czwartek, 20 października 2022


7 października Departament Handlu USA wprowadził nowy pakiet przepisów regulujących eksport określonych rodzajów procesorów i środków do ich produkcji do Chińskiej Republiki Ludowej (ChRL). Ma on wchodzić w życie stopniowo, do 21 października br. Rozszerzono w nim znacząco katalog zaawansowanych półprzewodników objętych licencjonowaniem, zarówno tych, których produkcja ma miejsce w USA, jak i wytwarzanych przez używające technologii amerykańskich firmy w państwach trzecich. W sposób kompleksowy uregulowano też kwestie eksportu narzędzi (maszyn i oprogramowania) na potrzeby produkcji zlokalizowanej w ChRL, a także współpracy z chińskimi podmiotami wytwarzającymi aparaturę tego typu. Prawo zawiera również nakaz uzyskania przez osoby posiadające status „U.S. persons” (m.in. obywateli i rezydentów) licencji, jeśli zamierzają one „wspierać rozwój lub produkować” w ChRL określone rodzaje procesorów. Restrykcje dotyczą m.in. zaawansowanych typów pamięci DRAM i NAND oraz półprzewodników o wielkości tranzystora poniżej 14–16 nanometrów, a więc używanych do projektowania sztucznej inteligencji, w superkomputerach, nowoczesnych systemach uzbrojenia, ale i w najnowocześniejszej elektronice użytkowej.

Wobec podmiotów chińskich wdrożona została zasada „domyślnej odmowy” przyznania licencji, a ponadto o 31 tamtejszych firm poszerzono listę „niezweryfikowanych podmiotów”, które – o ile nie podejmą współpracy z rządem USA – mogą zostać całkowicie odcięte od amerykańskich technologii. Wprowadzenie obostrzeń wywołało natychmiastową destabilizację działalności należących do podmiotów z ChRL fabryk procesorów, zależnych od dostawców sprzętu oraz pracowników ze Stanów Zjednoczonych.

Wedle nowego prawa rozpatrywane będą natomiast wnioski o licencje dla międzynarodowych firm wytwarzających procesory w ChRL, szczególnie z przeznaczeniem na rynki zagraniczne. W zamyśle amerykańskiego ustawodawcy ma to zapobiec znaczącej destabilizacji funkcjonowania globalnych łańcuchów dostaw. Czasowe licencje (zwykle na okres jednego roku) na dalsze wykorzystanie amerykańskiej aparatury w Chinach uzyskały m.in. tajwański potentat TSMC oraz koreańskie przedsiębiorstwo SK hynix, które nie zgłaszają istotnych zakłóceń swej działalności w ChRL. Według Departamentu Handlu USA Waszyngton koordynował wprowadzenie prawa z kluczowymi sojusznikami.

Komentarz

Przyjęty pakiet należy uznać za jeden z najmocniejszych ciosów wymierzonych w Chiny od początku chińsko-amerykańskiej wojny handlowej, od kilku lat coraz silniej skupiającej się na dziedzinie zaawansowanych technologii. USA w sposób systemowy odcinają chiński sektor półprzewodników od najbardziej zaawansowanych amerykańskich procesorów, narzędzi ich projektowania, niezbędnego know-how i oprogramowania, a także od dostępu do amerykańskich i kształconych w USA specjalistów. Prawo wprowadzone przez administrację Joego Bidena rozszerza i systematyzuje działania wymierzone w chiński sektor półprzewodników, podejmowane konsekwentnie przez Waszyngton od czasów rządów Donalda Trumpa, ale dotyczące wówczas najczęściej jedynie poszczególnych firm lub produktów.

