piątek, 26 stycznia 2024



Wygląda na to, że siły rosyjskie przygotowują się do przebicia się przez Awdijewkę, po tym jak nie udało im się otoczyć osady. Siły rosyjskie skupiły - ostatnio - działania ofensywne na południowej dzielnicy mieszkalnej Awdijwki i osiągnęły tam marginalne zyski. Siły rosyjskie w dalszym ciągu atakują północną i południową flankę Awdijiwki, ale w tempie znacznie niższym niż początkowe fale rosyjskich ataków zmechanizowanych na flanki Awdijwki jesienią 2023 roku. Ogólne tempo rosyjskich działań ofensywnych sugeruje, że rosyjskie siły zbrojne nadały priorytet walce przez Awdijiwę, przecznica po przecznicy od południowej dzielnicy mieszkalnej miasta, zamiast próbować dalej okrążać osadę od południowego zachodu lub północy, gdzie siły rosyjskie osiągnęły jedynie ograniczone zyski. Siły rosyjskie mogą próbować odtworzyć wyniszczające frontalne ataki lekkiej piechoty, aby osiągnąć zyski taktyczne za pomocą brutalnej siły, tak jak zrobiły to podczas bitwy pod Bachmutem, po przekroczeniu granic miasta. Maksym Morozow z Ministerstwa Spraw Wewnętrznych Ukrainy oświadczył 25 stycznia, że ​​siły rosyjskie zgromadziły w pobliżu Awdijki 40.000 żołnierzy i przygotowują się do zintensyfikowania działań ofensywnych przeciwko miastu. Nie jest jasne, czy tempo rosyjskiego natarcia w Awdijiwce znacząco wzrośnie. Przyszłe walki w mieście będą prawdopodobnie przypominać niedawne przypadki działań wojennych we wschodniej Ukrainie, podczas których siły rosyjskie przeprowadzały wyniszczające ataki w celu uzyskania marginalnych korzyści. Hipotetyczna utrata Awdijki przez Ukrainę nie zagroziłaby zachwianiem obrony Ukrainy obwodu donieckiego, nawet jeśli siłom rosyjskim w końcu uda się w nadchodzących miesiącach dokonać kosztownych zdobyczy taktycznych w mieście.

(...)

24 stycznia Bloomberg poinformował, że niedobory siły roboczej w Rosji spowodowały wzrost płac w sektorze prywatnym na tyle, że mogą konkurować ze stosunkowo lukratywnymi pensjami w wojsku, co prawdopodobnie sprawi, że służba wojskowa stanie się jeszcze mniej atrakcyjna dla obywateli Rosji. Bloomberg podał, że płace rosyjskich cywilów wzrosły w 2023 r. od 8 do 20 procent, oraz że rosyjscy wykwalifikowani i półwykwalifikowani pracownicy mogą teraz wybierać stanowiska w sektorze cywilnym z pensjami porównywalnymi z pensjami wojskowymi lub wyższymi. 24 grudnia 2023 roku powiązana z Kremlem placówka Izwiestia podała, że ​​dane Rosyjskiej Federalnej Państwowej Służby Statystycznej (Rosstat) i Instytutu Ekonomii Rosyjskiej Akademii Nauk wskazują, że niedobór siły roboczej w Rosji w 2023 r. wyniósł około 4,8 mln osób, a ISW oceniano wówczas, że niedobory siły roboczej w Rosji prawdopodobnie w dalszym ciągu będą zaostrzać konkurencyjne wysiłki Kremla, mające na celu zwiększenie rosyjskiej produkcji gospodarczej i generowanie nowych sił. ISW oceniło wcześniej, że Rosja w dalszym ciągu boryka się z niedoborami zarówno wykwalifikowanej, jak i niewykwalifikowanej siły roboczej, co dodatkowo pogłębia niekonsekwentna retoryka Kremla wobec Rosjan, którzy uciekli z Rosji z powodu wojny i pracowników migrujących do Rosji. 

(...)

