennadija Timczenkę jako swojego „przedstawiciela” w Chinach, a już rok później firma Timczenki, SIBUR, sprzedała część udziałów chińskiemu koncernowi SINOPEC.

Charakterystycznym elementem relacji Xi–Putin jest korelacja wydarzeń związanych z rosyjską agresją na Ukrainę z bezpośrednimi spotkaniami obu polityków. Trudna do udowodnienia, ale możliwa podczas tych rozmów koordynacja działań (a przynajmniej wymiana informacji) pozwala Xi utrwalać zależność Rosji od Chin, jednocześnie umożliwiając Putinowi realizację części rosyjskich celów. Po spotkaniu na olimpiadzie w Pekinie w lutym 2022 r. rozpoczęła się wojna, 30 września – po spotkaniu, które miało miejsce 15 września 2022 r. w trakcie SZoW w Samarkandzie – Putin ogłosił aneksję okupowanych terytoriów ukraińskich, a po zeszłorocznych rozmowach podczas szczytu G20 w Indonezji doszło do zapowiedzi (później zrealizowanej) rozmieszczenia rosyjskiej broni atomowej na Białorusi.  

Przekonanie chińskich władz o znaczeniu Putina dla stabilizacji systemu politycznego Rosji (i zainwestowany w te relacje kapitał polityczny i finansowy) uległo zachwianiu w konsekwencji próby puczu Grupy Wagnera (25 czerwca br.). Oficjalna reakcja była powolna i stonowana. 26 czerwca minister spraw zagranicznych ChRL Qin Gang spotkał się z rosyjskim wiceministrem, ale szczegółów rozmowy nie ujawniono. Tego samego dnia rzecznik MSZ stwierdził, że bunt jest wewnętrzna sprawą Rosji, a Chiny wspierają dążenie jej władz do stabilizacji sytuacji. 26 sierpnia MSZ ChRL jednym zdaniem potwierdził, że wie o śmierci Prigożyna. Tak ostrożne komunikaty wskazują, że ChRL była zaskoczona wydarzeniami w Rosji i czekała na rozwiązanie sytuacji, starając się oszczędnie wspierać Putina, ale też wykorzystać sytuację do wzmocnienia własnej narracji na temat relacji między państwem a siłami zbrojnymi. Oświadczenie Prigożyna o korupcji w rosyjskiej armii nie zostało ocenzurowane w chińskich mediach, a w komentarzach ekspertów wskazywano na nadmierne zaufanie Putina wobec Grupy Wagnera i sił zbrojnych generalnie. Pojawiły się głosy ekspertów, że rosyjski przywódca powinien wziąć przykład z doświadczenia KPCh i jej kontroli nad armią, a także nielegalności w ChRL prywatnych firm wojskowych. Sama próba puczu (jako wyraz nadmiernego zaufania władz do wojskowych) mogła dodatkowo wpłynąć na obecne działania Xi Jinpinga dyscyplinujące siły zbrojne ChRL – m.in. dymisje dowódców wojsk rakietowych czy kampanie edukacyjne poświęcone przewodniej roli ideologii KPCh.

pism.pl

Przebieg wojny z Ukrainą, zamiast do umocnienia władzy Putina i utorowania mu drogi do kolejnej kadencji, doprowadził do osłabienia jego systemu władzy. Aneksja Krymu w 2014 r. umocniła autorytet Putina. Nie tylko jako prezydenta, ale jej rzeczywistego przywódcy oraz kapitana „Drużyny”, sprawującej władzę w Rosji i będącej faktycznym źródłem jej legitymizacji. Autorytet ten został nadwątlony przeprowadzoną w latach 2008–2012 żonglerką na stanowiskach prezydenta i premiera Rosji oraz powrotem Putina na urząd prezydenta w 2012 r. Były prezydent Dmitrij Miedwiediew, który niejako zastępował Putina na stanowisku prezydenta Rosji przez jedną kadencję, zajął z kolei jego miejsce na stanowisku premiera. Lekceważenie, jakie „Drużyna” Putina okazała procedurom demokratycznym, i brak szacunku dla nastrojów społecznych wywołały autentyczny protest i masowe demonstracje w Moskwie na placu Błotnym. Putin po raz pierwszy w życiu doświadczył masowego społecznego niezadowolenia. Aneksja ukraińskiego Krymu pomogła mu odzyskać autorytet, ale także stworzyła zachętę dla sięgania po agresję zbrojną w celu jego wzmocnienia. Precedens ten mógł też zaprogramować myślenie Putina o wojnie jako instrumencie służącym przedłużeniu jego władzy w Rosji. Decydując się na wznowienie wojny z Ukrainą, Putin liczył, że pomoże mu ona wzmocnić jego pozycję jako kapitana „Drużyny” i autorytet naturalnego przywódcy Rosji w pierwszej połowie XXI w.

