Oficjalnie członkowie rady Federacji (IIHF, od International Ice Hockey Federation) podjęli decyzję ze względu na brak możliwości zapewnienia bezpieczeństwa zawodnikom, widzom i sędziom.
– Staraliśmy się działać tak, aby Puchar Świata mógł być narzędziem pojednania, rozwiązywania problemów społeczno-politycznych na Białorusi i znalezienia pozytywnej drogi naprzód – mówił René Fasel, który zajmuje stanowisko prezydenta IIHF od 1994 r. W tym samym roku Alaksandr Łukaszenka został prezydentem Białorusi i od tego czasu nie wypuścił władzy z rąk.
Fasel przyjechał do Mińska i spotkał się w tygodniu poprzedzającym decyzję z Łukaszenką. Ten ostatni tłumaczył, że sytuacja epidemiczna na Białorusi jest bardzo dobra, a polityką nie ma co się przejmować. – U nas protestujący i inni niezadowoleni nie szturmują budynków rządowych i Kapitolu, mamy całkiem normalną sytuację z punktu widzenia rozwoju procesów demokratycznych – dodał.
(...)
O tym, że władze w Mińsku starają się pokazać za wszelką cenę, że sytuacja w kraju jest stabilna, świadczy też kuriozalne oświadczenie białoruskiego komitetu organizującego Mistrzostwa wydane po spotkaniu z Faselem. Mińsk publicznie zapewnia o podstawowych rzeczach: że na Białorusi nie zostanie wyłączony w czasie Mistrzostw internet, a wszyscy dziennikarze dostaną akredytacje. Dostęp do sieci był bowiem przez kilka dni wyłączony po sierpniowych wyborach prezydenckich, a potem regularnie w czasie niedzielnych protestów; akredytacje przestano wydawać tuż przed wyborami, a w październiku wszystkie po prostu anulowano, przez co z kraju wyjechała większość zagranicznych korespondentów.
Mińsk przekonywał, że nie ma żadnych prześladowań politycznych, szczególnie sportowców (tymczasem część z nich straciła miejsca w reprezentacji bądź trafiła do aresztu za wyrażanie sprzeciwu wobec reżimu), trwa dyskusja o nowej konstytucji (przemilczając, że nie są do niej dopuszczani oponenci reżimu), a sprawę współudziału szefa Białoruskiej Federacji Hokeju Dzmitryja Baskawa w zabójstwie aktywisty Ramana Bandarenki bada prokuratura (która oczywiście jest w pełni zależna od Łukaszenki). Ponieważ oficjalnie władze w Mińsku przekonują, że na Białorusi nic nadzwyczajnego się nie dzieje, jeszcze na początku stycznia Łukaszenka starał się pokazać, że ewentualne odwołanie Mistrzostw nie spędza mu snu z powiek. – My tam się nie przejmujemy. Będą, to będą. Nie będzie, to nie będzie. Ale nie ma nawet milimetra podstaw, żeby się nie odbyły. To będzie totalny wstyd – mówił.
Do odwołania Mistrzostw jednak doszło w poniedziałek 18 stycznia. Sądząc z ożywionej reakcji białoruskich urzędników i braku reakcji samego Łukaszenki, krok ten bardzo go zabolał. Następnego dnia służba prasowa udostępniała jego zdjęcia spędzającego czas na rąbaniu drewna i kąpieli w przeręblu z okazji święta Chrztu Pańskiego samotnie, w towarzystwie ulubionego szpica, Umki.
(...)
Żeby zrozumieć, czym jest hokej na Białorusi, wystarczy sobie przypomnieć liczne wywiady, których Alaksandr Łukaszenka udzielał na „arenach lodowych”, które pobudował w miastach i miasteczkach w całym kraju. W jednej z ostatnich rozmów, z dziennikarką telewizji Rossija 1, zapewnia, że trenuje co najmniej trzy razy w tygodniu. Sam ma własną drużynę, która regularnie wygrywa w odbywającym się od 2005 r. Bożonarodzeniowym Turnieju Prezydenckim. Łukaszenka (który gra z numerem 01 albo 99) przegrał tylko trzy razy, w latach 2007, 2011 i 2015, gdy wygrywali Rosjanie. Sukcesy prezydenckiego zespołu nie dziwią, grają w nim byli i obecni reprezentanci Białorusi, którzy konkurują z amatorami.
W zeszłym roku turniej się nie odbył ze względu na „rozpowszechnienie infekcji wirusowych”, jak głosił oficjalny komunikat. A jeszcze na wiosnę Łukaszenka zapewniał, też na jednym z lodowisk, reporterkę państwowej telewizji ONT, że wirusa nie ma. – Ty go widzisz? Nie! Tu nie ma żadnych wirusów. To lodowisko, najzdrowsze miejsce! Od sportu lepszy jest tylko lód. To lek antywirusowy, najprawdziwszy – mówił wówczas.
new.org.pl