25 stycznia prezydent Rosji Władimir Putin demonstracyjnie udał się do Kaliningradu w związku z niedawnymi wysiłkami Kremla mającymi na celu ustalenie warunków informacyjnych na wypadek przyszłej rosyjskiej agresji na kraje bałtyckie. Putin w szczególności potępił „sąsiadów” Rosji, którzy usuwają radzieckie pomniki II wojny światowej i pomniki poświęcone XIX-wiecznemu rosyjskiemu poecie Aleksandrowi Puszkinowi i zauważył, że te usunięcia świadczą o „oszałamiającej ignorancji” mającej złe konsekwencje. Rzecznik Kremla Dmitrij Pieskow stwierdził, że wizyta Putina w Kaliningradzie i jego wizyta w Bałtyckim Uniwersytecie Federalnym im. Kanta nie są wiadomością dla NATO, ale raczej częścią wykonywania przez Putina swojej pracy. 

understandingwar.org


Jarosław Kaczyński znowu wyrwał się na sejmową mównicę "bez żadnego trybu" i znowu marszałek Hołownia do tego dopuścił. Ze strony Hołowni to chyba taktyka, która ma nie pozwolić na twierdzenia, że głos szefa największej sejmowej partii jest w jakikolwiek sposób blokowany. Prezes z kolei żadnej taktyki chyba nie ma i po prostu wyrzuca z siebie to, co nagle przyjdzie mu do głowy. Tym razem "odpalił" go Michał Kołodziejczak, który z mównicy sejmowej zarzucił PiS-owi kompletną bierność w sprawach rolnictwa w czasie, kiedy rządzili. Prezes wyszedł i najpierw, uderzając w pulpit, uciszał zirytowany salę, a potem wygłosił:

— Po tych ośmiu latach waszych rządów, to naprawdę i 20 nie starczy, żeby ten potworny bałagan, żeby tu gorszych słów nie użyć, naprawić. I pan, młody człowieku, powinien o tym pamiętać — wyhuczał prezes z mównicy (jak później mówił potem Donald Tusk w ławach poselskich prezes nie użył słów "młody człowiek" tylko "gówniarz") i opuścił salę plenarną Sejmu.

Opuścił ją wyłącznie po to, żeby w bojowym nastroju spotkać się z dziennikarzami. Tu powiedział wszystko, co mu leżało na sercu. Było zatem o tym, że Mariusz Kamiński był w więzieniu torturowany i że to polecenie musiało zapaść na samej górze, czyli Donald Tusk podjął decyzję. Zapewne osobiście premier rozważał jaką metodą ma być dokarmiany więzień odmawiający przyjmowania pokarmów. Politycy PiS rzucili się tłumaczyć, że Europejski Trybunał Praw Człowieka uznał, że "intubacja" przez nos to tortury. Przy okazji pomylili intubację z założeniem sondy, a to dwie różne procedury, ale co ciekawe powołali się na orzeczenie, które dotyczyło sprawy o spowodowanie u zatrzymanego wymiotów, aby odzyskać przemycane przez niego w żołądku narkotyki. Nie chodziło o sondy służące do odżywiania, które na przykład powszechnie stosuje się w szpitalach. Rzeczywiście w przypadku rozpatrywanym przez Trybunał środki podane zostały przez nos, ale chodziło o to, że nie można przeprowadzić procedury medycznej w celu uzyskania dowodów i o to jaki przymus zastosowano. Ale skoro prezes mówi "tortury", to trzeba iść w tortury.

Dalej były także zbrodnie. Ponieważ do tego fragmentu wypowiedzi prezesa odniósł się Szymon Hołownia, pytając retorycznie, czy za zbrodnię nie powinien zostać rozstrzelany, to natychmiast posłowie PiS pospieszyli z tłumaczeniem, że "zbrodnią jest czyn zabroniony zagrożony karą pozbawienia wolności na czas nie krótszy od lat trzech albo karą surowszą".

Ale — co ciekawe ten fragment pomijają nie tylko posłowie PiS, ale także prawicowe media — prezes zaczął opowiadać o tym, jak gestapo torturowało jego wuja, który dożył mimo wszystko 90. lat. Zdaje się, że porównanie polskiego więzienia do katowni gestapo to nawet dla członków PiS karkołomna intelektualnie historia i wolą zwyczajnie udawać, że te słowa nie padły.