Ale plan się nie udał. Pomysł na krótką zwycięską wojnę nie wypalił, a koniec kadencji Putina jako prezydenta Rosji zbliża się nieubłaganie. Bunt Prigożyna należy interpretować właśnie w tym kontekście. Jego przebieg, warunki zakończenia oraz tragiczna śmierć inicjatorów świadczą o trwającej w Rosji walce o władzę i toczących się „negocjacjach” nad warunkami przedłużenia kontraktu politycznego, którego elementem jest sprawowanie urzędu prezydenta Rosji przez Putina. Zwycięska wojna z Ukrainą miała mu w tych negocjacjach pomóc. Klęska, jakiej Rosja doświadczyła na Ukrainie, znacznie skomplikowała jego sytuację. O ile przyszłość Rosji nie zależy wyłącznie od wyniku wojny, to polityczna przyszłość Putina jest z nim związana. Decyzja o wznowieniu wojny z Ukrainą była jego decyzją osobistą. Putin, na oczach milionów Rosjan, publicznie stłumił debatę na temat jej sensowości i szans powodzenia. Ograniczył wpływ ewentualnych jej krytyków na debatę w tej sprawie, albo wymuszając subordynację, albo wtrącając ich do więzienia, jak w przypadku Nawalnego i Kara-Murzy. Gdyby wojna Putina z Ukrainą zakończyła się zwycięstwem, czyli instalacją w Kijowie prorosyjskiego reżimu, w rodzaju tego funkcjonującego w sąsiedniej Białorusi, przedłużenie funkcjonowania ustroju putinowskiego na dotychczasowych warunkach byłoby kwestią rozstrzygniętą. Ustrój ten opierał się na prostym „podziale pracy” w „Drużynie”. Do Putina należała pełnia władzy politycznej, podczas gdy inni jej członkowie mogli poprawiać swój status majątkowy w zamian za uwzględnianie udziału dla Putina. Fiasko obliczonej na to „operacji specjalnej” spowodowało jednak naruszenie tej umowy. Koszty tego fiaska w sposób nieproporcjonalny zaczęli ponosić beneficjenci ustroju putinowskiego, którzy nie mieli udziału we władzy ani wpływu na decyzję o wojnie z Ukrainą, ale w jej wyniku musieli zrezygnować z korzystania ze swoich zgromadzonych w ciągu 23 lat fortun, rezydencji w Londynie, Paryżu, Davos czy na Lazurowym Wybrzeżu. Ta sytuacja wymusza wręcz renegocjacje warunków umowy wewnątrz „Drużyny” i kontraktu, na którym opiera się ustrój putinowski.

Na Kremlu „władza jest definiowana jako udana intryga zmierzająca do jej przechwycenia” – napisał w 2014 r. Gleb Pawłowski o putinowskim systemie władzy. Termin „intryga” nawiązuje do kultury dworskiej. Nie oddaje więc specyfiki ustroju politycznego Rosji ukształtowanego na początku XXI w., który z dworem i jego kulturą ma niewiele wspólnego. Z pewnością więcej w nim znajdziemy elementów typowych dla rosyjskich służb specjalnych z ich sowiecką proweniencją, zintegrowanych z więzienno-mafijnymi zwyczajami. Formalny, konstytucyjny porządek prawny i jego atrybuty władzy są wprawdzie polityczną fasadą, ale nigdy nie były bez znaczenia. To one odmierzają czas procesów politycznych w Rosji i pomagają ustalić polityczną hierarchię. To sprawia, że są przedmiotem politycznej konkurencji i pożądania.

Z punktu widzenia metody wyłaniania przywódcy ustrój putinowskiej Rosji ma charakter hybrydowy. Organizuje się wybory prezydenckie, ale to, kto w nich startuje i wygrywa, jest wynikiem wcześniejszego, niejawnego porozumienia politycznego w ramach głównych ośrodków władzy rzeczywistej. Tak jest co najmniej od przełomu 1999 i 2000 r., gdy wybory te wygrał Putin. Taki zaś rezultat wyborów był konsekwencją wcześniejszego kontraktu między kończącym swoją drugą kadencję prezydentem Borysem Jelcynem i dyrektorem Federalnej Służby Bezpieczeństwa pułkownikiem Władimirem Putinem. Umowa przewidywała, że Putin, w zamian za nietykalność osobistą i gwarancję nienaruszalności zgromadzonego przez siebie i swoją rodzinę majątku, zostanie następcą Jelcyna – to znaczy najpierw urzędujący prezydent mianuje go premierem rządu, a następnie udzieli mu poparcia jako kandydatowi w wyborach prezydenckich. Umowa została dotrzymana, nie było niespodzianek: w marcu 2000 r. pułkownik Putin wygrał wybory prezydenckie.