Decyzja Stanów Zjednoczonych jest istotnym krokiem w ich polityce odłączenia (decoupling) chińskiego ekosystemu technologicznego od państw rozwiniętych. Na podobne efekty nakierowany jest m.in. wprowadzony w sierpniu amerykański program przebudowy globalnego sektora procesorów „CHIPS and Science Act of 2022”. Ma on na celu m.in. doprowadzenie do przeniesienia fabryk procesorów z Azji do USA, przy szczególnym osłabieniu pozycji chińskiej (m.in. korporacje wytwarzające półprzewodniki w Chinach nie będą miały dostępu do amerykańskich subsydiów).

Pierwsze efekty gospodarcze nowych restrykcji widoczne były niemal natychmiast po ich wdrożeniu, gdy działalność części chińskich firm została sparaliżowana. Obostrzenia spowodowały również spadki cen akcji czołowych spółek sektora półprzewodników na tamtejszych giełdach, a także azjatyckich dostawców eksportujących do ChRL. Współpracę z kontrahentami z Chin zawiesiło szereg specjalistycznych przedsiębiorstw wytwarzających i serwisujących narzędzia do wytwarzania półprzewodników, w tym amerykańskie Applied Materials, KLA Corporation i Lam Research czy ulokowane w USA oddziały holenderskiego ASML. W trybie natychmiastowym, „do czasu określenia wpływu sankcji”, wycofały one swoich techników z chińskich fabryk oraz wstrzymały dostawy maszyn oraz wszelkie kontakty z klientami z ChRL. Wedle doniesień chińskich portali branżowych restrykcje doprowadziły do fali zwolnień wśród menedżerów i badaczy posiadających obywatelstwo USA (najczęściej pochodzenia chińskiego lub tajwańskiego). Zaczęło się to przekładać na zaburzenia w funkcjonowaniu łańcuchów dostaw, m.in. amerykański Apple zawiesił plany wykorzystania półprzewodników NAND produkcji chińskiej firmy Yangtze Memory Technologies. Ostateczne efekty obostrzeń ujawniać się będą na przestrzeni kolejnych kilku miesięcy. Rysujący się konsensus ekspertów sektora mówi jednak o spodziewanym drastycznym załamaniu chińskiej branży produkcji półprzewodników najnowszej generacji, przynajmniej w krótkim okresie.

Odpowiedź ChRL na działania Waszyngtonu pozostaje jak dotąd bardzo ograniczona, niemniej należy się spodziewać ostrzejszej reakcji Pekinu. Nowe restrykcje ogłoszone zostały – być może z premedytacją – na kilka dni przed historycznym XX Zjazdem Komunistycznej Partii Chin, całkowicie skupiającym uwagę kierownictwa ChRL na polityce wewnętrznej. Chińskie stowarzyszenia produkcji półprzewodników oraz Ministerstwo Spraw Zagranicznych oskarżają w swoich komunikatach USA o „dyskryminację” i nadmierną „sekurytyzację” sektora oraz wzywają społeczność międzynarodową do potępienia protekcjonizmu i unilateralizmu Waszyngtonu. Pekin może się starać zachęcać lub przymuszać inne państwa i zagraniczne podmioty (m.in. koreańskie, japońskie, tajwańskie, europejskie) do omijania sankcji, a także do stworzenia niezależnego od Stanów Zjednoczonych łańcucha dostaw do Chin. Może również próbować odcinać podmioty z USA od dostępu do kluczowych dla przemysłu elektronicznego surowców lub szykanować amerykańskich inwestorów obecnych w ChRL.