Dalej zaczynają się już polityczne dywagacje prezesa Kaczyńskiego, które — niestety dla partii — przerodzą się w polityczne strategie Prawa i Sprawiedliwości. Prezes wymyślił, że sytuacja jest tak poważna, że konieczne są wcześniejsze wybory. Natychmiast. Rząd musi ustąpić, wybrany zostanie nowy, przejściowy gabinet i rozpisane zostaną wcześniejsze wybory. Problem prezesa polega na tym, że Donald Tusk nie wygląda na człowieka, który chciałby słuchać poleceń prezesa Kaczyńskiego i raczej nie zamierza podać swojego rządu do dymisji na jego życzenie.

onet.pl


Amerykańskie instalacje wysłały w świat w zeszłym roku 92 mln ton LNG, a USA stały się tym samym największym eksporterem skroplonego gazu na świecie, wyprzedzając Katar i Australię. Największymi eksporterami okazali się Cheniere, Freeport LNG i Venture Global. I to ta ostatnia firma stała się adresatem najpierw szeregu pretensji, a potem i pozwów do arbitrażu ze strony odbiorców. 

Zarzucają oni amerykańskie firmie bardzo, ale to bardzo nieładne praktyki z wykorzystaniem force majeure, czyli siły wyższej. To nie pierwszy taki przypadek w historii handlu LNG i aby lepiej go opisać, cofniemy się do 2021 roku. Rosja, zabezpieczając sobie – we własnym mniemaniu – tyły przed napaścią na Ukrainę i prąc do uruchomienia Nord Stream 2, zaczęła dostarczać gaz europejskim odbiorcom nie z rurociągów, ale z magazynów zlokalizowanych w UE. Pozornie wszystko było w porządku, wolumen dostaw się zgadzał, ale manewr był czytelny – zimą Europa miała zależeć od bieżących dostaw, a nie od gromadzonych zapasów.

W rezultacie ceny na rynku zaczęły rosnąć, a wiele państw zaczęło poszukiwać dodatkowych dostaw LNG na już, czyli na rynku spot. Skroplony gaz stał się towarem, za który odbiorcy byli gotowi płacić niemal dowolną cenę ze względu na rosnące ryzyko wojny na Ukrainie. Znaleźli się więc tacy, co postanowili na tym dodatkowo zarobić. 

Taką właśnie historię opisał kilka tygodni temu po długim dziennikarskim śledztwie Bloomberg. Otóż w 2021 roku szefostwo jednego z czołowych światowych traderów – firmy Gunvor poleciło szukać okazji. Po przeglądzie kontraktów Gunvor znalazł ofiarę na tyle słabą, by nie spodziewać się z jej strony jakichś większych problemów. Padło na Pakistan, kraj biedny, niestabilny, o niskiej wiarygodności finansowej, będący jednocześnie sporym, acz niezbyt znaczącym odbiorcą LNG (ale spokojnie, o drugim kraju na „P” – Polsce – piszemy nieco dalej).

Tak się składało, że pakistańska gospodarka jest mocno uzależniona od gazu. To największe źródło energii pierwotnej, paliwo do elektrowni i dla przemysłu, a jako CNG najpopularniejszy napęd pojazdów. Budowa dwóch terminali i import LNG pozwoliło w ubiegłej dekadzie nieco rozruszać pakistańską gospodarkę.

Gunvor miał jednak stwierdzić, że kontraktowa ochrona odbiorcy jest na tyle słaba, iż gra jest warta świeczki, czyli dodatkowej gotówki. W efekcie, kiedy w lutym 2022 roku wojna rzeczywiście wybuchła, a ceny gazu wystrzeliły, Gunvor zerwał kontrakt, twierdząc, że Pakistan nie zapłacił całości należności.

Pięć ładunków dla Islamabadu poszło na spocie. Według Bloomberga, cena kontraktowa dla Pakistanu wynosiła około 200 mln dolarów, a Gunvor na spocie dostał za ten gaz 600 mln. I być może nawet zapłacił Pakistańczykom jakąś umowną karę. Gunvor za 2021 rok zaraportował 726 mln dolarów czystego zysku, twierdząc, że to głównie dzięki handlowi LNG. A w 2022 – kwota wzrosła do 2,36 miliarda. 