Zanim jednak do tego doszło, 20 grudnia 1999 r. w siedzibie FSB na Łubiance odbyło się okolicznościowe spotkanie z okazji Dnia Czekisty. Tym razem uroczystość z udziałem najwyższych rangą i najbardziej zasłużonych „czekistów” zaszczycił urzędujący premier Rosji, płk Putin.

„Drodzy towarzysze – zwrócił się do zebranych. – Chciałbym zameldować, że grupa agentów FSB, których wysłaliście do pracy pod przykrywką w rządzie, wykonała pierwszą część swojej misji”. Uczestniczący w tym przyjęciu oficer FSB wspominał: „Wiedzieliśmy, że druga część misji to zostanie prezydentem i mianowanie byłych kolegów z KGB na najwyższe stanowiska rządowe”. Putin zapewnił zgromadzonych na sali oficerów, że nie zapomni o nich, gdy wykona misję i przejmie władzę w Rosji.

„Nie ma byłych agentów” – zakończył Putin, nadając nowe znaczenie żartowi popularnemu wśród oficerów KGB. Tak więc Putin przejął władzę w Rosji nie w rezultacie pałacowej intrygi, ale operacji specjalnej. To operacje specjalne są więc charakterystycznym elementem ustrojowym putinowskiej Rosji. Władza w Rosji to możliwość ich planowania i egzekucji. Wojna z Ukrainą miała być operacją specjalną gwarantującą Putinowi kolejną kadencję. Jej fiasko będzie więc miało dla Rosji konsekwencje ustrojowe – w końcu Rosja Putina to system zbudowany na udanej operacji specjalnej polegającej na przechwyceniu władzy. System będzie się musiał więc dostosować do nowej sytuacji, w którym reguły jego działania zdefiniuje operacja nieudana. Putin będzie dążył do odzyskania politycznej kontroli nad procesem politycznym prowadzącym do przedłużenia jego władzy. Ale nigdy wcześniej nie był tak osłabiony politycznie – a im dłużej trwa wojna z Ukrainą, tym będzie słabszy. Zaś jego polityczni konkurenci wcale nie muszą być zainteresowani w pomaganiu mu, aby tę wojnę wygrał. Skoro chciał się za jej pomocą umocnić, to dlaczego mają mu w tym pomagać? Bunt Prigożyna był więc prawdopodobnie zaproszeniem do negocjacji nowych warunków współpracy w ramach stworzonego przez Putina i jego „Drużynę” systemu władzy. Rozstrzygnięcie będzie musiało nastąpić w najbliższych miesiącach, w każdym razie przed marcem przyszłego roku, gdy będzie musiał się dokonać wybór nowego prezydenta Rosji. Trwa wiec wyścig z czasem. Nawet jeśli Putin liczy, że zwycięstwo z Ukrainą spowoduje zamieszanie polityczne związane z kampanią wyborczą w Stanach Zjednoczonych, to ze względu na wewnątrzpolityczny zegar w Rosji nie będzie miał tyle czasu, aby móc je ewentualnie zdyskontować na swoją korzyść. Dla Putina wojna zakończyła się fiaskiem i trwa już za długo. Im dłużej zaś trwa, tym bardziej degraduje się jego autorytet. Ten obrót wydarzeń nie musi napawać troską wszystkich uczestników procesów politycznych w Rosji. Zwłaszcza tych zainteresowanych zmianą politycznych reguł, jeśli nie przywództwa.

pism.pl


Większość liderów świata arabskiego uznaje Hamas za przedłużenie destabilizujących wpływów Iranu na Bliskim Wschodzie, ale jednocześnie sprzyja aspiracjom państwowym Palestyńczyków. Podejście to znalazło odzwierciedlenie w ich reakcjach na wydarzenia. Jedynymi państwami regionu, które jednoznacznie potępiły atak Hamasu (dopiero, gdy pojawiły się detale dotyczące losów ofiar), były Zjednoczone Emiraty Arabskie i Bahrajn. W pozostałych przypadkach krytyka ograniczyła się do wyrażenia sprzeciwu wobec ataków na cywilów. Towarzyszyło jej jednak podkreślenie, że obie strony powinny przestrzegać prawa międzynarodowego, krytyka oblężenia Gazy, wskazywanie na trwające od lat izraelskie prowokacje oraz nawoływania do wdrożenia rozwiązania dwupaństwowego, by trwale zakończyć konflikt.

Najmniej krytyczne wobec Hamasu (nie licząc gloryfikującego go stanowiska reżimu syryjskiego) były władze Algierii i Kataru, które opisują atak jako efekt wieloletnich naruszeń praw Palestyńczyków przez Izrael i konsekwencję braku perspektyw zakończenia okupacji Palestyny.