Można się też spodziewać nasilenia wysiłków Pekinu na rzecz uzyskania autonomii technologicznej w branży procesorów. Nowe restrykcje znacznie jednak poszerzają katalog technologii, które Chiny muszą wypracować samodzielnie. Dotychczas przeznaczyły one na ten cel ok. 100 mld dolarów, a system subsydiów został znacznie rozbudowany po odcięciu w 2020 r. Huawei od amerykańskich technologii, które doprowadziło do drastycznego zachwiania działalności firmy. Wedle szacunków branżowych w 2020 r. w Chinach wytworzono jedynie 16% procesorów wykorzystywanych przez tamtejszą gospodarkę (przy czym za dwie trzecie produkcji odpowiadały ulokowane tam firmy spoza ChRL), podczas gdy zakładany w kluczowych dokumentach państwowych cel to 70% rodzimego udziału do 2025 r. Należy się spodziewać, że w krótkim okresie odsetek ten wręcz spadnie, a co za tym idzie, zależność ChRL od importu półprzewodników z USA i ich sojuszników w Azji Wschodniej zwiększy się. Sprawia to, że Chiny stają się jeszcze bardziej podatne na amerykańskie blokady zewnętrznych dostaw.

osw.waw.pl

Jak zwróciła uwagę prowadząca "Poranek Radia TOK FM Weekend", Pekin zmienił się teraz nie do poznania. Miasta pilnują służby, również ochotnicze. Organizowane są wyrywkowe kontrole. Wprowadzono liczne obostrzenia, w tym także COVID-owe. Ogłoszono, że tylko od końca czerwca władze aresztowały pond 1,4 mln podejrzanych o przestępstwa w całym kraju, po to, "by stworzyć bezpieczne i stabilne środowisko polityczne i społeczne dla zjazdu partii". 

Także zdaniem Adriana Brony, "Pekin zamienił się w ostatnich dniach w twierdzę". A stało się tak głównie z dwóch powodów. - Pierwszym jest obawa o to, że może dojść do incydentu, który by popsuł, co by nie powiedzieć, święto polityczne w Chinach. A tego partia nie chce. Bardzo nie lubi, jeśli się dzieje coś nieprzewidywanego. Musi przecież budować wizerunek sprawnie zarządzanego państwa, w którym wszystko kontroluje - mówił w TOK FM doktorant na Wydziale Studiów Międzynarodowych i Politycznych Uniwersytetu Jagiellońskiego.

Jak dodał, drugim powodem jest pokaz siły. - Wszystko jest po to, by przekazać społeczeństwu, że partia nadal trzyma się mocno i nie zamierza poluzowywać swojej polityki wobec społeczeństwa -  dodał w rozmowie z Anną Piekutowską.

Mimo to na jednym z wiaduktów pojawiły się banery nawołujące do obalenia Xi. Ekspert przyznał, że to duża niespodzianka; a to tym bardziej, że pięć lat temu takich sytuacji nie było. - Teraz jeden z protestujących wywiesił dwa banery, w których krytykował politykę przeciwcovidową i personalnie samego Xi - co jest już nie do pomyślenia w Chinach. Nazwał go dyktatorem i nawoływał do jego ustąpienia - opowiadał gość TOK FM, podkreślając jednak, że to jednostkowy przypadek. Na większości mostów widoczna są banery chwalące Xi i jego myśl ideologiczną.

Przywódca Chin podczas przemówienia zapowiedział m.in. dążenie do "rozwiązania kwestii Tajwanu". - Będziemy dążyć do "pokojowego zjednoczenia" z całkowitą szczerością i wysiłkiem, ale "nigdy nie obiecamy, że wyrzekniemy się użycia siły i zastrzegamy sobie możliwość użycia wszelkich koniecznych środków" - mówił Xi, zaznaczając, że "jest to wymierzone wyłącznie w ingerencje zewnętrznych sił i niewielką liczbę separatystów dążących do niepodległości Tajwanu".

- Nie było zaskoczenia. Nie pojawiła się żadna nowa myśl, idea, polityka. To powtórzenie sloganów, które w ostatnich latach - lub jak w przypadku Tajwanu od dekad - funkcjonują w dyskursie partyjnym -  skomentował Adrian Brona.

Pekin uznaje demokratycznie rządzony Tajwan za część ChRL i dąży do przejęcia nad nim kontroli, ale większość mieszkańców wyspy nie popiera takiego rozwiązania. Co innego Chiny kontynentalne. 