Traderska firma oczywiście zaprzecza, tłumacząc się po prostu awariami terminali LNG. Tyle, że nie jest w stanie wykazać, że gaz z tych terminali miał trafić do Pakistanu.  

Tropy wiodą także do włoskiego ENI, które także nie dostarczyło Pakistanowi gazu. I także zaprzecza, że postanowiło zarobić na boku kosztem słabego i biednego.

Pakistan pozwał obie firmy do arbitrażu w Londynie, nie zmienia to jednak faktu, że decyzje traderów zepchnęły 240-milionowy kraj praktycznie z powrotem do przysłowiowego średniowiecza. Co prawda import LNG jedynie domykał popyt na gaz w Pakistanie, ale wystarczyło  to by stanęły fabryki, cieszących się renomą na świecie, tekstyliów, a momentami i gazowe elektrownie. Brakowało prądu i paliwa (CNG!) do samochodów i autobusów. O nawozach nie wspominając. 

Pakistan miał kontrakt z Qatargasem, i podpisał z Katarczykami kolejny. Katar  wywiązywał się ze swoich zobowiązań, ale gazu cały czas brakowało i brakuje. Przez 2023 rok władze w Islamabadzie desperacko próbowały dokupić LNG, rozpisując przetargi. Po czym je anuluowały, bo nie zgłaszał się nikt chętny. Gazu cały czas brakuje, fabryki stoją zamknięte.

Wiele wskazuje, że na podobny pomysł co traderzy z Gunvora wpadli Amerykanie z firmy Venture Global – w zeszłym roku trzeciego co do wielkości eksportera LNG z USA. Pod koniec marca 2023 roku VG ogłosiło force majeure dla kończonego terminala skraplającego Calcasieu Pass. Na czym siła wyższa miała polegać? Na opóźnieniu w oddaniu terminala do eksploatacji z powodu jakichś tam problemów z zasilającą go elektrownią. Terminal miał ruszyć najpierw w 2021, potem w 2022, a w końcu w I kwartale 2023. Force majeure zwiększało opóźnienie o rok. Mało tego, we wrześniu VG ogłosiło kolejną siłę wyższą, trwającą do końca 2024! Firma miała całą masę długoterminowych kontraktów z wieloma klientami. Problem w tym, że były zawierane parę lat wcześniej i ceny w nich z pewnością nie odzwierciedlały obecnej sytuacji. 

Pierwszy nie wytrzymał włoski Edison, już w maju 2023 składając pozew do arbitrażu przeciwko VG. Włosi zarzucili amerykańskiej firmie, że pod płaszczykiem siły wyższej wobec długoterminowych kontraktów, leje gaz do tankowców i sprzedaje go na spocie z sowitym przebiciem. Edison uruchomił lawinę, bo w ślady Włochów poszli inni duzi klienci: Shell, BP, Repsol czy Sinopec. Jesienią zeszłego roku posypały się pozwy do arbitrażów oraz skargi do Komisji Europejskiej i amerykańskiego regulatora FERC. 

Co ciekawe, z danych amerykańskiego Departamentu Energii ma wynikać, że z Calcasieu Pass w świat popłynęła całą masa skroplonego gazu. W 2022 roku były to 103 metanowce, wiozące ponad 6 mln ton LNG, a do połowy 2023 – kolejnych 78 z 4,75 mln ton. Całkiem nieźle jak na instalację, która oficjalnie jeszcze nie działa, a jest w fazie rozruchu. Biorąc pod uwagę ceny spot, można oszacować, że ekstra zarobek na jednym metanowcu przekraczał 30 mln dolarów!

I tutaj pojawia się polski ślad w całej historii. Otóż w 2023 roku ruszyć miały dostawy gazu od VG dla PGNiG, czyli dziś Orlenu. I nie ruszyły. Orlen oficjalnie nadal milczy, ale nieoficjalnie wiadomo, że koncern także poszedł do arbitrażu, bo Venture Global nie dostarczyło mu 20 ładunków LNG. Co ciekawe, mimo, że pogłoski o zachowaniu VG musiały już obiegać rynek, amerykańska firma zyskiwała następnych klientów, w tym niemieckie SEFE, czyli znacjonalizowany Gazprom Germania.

wysokienapiecie.pl