Egipskie władze prowadziły rozmowy na temat możliwości zakończenia eskalacji z regionalnymi przywódcami, w tym prezydentem Palestyny Mahmudem Abbasem, administracją USA i sekretarzem generalnym ONZ. W związku z całkowitym zamknięciem granicy między Strefą Gazy a Izraelem Egipt będzie miał ponadto kluczowe znaczenie dla przekazania ludności Gazy koniecznej pomocy humanitarnej, żywności i wody. Dokonane przez Izrael bombardowania palestyńskiej strony przejścia granicznego w Rafah uniemożliwiły jednak przekazanie przygotowanego przez Egipt we współpracy z Jordanią konwoju, m.in. ze sprzętem medycznym, lekami i żywnością. Podczas rozmów doradcy ds. bezpieczeństwa narodowego Jake’a Sullivana z przedstawicielami Egiptu i Izraela Egipt odrzucił możliwość otwarcia granic dla uchodźców z Gazy mimo nacisków USA, podkreślając, że mogłoby to zagrozić prawu Palestyńczyków do zachowania swojej ziemi. Przywódcy Egiptu postrzegają ponadto potencjalny napływ uchodźców z Gazy jako zagrożenie dla bezpieczeństwa narodowego.

Wraz ze wzrostem liczby ofiar oblężenia Gazy rośnie ryzyko, że wspierany przez Iran libański Hezbollah dołączy do walk przeciwko Izraelowi, by utrzymać wizerunek głównego aktora tzw. osi oporu wobec Izraela. Szanse na to zwiększy też zapowiadana lądowa inwazja Izraela na Strefę Gazy. Przemawia za tym także wzrost napięć na południowej granicy Libanu w ostatnich miesiącach. Kryzys polityczny i gospodarczy w Libanie wpłynął jednocześnie na spadek poparcia dla Hezbollahu, a rozprzestrzenienie się walk na terytorium tego państwa mogłoby wpłynąć na izolację ugrupowania na wewnętrznej scenie politycznej.

By ograniczyć ryzyko ataku ze strony Hezbollahu, Izrael zbombardował lotniska w Damaszku i Aleppo, skąd docierały dostawy irańskiej broni. Utrudni to także potencjalne działania innych wspieranych przez Iran milicji operujących w Syrii, szczególnie w świetle doniesień o rosnącej obecności bojowników i sił reżimu Asada w pobliżu wzgórz Golan.

Wzrosło także napięcie w Jordanii, gdzie co najmniej 50% społeczeństwa ma palestyńskie korzenie. Relacje z Izraelem pogarszały się od czasu, gdy władzę przejęły tam skrajnie prawicowe partie nawołujące m.in. do wyburzenia meczetów w Jerozolimie, nad którymi pieczę sprawuje jordańska rodzina królewska. 13 października w Ammanie miały miejsce propalestyńskie demonstracje, które zgromadziły tysiące osób.

Katar, który ma bliskie relacje z Hamasem, zaangażował się w mediacje na temat wymiany więźniów, jednak dotychczas Izrael odrzuca możliwość negocjacji z Hamasem. Monarchia zgodziła się też zablokować 6 mld dol., które miały zostać uwolnione dla Iranu w związku z wymianą więźniów z USA. Ma to jej pozwolić utrzymać neutralny wizerunek, a co za tym idzie – zwiększyć szansę na odegranie istotnej roli w mediacjach dotyczących rozwiązania konfliktu.

Arabia Saudyjska także usiłuje włączyć się w mediacje. Jej priorytetem jest uniknięcie zmonopolizowania kwestii palestyńskiej przez Iran. Dlatego w swoim stanowisku odniosła się do izraelskiej okupacji jako przyczyny ataku Hamasu, a cztery dni po ataku Muhammad bin Salman, książę koronny Arabii Saudyjskiej, odbył blisko godzinną rozmowę z prezydentem Iranu Ibrahimem Raisim.

Prezydent Emiratów Muhammad bin Zaid rozmawiał m.in. z prezydentem Egiptu i premier Włoch Giorgią Meloni, by podkreślić potrzebę działań dyplomatycznych na rzecz deeskalacji w Gazie. ZEA – dzięki rozwijającym się relacjom z Izraelem, a także jednoznacznie krytycznej polityce wobec organizacji islamistycznych – są tym państwem arabskim, które może być postrzegane przez Izrael jako najmniej stronnicze. Stanowiska zarówno Hamasu, jak i Izraela wskazują jednak, że dotychczas nie ma przestrzeni na rozmowy o zawieszeniu broni.

pism.pl