piątek, 10 maja 2024


Sześćdziesiąt kamer rosyjskiej telewizji pokazywało doroczny pokaz potęgi: Defiladę Zwycięstwa. Mit Pobiedy od lat ma umacniać w Rosjanach poczucie siły. Agresja na Ukrainę i rzucenie rękawicy wrogiemu Zachodowi otworzyło w tej historii nowy rozdział.

9 maja w Moskwie padał śnieg, wiał lodowaty wiatr, a nad miastem wisiały grafitowe chmury. „Robiło się coraz mroczniej. Chmura sunąc ku Jeruszalaim, zalała już połowę nieba, kipiel białych obłoków poprzedzała tamtą, pełną czarnej wody i ognia chmurę. (…) Ciemność okryła Jeruszalaim”. Ten cytat z „Mistrza i Małgorzaty” Michaiła Bułhakowa nasunął mi się, gdy oglądałam transmisję z placu Czerwonego. Imponująca panorama Moskwy miała w widzach wywołać zachwyt, a wywołała raczej trwogę, bo nad patetycznym obrazkiem kłębiły się gigantyczne zasłony czarnych chmur jak zwiastuny nieszczęścia.

Uroczystość odbyła się zgodnie ze scenariuszem. Minister obrony Siergiej Szojgu odebrał meldunek dowódcy sił lądowych o gotowości pododdziałów do parady i zachrypniętym głosem złożył raport głównodowodzącemu. Putin w krótkim wystąpieniu zarzucił Zachodowi, że zniekształca przekaz historyczny, buduje kolonialną politykę na kłamstwie, a zachodnie elity przyklaskują rewanżyzmowi, usprawiedliwiają nazizm i wspierają obecnych wyznawców tej ideologii (to eksploatowany przez rosyjską propagandę motyw, że w Kijowie siedzi szajka uzurpatorów-nazistów). Niemniej Moskwa wyciąga rękę – może rozmawiać, tyle że na własnych warunkach: żadne państwo ani żaden sojusz nie mogą występować z pozycji swej wyjątkowości i cokolwiek narzucać. „Nasze siły strategiczne znajdują się zawsze w gotowości bojowej, ale Rosja będzie robić wszystko, aby nie dopuścić do globalnego konfliktu” – ze szczególnym naciskiem powiedział Putin.

Na trybunie honorowej obok Putina zasiadło kilku prezydentów z państw postsowieckich, a także goście z Kuby, Laosu i Gwinei Bissau. Już nie pierwszy rok Putin świętuje Dzień Zwycięstwa wyłącznie w rzednącym gronie popleczników. W 2005 r. miejsca na trybunie zajmowali prezydenci państw koalicji antyhitlerowskiej, w tym prezydent USA. Kto dziś o tym pamięta? Jedynym takim akcentem było niespodziewane zapewnienie Putina, że „Rosja nigdy nie pomniejszała znaczenia drugiego frontu i pomocy aliantów”.

/Za Putinem w rzędzie siedzieli: starszy porucznik Chałyj Chuldum-ool, major Borys Dudko i kapitan Siergiej Baczerikow. Wszyscy trzej walczyli na Ukrainie i otrzymali tytuły Bohaterów Rosji. Wszyscy trzej oskarżeni są o brutalne zbrodnie wojenne.

Chuldum-ool (od lewej) służył na Ukrainie w 55. Oddzielnej Brygadzie Strzelców Zmotoryzowanych Gwardii. Władze ukraińskie oskarżyły wojsko 55. Brygady o przetrzymywanie w marcu 2022 r. ponad 360 mieszkańców wsi Jagodnoje w piwnicy szkoły, przez prawie miesiąc. Mieszkańcy wsi marzli, zmuszani byli do rozebrania się do naga, a następnie torturowani na różne sposoby. W tym czasie w piwnicy zginęło 10 osób.

