poniedziałek, 15 lipca 2024



Zakrwawiona twarz byłego prezydenta USA pojawiła się na koszulkach, kubkach, naklejkach a nawet na ubraniach dla psów. Trafiły one do sprzedaży w sklepach internetowych w USA, Chinach oraz Europie zaledwie kilka godzin po zdarzeniu. Najczęściej widnieje na nich zdjęcie wykonane przez fotografa Associated Press Evana Vucciego. Przedstawia ono rannego Trumpa z zaciśniętą pięścią, który schodzi ze sceny otoczony agentami Secret Service. Nad nimi powiewa amerykańska flaga.

Jak powiadomił hongkoński dziennik "South China Morning Post", koszulki z Trumpem pojawiły się w sprzedaży w chińskich sklepach internetowych, m.in. na platformie Taobao, już dwie godziny po ataku.

"Umieściliśmy koszulki w sklepie internetowym, kiedy tylko zobaczyliśmy wiadomość o strzelaninie. Chociaż nie zdążyliśmy jeszcze ich wyprodukować, w ciągu trzech godzin odnotowaliśmy już ponad 2 tys. zamówień z Chin i USA" – powiedziała Li Jinwei, sprzedająca towary na Taobao. Jak dodała, wyprodukowanie koszulki z wizerunkiem Trumpa zajmuje w chińskiej fabryce około pół minuty.

Koszulki pojawiały się także w amerykańskich sklepach. Widnieją na nich zdjęcia Trumpa wykonane podczas zamachu oraz napisy: "Nie możesz zabić Trumpa", "Jeśli zamierzasz podejść do króla, lepiej nie spudłuj", "Strzelanie (do mnie) czyni mnie mocniejszym", "Draśnięty, niewzruszony".

Znani w USA twórcy komediowi Hodge Twins zamieścili na platformie X zdjęcie koszulki z portretem zakrwawionej twarzy byłego prezydenta i napisem "Walcz! Walcz! Walcz!". Zapowiedzieli, że "100 proc. zysków ze sprzedaży tej koszulki zostanie przeznaczonych na kampanię Trumpa".

Na platformie sprzedażowej eBay pojawiły się także egzemplarze gazet "New York Times" i "Los Angeles Times" z niedzieli, gdzie na pierwszych stronach widniało zdjęcie Vucciego. Ich cena to około 100 zł.

Media uznały zdjęcie Vucciego za symboliczne, dopatrując się w nim podobieństwa do historycznego zdjęcia wykonanego w 1945 roku na japońskiej wyspie Iwo Jima. Fotograf wojenny Joe Rosenthal sfotografował wówczas sześciu żołnierzy, którzy wznoszą sztandar na górze Suribachi. Za to zdjęcie otrzymał nagrodę Pulitzera.

Chińskie firmy już przygotowują się do listopadowych wyborów prezydenckich w USA, produkując gadżety promujące obu kandydatów, Trumpa i Joe Bidena. Li Jinwei stwierdziła, że na Taobao jest więcej produktów związanych z Trumpem, gdyż - jej zdaniem - ma on większą szansę na wygraną i cieszy się popularnością wśród chińskich internautów. 

PAP


- AR-15 to taki amerykański kałach. Broń tania, masowa, "made in USA" i modna. Jest jej więc w USA mnóstwo i nie bez powodu tak często jest używana przez różnej maści zamachowców - mówi Kuba Link-Lenczowski, strzelec i redaktor naczelny portalu MILMAG.pl. Karabinek jest mniej poręczny i trudniejszy do ukrycia niż pistolet, ale zapewnia większą siłę ognia na większe odległości.

