niedziela, 17 stycznia 2021


Półnagi mężczyzna z tatuażami, futrzaną czapką z rogami oraz malunkiem na twarzy stylizowanym na amerykańską flagę to już symbol szturmu na Kapitol. Zdecydowanie się wyróżniał i z lubością pozował do zdjęć oraz rozmawiał z dziennikarzami. To 33-letni Jacob Anthony Chansley (w 2015 roku zmienił imię z Jake Angeli) z Arizony. Sam zgłosił się do biura FBI w Phoenix. Jest znany lokalnym mediom, ponieważ pod ponad roku regularnie pojawiał się w swoim stroju, głosząc teorie spiskowe. Piszą o nim "Szaman QAnon". Okazało się, że też od ponad roku mieszka z 56-letnią matką, która bardzo chętnie rozmawiała z dziennikarzami przy okazji pierwszej rozprawy sądowej syna w poniedziałek. Kobieta twierdziła, że jej Jacob to bardzo grzeczny, spokojny i miły człowiek. Nie dodała, że przy okazji jest wyznawcą teorii spiskowych spod znaku QAnon, których integralnym elementem jest przekonanie o konieczności masowych mordów politycznych. Matka ubolewała nad faktem, że od umieszczenia w areszcie jej syn głoduje, ponieważ je tylko jedzenie organiczne, a takiego nie chciano mu dostarczyć. Sąd nakazał "coś z tym zrobić" i dostarczyć mężczyźnie jedzenie adekwatnego do jego "wyznania bądź stanu zdrowia". 33-latek usłyszał na razie dwa zarzuty. Jeszcze przed zgłoszeniem się na policję mówił dziennikarzom, że jest zupełnie spokojny, bo jego zdaniem nie złamał prawa i nie zrobił nic złego. - Po prostu wszedłem sobie przez otwarte drzwi - twierdził.

60-letni Richard Barnett zdobył niesławę, pozując do zdjęć, trzymając nogi na biurku przewodniczącej Izby Reprezentantów, Nancy Pelosi (demokratka jest w niektórych prawicowych kręgach traktowana jak zło wcielone). Podniósł też kopertę i zapozował do kolejnego ujęcia, zapewniając prokuraturze idealny dowód na "kradzież dokumentów państwowych". Po fakcie twierdził, że szukał łazienki i zauważył, iż drzwi do biura Pelosi są otwarte. - Usiadłem więc za moim biurkiem. Jestem podatnikiem. Jestem patriotą. To nie jej biurko, my jej je wypożyczyliśmy. Ona go nawet nie docenia, więc postanowiłem, że sobie usiądę i to zrobię - powiedział po fakcie dziennikarzowi, na dodatek bez mrugnięcia okiem podając swoje dane. Szybko wyśledzono, że jest zagorzałym zwolennikiem Trumpa, wyznawcą teorii spiskowych, miłośnikiem broni palnej i z dumą nazywa się "białym nacjonalistą". Zatrzymano go w piątek w Bentonville w stanie Arkansas, kiedy wrócił z Waszyngtonu. Pierwszą rozprawę miał we wtorek. Postawiono mu trzy zarzuty. Do piątku pozostanie w areszcie, kiedy sąd na kolejnej rozprawie zdecyduje, czy wypuścić go za kaucją. Nie udzielił żadnego komentarza.

Szybko zatrzymano też mężczyznę, który zasłynął ze zdjęcia, na którym uśmiechnięty wynosi z Kapitolu mównicę Pelosi. To 36-letni Adam Johnson, mieszkający na przedmieściach Tampa Bay na Florydzie. Zatrzymano go w piątek, niedługo po tym, jak wrócił z Waszyngtonu. W poniedziałek sąd wypuścił go z aresztu po postawieniu trzech zarzutów, za kaucją w wysokości 25 tysięcy dolarów i pod warunkiem noszenia lokalizatora GPS. Nie może podróżować poza najbliższą okolicą i poza wyjazdami na rozprawy. Z domu może wychodzić tylko w ciągu dnia. Johnson nie był tak rozmowny jak Chansley. Do przedstawicieli mediów odzywał się jedynie jego prawnik, który zapewnił, iż jego klient "traktuje całą sytuację bardzo poważnie" i współpracuje z prokuraturą. Johnson ma pięciu synów, wszyscy są poniżej 14 roku życia. Jego żona jest lekarką. Mężczyzna nie pracuje, określono go jako stay-at-home dad, czyli tatę opiekującego się dziećmi.

(...)

Kolejny charakterystyczny uczestnik szturmu na Kapitol to drugi człowiek w futrze, czyli 34-letni Aaron Mostofsky. Jak to sam ujął w jednym ze swoich wpisów na Instagramie, poczynionym szóstego stycznia, wyglądał jak "jaskiniowiec". Na Kapitolu do swojego futrzanego odzienia dodał policyjną kamizelkę kuloodporną i tarczę, dodając przy okazji zarzuty o "kradzież mienia państwowego". Tak wyglądając, rozmawiał z dziennikarzem "New York Timesa", twierdząc między innymi, że "wybory sfałszowano". Jest synem prominentnego sędziego w Nowym Jorku. 34-latka zatrzymano w weekend. We wtorek usłyszał łącznie trzy zarzuty. Sąd postanowił zwolnić go za kaucją w wysokości 100 tysięcy dolarów, ale ograniczyć mu możliwość poruszania się do miasta Nowy Jork oraz zabronić udziału we wszelkich wydarzeniach natury politycznej. Prawnik mężczyzny stwierdził, że jego klient "zdaje sobie sprawę, że ta cała sprawa w Waszyngtonie kompletnie wymknęła się spod kontroli". - Jestem przekonany, że materiał dowodowy wykaże, iż mój klient nie był częścią agresywnego tłumu i nie brał udziału w żadnych burdach - mówił obrońca. Jego klient nic nie mówił.

Innym rozpoznawalnym uczestników zajść był 41-letni Doug Jensen z Des Moines w Iowie. Mężczyzna został nagrany, kiedy przewodząc tłumowi, napierał na policjantów, torując innym drogę do wnętrza Kapitolu. Miał na sobie czarną czapkę i bluzę z wielką literą "Q" (od wspomnianych teorii spiskowych QAnon), wzbogaconą symboliką gwieździstego sztandaru i orła. Sam zgłosił się na policję w piątek, niedługo po tym jak wrócił z Waszyngtonu. Zeznał, że celowo szedł na czele tłumu, ponieważ chciał, aby uwieczniono jego bluzę i teorie QAnon zyskały rozgłos. We wtorek usłyszał aż sześć zarzutów, czyli więcej niż standard, ponieważ są bezsprzeczne dowody na to, iż utrudniał policjantom pracę i groził im. 41-latek został w trybie natychmiastowym zwolniony z firmy budowlanej, w której pracował "od kilku lat". Jego starszy brat powiedział dziennikarzom, że w rozmowie z nim Jensen twierdził, iż policjanci wpuścili go na Kapitol, a słynne nagranie z jego udziałem było wyreżyserowane. Dodał, że Jensen "jest pod silnym wpływem pewnych internetowych teorii, takich jak QAnon, które zaciemniły mu osąd rzeczywistości".

gazeta.pl