- Fragment o Tajwanie był najdłużej oklaskiwanym ze wszystkich, co dużo mówi o nastrojach panujących w samych Chinach i o tym, jak dużą wagę partia przywiązuje do tego tematu - podkreślił ekspert. 

XX zjazd KPCh potrwa do 22 października i wyłoni też nowy skład najważniejszych organów partii. Oczekuje się, że numerem jeden w partii pozostanie Xi, który według obserwatorów skupił w swoich rękach najwięcej władzy od czasu Mao Zedonga.

W ocenie doktoranta (...), to bardzo prawdopodobny scenariusz. Choć, jak zastrzegł, kiedy Xi zaczynał przygodę na tym stanowisko, nie było to tak oczywiste jak dziś. - Konsensus był taki, że porządzi dziesięć lat. Ale teraz wszystko wskazuje na to, że dostanie i trzecią kadencję w roli sekretarza generalnego - prognozował. 

Czy będzie rządził dożywotnio? Eksperci nie są tutaj zgodni. Części mówi, że tak. Inni z kolei wskazują, że zrezygnuje po kilku latach - namaści na sekretarza generalnego swojego protegowanego, a sam będzie działał zakulisowo.  - Osobiście jestem zdania, że Xi będzie rządził tak długo, jak będzie chciał -  zastrzegł gość TOK FM. 

Według niego stanie się tak dlatego, że Xi skoncentrował już partię na sobie, a dodatkowo stworzył wiele mechanizmów, za pomocą których kontroluje KPCh.

- Czasami zwraca się uwagę, że ma 69 lat i nie może wiecznie rządzić, ale przecież po drugiej stronie oceanu jest Joe Biden o dekadę starszy. Skoro Biden może być prezydentem, to Xi może spokojnie być sekretarzem generalnym, kolejną dekadę - dopowiedział w rozmowie z Anną Piekutowską.

Zdaniem eksperta w najbliższych latach Xi nadal może dążyć do tego, by jeszcze bardziej umocnić swoją władzę. Jak wskazał, w grę mogłaby wchodzić np. likwidacja stałego komitetu - organu siedmioosobowego, ponad biurem politycznym. Gdyby tak się stało, to Xi podejmowałby już osobiście wszystkie decyzje. Ale, jak zastrzegł, jak na razie nie widać zapowiedzi takich zmian.

- Co to umacnianie jednowładzy oznacza dla przyszłości?  - dopytywała prowadząca.

- Usztywnienie polityki chińskiej - odpowiedział krótko ekspert UJ. Wskazał przy tym na rosnący od lat etatyzm, agresywną politykę wobec sąsiadów i innych państw, a także represyjnie traktowane mniejszości religijnych i etnicznych.  

- Jeśli Xi umocni władzę i będzie realizował swój program, możemy się spodziewać, że Chiny będą coraz szybciej szły w kierunku czystego, podręcznikowego totalitaryzmu - podsumował w TOK FM.

tokfm.pl

Administracja Joe Bidena nałożyła kolejne ograniczenia na sprzedaż niektórych zaawansowanych chipów komputerowych do Chin i Rosji. Ma to zahamować postępy rywali w zakresie obliczeń o wysokiej wydajności (HPC) i sztucznej inteligencji (AI).

Producenci chipów z Doliny Krzemowej Nvidia i AMD, których obejmie zarządzenie podkreślili, podał „New York Times”, że restrykcje dotyczą m.in wysokiej klasy procesorów graficznych wykorzystywanych w superkomputerach i operacjach opartych na sztucznej inteligencji. Produkty te w ostatniej dekadzie znalazły szerokie zastosowanie w największych superkomputerach wykorzystywanych przez naukowców i firmy internetowe np. do rozpoznawania mowy i identyfikacji twarzy na wideo.

Superkomputery służą np. potrzebom związanym z rozwojem broni i gromadzeniu danych wywiadowczych. Chiny stosują je też w inwigilacji mniejszości muzułmańskich.

