Sześćdziesiąt kamer rosyjskiej telewizji pokazywało doroczny pokaz potęgi: Defiladę Zwycięstwa. Mit Pobiedy od lat ma umacniać w Rosjanach poczucie siły. Agresja na Ukrainę i rzucenie rękawicy wrogiemu Zachodowi otworzyło w tej historii nowy rozdział.
9 maja w Moskwie padał śnieg, wiał lodowaty wiatr, a nad miastem wisiały grafitowe chmury. „Robiło się coraz mroczniej. Chmura sunąc ku Jeruszalaim, zalała już połowę nieba, kipiel białych obłoków poprzedzała tamtą, pełną czarnej wody i ognia chmurę. (…) Ciemność okryła Jeruszalaim”. Ten cytat z „Mistrza i Małgorzaty” Michaiła Bułhakowa nasunął mi się, gdy oglądałam transmisję z placu Czerwonego. Imponująca panorama Moskwy miała w widzach wywołać zachwyt, a wywołała raczej trwogę, bo nad patetycznym obrazkiem kłębiły się gigantyczne zasłony czarnych chmur jak zwiastuny nieszczęścia.
Uroczystość odbyła się zgodnie ze scenariuszem. Minister obrony Siergiej Szojgu odebrał meldunek dowódcy sił lądowych o gotowości pododdziałów do parady i zachrypniętym głosem złożył raport głównodowodzącemu. Putin w krótkim wystąpieniu zarzucił Zachodowi, że zniekształca przekaz historyczny, buduje kolonialną politykę na kłamstwie, a zachodnie elity przyklaskują rewanżyzmowi, usprawiedliwiają nazizm i wspierają obecnych wyznawców tej ideologii (to eksploatowany przez rosyjską propagandę motyw, że w Kijowie siedzi szajka uzurpatorów-nazistów). Niemniej Moskwa wyciąga rękę – może rozmawiać, tyle że na własnych warunkach: żadne państwo ani żaden sojusz nie mogą występować z pozycji swej wyjątkowości i cokolwiek narzucać. „Nasze siły strategiczne znajdują się zawsze w gotowości bojowej, ale Rosja będzie robić wszystko, aby nie dopuścić do globalnego konfliktu” – ze szczególnym naciskiem powiedział Putin.
Na trybunie honorowej obok Putina zasiadło kilku prezydentów z państw postsowieckich, a także goście z Kuby, Laosu i Gwinei Bissau. Już nie pierwszy rok Putin świętuje Dzień Zwycięstwa wyłącznie w rzednącym gronie popleczników. W 2005 r. miejsca na trybunie zajmowali prezydenci państw koalicji antyhitlerowskiej, w tym prezydent USA. Kto dziś o tym pamięta? Jedynym takim akcentem było niespodziewane zapewnienie Putina, że „Rosja nigdy nie pomniejszała znaczenia drugiego frontu i pomocy aliantów”.
/Za Putinem w rzędzie siedzieli: starszy porucznik Chałyj Chuldum-ool, major Borys Dudko i kapitan Siergiej Baczerikow. Wszyscy trzej walczyli na Ukrainie i otrzymali tytuły Bohaterów Rosji. Wszyscy trzej oskarżeni są o brutalne zbrodnie wojenne.
Chuldum-ool (od lewej) służył na Ukrainie w 55. Oddzielnej Brygadzie Strzelców Zmotoryzowanych Gwardii. Władze ukraińskie oskarżyły wojsko 55. Brygady o przetrzymywanie w marcu 2022 r. ponad 360 mieszkańców wsi Jagodnoje w piwnicy szkoły, przez prawie miesiąc. Mieszkańcy wsi marzli, zmuszani byli do rozebrania się do naga, a następnie torturowani na różne sposoby. W tym czasie w piwnicy zginęło 10 osób.
Major Borys Dudko (w środku) na Ukrainie był zastępcą dowódcy 124. Samodzielnego Batalionu Czołgów 76. Dywizji Powietrzno-Szturmowej Gwardii Sił Powietrznodesantowych. Wojskowi tej dywizji na Ukrainie oskarżeni są o zabijanie ludności cywilnej podczas okupacji Buczy. - red./
tygodnikpowszechny.pl