Major Borys Dudko (w środku) na Ukrainie był zastępcą dowódcy 124. Samodzielnego Batalionu Czołgów 76. Dywizji Powietrzno-Szturmowej Gwardii Sił Powietrznodesantowych. Wojskowi tej dywizji na Ukrainie oskarżeni są o zabijanie ludności cywilnej podczas okupacji Buczy. - red./

tygodnikpowszechny.pl

Historia gospodarcza często postrzegana jest jako pasmo kryzysów gospodarczych przeplatanych krótkimi okresami odbudowy. Ostatnie dwie dekady w tej narracji składają się z Wielkiej Recesji (2008), kryzysu strefy euro (2010), pandemii (2020) oraz kryzysu energetycznego (2022). W każdym z tych kryzysów dużą rolę odgrywało państwo hojnie zasypując gospodarkę subsydiami finansowanymi obligacjami skarbowymi, które w taki czy inny sposób były skupowane przez banki centralne. Prowadziło to do silnego wzrostu długu publicznego. Kwoty o których mowa są tak duże (biliony euro/dolarów), że trudno sobie wyobrazić by były możliwe do spłacenia. Stąd pojawia się obawa, że państwa muszą prędzej czy później zbankrutować.  

Jednak historia gospodarcza pełna jest zaskakujących z pozoru epizodów szybkiej redukcji długu publicznego. W ciągu ostatnich czterech lat na przykład Grecja, Portugalia i Cypr obniżyły swoje długi o co najmniej ¼ a co więcej nie stało się to kosztem wzrostu gospodarczego. Wszystkie trzy kraje cieszyły się w ostatnich latach raczej korzystną koniunkturą i spadkiem bezrobocia. Nie są to wcale odosobnione przypadki. W latach 90. XX na imponującą ścieżkę redukcji długu publicznego wkroczyły Irlandia, Belgia i Szwecja. Nie tylko kraje zamożne stać na taki wyczyn. Jamajka to kraj, który już od ponad dekady z sukcesem realizuje terapię makroekonomiczną wg recepty Międzynarodowego Funduszu Walutowego i nie okupił tego przewlekłą recesją (jak Grecja po 2010 r.), choć bez spowolnienia wzrostu się nie obyło. Wysoka inflacja pomogła wprawdzie rozwodnić stary dług, ale nie był to wyłączny czynnik sukcesu, gdyż każdy ze wspomnianych krajów odnotował też relatywnie wysoką nadwyżkę pierwotną finansów publicznych. Nie jest więc prawdą, że państwa nie są w stanie prowadzić długotrwałej konsolidacji fiskalnej i unikać w ten sposób spirali zadłużenia.  

Warto przy okazji zwrócić uwagę na rozbieżne trajektorie długu publicznego w Unii Europejskiej i Stanach Zjednoczonych. Ta pierwsza od czasu pandemii prowadzi zasadniczo restrykcyjną politykę fiskalną. Dług publiczny w strefie euro obniżył się z 91% PKB w 2020 r. do 83% PKB w 2023 i pozostaje na spadającej trajektorii (wg AMECO). W USA dług również się obniżył zaraz po pandemii (ze 130 do 122% PKB w 2022), ale od 2022 jest znowu rośnie i jest na dobrej drodze by w przyszłym roku sięgnąć ok. 127 % PKB, głównie za sprawą hojnego programu inwestycji infrastrukturalnych (Infrastructure Investment and Jobs Act) i subsydiów przemysłowych (Inflation Reduction Act). Rozbieżne trajektorie polityki fiskalnej po obu stronach Atlantyku są jednym z powodów, dla których koniunktura w USA była w ostatnich kwartałach dużo lepsza niż w Europie. Rozbieżność ta zarazem nie może trwać bez końca, gdyż wzrost kosztów obsługi zadłużenia wymusi w pewnym momencie konsolidację fiskalną w Stanach Zjednoczonych i schłodzenie koniunktury. Rynek finansowy wydaje się tego świadomy i m.in. dlatego kurs EUR/USD porusza się od półtora roku w szerokim trendzie bocznym.  

pekao.com.pl