Trump swoje słowa o cudzie i wyjątkowej skuteczności AR-15 wypowiedział w rozmowie z dziennikarzem "The New York Post". Twierdził, że taka była opinia wypowiedziana przez lekarza, który się nim zajmował po próbie zamachu w Pensylwanii. Zdaniem polityka było to "surrealistyczne doświadczenie", którego efekty wzbudziły zaskoczenie medyków. - Lekarz w szpitalu powiedział, że nigdy nie widział czegoś takiego, nazwał to cudem - powiedział republikanin. Medyk miał sprecyzować, że "nigdy nie widział, żeby ktoś przeżył trafienie z karabinka AR-15". Jak mówi Link-Lenczowski, to twierdzenie stojące w sprzeczności z rzeczywistością.

- To broń zasilana amunicją pośrednią kalibru 5,56 mm o dużej energii. Typowo taki pocisk penetruje tkanki miękkie, zostawiając niewielki kanał. Jeżeli kula ominie ważne organy, arterie i kości, większość rannych szybko dochodzi do siebie. Dowodem na to są dziesiątki tysięcy żołnierzy trafionych z podobnej broni podczas wojny w Ukrainie - opisuje Link-Lenczowski. Zastrzega przy tym, że istnieją różne warianty amunicji tego kalibru i są też takie specjalnie skonstruowane celem powodowania większych obrażeń. Jednak te najłatwiej dostępne i powszechnie używane, tak zwane pełnopłaszczowe, zachowują się tak jak opisane wcześniej.

Sam karabinek AR-15 to - jak mówi Link-Lenczowski - żadna cudowna czy szczególnie zabójcza broń. - To nie jest co do zasady broń precyzyjna, czy potocznie mówiąc "snajperska". Nigdy nie była jako taka pomyślana i projektowana. W dużym uproszczeniu AR-15 u zarania to był wojskowy karabinek M-16 z okresu wojny w Wietnamie, który miał strzelać dość celnie na około 300 metrów i być przy tym prosty, niezawodny oraz nadający się do masowej produkcji - mówi redaktor naczelny MILMAG.pl.

Cywilna amunicja do AR-15 nazywa się .223 Remington. Jej wojskowa wersja to w pełnym oznaczeniu NATO 5,56x45mm. Obecnie standard Sojuszu. - Projektowano ją z takim samym założeniem jak M-16, czyli miała zapewniać celność na około 300 metrów. Jest względnie lekka, ale ma dużą energię z racji na dużą prędkość. Na te 300 metrów leci więc płaskim torem, co pomaga w prowadzeniu celnego ognia - opisuje Link-Lenczowski.

Aktualnie baza w postaci rozwiązań z karabinków AR-15/M-16 jest niezwykle popularna na świecie i funkcjonuje w całej rzeszy klonów, modyfikacji i inspiracji. Pod powszechnie używanym w mediach określeniem "AR-15" nie kryje się jeden konkretny model broni. - To cała rodzina konstrukcji, które mogą się znacznie różnić. Zwłaszcza że to broń modułowa i równie dobrze można ją złożyć z naprawdę kiepskiej jakości tanich części z Chin, albo z nawet 10 razy droższych od najlepszych producentów. Wtedy te dwa karabinki będą się znacznie różnić choćby celnością - mówi redaktor naczelny MILMAG.pl. Choć zaznacza, że ze względu na podstawowy mechanizm działania AR-15 jest z natury bronią celniejszą niż na przykład AK-47, czyli potocznie "kałach".

- Tak samo jak w przypadku karabinka, amunicja też jest amunicji nierówna. Są duże różnice pomiędzy masowo produkowanymi nabojami "supermarketowymi", które kosztują po 2 zł za sztukę, a tymi lepszej jakości, które mogą kosztować i 60 zł. Nie wspominając o tym, że strzelcy chcący osiągnąć najlepszą celność, sami ją ręcznie produkują z najlepszych materiałów - opisuje Link-Lenczowski. - Można przypuszczać, że ten konkretny zamachowiec raczej miał broń oraz amunicję z dolnej półki, co oznacza z natury gorszą celność. Abstrahując już zupełnie od kwestii umiejętności i wpływu stresu - dodaje.

gazeta.pl