– Jest to część zimnej wojny między Chinami a USA o prymat w zaawansowanych technologiach. Administracja Bidena, podobnie jak wcześniej Trumpa, stara się o ograniczenie dostępu firm, jak chiński Huawei, do zaawansowanych chipów i zagranicznej produkcji półprzewodników – podkreślił „NYT”. Jak dodał, Chiny zaprojektowały wiele chipów samodzielnie. W produkcji najbardziej zaawansowanych modeli polegają jednak na tajwańskich fabrykach.

Największy producent procesorów graficznych, Nvidia, przyznała, że będzie się musiała teraz ubiegać u władz federalnych o licencje eksportowe na sprzedaż dwóch wysokiej klasy chipów używanych w systemach serwerowych w centrach danych. Wymóg wiąże się z obawami Waszyngtonu że, Chinom i Rosji produkty te posłużą w realizacji celów militarnych. Nvidia ma wielu klientów tylko w pierwszym z tych krajów. Jak przyznała, ograniczenia wpłyną na biznes, który w ostatnim kwartale fiskalnym wygenerował ok. 400 mln dolarów przychodów. Według AMD restrykcje mogą zmniejszyć sprzedaż jednego z produktów wysokiej klasy firmy do Chin i Rosji. Nie sądzi jednak, że ograniczenia dotkną ją w dużej mierze. Jak komentował rzecznik chińskiego MSZ, działania Waszyngtonu są „typowe dla naukowego i technologicznego hegemonizmu”.

PAP

12 sierpnia Biuro ds. Przemysłu i Bezpieczeństwa Departamentu Handlu USA wydało rozporządzenie dotyczące zakazu eksportu czterech technologii umożliwiających produkcję półprzewodników i silników do turbin gazowych. Wśród tych technologii znajduje się oprogramowanie pomagające w projektowaniu m.in. chipów (ang. EDA - electronic design automation). Krok ten został uznany przez media w Chinach za „cios wymierzony w chiński sektor chipów”. Jednocześnie zakaz ten obejmuje oprogramowanie pozwalające projektować najnowocześniejsze chipy o wielkości 3 nm, których to firmy Państwa Środka nie mają jeszcze w swojej ofercie.

Globalny rynek oprogramowania EDA według danych Grand View Research wyniósł w 2021 r. 10,2 mld dolarów, a do 2030 r. spodziewany wzrost wyniesie ok. 9 proc. Ponad połowę rynku stanowi oprogramowanie do projektowania mikroprocesorów. Jak wynika z analizy przeprowadzonej przez wyspecjalizowaną w badaniach rynku wysokich technologii tajwańską firmę TrendForce, wśród największych przedsiębiorstw z tej branży dwa pierwsze miejsca zajmują  firmy z USA, takie jak Synopsys i Cadence. Łącznie posiadają one ponad 60 proc. udziałów w rynku. Trzecie miejsce zajmuje niemiecki Siemens z 13 proc. udziałów.

Chińskie władze w założeniach Narodowego Głównego Projektu Nauki i Technologii w okresie od 2008 r. do 2020 r. uznały rozwój oprogramowania EDA za jeden z priorytetowych celów. Podobne zapisy znajdują się w wytycznych czternastego Planu Pięcioletniego na okres 2021-2025. Obecnie Chiny posiadają ok. 30 firm produkujących tego typu oprogramowanie. Do największych z nich należą Semitronix, Empyrean Technology czy Primarius Technologies. Jednak żadna z nich nie jest w stanie opracować oprogramowania umożliwiającego projektowanie chipów mniejszych niż 5 nm.

Dodatkowo udział lokalnych firm zajmujących się produkcją rozwiązań EDA na chińskim rynku stanowi jedynie 10 proc. jego wartości. Prof. Fu Wei z Uniwersytetu Tsinghua twierdzi, że „droga do pełnej niezależności Chin jest jeszcze bardzo długa i wymaga wspólnego wysiłku”. Potwierdzenie tych słów można znaleźć w danych ICWise, firmy zajmującej się analizą chińskiej branży elektroniki i półprzewodników, według których w całych Chinach oprogramowaniem EDA zajmuje się  grupa 3 tys. inżynierów, podczas gdy tylko w amerykańskim Synapsie pracuje 13 tys. specjalistów.
 
wnp.pl

Po tym jak południowokoreański sąd najwyższy zezwolił na zajmowanie własności japońskich firm na poczet wypłaty odszkodowań dla robotników przymusowych z okresu II wojny światowej, Tokio wprowadziło ograniczenia w eksporcie chemikaliów kluczowych dla produkcji półprzewodników, pamięci półprzewodnikowych i ekranów dotykowych. Japonia dostarcza ok. 90% światowej produkcji poliamidów i ok 70% fluorowodoru. Z kolei południowokoreańskie Samsung i SK Hynix pokrywają ponad 60% globalnego zapotrzebowania na wykorzystywane w telefonach pamięci DRAM i NAND flash, a także ponad 90% ekranów OLED. 

Potencjalnie zagrożony jest więc łańcuch dostaw surowców i części niezbędnych do produkcji elektroniki. Podzespoły południowokoreańskich firm są wykorzystywane przez globalne koncerny jak Apple czy Huawei. Opóźnienia w dostawach i wzrost kosztów produkcji odbiją się na klientach, którzy będą musieli zapłacić więcej za nowe smartfony. Pierwsze symptomy spowolnienia dostaw są już widoczne. Południowokoreański urząd celny poinformował, że w ciągu pierwszych 20 dni sierpnia eksport Republiki Korei zmalał o 13%, a sprzedaż półprzewodników zmalała aż o 30%. 

Pewnym rozwiązaniem jest reorganizacja łańcucha dostaw i znalezienie nowych dostawców. Korea prowadzi już rozmowy w tej sprawie z firmami chemicznymi z Chin, USA, Kanady i Belgii. Będzie to jednak niezwykle trudne, zważywszy na bliską monopolu pozycję japońskich producentów. Ostrożne szacunki mówią, że wdrożenie nowych dostawców i zastąpienie przez nich Japończyków zajmie od trzech do czterech lat. 

Koreańczycy usiłują podejmować środki odwetowe w postaci bojkotu konsumenckiego japońskich zabawek, czy kociej karmy. Z kolei rząd w Seulu ogranicza eksport “dóbr strategicznych”, takich jak produkty związane z branżą zbrojeniową i kluczowych maszyn. Jest to jednak trudne zważywszy na sięgający w ubiegłym roku 24 mld USD deficyt Korei Południowej w handlu z Japonią, spowodowany sprowadzaniem produktów niezbędnych dla przemysłu. Nakłada się na to jeszcze mocna pozycja japońskich firm na rynku lokalnym, będąca efektem dużych inwestycji bezpośrednich, pożyczek i pomocy rozwojowej. Od chwili normalizacji dwustronnych stosunków w roku 1965 Japonia wpompowała w południowokoreańską gospodarkę setki milionów dolarów, traktując to jako formę zadośćuczynienia za lata okupacji.

Konflikt handlowy przypada w fatalnym dla Samsunga momencie. Światowy lider produkcji smartfonów zaplanował na wrzesień wprowadzenie do sprzedaży modeli Galaxy Note 10 i Galaxy Fold, pierwszego telefonu ze zginającym się ekranem. Firma twierdzi, że przygotowała zapasy niezbędnych surowców produkcyjnych, a także stara się dostosować harmonogram produkcji do zmienionych warunków. Mimo tego nie wiadomo, w jaki sposób działania podejmowane przez stronę japońską odbiją się na dostawach obu modeli smartfonów.
 
wnp.pl